Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

NIESKOŃCZONA CELEBRACJA


Mózg Jabłczyńskiego był instrumentem ustawicznej cerebracji. Była to myśl w permanencji, przerywana tylko snem, który był dobry i widocznie należycie zasilał organizm. 

Z takiej cerebracji, która uderza swą masą o brzegi, muszą być i błyski, myśli jałowe i żle porobione rachunki i zbyt pośpieszne tezy i wiele rozczarowań. Jabłczyński w jednym się omylił tylko: w wierze, że zwężając stopniowo krąg kontaktu z szerokim światem i nie odświeżając wiedzy swej i śpichlerza obserwacji życiem zewnętrznym - dotrze do istoty wielu prawd samym domysłem i samym rozumowaniem. Dlatego to wielki przewrót, na który patrzył w fizyce i chemii, wstrząsał nim do głębi nietylko jako wielka rewelacja, ale i jako zaskoczenie przez mocarny, a lepiej od niego wyposażony pochód nauki. Pewnie dlatego nie mógł się nigdy zdecydować na to, czy przystaje na teorie Einsteina czy nie.

Widziany więc od wewnątrz, od strony tej bezustannej cerebracji, Jabłczyński musi się wydać jednostką fenomenalną, ale poniekąd wplecioną w koło Iksyona: nie był w stanie powstrzymać mknących, jedne za drugimi, pomysłów. Krytyczny dla innych, nie posiadał samokrytycznego daru powściągu i za trzymał się przeto na progu genialności. Drugą konsekwencją tej zdolności rozpierzchłego tworzenia bez odpowiednich przeżyć była ta czujność i przytomność, które zachowywał w stosunku do siebie i do swojej choroby. Prawie do samego dnia śmierci zapisywał obserwacje nad sobą, nad tym, jak działają lekarstwa, zastrzyki, diety, jak się objawiają nowe bóle, jak się kształtuje samopoczucie nerwowe, jak świeci lub przygasa świadomość i równowaga, jak trzyma się lub słabnie wola. 170 kartek z tymi notatkami i rysunkami zmian anatomicznych w ew nętrznych jest świadkiem tej dziwnej „prany". Zdaje się, że chciał przejść stan niebytu, prowadząc sam siebie, a nie prowadzony przez siły wyższe, może trochę podobny w tym do byronowskiego Manfreda. Gdyby się był zajmował więcej filozofią jogów indyjskich, byłby może jednym z najosobliwszych. 

To jest widok od wewnątrz. Widok zewnętrzny byłby inny, normalny, taki jaki artysta zostawił we wspomnianym już życiorysie własnym, w którym podaje siebie nie jako zjawisko w historii niezmęczoności ducha ludzkiego, co dla szerokiego świata byłoby niepojęte, lecz jako uczciwie zapracowaną kartę historii sztuki polskiej.

CEZARY JELLENTA

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new