Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Towarzystwo miłośników przeszłości Lwowa mające na celu poznawanie dziejowej przeszłości Lwowa, budzenie poszanowania dla jego pamiątek i zabytków, oraz ratowanie od zatraty i gromadzenie ich w zbiorach miejskich - będzie do tego celu zmierzało, między innemi, przez wydawnictwo naukowych i popularnych publikacyi z dziejów naszego grodu.
W myśl § 6. statutu każdy członek Towarzystwa otrzymuje bezpłatnie powyższe wydawnictwa.
Wkładka roczna 8 K. Każdy wpisujący się do Towarzystwa płaci więc niejako tylko prenumeratę wydawnictw. Im więcej członków przystąpi, tem bogatsze mogą być wydawnictwa.
Kto na cele Towarzystwa złoży jednorazowo datek przynajmniej 100 koron, jest członkiem założycielem.
Upraszamy przeto wszystkich, miłujących przeszłość stolicy kraju i jej zabytki - o przystępowanie do Towarzystwa miłośników przeszłości Lwowa.
Oprócz “Biblioteki lwowskiej“ w formie niniejszego tomiku wydawać będziemy illustrowany “Rocznik”, w którym znajdą pomieszczenie prace historyczne, dotyczące przeszłości Lwowa.
(Adres: Archiwum miejskie, Lwów, Ratusz).
Złotnictwo lwowskie
Po rękodziełach naszych artystycznych w przeszłości bardzo mało pozostało nam zabytków, a z niedostatkiem zabytków łączy się dotychczas także wielki niedostatek pewnych, ze źródeł autentycznych zaczerpniętych wiadomości. Da się to przedewszystkiem powiedzieć o polskiem złotnictwie, którego starożytniejsze okazy należą do największych rzadkości, a do którego historyi tak mało dotąd znamy materyałów, że, jak to zwykle bywa w takim wypadku, sztuka złotnicza polska jest przedmiotem samych tylko przypuszczeń i to przypuszczeń wprost sprzecznych a tylko wspólną sobie przesadą pokrewnych.
Podczas gdy jednym, uniesionym miłością rzeczy swojskich i szlachetną tendencyą przypisywania cywilizacyi domowej wszystkiego, czem kiedykolwiek słynęła cywilizacya takich krajów, jak Włochy, Francya i Niemcy, wystarcza już samo świadectwo cudzoziemców zapisujących z podziwem bogactwo w klejnotach i przedmiotach zbytkowych ze złota i srebra, spotykane w Polsce na dworze królewskim i w zamkach magnackich, aby posunąć się aż do twierdzenia, że sztuka złotnicza stała u nas na wyżynach doskonałości - drudzy niemniej zapewne kochający przeszłość, ale mniej skłonni do optymizmu, opierając się na bardzo licznych faktach powoływania do Polski mistrzów cudzoziemskich, głównie włoskich i niemieckich, na przechowanych po nich dotąd dziełach, na inwentarzach, wymieniających przedmioty sztuki złotniczej z wyraźnem objaśnieniem, że są weneckiej, genueńskiej, augsburskiej lub norymberskiej roboty, zbyt może w przeciwnym poszli kierunku, przypuszczając, że w samej Polsce złotnictwo nie wzniosło się ponad poziom rzemiosła o bardzo tylko skromnym zakresie i nie posiadało tych wyższych artystycznych warunków, które mu gdzieindziej nadawały dostojność sztuki.
Mniemam, że kiedyś, gdy wyzyskamy nietykane dotąd źródła, gdy poszukiwania archiwalne, niestety zaniedbane u nas w kierunku historyi sztuki i cywilizacyi, dostarczą nam autentycznego materyału - jedni jak drudzy zarówno będą musieli opuścić zajęte stanowisko, a spotkają się w pół drogi, bo prawda znajdzie się gdzieś po środku. Nie doszukamy się niewątpliwie Cellinich, Caradossów i Jamnitzerów - ale znajdziemy liczne dowody, że złotnictwo było może najbardziej rozwiniętą gałęzią przemysłu artystycznego w dawnej Polsce i że w Krakowie, we Lwowie, w Poznaniu, w Wilnie i Lublinie wychodziły z warsztatów złotniczych roboty, które stopniem technicznej doskonałości i artystycznem poczuciem formy dobiegały tej granicy, u której rzemiosło spływa się ze sztuką.
Są liczne ślady, że złotnicy lubelscy liczyli się do najznakomitszych w Polsce. Z wyrobami swoimi jeździli na słynne jarmarki do Lwowa, Jarosławńa i Łucka. W roku 1597 przybyli na jarmark lwowski złotnicy lubelscy Paweł Lisowski, cechmistrz, Andrzej Krasiłowicz i Stanisław Czaban, a złotnicy lwowscy powoływali się na ich świadectwo przed urzędem radzieckim w sporze swoim z cechem rymarskim (A. Consul. XVII pag. 19). W r. 1639 przebywają we Lwowie dłuższy czas dwaj złotnicy lubelscy Fryderyk Frondorff i Stanisław Egger. Jakie bogate i misterne roboty wykonywali złotnicy lubelscy, o tem zachował nam świadectwo inwentarz czyli “regestr klejnotów” Andrzeja Firleja z Dąbrowicy, wojewódzka sandomierskiego, spisany przez jego wdowę, z domu Tarnowską, w którym to inwentarzu czytamy: “Szabla oprawna złotem, szmelcami, rubinami, dyamentami sadzona; od samej roboty dał Jmć Małżonek mój (Firlej) Dobrogostowi, lubelskiemu złotnikowi, dwanaścieset złotych” (Manuskrypt Bibl. Ossolińskich nr. 2332). Dziś każdą bogatą i prawdziwie artystyczną oprawę starożytnych szabel polskich przypisujemy zbyt pochopnie złotnikom zagranicznym - przykład powyższy dowodzi, że umiano takie roboty wykonywać i w Polsce.
Prawda, że uciążliwe poszukiwania za pisanemi śladami sztuki, po której tak maluczko dochowało się zabydków, nie bardzo powabnem jest zadaniem i że nie każdemu cel takich poszukiwań od razu będzie jasny. Badać historyę jakiegoś starożytnego gmachu, który jeszcze stoi, dociekać, z pod czyjego pędzla lub dłuta wyszedł obraz lub posąg, który i dziś jeszcze podziwiać możemy, to trud, który budzi i zaspokaja zarazem ciekawość, ale doszukiwać się śladów historycznych jakiejś sztuki, aby się potem nie módz doszukać jej zabytków, to praca, która obudzą tylko ciekawość, a zaspokoić jej nie umie. Ale choć badanie takie zdaje się nie mieć bezpośredniego celu i być niejako trudem bez obietnicy - to przecież i ważne jest i bardzo potrzebne. Złotnictwo, ze wszystkich rękodzieł najbardziej pokrewne sztuce, owszem niekiedy nawet urastające w sztukę w wysokiem znaczeniu tego słowa, samym faktem istnienia i rozwoju swego świadczy o cywilizacyi społeczeństwa, a w historyi jego smaku niezawodnie znaczną odgrywa rolę. Gdzie się zachowały z przeszłości liczne zabytki złotnictwa, tam one służą za cenny materyał do historyi sztuki, za wielce pouczającą illustracyę smaku i stylu, albowiem złotnictwo jest przedewszystkiem owem rękodziełem, które zawsze najtkliwsze bywało na wszystkie kierunki stylowe i ornamentacyjne każdej epoki, w którem zachował się wyraźny refleks właściwej wielkiej sztuki danego czasu, rodzaj miniaturowej repliki spółczesnej architektury, rzeźby i malarstwa.
Że dotąd bardzo mało znamy takich zabytków naszej rodzimej sztuki złotniczej, nie jest jeszcze dowodem, że ich nie przechowało się więcej, że się ich już nic nie ukrywa, i że ich nie znajdzie się jeszcze po naszych kościołach, domach i zbiorach — odnaleźć zaś takie ukryte zabytki wtedy tylko będzie rzeczą ułatwioną, jeśli poznamy historyę tej sztuki i stwierdzimy dokumentami jej rozwój i stopień doskonałości, a zarazem poznamy bodaj z nazwiska i rodzaju prac jej najgłówniejszych mistrzów, bo wtedy dopiero nie tylko nabędziemy pewności, że trzeba szukać i warto szukać, ale i wiedzieć będziemy, jak szukać należy. Nie tylko więc sam moment cywilizacyjny powinien służyć za zachętę do badań źródłowych, ale i wzgląd na ważne ułatwiające środki, jakich podobne poszukiwania dostarczyć mogą przy rozpoznaniu i ostatecznej determinacyi zabytków jako wyrobów polskich. W tym to celu ogłaszam niniejszą rzecz o złotnictwie lwowskiem, jakkolwiek nie w tym wyłącznym celu podjęte były poszukiwania archiwalne, z których powstała — wyznanie, które może usprawiedliwi pewne niedostatki pracy. Poszukiwania moje w archiwum miasta Lwowa miały w pierwszym rzędzie cel, że tak powiem: oryentacyjny, w drugim zaś obejmowały obyczajową głównie stronę przeszłości, notatki tedy o sztuce i przemyśle artystycznym powstawały niejako materyał samoistny, ale jako wskazówki cywilizacyi lwowskiej w przeszłości. Dodać mi należy nadto, że poszukiwania moje zamknęły się w pewnym tylko okresie czasu i w pewnym tylko dziale źródeł, zawartych w archiwum miasta Lwowa; przebiegłem głównie akta radzieckie a i te tylko po rok 1700, nie wyczerpawszy dokładnie wielu innych, niemniej może ważnych dla mego tematu działów, jak n. p. aktów ławniczych i wójtowskich, listów, fascykułów mieszanych i t. p. Jeśli mimo to powiodło mi się zestawić znaczny szereg dat, nazwisk i wcale interesujących szczegółów, tern lepsza to wskazówka, od czego nam zacząć należy, jeśli zdobyć się chcemy na historyę naszych sztuk i rękodzieł, tern większa zachęta dla każdego, ktoby zamierzał pracować na polu historyi sztuki a nie chciał poprzestać na wieczystym pacierzu za panią matką, zwłaszcza gdy pani matka bałamuci.
Namnożyło się u nas, w książkach i artykułach dziennikarskich, dat i szczegółów czasem wprost fałszywych, czasem wątpliwych, zawsze niekrytycznych, a przez ustawiczne powtarzanie tak już utartych i niejako uwierzytelnionych, że legenda chce już być historyą a illuzya rzeczywistością. W zestawieniu wiadomości o złotnictwie lwowskiem w dawnych wiekach z umysłu pominąłem to wszystko, coby się może dało znaleźć w istniejącej już bardzo skąpej zresztą literaturze, nie tylko dlatego, że mało mam do niej ufności, ale nadto, że chciałem przysłużyć się dalszym badaczom materyałem zupełnie nowym, zupełnie oryginalnym i źródłowo - autentycznym. W tym też celu starałem się być wstrzemięźliwym w opracowaniu rzeczy, pozostawiając jej, gdzie potrzeba, cechę pierwotnego materyału.
*****