Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

III.


Przystępujemy teraz do zestawienia złotników lwow­skich, począwszy od ostatnich lat XIV do ostatnich dziesiątek lat XVII wieku, poza które nie sięgają nasze poszukiwania w lwowskiem archiwum miejskiem. Liczba złotników stwierdzonych archiwalnie w tym okresie czasu dosięga cyfry 200. W znacznej części wypadków zapiski archiwalne prócz nazwiska niczego nie dały nam więcej - zato w innych i to wielu, jak się przekona czytelnik, powiodło się zestawić liczne szczegóły i wskazówki, które pozwalają ocenić stopień rozwoju i doskonałości spółczesnego złotnictwa w ogóle, lub dają miarę wziętości i uzdolnienia jakiegoś mistrza w szczególności. Staraliśmy się notować nawet takie szczegóły, które na pierwszy pozór nie stoją w bezpośrednim związku ze sztuką, ale pośrednio w znacznym stopniu przyczynić się mogą do poznania stosunków i wpływów, wśród których się rozwijała, do obszaru środków i techniki, jaki każdocześnie objęła, do jej łączności ze społeczeństwem, jego smakiem i obyczajem, słowem do charakterystyki miejscowej i czasowej złotnictwa lwowskiego.

Główniejsze poglądy i wnioski, jakie nasuwają się z tak nagromadzonych materyałów, znalazł czytelnik już w poprzednich dwóch rozdziałach tej pracy, tu zaznaczyć chcielibyśmy jeszcze tylko fakt, który, wyznamy, dla nas samych był do pewnego stopnia niespodzianką, t. j. że złotnictwo lwowskie mimo tak napływowej cechy ludności, a mianowicie mimo przewagi niemieckiego żywiołu w mieszczaństwie samem, szybko zdobyło sobie i stale zachowało charakter rodzimej, domowej sztuki, uprawianej przez swoich. Liczne nazwiska niemieckie, jakie spotykamy, niczego tu nie dowodzą; ludzie, którzy je odziedziczyli po swych przodkach, pierwszych przybyszach niemieckich, byli już od całych pokoleń Polakami, mówili i pisali po polsku, i wątpić należy, czy którykolwiek z nich umiał po niemiecku - a gdybyśmy nawet odliczyli wszystkie cudzoziemskie nazwiska, co, powtarzamy, najniesłuszniejszą byłoby rzeczą, bo mamy wszelkie dowody, że Rottendorffowie, Alembekowie, Grynwaldowie it. p. już w XVI wieku byli Polakami - to jeszcze liczba złotników swojskiego nazwiska i swojskiego pochodzenia znacznie by przeważała.

1. Jaczko aurifaber ruthenus r. 1384. 

2. Wenczesław aurifaber r. 1385. 

3. Hanus Swobe goltsmith, także Swop, r. 1407. 

4. Hanus goltsmith r. 1407. 

5. Schon goldsmeth r. 1407. 

6. Chaczadur aurifaber, Ormianin, r. 1407. 

7. Czerkas aurifaber, Ormianin, r. 1407. 

8. Kutłubey aurifaber, Ormianin, r. 1407. 

9. Iwanis aurifaber, Ormianin, r. 1407. 

10. Johannes goldsmedt r. 1408. 

11. Paulus goldsmed de Hotzenplotz (na Szląsku), także Paweł, r. 1410. 

12. Albertus aurifaber de Cracovia, także Olbricht goltsmedt. W r. 1411 wynajął miejską topiarnię srebra (solait censum de crematorio argenti). Przed nim dzierżawił ten officyalny zakład miejski Andreas, cremator argenti. 

13. Gorge goltsmedt r. 1410. 

14. Merten filius Helsengern, aurifaber de Kosel, r. 1413. 

15. Donat mönczer r. 1414. 

16. Nicolaus aurifaber r. 1415. W rachunkach miejskich z r. 1417 wymieniony jako Niclos goldsmit z dodatkiem, że zapłacił czynsz de commodo circa praetorium p. 178. 

17. Ilbanis aurifaber armenus r. 1415. 

18. Stanislaus aurifaber Oczko de Cracovia r. 1417. 

19. Morgenstern aurifaber r. 1417.

20. Mutus Iwanis aurifaber, Ormianin, r. 1419. 

21. Herman goltsmed von Furstenwalde r. 1424. 

22. Hanus Iwan goldsmed, mit gutten briffen von luczca (z Łucka) hat bürgerrecht empfangen, r. 1424. 

23. Simon aurifaber (Stobenrauch) w r. 1460. 

24. Laurencius aurifaber r. 1460. 

25. Martinus aurifaber, także po niemiecku Martin goldsmet, w r. 1463. 

26. Niclas goltsmet de Camencz (z Kamieńca Podolskiego) w r. 1464. 

27. Stencel goltsmed, posiada dom we Lwowie, r. 1464. 

28. Mathias aurifaber. Pojawia się w aktach po raz pierwszy w r. 1483, a z jego imieniem łączy się także najdawniejsza wzmianka o dziele złotniczem, wykonanem we Lwowie. Dziełem tem był kurek srebrny dla bractwa strzeleckiego, który wykonał Matyasz. W aktach radzieckich z r. 1495 czytamy: Facta ratione cum illo de censibus praeteritis et laboribus ipsius circa auem sagittariorum mutuo compensatis adhuc Dominis (t j. radzcom miejskim) tenetur octo floren., quae de pelis ipsius institae pellifici Benesch venditis debent solui. Cod. nr. 1076. 

29. Augustinus aurifaber, w aktach po niemiecku spisywanych Austin goltsmed, w r. 1477. Robił monstrancyę dla kościoła w Sokalu. W ugodzie zawartej o tę robotę z konsulami miasta Sokala, Piotrem Szczedrzykiem i Janem Grabowskim, Augustyn stwierdza, że otrzymał dziewięć grzywien srebra i obowiązuje się z niego wykonać monstrancyę jak najstaranniej w oznaczonym terminie (elaborare debet ex eisdem monstranciam in bona et optima forma et eandem paratam extradere habito suo folario pro Carnispr. proxime futuro. Acta Cons, z r. 1477 str. 555.). 

30. Valentinus aurifaber r. 1492. 

31. Joannes aurifaber r. 1502.

32. Andreas aurifaber r. 1519. 

33. Nicolaus aurifaber r. 1520. 

34. Petrus aurifaber r. 1520. 

35. Joannes aurifaber r. 1520. 

36. Joannes Duchna aurifaber w r. 1522. Musiał mieć powodzenie w swojej sztuce, skoro mógł kupić dom w rynku, przystępnym tylko najbogatszym mieszczanom i skoro syna swojego poświęcił także zawodowi złotniczemu. Od niego pochodzi cały ród złotników: Duchnów i Duchniczów. Cod. nr. 1076 str. 642. Po jego śmierci w r. 1534 upomina się szlachcic Bodzanowski u jego wdowy o srebro i drogie kamienie, które zmarłemu dał do roboty (ad elaborandum). A. C. z r. 1535. 

37. Franczik aurifaber w r. 1523. Urodzony we Lwowie, przyjmuje prawo miejskie. 

38. Martinus aurifaber. Nazywał się Rottendorff. Od niego pochodzi cała linia Rottendorffów lwowskich, a każdy z nich niemal był znakomitym złotnikiem. W r. 1523 przyjmuje Marcin prawo miejskie i szybko wzrasta w znaczenie. W r. 1530 jest już rajcą miejskim. W tymże roku zawiera ugodę z rajcami miasta Przemyśla, Walentym Rydel i Grzegorzem, tudzież z przeorem OO. Dominikanów w temże mieście, Tyburcym, o wykonanie monstrancyi ze srebra (obligatus est et se submisit Monstrantiam ex argento eidem per ipsos tradito hinc ad solemnia festi paschalis proxime futura elaborare et finaliter extradere). A. C. z r. 1530 p. 954. 

39. Hanus Mazur aurifaber wr. 1523. 

40. Czartig aurifaber r. 1524. 

41. Andreas aurifaber w r. 1525. Utrzymuje kram bogaty. 

42. Nicolaus Żydaczowski aurifaber w r. 1523. Uczył się swojej sztuki w Krakowie. Złotnik krakowski Mathias daje mu świadectwo, że w zupełności wyuczył się u niego złotnictwa (quia plenarie apud eum artificium aurifabrile didicit). A. C. z r. 1526 p. 639. 

43. Georgius aurifaber r. 1523. Jak wypływa z transakcyi, w której teść jego Matyasz miecznik obliguje się za niego, pracować dla Burnety Koliny z Chodcza (Magnificae Dominae Burnete Golina de Chodecz). A. C. z r. 1523 p. 497. 

44. Joannes Thurlay aurifaber w r. 1523. Zeznaje szlachcicowi Cebrowskiemu dług w kwocie 50 zł. Szlachcic Demetryusz Krzyżanowski daje mu trzy grzywny srebra i 4 czerwone złote na wykonanie niewymienionej roboty. A. C. z r. 1523 p. 545. 

45. Joachimus aurifaber; w r. 1531 przyjmuje prawo miejskie. Miał dużo klienteli i wiele sporów o niewykonanie powierzonych sobie robót. W r. 1544 konsul lwowski Marcin Hanel i ławnicy Hieronim Zapała i Erazm Haz, tudzież Ormianin Thorosz poręczeniem swojem uwalniają go z więzienia, do którego dostał się wskutek skargi szlachcica Blizińskiego. Joachim obowiązuje się zwrócić szlachcicowi do siedmiu tygodni pieniądze za srebro, które od niego dostał na zamówioną robotę (pro argento sibi ad laborandum dato). Dla konsula Hania obowiązuje się wykonać i w term inie oddać pas srebrny w cenie 27 zł. (reponere cingulum argenteum). Obliczywszy się z swoim klientem Mikołajem Narajowskim, starostą stryjskim, zeznaje, że mu winien w srebrze i klejnotach 50 zł. (A. C. z r. 1544 str. 288, z roku 1545 str. 380). Robił dla kościoła w Żelechowie, a z dokonanych zobowiązań kwituje go tamtejszy proboszcz Ścibor (A. C. z r. 1542 p. 1458). Jadwiga z Oleska, wojewodzina podolska, była także jego klientką; między innymi miała od niego pierścień (A. C. z r. 1539 p. 947). Dla kościoła w Drohobyczu wykonał kadzielnicę (turribulum) wagi półczwarta grzywny srebra. Kadzielnicę tę, zapewne później uszkodzoną, miał, jak się domyślać można z zapisku w aktach, w naprawie inny złotnik lwowski, a mianowicie: 

46. Piotr Czeczotowicz, który w r. 1547, zwracając kadzielnicę kościołowi w Drohobyczu, prosi Joachima, aby sprawdził, że nic nie straciła z pierwotnej swej wagi. Joachim zeznaje, quia turribulum, quod sibi honorabilis olim Felix pro Ecclesia Drohobicen. fabricandam dederit, mediam quartam marcam argenti in se continebat. Unde et ad praesens in hoc idem turribulo per ipsum Joachimum ad instantiam Providi Petri Czeczotowicz aurificis ponderato totidem argenti ex integro compertum est, nec quidcunque argenti de ipso turribulo sublalum vel diminutum exlat (A. C. z r. 1547 p. 629). 

O tym złotniku jak i poprzedzającym go w spisie dowiadujemy się nie z aktów lwowskich, ale z Aktów grodzkich (t. VI p. 61).

47. Georgius Ganshorn figuruje w rachunkach miejskich w r. 1538. Kiedy “młody król” Zygmunt August przybywa w roku 1538 do Lwowa, miasto składa mu w upominku srebrny puhar, za który płaci Ganshornowi 37 zł. (pro cratere seu cijfo argenteo Augusto Regi iuniori in sui adventum, a Ciuitate loco muneris data ff. 37. Cod. nr. 1076 p. 499). Ten sam prawdopodobnie Georgius prowadzi spór z dworzaninem królewskim Kłajskim w r. 1532. 

48. Joannes Łopatka aurifaber r. 1532.  

49. Michael Łobos aurifaber r. 1533. 

50. Joannes Augustynowicz aurifaberr. 1535. Obowiązuje się altaryście katedry lwowskiej Matyaszowi Kroguliczowi zrobić srebrny pacyfikał, na którą to robotę wziął cztery grzywny srebra i cztery czerwone złote (A. C. z r. 1535 p. 407). 

51. Stanisław Koza aurifaber, civis Sandomiriensis, r. 1537. 

52. Hanusz Bruysekorn de Danysk (z Gdańska) otrzymuje praw o miejskie w r. 1538, a poręczają za niego przed urzędem radzieckim przytoczony już powyżej Joachim i Marcus Dunajowski, aurifaber. 

53. Franciscus, aurifaber de Tarnów r. 1539. Kupuje od złotnika Jana Duchny narzędzia złotnicze (instrumenta artificii aurifabrilis alias Czayk) za 30 zł. (A. C. z r. 1539 pag. 1016). 

54. Clemens, aurifaber de Liwocza, otrzymuje prawo miejskie w roku 1544. Prowadzi spór przed urzędem radzieckim z Melchiorem z Paniowa, starostą żydaczowskim, dla którego wykonywał roboty złotnicze i jubilerskie. Starosta zarzuca mu, że wzięty do oprawy kosztowny kamień zamienił na podlejszy (quomodo ipse lapidem preciosum iacinthum ad elaborandum seu in annulum locandum mutare ac simplicem et aliuni lapidem loco dicti iacinthi in predictum annulum locare deberet). A. C. z r. 1546 str. 504. Dla Anny Dzieduszyckiej robi łańcuch, na który otrzymuje 50 czerwonych złotych. Ręczy zań inny złotnik lwowski Jan Duchna (A. C. 1555 p. 292). W r. 1551 otwiera kram bogaty. 

55. Jan Duchna, syn Jana złotnika. Pracował dla dworu księcia Konstantego Wiśniowieckiego, któremu wykonał między innem i ośm puharów czyli kuszów srebrnych wagi 13 grzywien. (Andrzej Jelonek, Jan Waysz i Hanusz Szolc scabini fideles poświadczają, quod coram illis famatus Joannes Duchna aurifaber, civis Leopol., octo ciffos argenteos dictos kusze Illmo Dno Constantino dud Visniovicen. elaboratos extradidit, qui octo ciffi dicti kuszi tredecim marcas argenti ponderabant et in se continebant. A. C. z r. 1566 p. 701). W testamencie z r. 1572 zeznaje mieszczanin lwowski Dawid Rusin, że winien jeszcze Duchnie za kielich z pateną (a cielych (!) cum patena), który był przeznaczony dla pani Kuropatnickiej (Liber testamentorum II. p. 250). Duchna uprawiał niewątpliwie także i jubilerstwo, jak to wypływa z pozwu, który mu w r. 1575 wytacza Pompeo Laterciani o 300 zł. za drogie kamienie. Z cyrografu Duchny dowiadujemy się, że były to rubiny, szafiry, balasy i szmaragdy. Duchna przed sądem ławniczym przyznaje się do długu i ofiaruje się wyrównać go nie gotówką, której nie posiada, ale klejnotami, rzędem na konia (ornamento equi dieto ladrowanie) i lamparcią skórą (Inducta Judicii Civilis z r. 1575, tom XII, pag. 1553). Pracujący u Duchny towarzysz złotniczy Andrzej pozywa go o zwrot form ołowianych i trzech sztuczek emalii w formie jaj gołębich (tres porciunculas smalcz ad instar ouorum columbarum. Inducta Jud. Civ. tom VIII, pag. 666). 

56. Stanislaus Suchocki aurifaber de Pilzno r. 1544. 

57. Sebastianus aurifaber de Łańcut r. 1547. 

58. Melchior aurifaber r. 1549. 

59. Joannes Walkermagister artis aurariae r. 1549. Pochodził z Poznania, a ze Lwowa przeniósł się na stały pobyt do Stryja; figuruje bowiem w dalszych zapiskach z r. 1552 jako Joannes Walker aurifex Posnanita, civis et incola Stryensis. 

60. Joannes Kosarz aurifex r. 1549. 

61. Benedictus Kormasz aurifaberr. 1552. 

62. Nicolaus Zaydlicz aurifaber r. 1554. 

63. Hanusz Prus aurifaber r. 1554. Antoni, kanonik łucki, proboszcz oleski, pozywa go przed urząd radziecki o dwa kielichy, które podjął się zrobić dla kościoła w Olesku, tudzież o krzyż ze srebra (A. C. z r. 1554 p. 1810). Stefan i Stanisław, dworzanie króla węgierskiego Jana Zygmunta, tudzież Hermolaus i Teodor Ligęzowie z Bobrka pozywają go przez pełnomocnika swego o zwrot kielicha z pateną i srebrnego pozłacanego puhara, które powierzył mu był arcybiskup lwowski Ligęza do naprawy i przerobienia. (Generosi Stefanus, tribunus Sanocensis, Stanislaus Serenissimi Dni Dni Joliannis Sigismundi Dei Gratia clecti Ungar. Regis pocillator, aląue Hermolaus et Thomas Ligązones de Bobrek fecerunl etc. Nobiles Sebastianum Burzyński et Nicol. Łącki plenipotentes in et contra Joannem Prusz aurificem ciuem Leopol. ad emonendam, tollendam et leuandam ab eo calicem et patinam argenteam deauratam, atque ciffum similiter argenteum deauratum, quae olim Rev. Dnus Felix Ligąza Dei gr. Archieps Leopolien. ad reformandum eidem Hanussio Prus aurifici dederat. A. C. z r. 1560 p. 1413). Po śmierci Hanusza upomina się książę Zbarazki u wdowy o srebro i złoto, które powierzył zmarłemu ad laborem (A. C. z r. 1560 p. 57, 214).

64. Filip Cotta, Genueńczyk. W aktach nie powiedziano nigdzie wyraźnie, że sam był złotnikiem; przypuszczać atoli należy, że był nim rzeczywiście, posiadał bowiem kram bogaty wyrobów złotniczych. Genueńskie złotnictwo stało podówczas na wysokim stopniu doskonałości - być też może, że Cotta nie tyle sam wykonywał roboty, które sprzedawał we Lwowie, jak raczej sprowadzał je z Włoch. W każdym razie pisząc o złotnictwie lwowskiem, pominąć go nie można. Po śmierci Cotty w r. 1554 krewny jego Andrzej Cotta zeznaje, że odebrał od zamieszkałego we Lwowie Florentczyka Antoniego Pandolphi zapas wyrobów złotniczych, których wykaz jest podany. W wykazie tym spotykamy złota jako materyału na 100 czerwonych węgierskich, 7000 asprów, około 3000 asprów tureckich i moskiewskich, a dalej: ośm puharów srebrnych pozłocistych (crateres), ważącycli 391 drachm (jako wytłumaczenie wagi dodano, że są to drachmy, które 100 idzie na funt turecki, quae centum faciunt unam libram in Turcia); dwa puhary srebrne białe 75 drachm; sześć pasów srebrnych, które po odtrąceniu wagi skóry i aksamitu lub sukna (dempto corrigio et axamilu seu panno) ważyły 1025 drachm; jedna zapona srebrna pozłocista (una zankel de argento deaurato) wagi 60 drachm; dziesięć łyżek srebrnych wagi 137 drachm; naramienniki czyli manelle trzy; 7 pierścieni z drogimi kamieniami; 42 naczółek złotych (fronticales de auro), złote wykłuwacze do zębów (pro dentibus purgandis instrum enta aurea), 49 guzików pstrozłocistych, ważących razem 77 i pół drachmy, pierścienie, kolce, sprzączki (clausurae alias haczki) i mały zapas drogich kamieni (Acta Con. z r. 1554 p. 1882 i n.). 


65. Matias aurifaber. Po raz pierwszy pojawia się w aktach pod r. 1548. Matys (Maciej) złotnik, wytacza w r. 1555 pozew szwagrowi swemu złotnikowi Klemensowi (ob. niżej) o zwrot szkód, jakie poniósł ręczywszy za niego u rozmaitych osób. Ponieważ Klemens zawiódł zaufanie, musiał Matys robić za niego pani Dzieduszyckiej, p. Świrskiemu (łańcuch wartości 50 dukatów), p. Maciejowi Kierdejowi (labore ac lapide precioso). Tenże Matys utrzymuje stosunki z Erazmem, Krzysztofem i Jurkiem Schilingami, mieszczanami krakowskimi, którzy go pozywają tegoż roku o 225 zł. (Inducta Judicii Civil, tom VII pag. 812, 831, 923). Dawid Rusin, jeden z najznakomitszych mieszczan lwowskich i senior “ruskiego narodu, przedłuża m u w roku 1556 termin do zrobienia i oddania złotego łańcucha wagi 50 czerwonych złotych. Łańcuch ten przeznaczony był dla szlachcica Jerzego Świrskiego, a Dawid Rusin ręczył tylko za rzetelność złotnika. Jan Kołakowski Dusza, dworzanin królowej węgierskiej Izabelli, pozywa przed urzędem radzieckim Matyasza o zwrot szabli, ozdobionej złotem i drogiem i kamieniami, którą powierzył mu do naprawy król węgierski Jan. Matyasz utrzymuje, że szabli tej nie otrzymał i nie widział nawet. (Nobilis Joannes Kołakowski Duscha Serenissimae Dnae Izabellae Dei Gratia Reginae Ungariae familiaris proposuit in et contra aurificem Malhiam etc., quia ipse suscipiens fram eam auro et lapidibus preciosis Serenissimi Dni Dni Joannis Regis Ungariae in exitue Leopoli ad refformandum etc. Mathias aurifex negavii eandem frameam nec vidisse nec ad refform andum recepisse etc. A.C. z r. 1558 p. 1065). Szlachcic Stanisław Pirucki pozywa go przed sąd ławniczy o 400 zł., a chorąży Górecki Jerzy o zwrot złota i srebra wartości 80 zł., które mu powierzył na robotę pasa, tudzież tkaniny jedwabnej, na której miało być utwierdzone srebro. Matyas pracował dłuższy czas na dworze wojewodziny krakowskiej (Inducta Judicii Civil, t. VIII p. 25, 260, 286).

66. Hanus Klein de Civitate Drezno, terrae Misnensis, aurifex, przyjmuje prawo miejskie r. 1559; w r. 1562 już nie żyje. Z testamentu jego wypływa, że był bardzo wziętym mistrzem; wierzytelności i długi, jakie wylicza, dają nam wiadomość o bardzo licznych robotach. Oprawiał szable w złoto i srebro, jak n. p. dla jakiegoś niewymienionego szlachcica, dla mistrza Szymona, dla p. Bernata. Prowincyał i kustosz OO. Franciszkanów winni mu jeszcze za różne roboty: super cantares, super kuszyk; pani Torosowa za obraz kuty w srebrze (super imaginem); Matyasz aromataryusz (aptekarz) za oprawę pochwy; Górski za oprawę księgi w srebro i za pacyfikał. Dla p. Makowieckiej robił noże srebrne, manelle i łańcuch pancerzowy, jakiemuś szlachcicowi niewymienionemu 12 rostraria it. p., mieszczaninowi Ożygale pasek w różyczki, Sebaldowi Worcelowi kusz srebrny; u żyda Izaka ma w zastawie rząd, alsbant it. p. (Liber Test. II p. 157). 

67. Hanusz Vondrezen (von Dresden). Zapewne syn poprzedniego, w każdym zaś razie inna osobistość, bo dowiadujemy się o niej z inwentarza spisanego w r. 1573, a więc w 11 lat po śmierci Hanusza Kleina. Inwentarz ten dowodzi, że był złotnikiem wyższej miary. Między innemi pozostał po nim “ptak z łańcuchem i półstrzałą srebrny; na łańcuch dali klejnoty strzelcy”. Kurka tego wydano strzelcom; ważył grzywien 4 bez pół łuta. Był to więc kurek strzelecki lwowskiego bractwa. Hanusz trudnił się oprawą szabel i koncerzy i inkrustacyą żelaznej zbroi złotem i srebrem, jak tego mamy wskazówki w inwentarzu, który wymienia jelce srebrzyste do koncerzów, dwie blasze (pancerze) żelazne srebrem obwleczone, koncerz ze wszystkiem, oddany p. Iliaszowi, staroście pińskiemu, szablę ze srebrem i z gałką do kutasa, wydaną p. Chodorowskiemu, której srebro ważyło grzywien 6 i łutów 8, a od roboty wzięto 28 zł. i 10 ½ groszy. Między gotowemi robotami pozostały po zmarłym kubki srebrne, obręcze złociste, pasy puklaste i t. p. (Acta Juris Fidelium XLIII p. 895). 

68. Hanusz Bediger, złotnik z Kołobrzega, upoważnia złotnika Hanusza Gurbrechta, Pomorzanina, do odebrania swoich rzeczy i papierów w r. 1562. 

69. Hanus Farbrecht de Sterber aurifaber r. 1564.

70. Jacobus Lankner aurif. de Gedano r. 1566. 

71. Hieronimus. Przybywającemu na stolicę arcybiskupią w r. 1566 ks. Stanisławowi Słomowskiemu ofiarowuje miasto w darze puhar srebrny pozłocisty, za który płaci Hieronimowi 54 zł. (Hieronimo pro clenodio nempe cratere argenteo deaurato Rever. Dom. Slanislao Słomowski in adventum ad locum Archiepiscopalem juxta ponder, ff. 54. Cod. nr. 1076). Tenże sam zapewne robił drugi puhar, który miasto w poprzednim roku 1565 ofiarowało było jako krzyżmo nowonarodzonemu synowi Piotra Barzego, starosty lwowskiego. Puhar ten ważył 3 grzywny z 8 łutami; cena jego nie podana (Ibid.). 

72. Fabianus Calp, aurifaber de Barthenstein Civitate Prussiae, otrzymał prawo miejskie w r. 1572. Należał do znakomitszych złotników lwowskich swego czasu, a w pertraktacyi spadkowej po jego śmierci znajdują się wzmianki o wierzytelnościach, jakie miał u szlachty, dla której rabiał. W r. 1579 był cech mistrzem. W r. 1580 upomina się u szlachcica pewnego o zapłatę za szablę ozdobioną złotem i srebrem (pro framea argento et auro elaborata. A. C. XI). Po śmierci jego reklamują klienci rozmaite przedmioty: p. Siemieński kubki, czekan, rząd złocisty ziemiański, p. Czermiński szablę, jakiś podkomorzy, którego nazwiska nie podaje wdowa, kielich. Pozostały po nim liczne narzędzia, t. z. cajg, który osobno spisano (A. C. z r. 1593 p. 34). 

73. Stanislaus Skrobiróg aurif. z Poznania r. 1573. 

74. Bartholomeus aurifaber, civis Rohatynensis, r. 1573. W roku 1576 już jako mieszczanin i złotnik lwowski obowiązuje się w zamian za otrzymane srebro zrobić szlachcicowi Szymonowi Kalińskiemu 18 łyżek “z tekstem”, t.j. z rytowanemi dewizami, “tąż wagą i brantem krakowskim”. W ugodzie tej figuruje jako Bartosz Wołkowie (Inducta Judicii Civilis, tom XIII. pag. 60). 

75. Stanisław Birkowski, wymieniony po raz pierwszy w r. 1573. Inwentarz spisany po jego śmierci w r. 1589 na żądanie słynnego później kaznodziei a w tym czasie Arlium Baccalaurei, Fabiana Birkowskiego, nie dostarcza nam m ateryału do ocenienia jego wziętości. Notujem y tylko szczegół, że w śród spisanych przedm iotów znajdują się także strusie jaja, które, jak wiadomo, tak samo jak orzechy kokosowe oprawiano srebrem w formie puharów (Liber Testam. IV 505). 

76. Leonard Jastrzębiec (Leonardus aurifex de Jastrzembie). Umarł w r. 1575, a z testamentu jego dowiadujemy się, że przeważnie zajmował się wyrabianiem bogatych rzędów srebrnych i pozłocistych. Był to dział złotnictwa, który we Lwowie zatrudniał zawsze bardzo wielu mistrzów. Po Leonardzie pozostaje 8 nagłówków, 7 pochew do szabel, 7 alsbantów, 7 pierścieni, dwa gotowe rzędy dla szlachcica Węgleńskiego, na które otrzymał był półczwarta grzywny srebra, trzeci rząd gotowy pozłocisty it. p. Obok rzędów wykonywał jednak inne także roboty złotnicze, bo wymienia w testamencie dwa kubki draganowe, przeznaczone dla jakiegoś Wołoszyna, a w zastawie u rozmaitych żydów lwowskich pozostało po nim rozmaitego srebra za 54 grzywien, pas srebrny i kilkadziesiąt pierścieni z drogiemi kamieniami (Liber Testament. II 765). 

77. Jakób Lepki staje jako świadek w procesie o oszustwo, wytoczonym w r. 1574 przez Seweryna, towarzysza sztuki złotniczej, przeciw Janowi Bottendorffowi (Ind. Judicii Civ. XI pag. 1174). 

78. Benedykt, złotnik wymieniony z powodu oszacowania sądowego jego narzędzi (cajg) w r. 1557 (Ind. Jud. Civ. VIII p. 120). 

79. Baltazar Konarzewski, złotnik z Poznania, przeważnie jednak wyrzynacz gemm i rytownik na drogich kamieniach. Gdy w roku 1574 otrzymuje prawo miejskie we Lwowie, zapisują go jako lapidum preciosorum sculptor; pod rokiem 1580 występuje na rekognicyi wydanej patrycyuszowi Tomaszowi Karczowi jako gemmarum et preciosorum lapidum sculptor, civis Leopolien. (Acta Cons, z r. 1580 p. 1520).

80. Joannes Koch de civitate Keismarge (Kesmark na Węgrzech) aurifaber, otrzymuje prawo miejskie w r. 1576. Dla szlachcica Miczowskiego oprawia dwie szable w srebro, za co otrzymuje 90 zł. (Ind. Jud. Civ. tom XV pag. 1211). 

81. Leonard Matyaszek (Leonardus aurifaber Matiaszek dictus) stracony w r. 1579 wraz z spólnikiem swoim Jackiem Rusinem za robienie fałszywej monety (ob scelus in falsa moneta cudenda admissum). Obaj spaleni zostali na stosie. W inwentarzu obok małego zapasu srebra figurują także blachy miedziane jako corpus delicti (Liber Testam. IV 6). 

82. Joannes Rottendorff już w r. 1578 cechmistrz cechu wspólnego złotników, malarzy i konwisarzy. Należał do najznakomitszych i najbardziej zatrudnionych mistrzów złotniczych we Lwowie. Najwcześniejszą obszerną wiadomość o jego robotach spotykamy w r. 1576, a to w procesie, który mu wytoczył przed sądem ławniczym szlachcic Jan Koźmiński, łowczy kaliski i rotmistrz Jego Król. Mości. Koźmiński upomina się u Rottendorffa o dwie szable, trzy koncerze i hełm, który mu powierzył, a o których zwrot daremnie się upomina. Dla zaznaczenia, jak kosztownej używano broni, nie zawadzi podać taksy tych przedmiotów. Szabla jedna cenioną była na 170 zł. - summa, któraby się równała prawie 1000 koron dzisiejszych - druga na 70 zł., koncerze na 150 zł., a hełm na 170 zł. Rottendorf tłumaczy się, że kosztowne te przedmioty otrzymał w zamian za gotówkę, która mu się należała za rozmaite roboty, wykonane dla Koźmińskiego, i podaje następujące ich rejestr: “Naprzód co srebro przy mnie zostało, com pierwej robił Jegomości p. Koźmińskiemu, grzywien 9 i kwinta, a dlatego był Jegomość przy mnie zostawił, żech miał do niego (do puklerza?) więcej przyrabiać, to jest gwiazd do niego nie dostawało par 86, które gwiazdy, kiedym je wyrobił, ważyły grzywien 4 bez 2 łutów i bez kwinty. Od tych mi gwiazd nie zapłacono. Potem robiłem rzędzik kozacki, który waży grzywien 2 i jeden łut. Potem tez robiłem uchwath, który waży grzywnę i 5 ½ łuta. Potem robiłem miesiączki i gwiazdy na puklerz, które ważą grzywien 4 bez 2 łutów i bez kwinty. Potem robiłem srebro na puklerze, które srebro waży 472 grzywny i półtrzecia łuta, to jest miesiączków i gwiazd par 85. Potem robiłem kraj na puklerz, który waży grzywny 2 i 5 ½ łuta. Potem robiłem knefle (guzy), które ważą łutów 9 bez kwinty. Potem robiłem uchwat pozłocisty, który waży grzywien 1 ½ bez 2 łutów i bez kwinty. Potem robiłem nóż pozłocisty, potem drugi nóż. Potem robiłem alzbancik... Potem robiłem uchwat, który waży grzywien 3 bez trzech kwint. Potem wziął odemnie kubeczek, solniczkę, koneweczkę złocistą, lichtarzyk it. d.” (Inducta Judicii Civ. tom XII pag. 1651).

Regestr ten jest jedną z licznych wskazówek, że broń i przybory rycerskie staropolskie, które dziś zbyt pochopnie determinujemy jako wyrób wschodni, w Polsce, a to głównie we Lwowie właśnie były wykonywane. Puklerze, do których Rottendorf dorabiał ozdoby z gwiazdek i miesiączków i które obwodził krajem, t. j. rąbkiem do koła, były to t. zw. kałkany, to jest tarcze trzcinowe oplecione jedw abiem różnobarwnym. Same tarcze pochodziły ze w schodu; zwano je nawet tatarskiem i; ale dekoracya ich złotnicza była najczęściej dziełem złotników lwowskich, jak to na dalszych kartach tej pracy będziemy mieli jeszcze sposobność zaznaczyć. Uchwat, który spotykamy kilkakrotnie w regestrze Rottendorffa, jest to duży, wypukły guz, umieszczony w środku takiego trzcinowego puklerza; później nazywali to lwowscy złotnicy cyrklem. 

W aktach radzieckich lwowskich zachował się kontrakt z r. 1582, którym Rottendorff obowiązał się wykonać cały bogaty serwis dla hospodara wołoskiego Jankuły. Pośrednikiem między Janem Rottendorffem a księciem hospodarem był patrycyusz i kupiec lwowski Stancel (Stanisław) Scholc. Ugoda ta, która dać może wyobrażenie o środkach i doskonałości sztuki złotniczej lwowskiej w ostatnich latach XVI wieku, zanadto ważnym i ciekawym jest dokumentem, abyśmy jej tu w całości przytoczyć nie mieli. Spisana jest po polsku i opiewa jak następuje: 

Laus Deo semper. Anno 1582 Aprilis we Lwowie. Ja Jan Rottendorff, złotnik i mieszczanin lwowski, wyznawam tym listem moim własnym, iżem zjednał robotę z p. Stenclem Scholcem, toż mieszczaninem lwowskim, że jemu mam urobić ze srebra dobrego 12 półmisków, 12 talerzów, 12 łyżek, 12 nożów, 12 widełek, 4 lichtarze cudnej roboty, 2 nożyczki do świec ucierania, 2 solnice, 2 do korzenia, 5 flasz, 2 kubły albo kredensy, i do tego skrzynię srebrem ochędożnie okowaną, takowym rzeczom wszystkim ku schowaniu, a na te roboty cokolwiek srebra odbieram i pieniędzy, to wszystko jest właśnie tego p. Stącla Scholca i nikomu takową robotę i wszystkie srebra nie mam oddać, tylko jemu samemu do jego rąk własnych, a on mi zapłacić ma od każdej grzywny wyrobionej 48 gr., a cokolwiek na tę robotę srebra albo pieniędzy od niego odbieram, to jest wszystko na tym liście po drugiej stronie napisano, także cokolwiek jemu też gotowego wyrobionego srebra oddam, to też wszystko jest napisane na tymże liście po drugiej stronie. A tę robotę wszystką wyżej mianowaną mam mu oddać od daty tego listu za czternaście niedziel, t. j. 9. miesiąca julii. Ajeśli mu na ten naznaczony dzień nie oddam wszystkich rzeczy wyżej mianowanych, dobrze zgotowanych, z pilnością i ochędożnie,jako najpiękniej może być robiono, tedy już za takowem omieszkaniem nie ma mi od grzywny od roboty więcej dać, jedno po 24 groszy. A dla lepszej wiary i świadectwa tedym uprosił p. Marcina Rottendorffa, na ten czas cechmistrza złotniczego, brata swego, i p. Jana Łukaszowicza, mieszczanina lwowskiego, że się podpisali i pieczęcie swe przyłożyli przy mej pieczęci jako prawdziwi świadkowie. Koniec listu tego. Stało się ut supra. Ja Jan Łukaszowicz mp. Ja Marcin Rottendorff mp. Ja Jan Rotendorff mp.”

Następuje dopisek: “Anno Dom. 1582 na tę robotę, która jest zmówiona z p. Janem złotnikiem, jako po drugiej stronie napisano, tedy srebra odebrał” w trzynastu terminach od 4. kwietnia do 5. września 480 grzywien i 1 łut, czyli na dzisiejszą wagę mało co mniej niż półtrzecia cetnara. Niestety pan hospodar Jegomość nie cieszył się tym serwisem, nie bankietował na nim i nie widział go nawet - w tym samym roku, kiedy złotnik kuł “cudną robotą” misy i flasze srebrne, hospodar Jankuła został pojmany i na rozkaz Stefana Batorego ścięty na rynku lwowskim. Tragiczny koniec Jankuły wpłynął oczywiście i na losy zamówionego przezeń serwisu. Zdaje się, że skonfiskowano go na rzecz skarbu polskiego, bo w kilka lat później jeden z dygnitarzy księstwa, Nicorozi, reklamował go u spadkobierców Stancla Scholca, który już nie żył. Syn Scholca, broniąc się przeciw pretensyom Nicorozego, tak zeznaje przed urzędem radzieckim lwowskim: 

“Co się tchnie tego srebra, tedy o tem taką wiadomość i stronie i urzędowi spadkobiercy dawają: Iż nieboszczyk p. Jankuła, hospodar wołoski, mając dobrą znajomość i zachowanie z nieboszczykiem Stanisławem Scholcem, poruczył mu był pewną robotę srebrnego naczynia stołowego sobie robić, na co srebra i pieniędzy dał był. Na którą robotę wyjednał był imieniem swem p. Stanisław Scholc p. Rottendorffa złotnika, jako o tem intercyza szerzej obmawia. Interim niźli takowa robota była wygotowana, ten to Jankuła z państwa wołoskiego do Polski był zjechał i potem pojmany i przez dekret św. p. króla Stefana na gardło skazany, zaczem wszystkie jego dobra były do skarbu króla Jegomości konfiskowane i to też srebro wespół, o które gdy ten nieboszczyk p. Stanisław Scholc z inkwizytorami na odebranie takowych dóbr nieboszczyka Jankuły do Lwowa deputowanym i i tu przed urzędem to się odprawowało, takowe srebro już zrobione, do skarbu Króla Jmci jest pobrane, na co dany jest kwit Jego Król. Mości per modum literarum significalorialium do urzędu radzieckiego de dato Cracoviae 7 januarii 1583“ (Act. Cons, z r. 1591 p. 1267, 1283).

83. Gregorius Hungarus aurifaber de Rimassabbati (?) prope Budam, otrzymał prawo miejskie r. 1579. W roku 1590 cechmistrz. Trudnił się przeważnie oprawą szabel, jak to wypływa z układu, zawartego w r. 1579 z Balcerem Kunaszewskim, któremu obowiązał się oprawić 100 sztuk siecznej broni, a mianowicie 70 szabel, 10 multanów i 20 koncerzy. W umowie tej nazwany jest “Grygier, rzemiosła złotniczego” (Acta Advocatialia t. VII pag. 55). 

84. Andreas Piszczymucha, cechmistrz w r. 1581. 

85. Paulus Oszupat, aurifaber Hungarus, civis Leopoliensis, r. 1587. 

86. Paulus Seklin, aurifaber Hungarus, civis Leopoliensis, r. 1587. 

87. Marcin Alembek recte Alnpeck. W źródłach archiwalnych lwowskich nie znaleźliśmy żadnej wiadomości o tym złotniku, który w bardzo zaszczytny sposób powiększyłby szereg złotników lwowskich, gdyby to, co obecnie podać możemy tylko jako przypuszczenie, dało się stwierdzić stanowczo, t. j. gdyby się znalazły dowody, że Marcin Alnpeck uczył się i pracował także we Lwowie. Że pochodził z rodziny lwowskich Alembeków, to nie ulega prawie wątpliwości i już dlatego samego miejsce mu się tu należy. Marcin Alnpeck pracował w latach 1586-1589 dla księcia elektora saskiego Krystyana I. Jego roboty jest okucie srebrne na oprawie księgi N. v. Miltitza o leczeniu koni, która dawniej przechowywana była w król. zbrojowni saskiej, a obecnie znajduje się w publicznej bibliotece drezdeńskiej pod numerem katalogu: Msc. Dresd. C. 111 a. Podajemy czytelnikom naszym rycinę jednego narożnika i klamry z tego okucia (ryc. 14. i 15.), a na osobnej karcie także podobiznę całej oprawy (ryc. 16.). Za robotę tych srebrnych ornamentów, skomponowanych i wykonanych z wielkim talentem, otrzymał Alnpeck w r. 1589 jako honoraryum 41 fl. i 10 gr. (Aus den sächsischen Archiven, von C. Gurlitt u. K. Berling. Obacz lipski Kunstgewerbeblatt z r. 1888 str. 203 i następne). Chcąc sprawdzić archiwalnie lwowskie pochodzenie tego Alnpecka, udawaliśmy się z prośbą o poszukiwania w tym kierunku do dr. Karola Berlinga, asystenta muzeum przemysłowego w Dreźnie, który pierwszy podał wiadomość o pracach Alnpecka dla dworu saskiego. Uczony niemiecki z całą uprzejmością spełnił naszą prośbę, za co mu niniejszem serdecznie dziękujemy, ale nie znalazł żadnego zapisku, któryby czynił wzmiankę o pochodzeniu Alnpecka. Mogłyby to wyjaśnić tylko drezdeńskie księgi cechu złotniczego, a te z owych lat niestety się nie dochowały. W głównem saskiem archiwum państwowem znajduje się inwentarz klejnotów i sreber księcia elektora Krystyana I, a w inwentarzu tym Alnpeck przytaczany bywa bardzo często; między innemi w r. 1586 z powodu srebrnej oprawy książeczki, przeznaczonej dla księżnej elektorowej wdowy. Rodzina patrycyuszów lwowskich Alnpecków, które to nazwisko w ustach polskich zmiękło i zmieniło się w Alembek, była bardzo liczna w tym właśnie czasie. Alembekowie pochodzili z Freiburga (zapewne szląskiego), a osiedli we Lwowie prawdopodobnie z samym początkiem XVI wieku. Jeden z nich, Zebald, w r. 1560 ożenił się z Szolcówną, z znakomitej rodziny mieszczańskiej tego nazwiska; drugi, Jan, umarł w r. 1585, a inwentarz spisany po jego śmierci wykazuje małą biblioteczkę książek polskich, skądby można wnosić, że albo już urodził się był we Lwowie, albo od tak dawna w nim osiadł, że stał się Polakiem; trzeci, także Jan, umarł w r. 1601. Wiemy, że dwaj Alnpeckowie lwowscy, Frydryk i Aleksander, byli złotnikami; mamy także ślady, że jeden z tego rodu, Andrzej, żyjący około r. 1552, był z zawodu mincerzem; złotnictwo tedy w rodzinie tej było niejako tradycyjne. Gdy zważymy nadto, że złotnicy lwowscy ówczesnym zwyczajem zaraz po wyzwoleniu swojem odbywali dalekie wędrówki za granicę, i że z dwóch złotników Alnpecków, jak to czytelnik znajdzie na dalszych kartach tej rozprawy, jeden, Aleksander, osiadł w Wilnie, drugi, Frydryk, oparł się aż o Londyn, przypuścić będziemy mogli tern łatwiej, że i ten trzeci złotnik tegoż nazwiska, Marcin, może syn Zebalda lub Jana, tym samym sposobem ze Lwowa dostał się do Drezna, zwłaszcza że lwowscy Alembekowie odbywali często podróże handlowe do Niemiec, a o Janie, konsulu lwowskim i autorze t. z. topografii miasta Lwowa, wiemy nawet pozytywnie, że kupował u Korniakta wielkie zapasy bawełny i do Niemiec je wywoził.



Ryc. 16. Oprawa książki z okuciem srebrnem roboty Marcina Alembeka (Alnpecka).
Ryc. 16. Oprawa książki z okuciem srebrnem roboty Marcina Alembeka (Alnpecka).

88. Simon Duchna Dymidecki, aurifaber, syn złotnika Jana Duchny; w r. 1589 otrzymuje prawo miejskie. Miał zamówienia na roboty od Tomasza Szczukowskiego podwojewodzego (vice-palatinus), a złotnik Mikołaj Siedmiracki ręczy zań, że się rzetelnie uiści z otrzymanych 7 grzywien srebra (A. C. 1610 p. 287). W r. 1596 będąc ciężko chorym, zeznaje przed komisyą urzędową, “że od szlachetnego Mikołaja Gostkowskiego, sługi JMPana Wojciecha Humieckiego z Rycht, łowczego podolskiego, wziął na robotę (t. j. na oprawę) dwunastu kubków nazwanych majoliki tudzież na robotę konwi półtoragarncowej zł. polskich 228 i groszy 12, a srebra grzywien trzy i łutów dwa. Do tego na czarę wielką grzywien siedm bez półtora srebra, którą robotę to wyżej mianowaną ma oddać na świątki zielone blizko przyszłe Imp. łowczemu podolskiemu” (Acta Juris fidel. tom 44 pag. 266). 

89. Kasper Habes Kołomyjski, cechmistrz złotników w r. 1591.

90. Marcin Glinka. Z inwentarza spisanego po jego śmierci w r. 1590 przypuszczać można, że głównie oddawał się nabijaniu i inkrustacyi złota i srebra na broń i inne przybory rycerskie. Taksatorowie wyliczają między innemi krzyże obwlekane srebrem do szabel i pałaszy, strzemiona i ostrogi nabijane srebrem. Z innych robót złotniczych znajdujemy wymieniony tylko trybularz kościelny (Liber Testament. IV 605).

91. Andreas Ryba, cechmistrz złotników w r. 1591. 

92. Jan Błażejowski r. 1593. 

93. Andrzej Kłopotowicz r. 1592. 

94. Mathias Iłowczyk, urodzony w Łęczycy; w r. 1595 był cechmistrzem złotników. Zwany w późniejszych aktach także Iłowskim. Do klientów swoich zaliczał także Jana Czaplica, kasztelana kijowskiego, dla którego zrobił dwie wazy srebrne. Dworzanin kasztelana, Michał Zosowski, poświadcza mu, quia ipse ad recuperanda vasa argentea per famatum Mathiam Iłowczyk aurifabrum civem Leopolien. fabrefacta missus, praefata vasa iuxta inlercisam sufficienter ei integre percepit (A. C. z r. 1608 p. 229). Andrzejowi Gołuchowskiemu zeznaje Iłowczyk dług na 1000 zł., Piotrowi Czelińskiemu dług na 1000 zł., a Jerzemu Laskorowskiemu czy też Lanckorońskiemu dług na 1200 zł.; jest to zwykła zresztą forma pokwitowania otrzymanej zaliczki, albo też srebra i złota danego złotnikowi, i najczęściej pod takiem pokwitowaniem otrzymanej niby gotówki kryje się jakieś zamówienie, o którem dopiero wtedy się dowiadujemy, gdy przyjdzie do sporu przed urzędem o niedotrzymanie ugody. Z tego też powodu notujemy zawsze znaczniejsze rekognicye tego rodzaju, bo dają miarę stosunków, jakie miał złotnik, i kosztowności dzieł, jakie wykonywał. W testamencie swoim oświadcza Iłowczyk, że p. Wielogórska wzięła u niego klejnot za 1000 zł., której to sumy jeszcze nie zapłaciła (Lib. Test. VII 425).

95. Balcer Strzeczkowicz, umarł w r. 1593. Zostało po nim 1500 zł. w gotówce, suma znaczna w czasach,, kiedy kamienicę w rynku kupić było można za 3000 zł., a nadto wcale bogaty zapas złotniczego towaru, jak łańcuchy szczerozłote, manelle, pontały wielkie i małe, szmelcowane i bez szmelcu, pierścionków złotych z drogiemi kamieniami 40, klejnoty, kosztowne noszenia, zapony do czapek it. p. (A. C. 1593 p. 499).

96. Joannes Moskiewicz, rodem z Krakowa. Otrzymał praw o miejskie w r. 1595. W roku 1613 ma proces o wydanie łańcucha złotego „w młyńskie koła“ w artości 300 czerwonych złotych (A. C. z r. 1613 p. 1398). W aktach radzieckich zachował się spór jego z cechem złotniczym, który go w r. 1605 oskarżył, że wbrew uchwale cechowej z r. 1599, zatwierdzonej przez urząd konsularny, daje wyroby swoje na sprzedaż żydom, jak to poświadcza złotnik Jerzy Juraszkowicz, który zeznaje, że Moskiewicz wysłał żydom na jarm ark łucki srebrne pasy swojej roboty. Moskiewicz broni się bardzo zręcznie, twierdząc, że owo laudnm miało tylko na celu zapobieżenie robotom fałszywej próby, on zaś żydom z dobrego srebra robił, tylko simpliciter, i roboty gmerkiem swym znaczył, jak to cech przykazał. Czasy zresztą, w którem owo laudum stanęło, były lepsze; było mniej braci złotników a roboty lepsze i gęstsze niźli teraz; trzeba tedy robić każdemu „bądź żyd, bądź T urczyn1. „A zatem też jeszcze więcej i partaczy przymnaża się, bo i od nas samych czeladź odchodzi i sobie na przedmieściu partolą ku naszej krzywdzie i z wielką osławą i sromotą miasta tego, że się nazywają złotniki lw ow skiem i11 (A. C. XX p. 1079). 

97. Jan Kopciowic, urodzony w Dobrzyniu, otrzymuje prawo miejskie w r. 1595. 

98. Szymon Kłosek z Garwolina r. 1595. 

99. Jerzy Rottendorff, urodzony we Lwowie. Żył bardzo krótko; w r. 1595 został mieszczaninem, w r. 1610 umarł.

100. Albert Siemionek, w r. 1596 obok Mikołaja Siedmirackiego cechmistrz. Nazywany często także Siemionkiewiczem. Z inwentarza po jego śmierci spisanego wypływa, że był przeważnie jubilerem; pozostawił łamanego złota koronnego za 51 czerwonych, dużo biżuteryj, drogie kamienie, pontały i łańcuchy złote szmelcowane, mnóstwo pierścieni, manelli etc. (A. C. z r. 1612 p. 22).

101. Mikołaj Siedmiradzki, cechmistrz w r. 1596. Był głównie jubilerem i handlarzem brylantów i drogich kamieni, a jako mistrz w ich oprawianiu zażywał wielkiej sławy. Sztuka opraw iania drogich kamieni, uw ydatniania ich koloru i świetności, ich szczęśliwego zastosowania do przedmiotu, któremu służyć mają za ozdobę, liczyła się do najtrudniejszych i najwyższych zadań złotnictwa - a ile wymagała subtelności, ile prawdziwie artystycznego zmysłu a nawet daru inwencyi, uczy nas najlepiej Benvenuto Cellini, który w swoich Trattati deli Orificeria umiejętności osadzania i oprawiania drogich kamieni (il gioiellare) poświęca tak wiele uwagi, przytaczając zarazem arcydzieła dokonane na tem polu. Że Mikołaj Siedmiradzki celował w tej sztuce, dowód tego upatrywać należy w zaszczytnej bardzo protekcyi, jaką go otaczał król Zygmunt III, który mianow ał go swoim złotnikiem nadwornym, a przyjąwszy w t. z. serwitoryat, wyjął z pod jurysdykcyi nie tylko miejskiej ale i grodzkiej, a poddał jedynie swojej własnej, królewskiej. Akt ten, w brew zwyczajowi nie oblatowany w aktach miejskich, przechował się w lwowskich aktach grodzkich (Tom 366 p. 38-39). W dyplomie tym, datowanym z Warszawy w r. 1611, czytamy: Ita spectabilem et famatum Nicolaum Siedmiraczki, civem Leopoliensem, preclaris non modo a natura dotibus, sed etiam ab arte aurifabrili instructum esse, ul illi merito primas partes inter eiusdem artis homines hic in Regno nostro degentes Irihuere possimus. Is enim tanta industria tantaque in arte sua peritia excellit, ut gemmas, lapides pretiosos aliaque clenodiorum genera non modo excellenter opus exornare auroque affabre circumducere optime novit, verum in eiusmodi eslimandis veroque ac genuino precio taxandis miram inscripserat industriam. Siedmiradzki, bardzo szanowany i bogaty, należał do najznakomitszych patrycyuszów, dostąpił też najwyższych zaszczytów obywatelskich, był konsulem, a w r. 1628 burmistrzem miasta Lwowa. Bartłomiej Zimorowicz, spokrewniony z Siedmiradzkim, taki mu ustęp poświęca w swojej kronice: “Przy samym schyłku roku (1680) Siedmiradzki, najpierw obywatel całego świata, a potem lwowski konsul, bieg życia swego zakończył. Ten od ojca swego handlującego klejnotami dla wyszukania dobrych pereł wysłany, całą Europę i samą Turcyę z Moskwą w młodości objechał, gdzie, co inni w szkołach, on w obcych krajach z wszelką usilnością zbierał umiejętności, i tyle języków umiał, ile narodów zwiedził. Dlatego w słowa obfity i wymowny, obrany do senatu miejskiego”. W testamencie swoim, napisanym w ciężkiej chorobie i “niemałych leciech”, Siedmiradzki powiada: “W rzeczach zasię ruchomych zbiór i dostatek niemały dawał nam Pan Bóg, które, że przychodziły i odchodziły, trudny szacunek i inwentarz mieć mogą. W nabywaniu tej substancyi stojących i ruchomych dóbr naprzód kładę błogosławieństwo Pana Boga Wszechmogącego, a potem pracę moją i przyzór a życzliwość małżonki nieboszczycy mojej (Jadwigi Długoszównej, wdowy po złotniku Balcerze Strzeczkowiczu). Albowiem ja po dalekich i obcych krajach i narodach za zarobkiem rok podle roku jeżdżąc i mało co w domu mieszkając, zdrowie, trudy i niewczasy odważałem, prace i frasunki nieznośne podejmowałem, co mi dziatki moje muszą przyznać i wszyscy tak swoi jako i obcy, którzy jeno mnie znają, przyznają mi to…”. Syna swego Jana wysłał Siedmiradzki do Włoch na naukę i utrzymywał go wielkim kosztem w Rzymie, skąd też Jan powrócił jako doktor praw obojga do Lwowa. Stosunki tego złotnika lwowskiego były prawdziwie europejskie, a fortuna jak na owe czasy milionowa. W testamencie swoim, wspominając o wierzytelnościach, jakie ma do żądania, powiada: “W Moskwie długu w skarbie moskiewskim za dobro moje, którem na potrzebę skarbową powierzył, o którym dobrze i długu moim wie Król Jego Mość i Królewicz Jego Mość i obietnica jest moskiewska, flor. 356.000”. Jest to suma tak olbrzymia na ową porę, że prawie przypuszczać zbiera ochota, że pod piórem pisarza, który testament Siedmiradzkiego wciągał do akt radzieckich, przybyło jedno zero do pierwotnej liczby. Nie umiemy wytłumaczyć, jakim sposobem powstał ten dług w skarbie moskiewskim; ze słów testamentu wnosićby można, że właściwym pierwotnym dłużnikiem był skarb polski w czasie wojny z Moskwą, która przy zawarciu pokoju wzięła na siebie obowiązek spłacenia pretensyi Siedmiradzkiego. Z innych wierzytelności wylicza testament 3500 zł. u wojewody podolskiego księcia Aleksandra Sanguszki, 268 zł. u wojewody trockiego Chodkiewicza, 80 zł. u Piotra Trzylatkowskiego (Acta Consul, z r. 1631 p. 1030-1039). Nie ulega wątpliwości, że rodzina Siedmiradzkich pochodziła z Siedmiogrodu i że nazwisko to oznaczało właśnie takie pochodzenie; spotkamy spółcześnie jeszcze dwóch innych złotników lwowskich, którzy nie będąc krewnym i Mikołaja, dlatego tylko nazwani zostali Siedmiradzkim i lub Siedmiogrodzkimi, że przybyli do Polski z Siedmiogrodu, kraju słynącego zresztą podówczas z wielce oryginalnego i wysoce rozwiniętego złotnictwa. O robotach Mikołaja nie znaleźliśmy w aktach prawie żadnej wiadomości; raz tylko czytamy, że szlachcic Adam Żydowski zamawia u niego złote manelle za 60 czerwonych złotych (A. C. 1611 p. 1596). 

Ryc. 17. Kielich srebrny pozłocisty, z napisem na brzegach podstawy: “Anna Józefówna, mieszczka lwowska. Anno Domini 1606”. Pod spodem bardzo zatarty i nieczytelnie zarysowany podpis złotnika: LEOP.... AURI…. AN. (?). Własność cerkwi parafialnej w Brodach.
Ryc. 17. Kielich srebrny pozłocisty, z napisem na brzegach podstawy: “Anna Józefówna, mieszczka lwowska. Anno Domini 1606”. Pod spodem bardzo zatarty i nieczytelnie zarysowany podpis złotnika: LEOP.... AURI…. AN. (?). Własność cerkwi parafialnej w Brodach.

102. Grzegorz Ostafiowicz, Rusin, złotnik, uczył się swojej sztuki w Krakowie. W aktach radzieckich pierwsza wzmianka o nim pod rokiem 1593, kiedy Rusini lwowscy, nie przyjmowani jako schyzmatycy do nauki cechowej, żaląc się o to, odwołują się na Kraków, gdzie złotnicy Ostafiowicza, mimo że nie był katolikiem, przyjęli do nauki. W r. 1595 został Ostafiowicz mistrzem, a cechmistrze złotników krakowskich Szymon Zagrzebski i Jan Zaszowski wydają mu świadectwo, że uczył się u mistrza Marcina Żarskiego (alias Moderatum) przez cztery lata i jako mistrz przyjęty być może do każdego cechu (Akta grodzkie lwowskie. Tom 351 p. 177-178). 

103. Stanisław Geler w r. 1598. 

104. Stanisław Szpaczker także Szpaczkowski r. 1598.

105. Szymon Ruski (nie Rusin) r. 1598. 

106. Jerzy Iwaszkiewicz (Juraszkowicz?) wymieniony po raz pierwszy pod r. 1598. Iwaszkiewicz i Piotr Kalp jako cechmistrze zezwalają, aby towarzysze sztuki złotniczej Jerzy Łabędź i Eliasz Ditrych pracowali dla OO. Jezuitów we Lwowie bez opowiadania się mistrzom (sine scitu el consensu), czego, jak wiadomo, wzbraniały ustawy cechowe towarzyszom (A. C. 1612). 

107. Wawrzyniec Piszczymucha r. 1598.

108. Rartłomiej Albrychtowic jest jedynym znanym nam złotnikiem lwowskim, o którym stwierdzić możemy, że poświęcał się także jednej z ważniejszych a bardzo interesujących technik złotniczych, t. z. filigranom, w czem radzibyśmy widzieć jeśli nie dowód to przynajmniej dostateczną wskazówkę, że tak bardzo rozpowszechnione u nas dawnem i czasy wyroby filigranowe niekoniecznie pochodziły z zagranicznych warsztatów, n. p. wschodnich, genueńskich lub siedmiogrodzkich, lecz i u nas mogły być wykonywane. Inwentarz spisany po śmierci Rartłomieja Albrychtowica w r. 1589 w jego warsztacie wylicza t. z. noszenie “drutowej roboty złote, we środku kamienie dwa: granat i peru-smaragd”, “noszenie złote drugie drutowej roboty, w niem granat tabliczka” i zaponę drutowej roboty złotą z różą granatową. Ten sam inwentarz dowodzi, że Albrychtowic wyrabiał głównie biżuterye; spotykamy tu: “klejnot złoty w pośrodku niego szafir a wokoło dyamenty z trzema perłami, które szacowali florenis 180” ; łańcuch wielki złoty szmelcowany (emaljowany), waży 86 czerwonych złota koronnego, rachując po gr. 50 dla szmelcu i z robotą, co wszystko czyni fl. 143 polskich a groszy 10”. Została t. z. potenlada z najrozmaitszemi kamieniami do przyszłej oprawy, jak dyamenty, rubiny, am etysty, topazy, cytrynki, szafiry, granaty, gamaiki, turkusy, perły, almandyny i t. p. Między mnogą ilością gotowych już i niedorobionych jeszcze przedmiotów spotykamy bardzo dużo pierścieni, a między niemi osobny rodzaj, widocznie w owym czasie modny we Lwowie, t. z. “sygnetki Vergissmeinnicht” i “sygnetki ręka w rękę”. Godne zapisania są łańcuszki najrozmaitszej roboty i techniki; znajdujemy tu łańcuszki złote w beczułeczki, łańcuszki „lśniące”, łańcuszek “na trzygranie gładki” (trójgraniasto ciągniony), łańcuszek w pancerzyk z serduszkiem. Dalej idą najrozmaitsze inne precyoza, jak zawieszeniczka z Agnus Dei, pontały wielkie i małe, paski srebrne, “wacki” t. j. tobołki kobiece z łańcuszkami it. p. Narzędzia złotnicze (czajk) oszacowane osobno na zł. 25 (Liber Testam entorum IV p. 495-499).

109. Grzegorz Łukaszowie wr. 1598. Po jego śmierci w r. 1605 wdowa wytacza pozew X. Markowi z lwowskiego zakonu OO. Dominikanów o odebranie i zapłacenie kielicha z pateną, który zamówił, a który jest dawno gotów (Acta Cons. XX p. 1088). Z inwentarzy spisanych po nim podnieść należy obfitość narzędzi czyli t. z. cajgu, który cechmistrze taksują na 115 zł. (Liber testam. V 324); wypływa z nich także, że specyalnością jego było wyrabianie pasów, obręczy i łyżek srebrnych. Zapas gotowych robót składa się głównie z obręczy (pasków kobiecych) i pasów męskich, pozłocistych i białych, fugowanych, odlewanych, puklastych it. p., z łyżek płaskich i ciągnionych, między którem i znajdują się także łyżki ozdobione kwiatam i (zapewne rytowanemi). Między narzędziami złotniczemi znajdujemy dużo flasz do odlewania, koperszale wielkie okrągłe i podługowate do koncerzów; buxtaby (litery) do łyżek, stemple do pasów rogatych it. p. (Acta Jur. fid. tom 45 pag. 142). 

110. Wawrzyniec Moskowie (Moscovius) otrzymał prawo miejskie w r. 1601, był cechmistrzem w r. 1608. X. Leonard Dłużyński, mansyonaryusz kościoła św. Katarzyny, pozywa go o dwie grzywny srebra, które mu powierzył na zrobienie kielicha (Acta Cons, z r. 1618 p. 200).

111. Stanisław Kryka, ożeniony z Grynwaldówną, r. 1601—1620. Posiadał kamienicę a przed śmiercią poczynił nabożne zapisy (Liber Test. VII 97). Syn jego, Jan, poświęcił się także sztuce złotniczej. Zostawszy mistrzem powrócił z Krakowa, gdzie jakiś czas przebywał, i objąw arsztat ojcow ski, jak to w ypływ a z procesu przeciw O rm ianinow i M ikołajowi B ernatow iczow i, który go ciężko ran ił czterm a strzałam i z łuku (A. C. tom 50 p. 674). 

112. Stanisław Klubczyk także Klupcowicz, a niekiedy Klubczyc lub Kupczyk nazywany w aktach, otrzymał prawo miejskie w r. 1601. Szczęśliwym trafem przechował się po nim w aktacłi radzieckich kontrakt czyli t. z. intercyza, zawarta z ks. Wincentym Leopolitą, gwardyanem międzyrzeckim, a właściwie z księciem Janem Ostrogskim, kasztelanem krakowskim, o wykonanie roboty złotniczej wyższej już, prawdziwie artystycznej miary, bo o tryptyk kościelny kowany au repousse czyli jak mawiano z niemiecka: trybowany, figuralny i bogato ornamentowany. Za dotrzymanie ugody księciu Ostrogskiemu i jego pełnom ocnikow i ręczą za Klubczyka złotnicy Piotr Kalp (zapewne syn Fabiana) i Szymon Ruski, a nadto patrycyusz lwowski Józef Szolc Wolfowicz  łodszy. Podajemy całą osnowę tej ciekawej intercyzy:

"Pan Stanisław Klupczowic i z Reginą małżonką swą, mieszczanką lwowską, z Wielebnym Ojcem X. W incentym Leopolitą, gwardyanem międzyrzeckim, manu stipulala kontrakt czyni i stanowi w ten sposób, że ten to pomieniony mieszczanin i złotnik lwowski pospołu z pomienioną małżonką swą bierze z rąk pomienionego gwardyana Międzyrzeckiego sumę 900 zł. monety polskiej realiter et in effectu ac in numerata pecunia, z czego go zaraz kwitują tą intercyzą. A to na robotę ołtarza Panny Maryi trybowaną i jak może być najochędożniejszą, który obraz obliguje się i submittuje sam pospołu z małżonką swą inscribens se in et supra omnibus bonis mobilibus et immobilibus ac summis pecuniariis nec non in persona ipsa, że ten obraz ze wszystkiemi potrzebami niżej specyfikowanemi ma wystawić i wygotować na dzień św. Andrzeja Apostoła w roku tymże 1613 robotą tak jako może być najochędożniejszą i trybowaną ze srebra przedniego. A to do kościoła i konwentu Międzyrzeckiego gwardyanow i tegoż albo jego sukcesorowi. Ta zaś robota ołtarza tego pomienionego Panny Przenajśw. ma być według modeluszu albo wizerunku od pomienionego ks. gwardyana danego cum ea specifications: To jest, że około obrazu Panny Maryi mają być skrzydła dwoje i wierzch ze szczerego srebra. A na tych skrzydłach te posągi: po jednej stronie Jan św., a po drugiej stronie Katarzyna św. A na wierzchu nad obrazem w tablicy srebrnej Joachim św. i Anna św. według tegoż wizerunku i modeluszu. A z osobna do tejże roboty potrzeba stolarza, ślusarza i malarza; tedy na te rzemieślniki przy panu tymże Stanisławie i żonie jego tenże pomieniony gwardyan zł. 45 zostawuje. Co wszystko spełnić i ziścić ut supra tenże p. Stanisław i z małżonką swą zapisuje się i obowiązuje in et super omnibus bonis mobilibus et immobilibus et summis pecuniariis nec non in persona ipsa. A uchowaj Boże na conlrahentes, tak na jego samego jak na ks. gwardyana śmierci, nihilominus stawić i to wszystko ziścić na czas pomieniony temuż konwentowi albo kościołowi międzyrzeckiemu successores swoje obligują. Nie zakładając się w tem żadnemi excepcyami ani pierwszością zapisów, gdyż tę intercyzę tak się ważną ma mieć et in eo robore, jakoby coram actis zjednaną; ani się też excypowac literis moratoriis albo żelaznymi listami, które in eo passu pro nullis mają być. Także i wszelakie insze delacye bądź choroby bądź większości sprawy nie mają mu służyć. Także ani interregna, powietrza, nieprzyjaciela koronnego i wszelakie casus fortuitos, nic z tego wszystkiego na obronę i wymówki swoje nie bierze pod straceniem wszystkiej sprawy. Waruje też to sobie ks. gwardyan Międzyrzecki, że na tę robotę nie ma wychodzić srebra więcej jedno 96 grzywien, każdą grzywnę rachując po 8 złotych polskich, a od roboty po zł. 3. In casu contrauentionis praemissorum zakładu przepadać ma pomieniony p. Stanisław z żoną swą na 900 złotych polskich czterdzieści i pięć. O co pozwany sine ullibus dilationibus exceptionibusque ad instantiam X. gwardyana albo jego sukcesora peremptorie odpowiadać będzie powinien. Działo się we Lwowie dnia ostatniego Januarii R. P. 1613” (Act. Cons. XXV p. 51-54).

Drugą znaczniejszą robotę wykonać miał Klubczyk dla klasztoru OO. Dominikanów w Konstantynowie. Chodziło o monstrancyę, na której wykonanie dał pieniądze Andrzej Oleski, starosta konstantynowski. Klubczyk wziął z góry 130 czerwonych złotych, ale monstrancyi nie wykończył; umarł przed jej oddaniem. O. Symforyan, przeor Dominikanów konstantynowskich, pozywa w dowę po nim o zwrot wspomnianej sumy, a wdowa tłumaczy się, że owych 130 czerwonych zł. nieboszczyk dał na jarmarku jarosławskim Flądrowiczowi z Krakowa (czy nie złotnikowi także?), który mu nie wystawił cyrografu (A. C. XV. r. 1615 p. 1308). 

113. Aleksander Gilik także Gillin gr. 1602. Syna swego Wawrzyńca oddał na naukę złotnictwa do Lublina.

114. Jakób Ryba r. 1602. 

115. Andrzej Ryba r. 1600. 

116. Stanisław Bruckner r. 1602. 

117. Henryk Auenstok r. 1602. 

118. Hanusz z Augsburga pracował u złotnika lwowskiego Szymona Ruskiego, później zaś w r. 1605 był złotnikiem nadwornym u Jana Ostroroga, kasztelana poznańskiego. Ostrorog wysyła do Lwowa malarza “sługę swego” Hanusza Fonnes z listem do burmistrza, aby zarządził wydanie rzeczy Hanusza złotniczka pozostawione u Szymona Ruskiego. Między rzeczami temi znajdują się narzędzia złotnicze, puszka z punczynami (Punzen) i książka pergaminowa, prawdopodobnie t. z. Modelbuch (A. C. r. 1605 p. 932).

119. Piotr Daurertt, Węgrzyn (Petrus Hungarus), słynął we Lwowie z biegłości w swojej sztuce. Tak dalece uzdolnionym był pracownikiem, że cechmistrze przypuścili go do “robienia sztuk mistrzowskich” po jednym zaledwie roku pracy u innego mistrza, zamiast dopiero po trzech, jak to przepisywały ustawy cechowe. Z tego powodu wnieśli młodsi członkowie cechu złotniczego zażalenie przed urząd radziecki, zarzucając cechmistrzom, że gwałcą przywilej i powodują się względami niesłusznej protekcyi. Starsi członkowie cechu żarliwie występują w obronie Daurertta, wyrażając zdumienie, że ich młodsi koledzy, “gdy teraz cudzoziemca rzemieślnika grzecznego forytujemy i ku ozdobie miasta tego i cechu naszego, ozwali się o zgwałcenie przywileju”. Wawrzyniec Moskowicz, wówczas “cechmagister senior”, powiada w replice swojej na zażalenie młodszych mistrzów o Piotrze Węgrzynie: “że w rozmaitych miejscach, nie tylko w Polsce ale apud exteros rzemiosła tak się wyćwiczył, że mu niezazdrościwi ludzie dank w niem dać muszą i którego Kraków ob singularem in arlificio experientiam radby był w cechu swym zatrzymał”. Piotr Daurertt uczył się i wyzwolił na towarzysza we Lwowie. Wypływa to ze słów dekretu, którym urząd radziecki odrzuca protest młodszych mistrzów i rozstrzyga spór na korzyść Daurertta i cechmistrzów, a w którym czytamy, że Daurertt we Lwowie uczył się i dopiero po wyzwoleniu udał się na wędrówkę za granicę (socium Petrum Hungarum hic Leopoli artificium aurifabrorum didicisse postea vero in socium creatum in diversis locis etc. A. C. 1608 p. 5, 13). O robotach Daurertta nie zachowała się w aktach żadna wiadomość. W r. 1610 spotykamy się z nim już jako z mieszczaninem lwowskim (Petrus Daurertt, aurifaber Hungarus, civis Leopoliensis). 

120. Foltyn Pilecki r. 1609. Spotykamy się z nim bardzo często w sprawach cechowych i transakcyach prywatnych. Zapisał na ołtarz mansyonarski w katedrze 500 zł. 

121. Marcin Rottendorff w r. 1605 prowadzi spór z aptekarzem Szymonem Wojszą o dwie konwie (cantares) srebrne swojej roboty, z których jedna ważyła 13 ½ grzywien, a druga 6 ½ (Acta Cons. XX p. 859). Pracował dla hr. Jana Ostroroga, kasztelana poznańskiego, któremu został winien 300 zł. (A. C. 1609 p. 1565).

122. Krzysztof Bierak w r. 1607 pojawia się po raz pierwszy w aktach. Chodzi o szablę, którą Bierak oprawił w srebro dla wojewody ruskiego, a którą dał komuś do przechowania. “Nie tak wiele o srebro szło mi - opowiada przed sądem ławniczym - jako o żelazo, gdyż to żelazo nie moje jeno Pańskie, a Pana nie lada Pana, bo mnie o nie bardzo upominał: złotniku, patrz tego, abyś mi go nie odmienił, bo to jeszcze mam od ojca mego miłego upominek” (Inducta Jud. Civil, tom XXIII p. 947-950). Utrzymywał stosunki handlowe z rosyjskiemi miastami, udając się z wyrobami złotniczemi na wielkie jarmarki. Kiedy w r. 1611 ma zatarg z urzędem o znieważenie sługi ratuszowego, ręczą za niego dr. Abrecius i złotnik Henryk Auenstok, aby mógł wyjechać w drogę moskiewską (ne iter in oras Moscoviticas immoraretur. A. C. 1611 p. 831). W roku 1621 pracował dla OO. Dominikanów lwowskich, którym miał zwrócić jeszcze dwie grzywny srebra. W następnym roku wiąże się z nazwiskiem jego sprawa o wykupienie z zastawu rostruchana wartości 100 zł. (scyphum vel cyalthum argenleum vulgo rostruchan), należącego do szlachcica Białoskórskiego (A. C. 1622 p. 436). W r. 1624 wyprawia się znowu do Moskwy.

123. Andrzej Gromkowicz r. 1610. 

124. Krzysztof Iłowczyk, syn Matyasza, r. 1611. 

125. Aleksander Alembek recte Alnpeck, syn znakomitego patrycyusza lwowskiego i autora, konsula Jana Alnpecka, urodzony z Krystyny Wolfszolcównej, wymieniony w aktach radzieckich w r. 1612. Ze Lwowa udał się do Wilna, gdzie osiadł i nabył prawo miejskie.

126. Piotr Duchna r. 1613. Baltazar Cetner kwituje go z 1000 złotych. 

127. Jerzy Bermucz, Węgrzyn, r. 1613. 

128. Krzysztof Kudlicz, brat Jana, o którym dalej obszernie będzie mowa; w aktach pierwsza wzmianka o nim pod r. 1613. 

129. Piotr Siedmiradzki (Siedmiogrodzianin), nazywany w aktach także Hungarus, w r. 1614 wydalił się ze Lwowa. Szlachcic Krzysztof Palczowski pozywa go o zwrot półmisków srebrnych moskiewskich, które mu powierzył do przerobienia, a rotmistrz Młocki o siodło (A. C. 1614 p. 92).

130. Zygmunt Frączkiewicz pracował początkowo jako złotnik we Lwowie, następnie udał się do Moskwy i tam wykonywał swą sztukę. W r. 1615 przesyła stamtąd matce swojej, mieszczce trembowelskiej, na ręce złotnika Mikołaja Siedmiradzkiego 350 zł. (A. C. 1615 p. 1174).

131. Marcin Rottendorff, syn złotnika tegoż imienia i nazwiska, szwagier złotnika Jana Grynwalda. W r. 1615 stał się przyczyną sporów cechowych tego samego rodzaju, co spór o Daurertta. Złotnicy Krzysztof Soszyc, Jan Wyszymirski, Mikołaj Kaczorkowic, Krzysztof Kudlicz i Marcin Grygrowic wnieśli przed urząd miejski skargę na cechmistrzów, że Marcina Rottendorffa przypuścili ad specimina elaboranda, t. j. do sztuk robienia na mistrzostwo, wbrew przepisom cechowym, ponieważ jeszcze trzech lat na miejscu jako towarzysz nie pracował, ale zaledwie pół roku. Cechmistrze Krzysztof Bierak i Szymon Ruski, poparci przez starszych mistrzów, odpowiadają na zarzuty niesprawiedliwości i protekcyi, że Rottendorff przeszło 10 lat w obcych krajach przebywał i w sztuce swej doskonalił się. Urząd radziecki rozstrzyga spór na korzyść cechmistrzów, a protestanci zgłaszają przeciw temu apellacyę do króla (A. C. 1615 p. 1428). Umarł w r. 1634. W testamencie jego czytamy: “Jeszcze i to zeznawam: Nieboszczyk Czernikowski dał mi był srebro na monstrancyę grzywien 14 po złotych 14 każda grzywna. Ja zrobiłem był monstrancyę, przyłożywszy niemało srebra swego, której, gdy kilka lat u mnie nie wykupywano, przedałem ją ze szkodą swoją”. Dla szlachcica Suliszowskiego robił srebrną nalewkę i miednicę (A. C. z r. 1661, t. 63 pag. 914-926). 

132. Frydryk Alembek recte Alnpeck, brat rodzony słynnego konsula Jana, postać bardzo interesująca w historyi złotnictwa lwowskiego; niestety szczegóły, które nam się odszukać powiodło, budzą tylko ciekawość, nie zaspokajając jej dostatecznie. Uczył się sztuki złotniczej najpierw we Lwowie, potem w Anglii od r. 1615. Osiadłszy w Londynie, pracował, jakby się domyślać należało z listu, który poniżej przytaczamy, dla królewskiego dworu angielskiego. Kiedy w sprawie spadkowej brat jego Jan staje przed urzędem radzieckim, przedkłada list Frydryka pisany z Londynu na dowód, że ma prawo zastępować jego interesa. W liście tym znajdujemy taki ustęp: “Oznajmujesz mi WMość strony p. Malchera Paszkowica, iż już nie chce się więcej wdawać w opiekę moją, tedy Pan Bóg opieką moją. Proszę Pana Brata mego, abyś WMość raczył czynić w tych rzeczach, jako opiekun a pan brat mój, dla mnie sługi swego aż do przybycia mego, a ja powinien będę odsługować, póki dusza we mnie, bo mam wolę tu postać aż przez zimę, bo się tu spodziewamy wesela królewica angielskiego z córką króla hiszpańskiego, acz jeszcze cicho, bo król nasz jest w Szkocyi, ale kiedy przyjedzie, jako ma być na św. Michał, tedy się lepiej dowiemy, bo cicho chowają, a tak dalibóg na lato się stawię Waszmości. Datum 7 julii 1621” (A. C. 1622 p. 1225). Nie można przypuścić, aby Alnpeck tylko z ciekawości i tylko dla widoku festynów publicznych czekał wesela królewica w Londynie, i to jeszcze w porze, kiedy dział majątkowy wymagał pilnie jego powrotu do Lwowa - nie będzie więc może zbyt śmiałym domysł, że albo sam bezpośrednio pracował dla dworu, albo zajęty był u nadwornego mistrza złotnika i nie chciał opuścić stanowiska swego w chwili właśnie, która nastręczała dużo sposobności do popisu i zarobku. Alnpeck powrócił z Anglii do kraju; w r. 1626 przebywał chwilowo w Bełzie, skąd przesyła pełnomocnictwo do pewnej transakcyi urzędowej, na którym to skrypcie jako świadkowie podpisani są dwaj złotnicy bełzcy Andrysz i Wawrzyniec Mai (A. C. 1626 p. 355). Następnie powrócił do Lwowa, ale już w r. 1628, zdaje się, opuścił miasto rodzinne i Polskę, zachowało się bowiem świadectwo a raczej rodzaj paszportu, wystawionego przez urząd konsularny lwowski, który Alnpecka, patricium nostrum aurificem Leopoliensem, poleca wszem wobec i każdemu z osobna bardzo gorącemi i pochlebnemi słowami (A. C. 1628 p. 182). Po r. 1637 spotykamy Frydryka Alembeka znowu we Lwowie. Mieszczańskiego herbu Alembeków, czyli t. z. gmerku, nie powiodło się nam odszukać i stwierdzić stanowczo, co, jak to już podnieść mieliśmy sposobność, o tyle ważną byłoby rzeczą, że złotnicy lwowscy, pochodzący z tej rodziny, jeśli znaczyli swoje roboty osobistym czyli t. z. mistrzowskim znaczkiem, bez wątpienia używać musieli w tym celu rodzinnego swego gmerku. W inwentarzu jednak, spisanym po śmierci Jana Alembeka, zmarłego we Lwowie w r. 1588, znajdujemy szczegół, który może będzie miał wartość wskazówki. Pozostały po nim mianowicie łyżki srebrne, przy których dodaje inwentarz, że znaczone były signo capitis cum ceruice aquilae, t. j. głową i szyją orła (Liber Testam entorum IV 481). Jeśli zważymy, że sprzęt srebrny, a przedewszystkiem łyżki mieszczan lwowskich znaczone były niemal zawsze ich gmerkiem, to nasuwa się wniosek, że głowa orła wraz z szyją była takim herbem rodzinnym Alembeków, że zatem łatwo być może, iż znaczyli nim swoje roboty złotnicy tegoż nazwiska.

133. Matyasz Czasłowki r. 1616. 

134. Jan Dudkowicz r. 1617. 

135. Fabian Kołomyjski r. 1618. Na jarmarku jarosławskim skutkiem pożaru stracił w r. 1622 cały swój towar złotniczy, przywieziony ze Lwowa, a miasto uwzględniając to uwalnia go od opłat i kollekt (A. C. 1622 p. 1085). Musiał później dorobić się majątku, bo w testamencie swoim z r. 1641 niemal wszystkim zakonom lwowskim poczynił znaczne stosunkowo legaty. W akcie tym wspomina także, że brat jego, ksiądz Wojciech, “zlecił mu był umierając, aby za 200 zł. parę lichtarzów srebrnych 14 próby zrobił i do Różańca Najśw. Panny u Dominikanów za jego duszę oddał”. Żonie swojej poleca wydać z pomiędzy wyrobów złotniczych kielich srebrny sporo złocisty OO. Bernardynom bez wszelkiej nagrody i zapłaty (Liber Testam. VIII 569 i 751). Marcin Kołomyjski, którego akta z r. 1644 nazywają patricius Leopoliensis, civis vero et aurifex Cracoviensis, pochodził z tej samej rodziny.

136. Stanisław Sokołowski, w r. 1618 prowadzi spór przed urzędem radzieckim z Krzysztofem Jaroszewiczem, złotnikiem krakowskim (A. C. z r. 1618 p. 220). 

137. Mikołaj Dortman także niekiedy Dortmund, występuje w aktach po raz pierwszy w r. 1618; w roku 1625 jest cechmistrzem. Ze sporu, jaki ma z popem Wasylim Bojarskim, wypływa, że pracował dla cerkwi miejskiej t. z. stauropigialnej. Bojarski, który był głównym popem tej cerkwi, upomina się o zwrot reszty srebra w ilości dwóch grzywien i kilku łutów (Acta Cons. 1629 p. 1869). Syn Dortmana, Franciszek, oddał się także zawodowi złotniczemu; uczył się u Jana Kudlicza. 

138. Paweł Turski r. 1618. 

139. Mikołaj Rusin r. 1618.

140. Stanisław Puczkowicz ze Szczebrzeszyna rodem, mieszczanin lwowski. Dostał się do niewoli tureckiej, a kupił go sobie złotnik carogrodzki Mechmet Uzer Granaj, u którego musiał pracować. Oszczędziwszy trochę pieniędzy, dał je Ormianinowi lwowskiemu Serebkowiczowi, który go miał za to wykupić, ale ten zabrawszy krwawy grosz jeńca opuścił Konstantynopol. Dopiero zapomocą posła polskiego przy Wys. Porcie, Piotra Ożgi, starosty trembowelskiego, i towarzyszącego mu lekarza lwowskiego, dr. Abreka, wykupił Puczkowicza z niewoli Ormianin lwowski Łazarz Serebkowicz, podobno brat tego samego, który tak niegodziwie zawiódł był przedtem zaufanie nieszczęśliwego złotnika (A. C. 1619 p. 1174, 1684).

141. Jan Kudlicz, brat Krzysztofa, złotnik bardzo ruchliwy i przedsiębiorczy, a przedewszystkiem wielkiej żarliwości w obronie przywilejów cechowych, zwłaszcza w każdym takim wypadku, w którym ich naruszenie jego osobiście na uszczerbek narazić było mogło. W procesie, wytoczonym braciom Strzeleckim, mieszczanom ruskim, o t. z. zlewanie srebra, o czem obszerniej mówiliśmy już u góry, Kudlicz najskrzętniejszą odgrywa rolę; nieubłaganym też bywa w ściganiu zamiejscowych złotników, jeżeli który z nich wejdzie w kolizyę z przywilejami cechu lwowskiego. Występuje w roku 1622 jako instygator przeciw krakowskiemu złotnikowi Olbrychtowi Caykfir (nazwanemu raz w ciągu rozprawy także Guteter), który “nawiózł z Krakowa na sprzedaż robotę złotniczą od złota i klejnotów za 30.000 zł., a potem do Łucka na jarmark pojechał”, podczas gdy według przywileju złotniczego “we Lwowie tylko w jarmark, a poza Lwowem, chociażby jarmark, towarów na sprzedaż obcym przywozić nie wolno”. Kudlicz występuje tem namiętniej przeciw krakowskiemu złotnikowi, że sam z towarem wybierał się na jarmark łucki, i z opuszczenia tego jarmarku liczy sobie stratę na 1000 zł. Złotnik krakowski Caykfir tłumaczy się jako zamiejscowy nieznajomością praw i obyczajów lwowskich. Urząd radziecki, nie mogąc Caykfirowi skonfiskować towaru, który był albo już sprzedany albo zręcznie ukryty, skazuje go na zapłacenie 50 grzywien. Caykfir prosi, aby mu wolno było odstawić przynajmniej JMP. Chorążemu Koronnemu zamówione przezeń roboty, na co urząd zezwala. Przeciw nałożonej grzywnie zgłasza Caykfir apellacyę do króla. Kudlicz, niezadowolony tym wyrokiem urzędu, zgłasza również apellacyę, bo “nagotowawszy różnej roboty od klejnotów nie mógł i nie może odbytu mieć, gdyż jako człowiek uczciwy i mieszczanin osiadły roboty swej pokątnie sprzedawać nie może, jak ten cudzoziemiec zwykł był czynić, po domach do różnych osób z puszkami i czarkami chodząc”. Zdaje się, że Kudlicz z egoistycznych pobudek za daleko się posunął w tej sprawie, i że sam cech mniej gorąco występował przeciw krakowskiemu złotnikowi, bo przyszło przy tej sposobności do zatargu między cechem a Kudliczem. W zapale swoim zarzucił Kudlicz cechowi, że jest w porozumieniu z Caykfirem, cechmistrze za to upokarzają go dotkliwie, i przychodzi do sporu przed urzędem konsularnym. Kudlicz zanosi skargę na cechmistrzów Szymona Frydryka Prusznica i Jana Grynwalda, że go zelżyli słowami, a potem “w cechu ruszywszy go z miejsca jego zwyczajnego u drzwi siedzieć mu na większy jego kontempt p. Frydryk privata authorilate kazał. Co w ich cechu zelżywa jest bardzo, gdyż takiem siedzeniem tylko tych karać zwyczaj jest, którzy robotę fałszują” (A. C. z r. 1622 p. 1588 i dalsze). Sprawa z Caykfirem, wytoczona przez obie strony przed sądy królewskie, musiała wlec się niesłychanie długo, epilog jej bowiem znajdujemy dopiero w aktach radzieckich z r. 1629. Król zatwierdza wyrok wydany przez lwowski urząd konsularny; Caykfir płaci grzywnę, ale oświadcza uroczyście, iż wprawdzie “na jarmark do Łucka i nikędy po jarmarkach pomijając Lwów jeździć nie będzie, ale - mówi dalej - żebym lubo służąc ludziom stanu szlacheckiego do nich za Lwów albo dla długów wyciągnienia albo klejnotów moich w domach szlacheckich odbywania jeździć nie miał, ten Króla JMci Pana mego miłościwego dekret wiązać i zabraniać mi nie może - de quo ilerum atque iterum protestatur” (A. C. 1629 p. 202). Jan Kudlicz umarł w r. 1651.

Na ośm lat przed śmiercią Kudlicz z powodu zgonu swojej żony, celem wyłączenia trzeciej części majątku (t. z. tertiae sortis), która według wilkirza miasta Lwowa uważaną była za własność małżonki, spisał przy interwencyi urzędu inwentarz swoich ruchomości i nieruchomości, który obejmuje także kram jego złotniczy. Mniemamy, że inwentarz taki znaleźć powinien miejsce w rozprawde, poświęconej wyłącznie złotnictwu lwowskiemu, gdyż dać nam może pewne wyobrażenie o rodzaju, formie, technice, nazwie i cenie najbardziej używanych wówczas biżuteryj, wyrabianych niewątpliwie w najprzeważniejszej części na miejscu. Oto inwentarz Kudliczowego kram u w zwięzłem streszczeniu: 

Kanak dyamentowy 2700 zł., kanak rubinow y 1300 zł., kanak rubinowy mniejszy 1000 zł. 

Róża dyamentowa sprzedana 350 zł., róża rubinowa 240 zł. 

Dwie manelle dyamentowe, jedne 600, drugie z blaszką 400 zł. Sześć manelli rubinowych od 140 do 300 zł. 

Jedenaście par zausznic o rozmaitych kamieniach i formach, głównie dyamentowe i rubinowe, w formie księżyca i lilii od 50 do 500 zł.

Siedm sztuk biżuteryj dyamentowych, każda po zł. 50, “które sprzedałem p. Cieklińskiemu, starszemu słudze księcia Dominika; dwie sztuce dyamentowe zostały przy mnie, które ważą zł. 100”; sztuk rubinowych także dziewięć, każda po 28 zł.; sztuk odlewanych dyamentowych o jednej kaszcie 9, każda po 28 zł. Sztuk rubinowych odlewanych 9 o jednej kaszcie po 16 zł. Sztuczek dyamentowych 9 o siedmiu dyamencikach po 22 zł. Sztuk 9 rubinowych, każda o pięciu rubinkach, po 16 zł.

Różyczka dyamentowa 120 zł., różyczka rubinowa 100 zł. 

Krzyżyk dyamentowy o 10 dyamentach 240 zł., krzyżyk dyamentowy kawalerski 80 zł., krzyżyków dyamentowych 1 rubinowych 7, sztuka od 12 do 60 zł., sztuczek krzyżowych robionych 16, po 8 zł. 

Skofijka dyamentowa (t.j. agrafa do upinania kit i piór przy czapkach i kołpakach) o trzech rurkach 80 zł.; skofijka rubinowa ze skrzydełkiem 112 zł.; skofijka o jednej rurce rubinowa 30 zł.; skofijka o trzech rurkach z pelikanem 58 zł.; skofijki duże o jednej rurce po 26 zł. 

Lilijek pięć dyamentowych i rubinowych, z których jedna szarym szmelcem szmelcowana, po cenie od 30 do 56 zł. 

Noszeniczko małe rubinowe 46 zł., noszeniczko maluczkie 20 zł. 

Kamień oprawny w złoto, który zowią gamain, 30 zł. Sztuk 5 odlewanych bez kasztu, ważą wszystkie 30 zł. Dyamentowa odlewana sztuka 20 zł. Sztuczka o 6 dyamentach 25 zł., sztuczka z rubinami i kamieniami, ze złotem i robotą 16 zł. 

Obrączka dyamentowa 120 zł., obrączki trzy rubinowe od 130 do 160 zł.

Nożenki ze złota oprawne 22 zł. 

Pontałów różnych 47, między niemi niektóre z białym szmelcem, a inne w essy. 

Szpilki dyamencikowe z robotą z haczykami po 20 zł. 

Perły rozmaitej nazwy i wartości: uryańskie (tyle co w schodnie: oryenckie), kałakuckie (z Kalkutty) i z perfumami, na szyję i na kartach (zapasowe), których nie wyszczególniamy. 

Guzów sześć dyamentowych, każdy o 13 dyamentacłn sztuka po 160 zł.; guzów wielkich rubinowych 6, każdy o 13 rubinach, sztuka po 90 zł., guzów 18 tureckiem rzezaniem po 20-24 zł., guzów 18 rubinowych i szmelcowanych po 10-15 zł. Cztery karty guzików rubinkowych szmelcowanych, na każdej karcie po tuzinie, każdy guzik po 6 zł. Guzików szmelcowanych bez kamieni półtora tuzina za 50 zł. Guz mały o 13 rubinach 30 zł. 

Gurcielki (gurciki?) z turkusami i rubinami zł. 50. 

Czaprag (nie czapraków, ale zapon czyli rodzaju potrzeb do szat) 12 rubinowych, dyamentowych, z zameczkami, czarno szmelcowanych z turkusami, haczykami it. p., sztuka najdroższa 70 zł., najtańsza zł. 6. 

Pierścieni rozmaitych sto kilkadziesiąt, których wyszczególnienie zabrałoby zbyt dużo miejsca. Są w spisie pierścienie o różnych kamieniach, dyamentowe, rubinowe, turkusowe itp., i o rozmaitych formach podówczas używanych, a mianowicie w róże i różyczki (najzwyklejsza forma), na pazurach, w tabliczkę, rzezane, krzyżykowe, w gwiazdkę, w serce, w lilijkę, w kostkę, dalej t. z. Imię Jezus, a wkońcu t. z. śmiertuszki, zapewne pierścienie z trupią główką. Cena pierścieni najwyższa wynosi 115 zł., najniższa jedną kopę. 

Łańcuchów z węgierskiego i koronnego złota około 40, od dużych o 200 czerwonych złotych wagi aż do malutkich po 5 zł. Są między niemi przeważnie łańcuchy formy pancerzowej, a dalej łańcuchy w koła młyńskie, ogniwiaste, gładkie i kręcone, i łańcuchy zwane przędzionkami.

Manelli oprócz wyżej podanych wyszczególnia inwentarz jeszcze dalszych 7, ważących od 19 do 7 czerwonych złotych. 

W drucie złotym 90 czerwonych; w drogich kamieniach dyamentów nieoprawnych za 661 zł. i bardzo znaczny zapas rubinów większych, około 700 sztuk, po cenie 1-15 zł., i rubinków drobnych 72 tuzinów, tuzin po 4-5 zł. 

Ze srebra podaje inwentarz najpierw zapas czystego kruszcu fanzyhru (feinsilber) grzywien 8 i łutów 5, grzywna po zł. 20 i zł. 15; dalej łańcuch ogniwiasty za 40 zł., kubek złocisty półczwarta grzywny wagi, grzywna po 20 zł.; drugi kubek widocznie znacznie misterniejszej roboty ważący 2 grzywny, grzywna po 30 zł., trzeci najdroższy, bo ważący tylko półtora grzywny, a oceniony na 60 zł., czwarty mało co nad grzywnę ważący zł. 32; dalej tuzin łyżek za 50 zł., drugi tuzin za 72 zł. itp. (Acta Juris Fidelium XLVI str. 2246).

Synowiec Kudlicza, Paweł, był złotnikiem w Krakowie; syn Jan również oddał się zawodowi złotniczemu, a nawet córka Anna, którą miał z pierwszej swojej żony Anny Kołomyjskiej, córki złotnika tegoż nazwiska, miałaby może także prawo do miejsca w naszym spisie, trudniła się bowiem również złotnictwem. Występując wraz z mężem swoim Stanisławem Wilczkiem przeciw ojcu w procesie o dotrzymanie warunków intercyzy ślubnej i dopłacenie reszty sumy posagowej, z wielką znajomością rzeczy krytykuje szacunek, w jakim Kudlicz kładzie jej wyprawę w złocie i srebrze, a przy jednej z zakwestyonowanych pozycyj mówi: “Łańcuch pancerzowy w złocie, 29 i pół w nim czerwonych; od roboty od niego Pan Ojciec siła napisał, gdyż samam go robiła” (A. C. z r. 1640 p. 1337). To dziedziczne i familijne uprawianie pewnego zawodu lub pewnej sztuki jest rysem charakterystycznym starożytnego przemysłu i jednym z główniejszych może sekretów doskonałości, do jakiej się wznosił. Sztuka i rękodzieła dziedziczyły się z dziada na wnuka; złotnicy lwowscy, jak to nie ujdzie uwagi naszych czytelników, całym szeregiem pokoleń oddają się wiernie tradycyjnemu swemu zawodowi, a nadto zawierają małżeństwa prawie tylko między sobą - a tak wyrabia się niemal jedna wielka rodzina, w której utrzymują się żywo i doskonalą wszystkie najlepsze tradycye i wszystkie sekreta sztuki.

142. Jan Grynwald, zięć złotnika Siemionkiewicza, w r. 1622 cechmistrz. Stawając jako świadek w procesie o zlewanie srebra przez braci Strzeleckich, wspomina nawiasowo: “że panu Vevellemu zwykł z dawna po kilka tysięcy srebra robić” (A. C. r. 1621). Nie tylko tak znaczna suma, ale bardziej jeszcze przytoczone nazwisko świadczy, że Grynwald był znakomitym mistrzem w swej sztuce. Ów Vevelli bowiem, dla którego robił, Włoch Lewantyńczyk, przez czas jakiś osiadły we Lwowie, na pół kupiec, na pół agent dyplomatyczny, potem dzierżawca ceł wołoskich, wkońcu nawet poseł turecki do Polski (Magnificus Domimis Constantinus Vevelli nunc Serenissimi Turcarum Imperaloris Nuncius), nie tylko sam był znawcą i lubił przepych, ale nadto w zamówieniach swoich złotniczych dla Wschodu uwzględniał niezawodnie zamiłowanie przepychu, jakie posiadali jego tamtejsi protektorowie i klienci. Grynwald słynąć musiał z zacności charakteru i cnót obywatelskich, skoro w nieszczęsnym r. 1648 srebra zebrane we Lwowie na potrzeby wojsk Rzeczypospolitej jemu oddane zostały w opiekę (Józefowicz, Kronika m. Lwowa str. 113). W roku 1634 Grynwald nie tylko jako złotnik, ale także jako rzecznik Czterdziestu Mężów, czuwających nad handlowymi przywilejami Lwowa, występuje w sprawie zostającej w ścisłym związku z naszym przedmiotem. Oskarża on przed urzędem radzieckim niejakiego Adama Jackowicza, komisanta złotnika poznańskiego Hanusza Tyla, “iż skład miasta Lwowa uprzywilejowany z towarami roboty złotniczej norymberskiej przejechał i ominąwszy Lwów do Łucka na jarmark zajechał i tam towary swoje, contra jura Civitatis na skład podane, sprzedawa”. Pozwany Jackowicz uchyla wszelką odpowiedzialność, powołując się na to, że jest tylko sługą i do rozkazu swego pryncypała stosować się musiał; w rzeczy zaś samej odpiera, że pozywający “ani prawa, ani przywileju, ani konstytucyi na to nie pokazali, aby towarów i robót złotniczych augsburskich, jakowe citatus w Łucku miał, we Lwowie skład był. Druga, aby na jarm arki z niemi za Lwów jeździć nie wolno było kupcom poznańskim. Produkował nadto Jackowicz “list otworzysty” podskarbiego koronnego i zarzucał, “że wielkaby to była servitus nie tylko kupcom, ale i Rzeczypospolitej polskiej i szlachcie tak znacznej i obfitej w księstwach ru skich mieszkającej, gdyby robót augsburskich i cudzoziemskich na potrzeby swoje nie mieli u kogo kupować”. Pierwsza to wzmianka, jaką w aktach archiwalnych lwowskich spotykamy o dowozie wyrobów złotniczych niemieckich na jarmarki. Zdaje się, że dowóz taki przez Poznań i Gdańsk dopiero około połowy XVII stulecia ustalać się począł - jakoż dopiero w inwentarzach mieszczańskich z tego czasu spotykać zaczynamy coraz częściej srebra augsburskiej roboty, podczas gdy przedtem prawie nigdy ich niemasz (Acta Cons. XLII p. 114, 131).

143. Jan Kawecki także Gawęcki r. 1620. Syn jego Franciszek oddał się także złotnictwu. 

144. Mikołaj Kaczorkiewicz w r. 1621 przy sposobności sporu z wierzycielem swoim Majkowskim zeznaje, że na umorzenie długu swego “urobił cztery łyżki srebrne pozłociste” i książki w srebro oprawiał (A. C. 1621 p. 16). Z testamentu jego wypływa, że był zamożnym; OO. Franciszkanom zapisał 400 zł. (Lib. Test. VII 694).

145. Jakób Konarzewski. W r. 1613 szlachcic Hieronim Otwinowski oświadcza, że nie ma żadnej pretensyi do niego w sprawie łańcucha złotego, który był przedtem w posiadaniu Elżbiety Mohiliny, “hospodaryni wojewodziny ziem multańskich”, a pochodził od księcia Wiśniowieckiego. Na łańcuch ten położył był areszt hetman Stanisław Żółkiewski (A. C. z r. 1612 pag 1519). W r. 1618 wysyła go cech złotniczy lwowski do cechu krakowskiego celem przeprowadzenia rokowań w sprawie jednolitej próby srebra, o czem już była mowa obszerniej. W r. 1622 szlachcic Paweł Wróblewski wytacza mu pozew o koncerz (gladium spiculatum), który miał oprawiać w pochew pozłocistą (A. C. 1623 p. 190).

146. Samuel Siedmiradzki, urodzony we Lwowie, pochodzący z siedmiogrodzkiej rodziny; nazywano go też “złotnik Węgrzyn”. W r. 1623 uchodząc przed morową zarazą wyjechał do Ungwaru i przyjął służbę u Betlen Gabora (A. C. 1624 p. 994).

147. Frydryk Prusznic. Robił dla katedry lwowskiej w r. 1618 kielich szczerozłoty, na który uczynił był w swoim testamencie legat arcybiskup Zamoyski. Kielich ten według księdza Józefowicza miał być dziełem artystycznej wartości: egregia forma fabricatus (Józefowicz: Historia Archi-Episcopatus Leop. Rękopis Biblioteki Ossolińskich nr. 3194 pod rokiem 1618). Kapituła, znać bardzo zadowolona z roboty, zamówiła u Prusznica na tem samem posiedzeniu, na którem prezentowano jej kielich, także lampę srebrną i dała mu dwa stare kielichy do przerobienia na jeden nowy (Archiwum kapitulne. Acta Capitulorum tom III str. 275.) Miał także wielkie zamówienia od OO. Jezuitów lwowskich, którzy kończąc właśnie nową swoją świątynię, zaczynali ją zaopatrywać w kosztowne sprzęty kościelne. Z pozwów wytoczonych przed urzędem radzieckim dowiadujemy się, że robił dla tego kościoła między innemi także duże świeczniki srebrne. Roboty musiały być bardzo znaczne, a ilość użytego do nich srebra bardzo wielka, skoro Jezuici domagając się zwrotu niezużytego srebra, pozostałość tę (reliquum) oceniają na 2361 złotych (A. C. 1625 p. 115). Prusznic musiał należeć do najbieglejszych złotników lwowskich swego czasu, podejmował się bowiem także robót artystycznych. Dla Jana ze Zdunowa na Olesku Daniłłowicza zrobić miał ze srebra obraz Męki Pańskiej kunsztownym sposobem (opus affabre conficiendum). Wypływa to z pozwu, wytoczonego mu imieniem Daniłłowicza przez dworzanina tegoż Jakóba Hreczynę: occasione imaginis Dominicae Passionis ex argento confictae et 30 florenorum pro loco Calvariae montem representante (A. C. 1625 p. 193). Wytoczył się także spór o inną robotę, która nie jest wymieniona, między Prusznicem a marszałkową Elżbietą Sieniawską, już podówczas wdową (A. C. 1625 p. 581).

148. Wawrzyniec Piszczymuszyc r. 1625. 

149. Paweł Zasadzki r. 1626-1631. W testamencie swoim zapisuje 100 zł. na klasztor Franciszkanów i wymienia osoby, które mu zostały winne należytość za roboty złotnicze. W spisie tym spotykamy p. Czopowskiego (390 zł.), p. Branickiego (136 zł.), p. Koreckiego (154 zł.), p. Piotra Witowskiego (1500 zł.), p. Madalińskiego (392 zł.), p. starostę łuckiego (370 zł.), p. starostę stryjskiego (74 zł.), p. Morawca (62 zł.), Marcina złotnika krakowskiego (320 zł.), p. Ivontego (130 zł.), p. Wolskiego (100 zł.), p. starostę Domaradzkiego (70 zł.), p. Bałabana (88 zł.), księżnę Jejmość Annę Wiśniowiecką (50 zł.), it. p. Z gotowych robót złotniczych wyszczególnia testament konew srebrną, manelle złote 50 czerwonych zł. wagi i kielich srebrny (Liber. Test. VII 675). Robót już gotowych sprzedano po jego śmierci za 3500 zł. (Juris. Fid. 46 p. 2220). Z rachunków przedłożonych przez wdowę wypływa, że robił srebra do kościoła w Podhajcach i kielich dla OO. Reformatów, ofiarowany przez Bieganowskiego (A. C. z r. 1646 p. 709). 

150. Jan Ciszewski stawa w roku 1626 przed urzędem radzieckim, pozwany przez p. Chocimierską, reprezentowaną przez pełnomocnika Hieronima Zaleskiego, o dyadem, który robił, a w którym liczba partykułów miała wynosić więcej niż 9. Ciszewski otrzymał był za ten dyadem czyli koronę 400 zł.

151. Andrzej Lenar. Sądząc ze stanowiska osób, dla których Lenar pracował, zaliczyć go można do mistrzów głośnych i wziętych. W r. 1626 jakiś szlachcic podochocony, Buczajski, któremu Lenar, stojąc przed swoim domem, nie oddał pokłonu, rzucił się nań z szablą, zapędził się za uchodzącym do warsztatu i tam czeladź poturbował. Lenar wnosząc skargę przeciw szlachcicowi powiada, że tenże w padł za nim między czeladź robiącą, kiedy właśnie “na warsztacie było do kilkunastu tysięcy tak JMci Pana Hetmana, jak JMci Pani Sieniawskiej, JMci Pana starosty Krasnostawskiego i innej drogiej cudzej roboty” (A. C. 1626 p. 621).

152. Błażej Nittray słynął z biegłości w swojej sztuce. Kiedy był jeszcze tylko towarzyszem, ubiegali się o niego mistrzowie, mimo że wątpliwej był wierności. Pracował u Ruskiego, a gdy ten umarł na zarazę, Nittray rzeczy jego porozwlekał i posprzedawał. Gdy go za to uwięziono, złotnik Frydryk Prusznic wykupuje go i “wyręcza” jedynie dlatego, aby go pozyskać, bo, jak powiada, “w rzemiośle swojem nienajgorszym był”. Nittray pochodził z Węgier (A. C. 1626 p. 955).

153. Sefer Ormianin, wymieniany także jako Sefer Armenus Valachicus, trudnił się głównie oprawą szabel, kołczanów i rzędów w złoto, srebro i drogie kamienie. W aktach radzieckich z r. 1627 spotykamy taksę, która daje nam miarę kosztowności jego robót. Sefer sprzedał był mieszczaninowi lwowskiemu Wawrzyńcowi Tacikowi trzy szable i siodło własnej roboty za łączną kwotę 7000 zł. Po śmierci Tacika zarządzono z powodu pertraktacyi spadkowej oszacowanie tych przedmiotów, do której to czynności powołani zostali złotnicy Mikołaj Siedmiradzki, konsul lwowski, Andrzej Lenar, Jan Grynwald, Fołtyn Pilecki i Hanusz Dortman, jak niemniej Józef Paczanowicz, miecznik. Taksa odbyła się w przytomności Sefera, który właśnie z tytułu tych przedmiotów miał pretensyę do spadku po Taciku (praesente quoque praedicto Sefero, aurifice, ianquam talinm rerum autore et aurifice atque creditore). Sefer oświadcza: “Iż ja te rzeczy p. Tacikowi sprzedałem; kamienie co większe, mianowicie turkusy, płaciłem w Konstantynopolu po dziesięć talarów Złotowych; safiry jedne, które zowią granaty, po dziesięć także talarów zlotowych”. Złotnicy otaksowali szable i siodło (epiphium) jak następuje: “Ta szabla ma turkusów maluczkich na pochwach, głowicy i na krzyżu wszystkich policzonych w liczbie 345 po groszy 3, czyni 34 zł. 15 gr.; średnich 39 po 1 zł. 15 gr., czyni 58 zł. 15 gr.; największych 34 po zł. 4, czyni 136 zł.; granacików 33 po 6 groszy czyni 6 zł. 18 gr; srebra marcas 3 cum medio po zł. 16 czyni 56 zł.; pozłota aureos 15 po 5 zł., czyli 75 zł.; robota złotych 150, klinga zł. 12 - summa 528 zł. 18 groszy. Szabla druga podlejsza z turkusem płaskim na głowie: turkusów maleńkich na pochwach, krzyżu i głowicy 223 po groszy 3; turkusów średnich 43 po 1 zł. 15 g r.; turkusów największych 27 po 4 zł.; granacików 25 po gr. 6; chryzalit na krzyżu zł. 2, srebra mark trzy po 16 zł., pozłota aureos 13 po 5 zł., robota 150 zł., klinga 12 - summa 486 zł. 24 gr. Szabla trzecia najpodlejsza, w której na głowie turkus spiczasty, turkusów maleńkich 54, turkusów średnich 53, srebra półtrzecia grzywny, granacików 12, cytrin na krzyżu jeden, pozłoty aureos 5, robota 80, klinga 12 zł. - summa 294 zł. 12 gr. Siodło: floszów błękitnych 24 po gr. 20, chryzolitów 18 po gr. 12, turkusów drobnych 569 po gr. 3, turkusów średnich 107 po zł. 1 i gr. 15; granacików 42 po gr. 6; turkusów wielkich 8 po gr. 4, almandyny dwa po zł. 2, srebra grzywien 15 po zł. 16, pozłoty aureos 15 po zł. 5; robota zł. 250, axamitu łokci dwa bez ćwierci po zł. 14 - summa 814 zł.” Wszystkie tedy przedmioty, t. j. trzy szable i siodło, oszacowano na 2127 zł. (A. C. 1627 p. 172).

154. Stanisław Niklewicz znany nam jest głównie z tragikomicznej przygody, przez którą przeszedł dzięki figlowi, jaki mu wypłatał Ormianin lwowski Awedyk Awedykowicz. Z przygody tej jeden tylko przybywa rys do historyi złotnictwa lwowskiego, a mianowicie, że Niklewicz wyprawiał się do Stambułu, jak przypuszczać należy, w interesach swojego zawodu. W r. 1627 zanosi on skargę przeciw Awedykowiczowi, jako przełożonemu karawany, czyli t. z. karawan-baszy, “iż on przeszłego lata do ziemi tureckiej, do Porty, jadąc i wiedząc dobrze, że w państwie tamtem tureckiem rzeczy wojennych, jak koni, lampartów, tygrysów (t. j. skór lamparcich i tygrysich), łuków it. d. skupować i do polskiej ziemi wywozić nie godzi się, jednak i drugim Ormianom tego nie bronił i sam rynsztunku wojennego nakupił, a gdy tego Turcy postrzegli i rewidować wozów poczęli, on, t. j. pan Awedyk, aktorowi niniejszemu, nigdy niebywałemu, ten wóz, na którym tych rzeczy wojennych najwięcej było, przetrząsać i pokazywać kazał. Kiedy Niklewicz Turkom przedłożył rzeczy, które na wozie były, “Turcy zakazany towar odkryli i ostro indagowali”, kto jest ich właścicielem i kto je z ziemi Padyszacha wywozić się ośmiela, a wtedy Awedyk po turecku, tak że Niklewicz nic nie rozumiał i zaprzeczyć nie mógł - oznajmił straży tureckiej, że to towar Niklewicza, i tym sposobem wydał go na pastwę, sam się wykupując podarunkiem. Turcy zabrali Niklewicza do Adryanopola, okowali go, okowanego do Stambułu do Wys. Porty odesłali, “na Dywanie na śmierć osądzili”, rzeczy wszystkie jego własne i pieniądze skonfiskowali. Przebył wiele biedy i trwogi, co bardzo żywo i zabawnie opowiedziane jest w załączonej do pozwu Narratio historica - aż nareszcie dzięki ludzkości niektórych Turków, którzy domyślili się w nim niewinnej ofiary, wydobył się z niewoli. Owa broń i wojenne przybory, za które Niklewicz pokutował, kupione były przez Awedykowicza dla p. wojewody ruskiego (A. C. 1627 pag. 1335). O robotach jego mało wiemy; w r. 1629 wykonał dla p. Asmanickiej secundo voto Korytowskiej dwa łańcuchy, jeden t. zw. pancerzowy, drugi w kółka; oba ważyły 80 czerwonych złotych, a za robotę otrzymał 44 zł. (A. Advocatialia z r. 1639 XXIV p. 14). 

155. Szymon Mroczkowicz. Rotmistrz Aleksander Olbrycht Lanikowski został mu winien w r. 1629 za roboty 250 zł. (Akta Ławnicze, tom 31 pag. 1812). 

156. Grygier Benicz także Benucci. Po śmierci wdowy po nim pozostał zapas towarów złotniczych, który pozwala się domyślać, że po zgonie męża prowadziła dalej warsztat z synami. W inwentarzu znajdujemy srebro białe i pozłociste, pasy puklaste i fugowane, czarki, kubki, łyżki, garnuszki, złociste obręcze, łańcuchy w młyńskie koła i na tkaneczkach etc. (A. C. 1628 p. 764, 1671). Z testamentu tejże wdowy wypływa, że posiadała dom swój w mieście. Jakiś szlachcic rościł sobie pretensyę o 500 zł., które miał dać Grygrowi na oprawę srebrnego rzędu (Liber Testam. VII 32). Nad tą rodziną złotniczą ciężyło istne fatum tragiczne; syn bowiem jeden Grygra: 

157. Marcin Grygrowicz (Benicz) złotnik (którego syn Mikołaj był około r. 1646 złotnikiem w Jarosławiu), spełniając niezwyczajny w lwowskiem społeczeństwie akt rodzinnej vendetty, zabił krewnego swego, mieszczanina Szurzyka, pod kościołem Dominikanów i zginął na rusztowaniu r. 1636; drugi zaś, także złotnik: 

158. Jan Grygrowicz (Benicz) skończył przedtem jeszcze życie jako samobójca, a był niejako powodem krwawej zemsty dokonanej przez brata, albowiem ów spór tak tragicznie zakończony z Szurzykiem powstał o jego schedę. O tym Janie znajdujemy wzmiankę, że daje w zastaw wazy srebrne własnej roboty (vasa ex arte elaborata, A. G. 1629), a w testamencie matki czytamy, że “jechał na wojnę” i jakiś czas znikł był bez śladu. Powrócił atoli z wojny i oddawał się swojej sztuce we Lwowie, gdzie rzucił się z piętra na bruk r. 1634. Z inwentarza, spisanego urzędownie po jego śmierci, wnosić należy, że przeważnie trudnił się nabijaniem broni i rzędów złotem i srebrem, co nam może także tłumaczy jego wyjazd “na wojnę”. Oprócz kielicha złocistego z pateną, kilku czarek srebrnych i nielicznych wyrobów ze złota znajdujemy w spisie bądź to już gotowych, bądź to jeszcze niewykończonych robót szable usarskie i kozackie złocistem srebrem oprawne, czekany pozłociste srebrem nabijane, buzdygany złociste, nagłówek z podpiersieniem pstro-złocistym na taśmie lazurowej, rzędziki na konie pstro-złociste i białe srebrne, blachy (części zbroi) srebrem inkrustowane, ładownicę w srebrze kutą, podogonie srebrem wykładane it. p. Oprawiał także księgi w srebro (Acta Juris fidelium XLVI p. 104, 561, 584). 

159. Semion Rusin 1631. 

160. Michał Węgrzyn w r. 1629. 

161. Jan Nieprowicz, złotnik, w r. 1631 sam sobie odebrał życie. Musiał być zdolnym mistrzem, bo żony patrycyuszów lwowskich, jak n. p. Uberowiczowa, Krzczonowiczowa, reklamują po jego śmierci manelle, ferety it. p., na których zrobienie powierzyły mu były własne swoje złoto. Po samobójstwie jego znaleziono w warsztacie wiele robót zaczętych a nieskończonych, jak n. p. dwie pary zausznic, jedna o 18, druga o 16 rubinach, panteklat (zapewne pendeloque) z różnymi kamieniami, lampę srebrną “niedorobioną”, guzy “niedogotowane” i zapas łamanego złota i srebra (A. C. tom 39 str. 1314). 

162. Jan Kryka, syn Stanisława złotnika, urodzony z Grynwaldównej. Około r. 1632 przeniósł się do Krakowa; po r. 1640 znajdujemy go znowu we Lwowie, gdzie w r. 1645 pozywa go podczaszy łomżyński o 135 zł. za niedostarczoną mu robotę w srebrze (Ind. Advocatialia z r. 1648 p. 487). 

163. Krzysztof Kryka, z tej samej niewątpliwie rodziny, zapozwany przed urząd radziecki przez szlachcica węgierskiego Michała Egry o wydanie nahajki, łuku i mituka (rodzaju czapraka na konia), pochodzących z daru złożonego księciu siedmiogrodzkiemu Betlen Gaborowi przez chana tatarskiego Sengiraja (Acta Cons. z r. 1632 p. 165). 

164. Marcin Pasternak. Dowiadujemy się o nim tylko całkiem ubocznie z pokwitowania wystawionego przez jednego z jego wierzycieli malarzowi lwowskiemu Giani Crusevalle, który był egzekutorem testamentu tego złotnika. 

165. Mikołaj Pasternakowicz. Niewątpliwie syn poprzedniego; pracował głównie dla złotnika Mikołaja Siedmiradzkiego, jak wypływa z jego testamentu, spisanego w r. 1641. 

166. Andrzej Kasyanowicz, także Kasyan, Rusin, utalentowany złotnik lwowski, syn Tymoteusza pancernika, pojawia się w aktach dopiero pod rokiem 1640. Stawa on przed urzędem radzieckim w sprawie schedy po zmarłej swojej żonie Annie, która była wdową po innym złotniku ruskim, Semionie. Nie należał do cechu jako schyzmatyk, a jako przedmieszczanin liczył się do tak zwanych “partaczy”, ale „partacz” ten był zdolniejszym złotnikiem, niż niejeden zapewne z cechowych mistrzów miejskich. Akta radzieckie nazywają go aurifaber nithenus suburbanus Leopoliensis (A. C. z r. 1640 pag. 1080-1). Kasyanowiczowi ponad zasługę może własną przypada najważniejsza, prawdziwie wyjątkowa rola w tej rozprawie, po nim to bowiem przechował się aż do naszych czasów utwór, o którym nie tylko wiemy, że wykonany został we Lwowie, ale i kto go wykonał. Mamy tu na myśli krucyfiks srebrny, dochowany dotąd w skarbcu lwowskiego bractwa stauropigialnego, który na wystawie archeologicznej ruskiej w r. 1888 figurował pod nr. 1 w sali trzeciej. Krucyfiks ten daje nam znakomitszy okaz sztuki złotniczej lwowskiej z pierwszej połowy XVII stulecia. Autor jego, albo raczej kompilator, bo takby go słuszniej nazwać należało, nie tylko jako innowierca do cechu nie należał, ale nadto jako przedmieszczanin nie miał obywatelskiego stanowiska, i tem się też może tłumaczy, że prócz jednego przypadkowego zapisku, który stwierdza, że był on złotnikiem lwowskim, nic więcej nie znaleźliśmy o nim w aktach radzieckich, mimo iż przypuścić trudno, aby już przed r. 1638, t. j. przed datą wykonania krucyfiksu, nie był czynnym we Lwowie. Sądząc z jego dzieła, należeć musiał do lepszych mistrzów lwowskich, mimo że utwór jego nie celuje oryginalnością, ale jest skombinowany z rozmaitych, zapożyczonych skądinąd części. Rysunek krucyfiksu (ryc. 18.) ma jeszcze charakter gotycki, nieczysty wprawdzie i nierozwinięty z jaśniejszem zrozumieniem stylu, ale mimo to i mimo licznych czysto renesansowych motywów ornamentacyjnych, a nawet takich, że całkowitych części, zawsze jeszcze dostatecznie akcentowany, aby z jednej strony świadczył o tem, jak uporczywie utrzymywało się zamiłowanie gotyckich form w sprzętach obrzędowych kościelnych i jak powoli styl ten ustępował renesansowi, z drugiej zaś strony, jak nawet Rusin i schyzmatyk, pracujący dla instytucyi, która krystalizowała w sobie najskrajniejsze tradycye odrębności na polu obyczaju i rytuału, przejęty był wzorami spółczesnej sztuki i cywilizacyi zachodnio-polskiej. Krucyfiks ten wspaniałych jest rozmiarów; dosięga on wraz z postumentem całego metra wysokości, a podstawa jego ma 35 centymetrów średnicy. Na postumencie dość smukłym i wysokim, którego dolna podstawa wycięta i profilowana jest z gotycka, a który w całej swojej artykulacyi, wraz z szyjką i guzami, jest mixtum compositum cząstek zapożyczonych niewątpliwie z innych łacińskich kielichów lub monstrancyj, osadzony jest sam krzyż, na którym po jednej stronie rozpięty jest Zbawiciel, po drugiej zaś stronie wyobrażone są na dwunastn polach sceny passyjne. Tak sam wizerunek Ukrzyżowanego wraz z czterma ewangelistami w narożnikach (ryc. 19.), jak i sceny męki wykonane są au repousse, nie z taką może miarą doskonałości technicznej, do jakiej spółcześnie jeszcze wznosiła się sztuka wykuwania płaskorzeźb na blasze srebrnej, ale zawsze z wyższą niewątpliwie wprawą i zręcznością w prowadzeniu dłutek (punczyn). W modelowaniu Chrystusa dopatrzyćby się można jeszcze poniekąd bizantyńskiej intencyi odtworzenia nędznego, storturowanego ciała - ale w całości rzecz biorąc, tak w kompozycyi krzyża, jak i w jego płaskorzeźbach i ornamentach niema już nic zgoła z bizantyjskich znamion i reminiscencji stylowych. Ramiona krzyża zaokrąglają się w czteroliścia (quadrilobes, Vierpass), w których na głównej stronie umieszczone są popiersia czterech ewangelistów, na odwrotnej zaś cztery z dwunastu scen męki Pańskiej.

Dr. Izydor Szaraniewicz, Katalog archeol.-bibliograficzny wystawy Instytutu Stauropigiańskiego. We Lwowie 1888, str. 12.

Ryc. 17. Krucyfiks srebrny pozłocisty, roboty Andrzeja Kasyanowicza.
Ryc. 17. Krucyfiks srebrny pozłocisty, roboty Andrzeja Kasyanowicza.

Krzyż sam dla siebie stanowi całość pod względem kompozycyi i stylowego charakteru, i on też tylko sam może dawać miarę jeśli nie prawdziwej oryginalności, to przynajmniej samoistniejszej zasługi Kasyanowicza. Natomiast postument, a więc prawie połowa całości, bardzo bogato artykułowana i ornamentowana, jest, jak powiedzieliśmy, zlepkiem o nierównej wartości stylowej i o nierównych zaletach wykonania. Sama dolna podstawa, wycięta w rodzaj rozety czy gwiazdy, wznosi się profilami i stopniami, których prostopadłe paskowate ścianki są lane i mają formę szlaczków o renesansowych motywach, bardziej świeckich niż kościelnych, bo przewijają się w nich kwiaty i chłopki, czyli t. z. putti). Szlaczki te trzymane w przezroczu nie licują wcale z stylizacyą i profilami podstawy; widocznie skopiowane zostały z bardzo misternego i pięknego wzoru, ale w surowem oddaniu straciły lekkość i subtelność. Na wierzchu dolnej podstawy znajdują się cztery popiersia kute wypukło, a wyobrażające cztery postaci z Starego Testamentu. Zwężenie podstawy w szyję nie bardzo szczęśliwą ma ornamentykę; stanowią ją bowiem banalnie stylizowane liście, które bez logiki i wprost nieorganicznie urastają z dolnych pól całkiem innego pomysłu i całkiem innej stylizacyi. Obie grupy figurek u dołu i u góry wielkiego guza są prześliczne, i gdyby odlew był doskonalszy, byłyby prawdziwem i cackami renesansu - ale one to właśnie nie należą tu wcale; dostały się do krzyża przypadkowo, w drodze czysto mechanicznej, bo przez niewolnicze przekopiowanie modelów niewątpliwie obcych Kasyanowiczowi, a w każdym razie obcych samej rzeczy. Że tak jest a nie inaczej, tego najlepszy dowód w tem, że Kasyanowicz, który taką obfitością ruskich napisów opatrzył wszystkie puste miejsca krzyża, odlewając niewolniczo owe dwie piękne grupy, zostawił nad niemi pierwotne napisy łacińskie. I tak nad postaciami świętych w grupie nad guzem czytamy: Sanclus Petrus, St. Joannes, S. Thomas, S. Josephus, a w grupie drugiej mniejszej, pod guzem, S. Thaddaeus, St. Paulus, S. Bartholomaeus, S. Simon. Wobec tych spostrzeżeń, jakie nam nasunęło bliższe badanie tego krucyfiksu, kto wie, czy wyrażenia “sostawłen” w poniżej podanym napisie nie potrzebaby brać w zupełnie dosłownem znaczeniu, bo Kasyanowicz istotnie bardziej zestawił to dzieło, niźli je samoistnie pomyślał i wykonał.

Ryc. 19. Krucyfiks srebrny pozłocisty, roboty Andrzeja Kasyanowicza, złotnika lwowskiego (r. 1638). Własność instytutu Stauropigialnego we Lwowie. Sam krzyż bez postumentu.
Ryc. 19. Krucyfiks srebrny pozłocisty, roboty Andrzeja Kasyanowicza, złotnika lwowskiego (r. 1638). Własność instytutu Stauropigialnego we Lwowie. Sam krzyż bez postumentu.

Owe putti, t. j. nagie dzieciaki, które w renesansowym ornamencie dłoń artystów rozrzuca tak hojnie wśród liści i kwiatów, nazywane bywają w starych inwentarzach “chłopkami”. Nazwa ta wydaje się nam dość trafną i godną zachowania.


Mimo że kompozycyi krzyża tak dużo zarzucić można, mimo że krucyfiks z postumentem swoim nie tworzy jednolitej całości i że w modelowaniu i wykończeniu figurek i ornamentów tak kutych jak litych widać jeszcze surowość i brak cyzelatury - mimo to wszystko krucyfiks ten przecież daje nam świadectwo rozwiniętej sztuki złotniczej, przejętej wyższem dążeniem artystycznem i rozwiązującej trudniejsze zadania tematu i techniki, a jest tem cenniejszym zabytkiem, że autentyczność jego lwowskiego pochodzenia nie ulega żadnej wątpliwości. Na postumencie znajduje się ruski napis: Сей крестъ съоруженъ есть въ начатокъ року Рождества Христова (1638) общимъ совътомъ ктыторовъ въ Ставропигш патр1аршой храма Успешя Пресвятый Богородыци: въ время етаршенетвъ рядъ содержащихъ Гавршпя Ланкгиша, Михаила Алвизы, Александра Прокоповича, КонстанНя Мазапеты. Накладомъ общехранилища церковного отъ хрыстолюбцевъ ихже имена и здъ и въ книгахъ животнихъ да напишутся. Całkiem zaś u dołu na rąbku czytamy: Рукодшемъ многогрешного раба Бояия Андрея Касгаяовича соетавленъ бысть (“Krzyż ten sprawiony został roku 1638 za wspólną radą patronów cerkwi Uśpienia Bogarodzicy, za seniora Gabryela Lankgisza, Michała Alwizego, Aleksandra Prokopowicza i Konstantego Mazapety, nakładem kasy powszechnej cerkiewnej, których imiona niech będą tutaj i w księdze żywota wypisane. Rękodziełem mnogogrzesznego sługi Bożego Andrzeja Kasyanowicza zestawiony”). Oprócz austryackiego inkameracyjnego albo raczej kontrybucyjnego stempla czyli t. z. Repunze z lat 1807 i 1809 krucyfiks ten nie ma żadnej cechy złotniczej. Kasyanowicz w r. 1645 już nie żył; wypływa to z oblaty, w której wspomniany jest jako nieboszczyk (A. Cons. L. p. 1108).

167. Jakób Burnett. Szkot z pochodzenia, ożeniony z Anną, z wdową po złotniku lwowskim Marcinie Rottendorffie, w roku 1637 przeszedł we Lwowie z protestantyzmu na łono kościoła katolickiego i jak sam się wyraża w swoim testamencie, “odrzekłszy się błędów heretyckich professyą według powinności i porządku św. kościoła rzymskiego katolickiego w kościele OO. Dominikanów uczynił”. Tak jak Mikołaj Siedmiradzki należał Burnett do bogatszych jubilerów swego czasu, a urząd miejski daje mu tytuł “jubilera Jego Królewskiej Mości i agenta Skarbu Królestwa” (Jubileri Sacrae Regiae Maiestatis et Facloris Thesauri Regni). Był zapewne dostawcą klejnotów dla domów magnackich, skoro wojewoda czernichowski i hetman polny (Marcin Kalinowski) pozostał mu winien 15.000 zł., które Burnett leguje na budowę osobnej kaplicy w m urującym się właśnie kościele OO. Karmelitów Bosych, gdzie też chciał być pogrzebionym. Wierzytelność, jaką miał u „J. O. książęcia Aleksandra Sanguszki według zapisu w grodzie włodzimierskim i w metryce koronnej zeznaną” zapisuje konwentom lwowskim Bernardynów i Dominikanów - a oprócz tego czyni inne legata nabożne. Cały ruchomy majątek, złoto, perły, drogie kamienie zapisuje żonie, a siostrzeńcowi, nie wymienionemu z nazwiska, wszystkie dobra ruchome i nieruchome po rodzicach i po krewnych w Szkocyi nań przypadające. Protektorat nad swoją schedą porucza “pokornie” kanclerzowi koronnemu i p. podskarbiemu koronnemu, a egzekutorami testamentu mianuje złotnika Grynwalda i burmistrza Groswajera (Liber Test. VII p. 273). 

168. Adam Gutowski oddawał się wyłącznie, jak to wypływa z inwentarza spisanego po jego śmierci w r. 1646, wyrabianiu rzędów srebrnych na konie, nabijaniu złotem i srebrem rozmaitych przyborów rycerskich, oprawie szabel it. p. Inwentarz wspomniany zapisuje 60 grzywien srebra w rozpoczętej dopiero robocie, dalej gotowe już rzędy srebrne i pozłociste, czekany odlewane ze srebra pozłociste, pałasze, szable, ładownice, kilofy nabijane i ornamentowane srebrem. Pozostało także bardzo dużo najrozmaitszych wykończonych już guzów i guzików, których wyrabianie musiało być również specyalnością Gutowskiego, a w owych czasach wymagało wyższych zdolności artystycznych od złotnika, jak wiadomo bowiem z licznych przechowanych dotąd starożytniejszych okazów, guzy używane do strojów polskich bywały niekiedy bogatemi i misternemi cackami, które łączyły w sobie najrozmaitsze techniki jubilerskiej i złotniczej sztuki: rytowanie, emaliowanie, filigran, rznięcie i osadę drogich kamieni (Acta Jur. Fid. 47 pag. 1078). 

169. Jan Filipowicz r. 1633. 

170. Piotr Opoczyński, syn złotnika Wojciecha Opocznika. Pracował tylko do roku 1633 we Lwowie, a około tego czasu osiadł w Jarosławiu. 

171. Jakób Szyffczyc (także Siwczyc) około r. 1633. 

172. Jerzy Biglewicz około r. 1633. 

173. Jan Wyszymirski, około r. 1618 wyprawia się z towarem złotniczym do Ostroga i innych miast (A. C. z r. 1618 p. 1933). 

174. Stanisław Szopowicz w r. 1637. 

175. Jerzy Koskowicz podpisany na protestacyi cechu złotniczego z r. 1637. 

176. Matyasz Brajchowicz, jubiler, występuje jako taksator rubinów w sporze między mieszczaninem lwowskim Gabryelem Langiszem a Grekiem Zupanowiczem w r. 1637. 

177. Hanusz Dortmann r. 1637. 

178. Samuel Iłowczyk r. 1637. 

179. Marcin Duchnicz, w r. 1637 cechmistrz. O jego pracach złotniczych nic nie wiemy, ale za jego cechmistrzostwa i pod jego firmą toczył się w tymże roku ciekawy spór między złotniczym cechem lwowskim a trzema złotnikami krakowskimi, pozwanymi o nieprawne sprzedawanie towarów złotniczych. Nie był to pierwszy spór tego rodzaju; cytowaliśmy już wyżej rozjemczy dekret króla Stefana Batorego między złotnikami lwowskimi a krakowskimi a w ustępie o złotniku Kudliczu przytoczyliśmy spór z krakowskim złotnikiem Caykfirem. I tym razem, jak to wypływa z aktów, głównym prom otorem pozwu przeciw Krakowianom był tenże Kudlicz, natura prawdziwie warcholska, człowiek napastliwy, ciągle pozywający kogoś lub protestujący przeciw czemuś, ciągle staczający wojnę z złotnikam i innych miast, z żydami, z własnym cechem, z zięciami swoimi Wilczkiem i Czechowiczem i z urzędem radzieckim w końcu. Spór ten cały zawiera wiele szczegółów charakterystycznych i wiele światła rzuca na stosunki ówczesnych złotników i ich klientelę, i dlatego też podajemy go w obszerniejszem nieco streszczeniu. 

Cechmistrz Marcin Duchnicz wraz z swoim kolegą Fabianem Kołomyjskim wytoczył pozew przeciw Janowi Dukietowi, Leonardowi Choesch i Danielowi Ledouble, złotnikom krakowskim: “iż ci panowie złotnicy w kompanii będąc czasu niedawnego skład lwowski przejechali, gdyż jeden z nich, p. Leonard, do Turek po towary, a drugi p. Jan Dukiet z Krakowa nawiózłszy roboty za Lwów do pewnych osób dla rozsprzedania onejże jeździli i onę rozsprzedawali; jakoż mało na tem, że przyjechawszy p. Dukiet z Krakowa i roboty z sobą skrzynię przywiózłszy, gospodą stanął przed jarmarkiem dobrze, lecz co większa, znowu towary od p. Leonarda kompana swego powziąwszy, z tymi, które z Turek przywiózł, przeciwko prawom, przywilejom i dekretom miasta Lwowa służącym, za Lwów w ruskie i podolskie kraje pojechał i tam one według upodobania swego rozsprzedawał”. Przeciw trzeciemu złotnikowi krakowskiemu, Danielowi Ledouble, występują cechmistrze lwowscy z pozwem osobnym, “iż ten pan Daniel wiele razy z robotą złotniczą za Lwów w kraje ruskie i podolskie przejeżdżał i one rozsprzedawał, w czem niepomału panom złotnikom lwowskim szkodził, jakoż niedawnemi czasy podczas wesela Jmci Pana Hetmana Polnego, pana Wojewody Bracławskiego, do Podkamienia do sławnej pamięci Jmci pana Kazanowskiego Wojewody Podolskiego i Hetmana Polnego jeździł, roboty mu niemało sprzedał, którą już tu było u jednego z pp. aktorów (złotników lwowskich) na tegoż Jmć Pana Wojewodę zamówiono. Lecz że w tej mierze p. Daniel przeszkodą był, dlategoż jej tu u lwowskiego żadnego złotnika nie kupiono. A mało na tem, że sam wiele razy skład ten, świątobliwymi dekretami uprzywilejowany, przejeżdżał i przejeżdża, lecz co większa, jeszcze swego powinnego Noego na Ukrainie naumyślnie chowa i tam mu mieszkać rozkazuje, który to Noe, gdy jakiemu panięciu roboty potrzeba, tedy zaraz panu Danielowi znać daje, a potem pan Daniel temu Noemu posyła lub z nią sam jedzie”.

Jak widzimy, złotnicy lwowscy w skardze swojej oparli się głównie na przywilejach miasta Lwowa, posiadającego t. z. jus depositorii. Przeciw temu argumentowi pozwani złotnicy krakowscy bardzo zręcznie się bronią, a Jan Dukiet w ekscepcyi swojej pyta się: “ubi de hoc, żeby jura depositorii miały się ściągać na rzemieślniki, których wolno każdemu zaciągać według upodobania swego i z cudzej ziemi?... Lwów tylko jednego ma złotnika od złota, i koniecznie przymusić szlachcica, książęcia, wojewodę, aby u niego samego kupował, onemu samemu robotę dawał, a on żeby pro libitu robotę sprzedawał i sam sobie cenę roboty stanowił - wielkie absurdum. Więc insza jest kupiec, a insza rzemieślnik”? Dalej zapytuje Dukiet: “Kędy to actores pokażą, że kiedy kto zjedna robotę w Krakowie z złotnikiem, jeżeli się jej nie godzi za Lwów odwieźć? Zaprawdę, wielkaby to była seruitus, nie tylko na rzemieślnika, ale i na szlachcica albo obywatela tych krajów! Do tego, kiedyby złotnik od złota nie był tantae experientiae i nie miał tak sposobnej czeladzi we Lwowie, jako w Augsburgu albo w Krakowie”. Drugi pozwany, Leonard Choesch, odwołuje się na to, że wpisany jest na serwitoryat królewski i jest nadwornym złotnikiem, a jako takiemu wolno mu wszędzie wykonywać swoją sztukę. W końcu pozwani cytują na swoją obronę trzech świadków, a mianowicie Jakóba Bydłowskiego podstarościego halickiego, Aleksandra Bębnowskiego i Ormianina lwowskiego Krzysztofa Serebkowicza, sekretarza Króla Jego Mości.

Aleksander Bębnowski zeznaje: “Słała Jej Mość księżna pani Koniuszyna po Dukieta złotnika krakowskiego. Stargowałem ja jeszcze w Jarosławiu tę robotę i zadałem półtora tysiąca złotych. Potem zapisaniem i wysłaniem Księżnej Jmci przyjechał p. Dukiet z robotą gotową i wziął ostatek zapłaty. Słała w prawdzie Jejmość do Lwowa do tutejszych złotników, ale nie mogła żadnego dostać, któryby się podjął takowej roboty, a nie mogąc dostać, musiała słać do krakowskich, i stargowaną, jako się rzekło, robotę w Jarosławiu, przywiózł do Księżnej Jejmości”. Drugi świadek, podstarości Bydłowski opowiada: “Sam jeździłem do pana Daniela złotnika do Krakowa dla skupienia klejnotów na wesele Jmci Pana Wojewody Bracławskiego z rozkazania Jmci i jazdą swoją nad morzyłem koni, potargowałem sam po Krakowie robotę i z potargowaną przyjechał złotnik p. Daniel do Jego Mości. Zadano mu było złotych pięć tysięcy Krzysztof Serebkowicz w końcu takie składa świadectwo: “Książę nieboszczyk słał Leonarda złotnika do Turek, dawszy m u kilka tysięcy, aby mu nakupił to, co Książę Jmć kazał do potrzeby swojej; jechałże on do Turek z książęcemi pieniędzmi i nakupiwszy oddał i odjechał do Krakowa”. 

Z repliki złotników krakowskich dotknął znać najbardziej złotników lwowskich zarzut, że mają między sobą tylko jednego mistrza, który robi w złocie, i że nie mają tak sposobnych robotników, jak w Augsburgu i Krakowie. “Zaprawdę, źle i niedobrze pozwany p. Dukiet udaje - mówią w kontradykcyi swojej cechmistrze lwowscy - jakoby onemu nasza cecha ex subordinations samego p. Kudlicza intentowała akcyą.... Nie sam jeden jest p. Kudlicz we Lwowie, który od złota robi, lecz jest i wiele innych taką robotę odprawujących, ale że przez nawozy poubożeli, przetoż teraz dostatku mieć nie mogą, jednak tak dobrze jako pozwani w rzemiośle swem i sztukach są ćwiczeni i doświadczeni, a nawet drudzy od złota robotę porzuciwszy od srebra się jąć musieli, dlatego, iż ich postronni panowie złotnicy nawozami za Lwów do panów i potentatów jeżdżąc, psowali.... Co się tyczy niewygody w robotach szlacheckiej kondycyi, o tem niech się mniej frasują pozwani, gdyż tu we Lwowie jest nas tak wielu dobrych rzemieślników, którzybyśmy mogli wydołać i dosyć uczynić w robocie rozmaitej, by i samemu Cesarzowi”. W dalszej obronie swojej czyli w t. zw. konfutacyi pozwani złotnicy krakowscy zapytują swoich przeciwników: “Dlaczego Bachusa senatorskiej osobie, mieszkającej tu we Lwowie, w Augsburgu zrobić i tu onego przywieźć zrobionego pozwolili”? Czemu tej zacnej osobie tam zrobić dawać, a zrobionego złotnikowi tu przywieźć extra nandinas nie zabronili?” Urząd radziecki lwowski uwolnił złotników krakowskich od oskarżenia, uznając, że odwozili tylko roboty osobno zamówione, ale napomniał ich surowo, aby składu lwowskiego z towarami swojemi nie przejeżdżali (A. C. z r. 1637, XIV p. 52, 70, 74, 95, 107, 111, 144, 150). Marcin Duchnic był szwagrem Bartłomieja Zimorowicza.

180. Sebastyan Horn, nie należał do cechu, ale tytułował się “złotnikiem kasztelana krakowskiego” (Illmi Castellani Cracoviensis aurifex). Tak figuruje w aktach radzieckich z r. 1640 (str. 994) z powodu świadectwa, które składa w śledztwie o poranienie szlachcica Marszewskiego. 

181. Aleksander złotnik, nie wymieniony po nazwisku, występuje w procesie w r. 1640. 

182. Stanisław Alansi, uczeń i zięć lwowskiego złotnika Dortmana, osiadł około r. 1640 w Łucku. 

183. Piotr Damnarowicz, znany nam tylko z tego, że występuje w r. 1640 jako świadek w procesie karnym przeciw opryszkowi Bujnowskiemu. 

184. Andrzej Leszczyński występuje w aktach od r. 1637. Z jego nazwiskiem wiąże się także jeden z coraz częstszych sporów z obcymi złotnikami, którzy przybywają do Lwowa z towarem zagranicznej roboty. Jako cechmistrz pozywa w r. 1641 przed urząd radziecki Jakóba Bejma złotnika-jubilera z Hamburga (lopidorum pretiosorum sectorem et negotiatorem vulgo jubiler dictum), że z naruszeniem przywilejów Lwowa i cechu złotniczego nawozi klejnoty z zagranicy. Pozwany Bejm odwołuje się na serwitoryat magnacki, na listy polecające różnych dostojników i na swoje obywatelstwo zamojskie, a zarazem zapewnia, że będąc raczej agentem niż złotnikiem, chętnie zamawiać będzie roboty także u złotników lwowskich (A. C. z r. 1641 p. 1517). 

*****

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new