Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

II.


Złotnicy lwowscy długo nie stanowili osobnego cechu. Mimo że już w najstarszych archiwalnych aktach lwowskich spotykamy niewątpliwie ślady ich istnienia i że od końca XIV wieku coraz liczniej występują nazwiska złotników lwowskich i wzmianki o ich robotach, do założenia samoistnego cechu przyszło dopiero z końcem XVI w. Dotąd złotnicy należeli wraz z malarzami i konwisarzami (cantrifusores, stannifusores) do wspólnego cechu. Połączenie złotnictwa z malarstwem: rzemiosła, które wznosiło się do wyżyn sztuki, ze sztuką, która nie gardziła organizacyą rzemiosła, i dzisiaj może nikogo dziwić nie będzie, zwłaszcza jeśli nie zapomni o tem, że sztuka malarska nawet w najlepszem znaczeniu tego słowa uważana była niegdyś tak samo za rzemiosło, jak wszystkie inne w czasach, kiedy między całym szeregiem rękodzieł a architekturą, rzeźbą i malarstwem istniały tylko bardzo płynne granice. We Włoszech nazwa arte obejmowała tak samo rzemiosła jak i to wszystko, co teraz obejmujemy tylko dostojną nazwą sztuki - przepaść otworzyła się dopiero wtedy między nazwą a nazwą, kiedy już była między rzeczą a rzeczą. Nie było jej dawniej, kiedy, jak już nadmieniliśmy, największa część dzisiejszych rzemiosł w ścisłem znaczeniu tego słowa stykała się stopniem swojej doskonałości, obszarem swoich zadań i wysokością artystycznego celu z wielką sztuką, kiedy, jak powiada Vasari, między złotnikami a malarzami był najściślejszy związek - una domestichezza grandissima e quasiche una continua pratica fra gli orefici ed i pittori - kiedy taki mistrz jak Francia podpisywał się na swych obrazach jako złotnik, kiedy Ghirlandajo, Verrochio, Ghiberti szczycili się, że są także złotnikami, kiedy stolarz-snycerz, jak n. p. słynny Benedetto da Maiano, dokonywał prawdziwych arcydzieł plastyki i intarsyi, podziwianych dotąd po kościołach, zamkach i muzeach; kiedy ślusarz na wzór takiego florentyńskiego Grossi wykuwał latarnie, świeczniki i portale, z których każdy był skończoną artystyczną kompozycyą; kiedy miecznik i płatnerz najmisterniejszą rzeźbą ozdabiał rękojeść oręża i grzebień hełmu, a pancerze i tarcze okrywał najszlachetniejszym rysunkiem złotej lub srebrnej inkrustacyi, kiedy więc i stolarz i ślusarz i płatnerz był do pewnego stopnia artystą.

Mniej niż połączenie z malarstwem będzie dziś może zrozumiałe połączenie złotnictwa z konwisarstwem, a więc z rzemiosłem, które dziś albo ledwie istnieje, albo służy tylko najpospolitszym celom użytkowym. Ale i do konwisarstwa odnieść należy to samo, co powiedzieliśmy o innych rzemiosłach: było ono niegdyś równie pokrewne sztuce, a już tem bardziej złotnictwu. Rzecz charakterystyczna, że w średnich wiekach, a nawet w epoce rozkwitającego już renesansu nazywał się we Włoszech każdy rękodzielnik, który nadawał jakiemukolwiek kruszcowi szlachetniejsze formy, złotnikiem, orafo, jakby dla zaznaczenia, że nie kosztowność kruszcu, ale to, co zeń powstało pod dłonią mistrza, stanowi jego istotną wartość, że alchemią talentu i zręczności można z żelaza, miedzi, cyny i ołowiu robić szczere złoto, być złotnikiem, orafo. W tem znaczeniu dawni konwisarze z pewnością byli złotnikami. Umieli oni dzbanom, kuszom i misom nadawać artystyczne formy, dostarczali kościołom sprzętów, pełnych poczucia piękna i stylu, zdobili swoje wyroby płaskorzeźbami lub rytowaną ornamentyką wysokiej niekiedy oryginalności. Za starożytną artystyczną cynę płacą dziś muzea i kollekcyoniści prywatni zdumiewające ceny, specyalni badacze w Niemczech i we Francyi pracują nad historyą konwisarstwa jako jednej z wielce interesujących gałęzi artystycznego przemysłu dawnych wieków. Złotnicy lwowscy nie byli tedy w niedobranem towarzystwie, stanowiąc jeden cech z malarzami i konwisarzami.

Ryc. 9. Tablica w srebrze kuta (au repoussé); na niej krucyfiks ze słoniowej kości. Ze skarbca rz. kat. katedry lwowskiej.
Ryc. 9. Tablica w srebrze kuta (au repoussé); na niej krucyfiks ze słoniowej kości. Ze skarbca rz. kat. katedry lwowskiej.

Liczba złotników lwowskich wystarczała niewątpliwie już w XV wieku do ustanowienia samoistnego cechu, dopiero jednak w roku 1595 przychodzi do rozłączenia się z konwisarzami. Już zresztą w roku 1567 złotnicy lwowscy poczynają uchylać się od pewnych ciężarów cechu, zwłaszcza takich, które wypływały z potrzeb nie mających nic wspólnego z ich sztuką. Konwisarze lwowscy nie mieli zupełnej samoistności, zależeli oni od cechu konwisarzy krakowskich, który w sprawach próby cyny i wolności sprzedaży jarmarcznej miał pewne prerogatywy. Król Zygmunt August dyplomem z roku 1560 regulując próbę cyny, zatwierdza krakowskim konwisarzom prawa kontroli i zastrzega wyraźnie, że konwisarze innych miast i miasteczek podlegać mają zwierzchnictwu cechu krakowskiego. Powstawały stąd ciągłe spory między cechami lwowskim a krakowskim, a ze sporów urastały koszta, do których pokrycia nie chcieli się przyczyniać złotnicy. W roku 1567 wytacza się sprawa przed urząd radziecki; konwisarze żalą się, że gdy chcąc koniec położyć nagabywaniom konwisarzy krakowskich, którzy ich “inturbare non cessemnt”, zawarli w Krakowie ugodę z niemałym kosztem, ich towarzysze cechowi, malarze i złotnicy, przyczynić się nie chcą do pokrycia wydatków. Urząd odrzucił zażalenie konwisarzy, przyznając słuszność malarzom i złotnikom. Dopiero jednak w 28 lat później złotnicy decydują się na założenie samoistnego cechu i składają w tym celu oświadczenie przed urzędem konsularnym, wykazując potrzebę i możliwość odrębnej organizacyi, “bo nas złotników z łaski Bożej jest taki dostatek, że sami okrom inszego rzemiosła cechu naszego uczciwości i zupełności ku ozdobie miasta podołać możemy”. Urząd miejski musiał się zaraz zgodzić na żądanie złotników, skoro już w następnym roku występują cechmistrze złotnicy Albert Siemionek i Matyasz Iłowczyk. Chodziło wtenczas o wyjaśnienie, jakim sposobem malarz Ormianin Bogusz, nie będąc katolikiem, “wdarł się” do ich cechu. Cechmistrze złotników tłumaczą: iż “za dawnych lat nie był tu tylko jeden malarz stary, jako iż tenże sam jeden był, nie mógł się nigdzie wprosić do cechu, aż to złotnicy byli go do siebie przyjęli, potem wszedł też precario per abusum et incuriam antecessorów naszych dla wyzwolenia chłopca i ten Bogusz, ale my teraz jak konwisarzy tak i malarzy zbyć chcemy i zbywamy z cechu swego”.

Acta Consul. z roku 1560 V p. 1444: “utąue cantrifusores aliarura civitatum subsint superioritati cantrifusorum Cracoviensium ita ut tempore nundinarum de eorum vasis et operibus ubique in Regno et dominiis nostris vendendi gratia expositis experimenta seu probas sumendi circa renitenciam et contradictionem cuiusque plenam habeant facultatem”.

Ordynacya czyli statuta cechu złotniczego we Lwowie, datowane z roku 1600, wpisane wraz z konfirmacyą królewską w akta radzieckie opiewają jak następuje: 

“Iż wszystek rząd przy łasce i błogosławieństwie Bożem najspokojniejszy bywa, k’temu złotnicze rzemiosło potrzebuje ludzi dobrego sumienia, które w katolickiej wierze najlepiej zachowane być może, nie mają złotnicy lwowscy między sobą cierpieć ani przyjmować żadnego mistrza heretyka ani schizmatyka, tylko katoliki, oprócz jeśliby się który z schizmatyków, jako Rusin i Ormian, do unji kościoła rzymskiego powszechnego przywrócił. Msza bracka na każdy kwartał ma być odprawowana i któryby brat omieszkał na niej być, ma być karany półkojcem srebra.

“A iż bractwo tego rzemiosła najwięcej dlatego postanowione jest, aby oszukaniu wszelkiemu, które przez omylność robót bywa, zabieżało się, żaden ani mistrz ani towarzysz nie ma żadnej roboty robić z mosiądzu albo z miedzi nakształt złotej, ani jej też pozłacać i za złoto udawać, a jeśliby się który takowy znalazł, ma być z rzemiosła zrzucony, k’temu jeśliby który albo mistrz albo towarzysz we srebrze albo we złocie przy jakiejkolwiek robocie fałsz jaki uczynił, a było to nań przeświadczono, ma także z rzemiosła być zrzucony. Srebro, które do roboty idzie, ma być według talarów a złoto węgierskie a koronne k’temu. Iż mistrzowie dobra swego towarzyszom do ręki powierzają, jeśliby który towarzysz mistrza swego w złocie albo we srebrze uszkodził albo w jakiej inszej rzeczy do robienia powierzonej, a byłby w tem przeświadczony, ma także być z rzemiosła zrzucony.

“Między mistrzami rzemiosła tego, aby się przeszkadzaniu wszelakiemu zabieżało, nie ma jeden przed drugim do robót się ubiegać, inszego roboty złożyć, i towarzyszów także uczniów odwodzić albo przemawiać, ani w mieszkaniach ich podejmować, a któryby co takiego uczynił, ma być toties quoties grzywną srebra karany. Ponieważ mistrzów tego rzemiosła we Lwowie słuszna liczba jest, aby wszyscy robotami podzielić się mogli, nie ma żaden mistrz większej liczby chować czeladzi, oprócz towarzyszów trzech, chłopców czterech, a któryby się więcej ważył chować, ma być kamieniem wosku karany.

“A iż z dobrych towarzyszy dobrzy mistrzowie bywają, a każda doskonałość z czasem i doświadczeniem idzie, którybykolwiek towarzysz chciał we Lwowie mistrzem zostać, ma w przód tam trzy lata przerobić u jednego mistrza albo u dwu najwięcej i to dla doświadczenia go w rzemiośle i w obyczajach. Potem ma być przypuszczony do robienia sztuki, to jest ma robić kubki dwa knorowane, jeden w drugi, pierścień złoty z drogim kamieniem osadzony, pieczęć taką, jaki jest u nich zwyczaj. Robić ma sztuki bez pomocy drugiego tak mistrza jako i towarzysza. A jeśliby który mistrz pomagał robić, ma być karany grzywną srebra, a jeśli towarzysz, tedy półgrzywny i siedzeniem. A sztuki one z pomocą robione mają być potłuczone, czego starszy ma dojrzeć, u którego ma takie sztuki robić, i pod sumieniem dać świadectwo. Bo jeśliby ich sam nie zrobił, nie mają być przyjęte za sztuki; wszakże zechcieli się poprawić, ma mu być pozwolono znowu, a gdzieby temu uczynić dosyć nie mógł, ma wędrować i lepiej się ćwiczyć. Koniecznie żaden mistrz nie ma być przyjęty bez doskonałego zrobienia sztuk, a pieniędzmi nigdy żaden ich okupić nie ma. A iż dawny zwyczaj jest po oddaniu i przyjęciu sztuk, aby nowy mistrz na wszystkie mistrze kolacyą sprawiał, na co niemałe koszty zwykli niektórzy czynić, miarkując to, nie będzie powinien nowy mistrz miasto kolacyi jeno 30 złp. dać do cechu. A gdy naprzód kram nowy mistrz otworzy, będzie powinien dać do skrzynki brackiej złp. 4. Jeśliby się też który towarzysz przed odprawieniem sztuk zaręczył albo ożenił, takowy ma być karany grzywną srebra.

Wyraz knorować pochodzi z niemieckiego od Knorre, które to słowo oznaczało pierwotnie gotycki ornament roślinny, tak zwany po francusku crochet. Knorowany kubek, von knoraten Koph, jak mawiali staroniemieccy złotnicy - jest to kubek wybijany jakby w guzy albo grona; w Polsce nazywano taką robotę także puklastą.

“Iż często się trafia, że do złotników przynoszą srebra i złota rozmaite przedawać, między któremi znajdują się cudze albo kradzione, a każdy swego licem dochodzić może, w czem zachowywa się to, że zguby u złotników opowiadają, i któryby złotnik wiedziawszy odpowiedź, kupił co takowego, ten powinien będzie albo wrócić albo nagrodzić i sam na tem szkodować. A jeśliby kupił przed opowiedzią, nie powinien będzie na tem szkodować, ale to kupno jego ma być ważne. 

“Mistrzowski syn, któryby się chciał tego rzemiosła uczyć, nie ma się mniej nad cztery lata uczyć. Wdowa, któraby w stanie wdowim po mężu żyła, ma się uczciwie sprawować i według porządku braterstwa żyć, a któraby się inaczej sprawowała, ta ma od rzemiosła odpadać. 

“A iż miasto Lwów jest pograniczne, które wielkiej opatrzności przeciwko nieprzyjacielowi potrzebuje, która nie może być, gdy mieszczanie ubożeją, a nie mogą prędzej ubożeć, jeno gdy na nie nawozy inszych miast bywają, którym aby się mogło zabieżeć, ma to bractwo tego pilnie przestrzegać, aby nawozów roboty tak złotej jako i srebrnej oprócz jarmarku nie było wedle prawa i przywilejów miasta Lwowa, a ktoby się tego ważył, tedy ma być owa robota zabrana, której połowica na Króla Jegomości a połowica na poprawę m. Lwowa. A gdyby podczas jarmarku bądź domowego złotnika, bądź też gościa, któryby z robotą na jarmark przybył, tak we złocie jako we srebrze albo też w wadze fałsz i oszukanie miało się pokazać, taki ma być do urzędu przez starsze odniesiony, a jeśliby się w innym pokazał, ma być karany, a żeby tego prędzej dojść się mogło, każdy złotnik na swej robocie swój gmerk powinien wydrożyć. A iż to rzemiosło złotnicze na tym punkcie zawisło, aby fałszu tak we złocie jako srebrze nie było, któryby się tedy złotnik w tem dał znać, będzie powinien pierwszy raz winy dać do bractwa skojcy sześć, drugi raz skojcy dwanaście, trzeci raz skojcy 24, a za czwartą razą ma mu być kram zamknięty i z rzemiosła zrzucony. Czego pilnie starszy bractwa mają doglądać i próby odbierać przynajmniej 3 razy na kwartał.

“Iż też żydowie srebro i złoto kradzione tak kościelne jako i insze kupują i aby nie było poznawane, w kuty zlewają, nie patrzając na to, jeśli dobre srebro albo podejrzane, w czem się szkoda wielka naprzód kościołom i zacnym stanom dzieje i oszukanie, jeśliby się tedy we Lwowie którykolwiek żyd ważył, takowe srebro przedawać bez gmerku albo cechy starszego i przysięgłego złotnika lwowskiego na niem wybitej, tedy takowe srebro albo złoto ma mu być zabrane, którego połowica na Króla Jmci a połowica na poprawę miasta.

“Insze wszystkie postępki, które do dobrego rządu tak bractwa tego, jako i miasta będą się ściągać, mają być przez bracią zachowane i mocno trzymane”.


Współczesną założeniu samoistnego cechu albo przynajmniejnie o wiele późniejszą będzie niewątpliwie ładna pieczęć cechowa, jedyny starożytny i jedyny znakomitszy zabytek, jaki się dochował do naszych czasów w t. z. ladzie cechowej złotników lwowskich, deponowanej obecnie w biurze rękodzielniczem Magistratu. Bardzo ładnie skomponowana pieczęć, rznięta w srebrze, której podobiznę podajemy powyżej (ryc. 10.), przedstawia patrona złotników św. Eligiusza w biskupim ornacie, z młotkiem i kielichem jako atrybutami, które mu nadała ikonografia jako złotnikowi, siedzącego na tronie w profilu do widza. Przed św. biskupem-złotnikiem stoi szafka z narzędziami sztuki, między któremi widzimy gotowy już także świecznik, pod szafką kowadło złotnicze, u stóp zaś św. patrona umieszczony wspaniały lew, herbowe znamię miasta Lwowa, trzymający w łapie tarczę, na której jako godło złotnictwa są dwa puharki, ułożone na wzór t. z. kubka dwoistego (Doppelbecher), stykające się z sobą brzegami otworów. Oba te puharki illustrować mają widocznie jedną ze “sztuk”, które według cechowej ordynacyi miał robić towarzysz, nim został mistrzem, t. j. “dwa kubki knorowane, jeden w drugi”. Na około pieczęci, w ładnie profilowanej obwódce czytamy: SIGIL. CONTUB. AURIFA. LEOPOL. jako skrócenie słów: Sigillum Contubernii Aurifabrorum Leopoliensium.

Myliłby się jednak, ktoby przypuszczał, że te “dwa kubki knorowane, jeden w drugi”, które widzimy na tarczy trzymanej przez lwa, są cechą złotniczą lwowską. Marka lwowska nie istniała wcale w tej porze, z której ta pieczęć pochodzi. Rzecz to zaprawdę dziwna, że podczas gdy we wszystkich niemal państwach europejskich wyroby złotnicze co do zawartości czystego kruszcu bardzo wcześnie poddane zostały urzędowej i to ścisłej bardzo kontroli, w Polsce, jak to czytelnik obaczy z przywiedzionych dokumentów, jedmolitej, stałej, publicznej kontroli nie było aż do roku 1678, to jest nie było jej poza cechami albo raczej ponad cechami. Ślady cechowej kontroli nad próbą złota i srebra sięgają u nas w prawdzie XV i początku XVI stulecia, ale taka kontrola cechów samych nie mogła mieć jednolitości, i jak to później obaczymy, nie wystarczała wcale. Znanym nam najdawniejszym przykładem unormowania t. zw. próby w Polsce jest postanowienie zawarte w ordynacyi złotników krakowskich z r. 1475, postanowienie wyjątkowe, lokalne, i jak ze wszystkiego wnosić należy, przez władze publiczne, królewskie, nie podniesione do znaczenia ustawy powszechnie obowiązującej. Drugiem z kolei najwcześniejszem unormowaniem próby i marki złotniczej jest ordynacya cechowa złotników warszawskich, tak dokładna i ścisła w swoich przepisach, że nie ustępuje w niczem postanowieniom zagranicznym. Według tej ordynacyi, nadanej w r. 1516, a potwierdzonej przez Zygmunta Augusta i ponownie w r. 1589 przez Zygmunta III, ustanowiona jest 15 próba srebra (illius argenti quaelibet marca non minus quam quindecem lothos continere debet) i przepisana bezwarunkowo marka miejska, którą starsi cechowi wybijać m ają na wszystkich wyrobach (sigillo Civitatis Varsaviensis signare debebunt). Poznańska ordynacya złotnicza, datująca się z początku panowania Zygmunta III, stanowi także, “że każdy brat cechę swą na robocie swojej pod utratą roboty bić powinien”).

Essenwein A. Die mittelalterlichen Kunstdenkmale der Stadt Krakau. Nürnberg. Str. XXVI dodatek XIV. Srebro: “Was dy Goldschmide machen von schusseln it. d., das zal bestehn dy margk zelber bey eynem scote etc.”. Złoto: “Was sy von golde machen off den Kawff, das zal besten czw achtczehn graden etc.”.

Za granicą kontrola nad srebrem i złotem nie opierała się atoli na samych cechach, ale była publiczną, państwową, a tern samem trwałą i jednolitą. W Niemczech już w XIV wieku istnieje cecha złotnicza, stwierdzająca próbę złota i srebra, jak n. p. w Wiedniu i Strassburgu, w którem to ostatniem mieście już pod r. 1363 spotykamy cechę miejscową z herbem miasta i osobny znaczek cechowy; we Francyi jeszcze o całe prawie stulecie wcześniej, bo w r. 1275 Filip Śmiały zarządza cechowanie wyrobów złotniczych i przepisuje cechy miejscowe, a następnie Filip Piękny ustanawia t. zw. prud'hommes, gardes de l’orfévrerie, i zniewala złotników do znaczenia swoich wyrobów także własną cechą warsztatową; w Anglji, we Włoszech, w Hiszpanji kontrola kruszcu za pomocą cech osobnych datuje się także z XIII i XIV wieku. W Polsce, a specyalnie we Lwowie nie spotykamy śladów kontroli wykonywanej przez władze publiczne w tej porze właśnie, kiedy złotnictwo najwyżej było rozwinięte, i dopiero u schyłku XVII w., właśnie w czasie upadku tej sztuki we Lwowie, zaczyna obowiązywać cecha miejska. Takie późne ustanowienie oficyalnej, publicznej kontroli uderza tem bardziej, że kruszec o tyle podlejszy, jak cyna, ulegał dość ścisłemu nadzorowi. Podczas gdy o jakiemkolwiek publicznem normowaniu cen i zawartości kruszcu w wyrobach złotniczych niema jeszcze mowy, już w roku 1523 król Zygmunt I normuje zawartość czystej cyny (non sub alio gradu bonitatis stanni quam duodecimo), w r. 1553 urząd radziecki miasta Lwowa reguluje cenę, po jakiej sprzedawany ma być tenże kruszec, wydając t. zw. testimonium, w którem obwieszcza, że centnar cyny niewyrobionej kupuje się i sprzedaje przez kupców lwowskich po 25 zł. w gotówce, a po 25 ½ do 26 zł. w towarach. Nawet wywóz cyny z kraju podlegać musiał pewnej kontroli, skoro w r. 1554 znajdujemy dekret króla Zygmunta Augusta, zezwalający braciom Steczkowiczom, Ormianom lwowskim, na wywóz 150 centnarów cyny poza granice królestwa, a tenże sam Zygmunt August dekretem z dnia 20 kwietnia 1559 r. ustanawia próbę i markę tego kruszcu, stanowiąc, że konwisarze krakowscy naczynia wyrabiane z cyny gdańskiej, t. z. Pur-Lauter, znaczyć mają na ratuszu marką złożoną z orła i liter S. i A. (aquila literis S et A simul complicatis) dla odróżnienia od lichszej cyny wrocławskiej, która miała być znaczona już tylko samym orłem bez cyfry królewskiej. Opierając się na tem rozporządzeniu królewskiem, wydanem dla Krakowa, urząd radziecki lwowski ustanawia, że wyroby z cyny wrocławskiej mają być cechowane orłem, z gorszej zaś jeszcze cyny odmienną cechą miejską (sub alio signo civili).

Gdy naczynia cynowe podlegają kontroli urzędowej, gdy urząd konsularny lwowski, zapobiegając fałszerstwu i nadużyciom, stempluje lewkiem wosk wybijany we Lwowie i beczki z sławnemi solonemi rybami - wyroby ze srebra i złota obywają się bez nadzoru, bez próby urzędowej i bez cechy, któraby ją stwierdzała, aż dopiero sami złotnicy w obronie czci swego zawodu, podkopywanej ciągle przez nieuczciwych przekupniów, osobliwie żydowskich, którzy zalewali jarmarki fałszywem srebrem, usiłują, zaradzić złemu za pomocą uchwał cechowych. W r. 1599 złotnicy lwowscy uchwalają t. zw. laudum cechowe, aby żaden złotnik nic dla takich żydowskich przekupniów jarmarcznych nie robił i swoich wyrobów na sprzedaż im nie powierzał i od nich nie brał, a to pod karą dziesięciu czerwonych złotych, i stanowią dalej, że każdy mistrz ma na robotach swoich wybić własną cechę czyli t. zw. gmerk, pod takąż samą grzywną (praeterea ut quilibet magister in operibus sui laboris signum suum alias gmerk ponat). Urząd radziecki uchwale tej nadaje sankcyę przepisu. Jest to najpierwsza, najwcześniejsza wiadomość, jaką mamy o kontroli złotniczej i obowiązku znaczenia wyrobów ze złota i srebra jakąkolwiek cechą we Lwowie. Drugim z kolei przepisem w tej samej sprawie są postanowienia, zawarte w podanej przez nas powyżej ordynacyi cechowej złotników lwowskich, według której “każdy złotnik ma na swej robocie swój gmerk wydrożyć”, a starsi bractwa “pilnie mają doglądać i próby odbierać przynajmniej trzy razy na kwartał”.

Środki takie wprawdzie w drodze konfirmacyj królewskich i każdoczesnego zatwierdzenia władz miejskich nabierały mocy obowiązującej i stawały się prawem, ale zawsze tylko w obrębie samego cechu, w zakresie jego autonomicznej jurysdykcyi, a co gorsza i jego każdoczesnej opinii, nie były więc dostateczne i nie mogły zastąpić właściwej kontroli rządowej, jednolicie zorganizowanej, zwłaszcza co do samej próby i ceny srebra, które mimo wszystko pozostały nieuregulowane, prawie zupełnie dowolne. Cech ostatecznie sam sobie stanowił przepisy, sam zmieniał swoją ordynacyę dodatkowemi laudami i sam miał czuwać nad ich przestrzeganiem - a to nie wystarczało, w pewnych wypadkach wystarczać nawet nie mogło, bo przy braku powszechnej normy na całą Polskę, przy autonomii lokalnej każdego cechu, trzeba było dla samej konkurencyi zwalniać kontrolę i odstępować od własnych przepisów. Tak sobie tylko wytłumaczyć można, że, jak to czytelnik poniżej obaczy, cech złotników krakowskich ubolewa nad tem, że “srebro bardziej równa się alchemii jakiej aniżeli srebru” - a przecież “brant krakowski” już dawno był cechowemi ustawami unormowany, a w ordynacyi cechowej złotników kazimierskich i stradomskich z r. 1563 czytamy w § 10 dosłownie: “Grzywna srebra, które od nich (t. j. od mistrzów złotniczych) będzie wychodzić, ma w sobie trzymać piętnaście łutów albo dwadzieścia i cztery skojce podług brantu krakowskiego, podług którego brantu powinien każdy mistrz z kramu roboty swoje wydawać, i żeby srebro nie było gorsze ani podlejsze, jedno jako brant krakowski. Którą robotę pierwej niźli ją wyda z kramu swego, ma z nią iść do starszego mistrza, aby ją on pilnie i opatrznie oglądał, spróbował dobrze, a spróbowawszy, jeśli w niej dobre srebro jest, tedy ma na niej cechę robić miasta Kazimierza, a przy tem też drugą cechę swoją własną ma wbić on mistrz, który ono srebro robił”. Mamy w tem postanowieniu wszystko, czego tylko wymagać można, mamy ścisłe unormowanie brantu, czyli używając wyrazu menniczego: wysokości ligi, mamy przymus cechowania podwójnym znaczkiem, probierczym i mistrzowskim - a przecież w pięćdziesiąt i pięć lat po tego rodzaju postanowieniach cechowych, dla braku norm i przepisów powszechnych, jednolitych, przychodzi znowu do tego, że “srebro równa się alchemii” i że dzieją się największe nadużycia. Musiano pomyśleć o zapobieżeniu dowolności, która stawała się coraz nieznośniejszą i coraz groźniejszą dla złotników, przestrzegających ściśle dobrej próby, i w tym celu odbyły się rokowania i stanęło porozumienie między cechami lwowskim i krakowskim. Przyczynili się do tego inicyatywą swoją złotnicy lwowscy, którzy wysłali kolegę czyli, mówiąc językiem cechowym, brata swego, Jakóba Konarzewskiego, do Krakowa, aby się porozumiał z tamtejszymi złotnikami celem ustalenia próby srebra. Wiadomość o tych rokowaniach i skutku ich przechowała się nam w liście złotników krakowskich do złotników lwowskich z r. 1618, oblatowanym w aktach radzieckich. “Nie tajno to jest Wmciom - piszą starsi cechu krakowskiego, Jakób Soszyc i Bartosz Janaszewski - co się dzieje po Koronie Polskiej około srebra, i jakie prace podejmowaliśmy i koszty u dworu Króla Jego Mości, mianowicie na sejmach walnych; to wszystko dla trudności na sejmach inszych spraw odłogiem zawsze zatrzymywało się. Nie mogliśmy się doczekać, aby jakiekolwiek postanowienie wydane było około srebra i próby. Lecz iż przyszło do tego, że w Wielkiej Polsce srebro podniesiono na złotych 9 okrom roboty i jeszcze na przeszłym sejmie sprzedawano tak, od czego nie byli ludzie szlacheckiego stanu, iż każdy wolał dołożyć na co lepszego - my tedy bacząc to, abyśmy nie byli różnymi i owszem około próby i ceny zgodnymi, przyjechawszy po sejmie do Krakowa, radziliśmy o tem, jakobyśmy byli jednakiej ceny i próby z inszymi miasty, a tymczasem w Wilnie i w Lublinie i w Warszawie wszyscy się zgadzają. A iż WMM. raczyli o to przez p. Jakóba Konarzewskiego te rzeczy potrzebne wnieść, abyśmy mogli z WMM. w próbie i cenie się zgadzać - my jako z dawna dobrzy przyjaciele i sąsiedzi WM. zwykliśmy się zgadzać we wszystkich porządkach, daleko więcej i w tem, co by należało ku uczciwości i dobrej sławie rzem iosła tego sławnego. My tak kupujemy grzywnę srebra za złotych 12, a krzeczujemy skojcy 9 i tak przedajemy grzywnę srebra za zł. 11 z robotą. A kto sobie na urząd daje robić robotę jaką, jakie srebro dadzą, choćby najwyższe, robimy. Co dla lepszego zrozumienia tej naszej uchwały, posyłamy kopią w tym liście zawartą”. 

Dekret n. p. króla Stefana z r. 1577, konfirmujący przywileje złotników krakowskich, ma poniekąd cechę ustawy normującej próbę srebra; ale obejmuje wyraźnie tylko złotnictwo in civitatibus Cracoviensi, Casimirensi, Clepardiensi eorumque suburbiis et oppidis vicinis, na którem to terytoryum cech krakowski występuje w charakterze urzędowego organu kontroli. Ob. dr. Fr. Piekosiński, Prawa, przywileje i statuta miasta Krakowa. I, zeszyt 2, str. 772.

Laudum cechu krakowskiego, przyłączone do tego listu, opiewa: “My starsi i młodsi złotnicy krakowscy za wspólną naradą, aby się żadnemu stanowi ubliżenie nie stało, t. j. w robieniu roboty srebrnej, albowiem za postępowaniem w drogość brantu, t. j. srebra najlepszego, każdy robotę wystawuje, jako mu się podoba, że przychodzi do tego, że srebro bardziej równa się alchemii jakiej, niżeli srebru, a to wszystko udają za robotę złotników krakowskich; zabiegając temu, postanawiamy: aby brat żaden nie ważył się robić srebra na przedaż inakszego, jeno coby trzymało łutów 11, które ma stać złotych 9 polskich krom roboty. A ktoby dał z wyższego srebra robić, to jest talarowego, aby taką próbę oddał, pod winą dwóch kamieni wosku, quoties będzie się ważył w tem wystąpić. A to, które do tego czasu narobili za złotych 8, mają wyprzedać po złotych ośmi okrom roboty, a z robotą za dziesięć pod cechą panów starszych, a na potem każdy brat cechę swoją kłaść powinien na robotę swą, którą już na złotych dziewięć okrom roboty będzie robił, a z robotą na jedenaście, aby ta robota, którą w tym czasie narobili po złotych 8 okrom roboty, była znajoma. A iżby złotnicy nie byli też w tem ukrzywdzeni, żeby ją brali od ludzi i przyjmowali do złotych ośmi, a na potem takiej roboty nie ważyli się przedawać i oddawać, którejby dostawali, co po ośmi złotych była robiona, ażby była poprawiana srebrem przedniem, żeby na potem nad postanowienie żaden nie ważył się z podlejszego srebra roboty wystawiać; zarazem oszukanie od ludzi luźnych, t. j. partaczów ustać musi, a ktoby wystąpił raz i drugi, takiego do najwyższego urzędu na sroższe karanie oddać. A iż od żydów wielkie uciśnienie to rzemiosło cierpi, iż robót złotniczych tak złotych jako i srebrnych po jarmarkach rozwożą, a wszystko udają za robotę krakowską, powiadając, że im bracia nasi robią, widząc w tem wielkie zniszczenie dla kilku osób, postanawiamy, aby żaden brat nie ważył się żydom roboty na sprzedanie wystawować, ani swej własnej dawać na sprzedaż, a któryby brat był w tem występny, quoties toties ma być karany dwa kamienie w osku”. Złotnicy lwowscy przystąpili do tej uchwały, czego dowodem jest już sama jej oblata w aktach, a urząd radziecki dodał do niej klauzulę zatwierdzającą, zastrzegając, że obowiązywać ma ona in tantum in quantum valere potest, t. j. o ile uzyska konfirmację królewską i nie wejdzie w kolizyę z konstytucyami Rzptej.

Z przywiedzionych źródeł archiwalnych wypływają dla badacza czy amatora starożytnych zabytków złotnictwa polskiego wnioski bardzo ważne, które jak z jednej strony tłumaczą, dlaczego tak bardzo trudno o stwierdzenie niewątpliwe robót polskiego a specyalnie lwowskiego pochodzenia, tak znowu z drugiej strony dostarczają kilku autentycznych wskazówek, jak należy postępować przy rozpoznawaniu takich zabytków. Za granicą istniał od bardzo dawnych czasów, jak widzieliśmy, gdzieniegdzie już od XIII i XIV wieku, cały system kontroli wyrobów ze złota i srebra, a to za pomocą marek, czyli cech i znaczków, odgrywających ważną rolę w historyi złotnictwa jako sztuki, dotąd atoli jeszcze niedostatecznie zbadanych. Dopiero w najnowszych czasach wzięto się do zbierania i badania tych znaczków, bez których dokładnej znajomości determinacya lokalna i chronologiczna wyrobów złotniczych będzie zawsze raczej grą imaginacyi aniżeli wynikiem wiedzy. W Niemczech Rosenberg, Bucher, Bergau, Pabst, we Francyi Lacroix, Pichon, Ris-Paquot, Eudel, w Anglji Chaffer i Cripps specyalnie poświęcają się badaniu znaczków złotniczych, które z dniem niemal każdym robi postępy, chociaż bardzo jeszcze dalekie jest od wytkniętego celu. U nas, przy bardzo niedostatecznej dotąd liczbie specyalnych badaczy na polu archeologii i przy niedość rozwiniętym jeszcze zmyśle do historyi sztuki, która dopiero od niedawna pozyskiwać zaczyna metodycznie wykształconych pracowników, o poszukiwaniach takich oczywiście i mowy być nie mogło. Gdyby jednak i istnieli tacy specyalni badacze złotnictwa polskiego, lub gdyby pojawili się teraz, nie otwierałoby się im tak wdzięczne i bogate pole, jak zagranicą, z przyczyn, których po tem, co już w ciągu tej pracy powiedzieć mieliśmy sposobność, bliżej tłumaczyć nie potrzebujemy. W każdym razie badacz lwowskiego złotnictwa dawnych wieków nie może się spodziewać łatwego plonu lub też wielkiej pomocy z tego rodzaju poszukiwań. Pisząc tylko o lwowskiem złotnictwie, a więc w ścisłem ograniczeniu lokalnem, wstrzymać się oczywiście musimy od wszelkiej pokusy analogij, ale kto wie, czy to samo nie dałoby się powiedzieć także o innych miastach, w kórych kwitnęła niegdyś sztuka złotnicza, o Krakowie, Wilnie, Warszawie, Poznaniu i Lublinie.

Trojakie cechy wyróżniamy zazwyczaj na starych wyrobach złotniczych zagranicznych: 1) cechę miasta, w których powstały, t. z. w Niemczech Beschauzeichen albo Stadtzeichen; 2) cechę mistrza, czyli warsztatową, Meisterzeichen, marque de maitre; 3) cechę probierczą, stwierdzającą zawartość kruszcu, Wardeinzeichen, poincon de la maison commune. Cecha miejska bywała najczęściej zarazem cechą probierczą. Z tych trzech albo względnie dwóch znaczków czyli cech, które gdzieindziej obowiązywały, we Lwowie aż do roku 1599 nie obowiązywała żadna. Wypływa stąd, że wyroby złotnicze lwowskie aż po koniec XVI wieku z reguły nie mają żadnej cechy, i że wyciśnięcie cyfry lub osobistego znaku złotnika mogło być tylko rzeczą upodobania, a więc całkiem przypadkową. Dopiero od wspomnianego r. 1599 laudum cechowe ustanawia wyciskanie takiego znaczku czyli gmerku, ordynacya zaś cechowa równocześnie albo najdalej w rok później dodaje drugi znaczek, cechę probierczą, a więc Wardeinzeichen, którą wybijać mają starsi przysięgli cechu, jednakże nie z reguły, nie na każdym przedmiocie, nim wyjdzie z warsztatu, ale tylko z tytułu rewizyi, podejmowanej trzy razy na kwartał. Nic nie pozwala nam wnosić, aby znaczek probierczy, wyciskany przez starszych bractwa, przedstawiał signum civile, t. j. herb miasta Lwowa, przeciwnie przypuszczać można, że był to gmerk osobisty każdoczesnego cechmistrza.

Tak zwana cecha miejska (Beschauzeichen) pojawia się we Lwowie bardzo późno, bo dopiero w r. 1678 i to nie z inicyatywy władzy państwowej ani nawet z inicyatywy zwierzchności miejskiej, ale na żądanie samychże złotników. Czyniąc zadość życzeniom cechu, przedłożonym przez cechmistrzów Jakóba Hilarowicza i Jerzego czyli Kirkora Latynowicza, urząd konsularny wydaje następującą ordynacyę:

“Uważając, iż ta cecha złotnicza największą sławy deminucyą i ujmę po innych miastach i po całem Królestwie stąd odnosi, że dla partaczów, których się przy mieście tem po różnych jurysdykcyach, także dworach szlacheckich i duchownych wiele namnożyło, robota srebrna z miasta tego taka wychodzi, która nie tylko próby talarowej, jako jest w oryginalnym przywileju Najj. św. p. Zygmunta III króla opisano, nie wynosi, ale owszem ósmej, a czasem ledwie piątej próby znajduje się - dla ścisłych zaś i ciężkich czasów niepodobna, aby zubożali bracia cechowi talarowej próby robotę srebrną wydawać mieli, przeto praesenti ordinatione jedną powszechną próbę jedenastą na wszystką cechę złotniczą postanawiamy i żeby każdy mistrz nie inszej i podlejszej próby tylko jedynastej roboty tak dla siebie na przedaż jako i obcemu, kto da sobie robić, wydawał. I luboby ktokolwiek obcy jakiegokolwiek stanu i kondycyi kazał sobie cokolwiek z podlejszego srebra robić, nie masz tego żaden złotnik podejmować, ale się z nim tak umówić, aby ta robota, której potrzebować będzie, na próbę jedynastą wychodziła. Wyższej jednak próby nad jedynastą wolno będzie każdemu z braci roboty się podjąć i wyrobić. A któryby złotnik z podlejszej próby niźli jedynasta robić się podjął, ten ma być raz grzywną srebra pokarany, a za drugiem przeświadczeniem dwiema grzywnami, a jeśliby był i dalej uparty, potem od cechu, praevia jednak coram officio nostro denuntiatione et medianie sententia nostra odpadać będzie. Dla weryfikacji zaś próby jedynastej lwowskiej albo wyższej nad jedynastą postanawiamy, aby każdy brat cechowy na każdej swojej robocie gmerk alias znak cechowy, to jest lewka z tarczą, na której trzy góry, a nad niemi gwiazda ma być wyrysowana, wybijał, który to znak alias gmerk przy cechmistrzu starszym zostawać powinien. A któraby robota bez tego gmerku od któregokolwiek brata wyszła, nie ma się za lwowską ale za fałszywą robotę trzymać i ową cechmistrzom opowiedziawszy urzędowi, zabrać, czego część na fortyfikacyę miasta, część urzędowi a trzecia część na potrzebę cechową, t.j. na poprawę baszty, prowiant i inne expensa obracać się będzie.

“A że po różnych sklepach nie mało roboty dziewiątej, ósmej i piątej próby znajduje się u różnych kupców, których bez wielkiej szkody swojej nie mogą tak prędko sprzedać, dlatego wszystkim kupcom, którzyby z takiego srebra roboty w sklepach swoich ad praesens mieli, czasu do sprzedania takowych robót do jarmarku lwowskiego św. Agnieszki w roku blizko następującym pozwalamy.

“Żaden z kupców obcych tak Polaków jak i z Ormian, Szotów, Greków, żydów i innych przychodniów (oprócz samych mieszczan miasta tego) w sklepach swoich, budach, kramach na handel wszelkich robót srebrnych, jako to pałaszów, ordynek, rzędów, uzdeczek, łubia oprawnego i inszych przeciwko dawnym przywilejom Najj. królów polskich ab hic nawozić, wystawiać, albo gdzieindziej potajemnie (krom jarmarku lwowskiego, póki nie będzie wydzwoniony) przedawać nie powinien, partackich zaś robót srebrnych i złotych nigdy ani podczas jarmarku samego ani wszelkiego innego czasu, nie tylko obcy kupcy, ale też i tutejsi, ani takich, któreby jedynastej próby nie doszły, do sklepów albo bud, także i kramów przyjmować i przedawać nie mają sub sequestratione et confiscatione takowych wszystkich srebrnych i złotych robót. Czego cechmistrze cechu złotniczego doglądać przy rewizyi na każdy kwartał powinni, z wiadomością jednak i pozwoleniem Officii Proconsularis, a urząd burmistrzowski przez sługi swoje urzędowne adhibita, si opus fuerit, familia officii castrensis, in quantum by we dworach i jurysdykcyach szlacheckich żydzi byli, te wszystkie roboty na pierwszą rekwizycyę któregokolwiek z braci cechy złotniczej zabierać i połowę na fortyfikacyę miasta, a drugą połowę na potrzeby cechowe ordynować ma.

“O nawozach srebrnych albo złocistych robót partackich z innych miast i miasteczek lubo jest punkt w przywileju oryginalnym opisany, lecz że ad terrorem poena non est interposita, tedy praesenle ordinatione statujemy, iż jeśliby który brat złotniczy takie partackie nawozy kupił, confiscatione tego, co kupił, karany być ma. Toż się ma i o kupcach innych wszystkich rozumieć.

“Na jurysdykcyach żadnych we dworach szlacheckich i duchownych ani po kamienicach ciż partacze lubo chrześcianie lubo żydzi zostawać ab hinc nie będą mogli et ad prim am requisitionem cechmistrzów złotniczych urząd grodzki i miejski tychże partaczów i żydów zabierać i roboty ich konfiskować będzie, a confiscatorum bonorum jedna część na municyę, druga urzędowi miejskiemu, a trzecia na potrzeby cechowe cedere powinna. 

“Żydów do szeydowania samego tylko, a nie do robienia rzemiosła złotniczego, przytem do odpalania srebra i złota, in numero sześciu, bez których się cecha obejść nie może (albowiem chrześcianie tem się porać nie chcą) jako prawa dawne i przywileje Królów JchMM. Najjaśniejszych pozwalają, naznaczamy. Tak jednak, aby każdego z nich cecha urzędowi, jako jest in privilegio Serenissimi Joannis Casimiri Regis obwarowano, prezentowała. Ciż żydzi mają się tak jako przodkowie ich sprawować i pensyę roczną po zł. 60 do cechu względem tego szeydowania i handlowania drogimi kamieniami i klejnotami oddawać, której pensyi połowa Magistratowi, a druga połowa cesya cedere ma. Cecha zaś medietatem takową na obronę praw i egzekucyę onych, poprawę baszty, municyę i na założenie uboższych braci obracać będzie. Po zejściu już któregokolwiek z tych żydów sześciu szeydarzów cecha wszystka obrawszy jakiego osiadłego, wiadomego i zaleconego żyda, onego także urzędowi prezentować ma, i tak zawsze tego przestrzegać będzie, żeby nie więcej nad 6 żydów szeydarzy znajdowało się.

“A że wielkie kradzieże i szkody tak w kościołach, jako i na różnych aktach weselnych, także innych publicznych przy dworach i tu w mieście Lwowie dzieją się, przez to, iż łamane srebra ciż żydowie kupują i w kuty alias w cany zlewają, że trudno lica dochodzić, przeto postanawiamy, aby żaden z braci cechu złotniczego u żyda srebra w canach nie kupował i żydzi żeby srebra w cany nie zlewali, ale jakie srebro kupują, takież srebro łamane braci cechowej przedawali, inaczej takowe cany albo kuty u żydów i braci wolno będzie zabierać i lit supra konfiskować.

“Znaczna przez to zazdrość i zawziętość, a przytem i ruina między bracią cechu złotniczego pokazuje się, kiedy jeden drugiemu z braci albo przez żydów roboty przejmuje, albo w kupieniu robót srebrnych lub złotych tudzież klejnotów podchodzi, dając za to barysz żydom, przeto zabiegając temu postanawiamy, iż na kogoby się z braci pokazało, że baryszników żydów zażywa, z nimi umowę na oszukanie drugich m a lub też inszego brata robotę gani, albo na jego robotę, której się on w przód podjął, nachodzi i tęż robotę odejmuje, ma być karany kamieniem wosku białego do ołtarza złotniczego, a jeśliby się nie pokajał, tedy większą winę od cechu odniesie, w czem, gdyby posłuszny być nie chciał, mają cechmistrze o takowym nieposłusznym urzędowi dać znać, którego officium proconsulare pro qualitate delicti karać będzie. 

“Postanawiamy i to, aby żaden mistrz od złota rubinów nie farbował tureckich i farbowanych za weneckie nie udawał. Dubletów i szpinelów za własne rubiny prawdziwe weneckie nie przedawał sub privatione cechu. 

“Dochodzimy też tego, iż wiele obcych ludzi różnej kondycyi od żydów tutejszych faingult i fainzylber skupują i do cudzych państw i miast wywożą, przez co miasta i Koronę cale niszczą, dlatego żaden z żydów ani Szotów Grekom, Ormianom, Szotom, Wołoszy, żydom faingultu i fainzylbru na stronę powinien będzie abhinc wyprzedawać, a na któregoby się lub żyda lub cudzoziemca kupca pokazało, żeby takowy faingult i fainzylber skupował, tedy tenże faingult i fainzylber u tychże osób konfiskować wolno będzie. Nie zagradza się jednak droga mieszczanom tutejszym dobrze osiadłym takowy faingult i fainzylber kupować lub za towary wymieniać.

“Doniesiono też nam, że cecha złotnicza w przyjmowaniu i przyprawianiu cechy braci, do nich garnących się, tak kolacyami zbytniemi jako i pieniężnym datkiem (?) bardzo agrawuje, partaczom także za pewną do skrzynki pensyą robić rzemiosło pozwala, przez co sami prawom swoim derogent i partaczów mnożą. Dlategoż ordinamus et iniungimus, aby z takowymi, którzy do cechu wstępować zechcą, łaskawie się obchodzili, na wielkie koszty onych, ile tak ciężkich czasów, nie wyciągali, tychże także, od których dotąd pewną do skrzynki brali pensyę, do cechu intra mensem nie aggrawując jednak onych przyjęli, a na potem aby od partaczów salarium nie brali, rzemiosła im robić nie pozwalali sub seria animadversione nostra nakazujemy. In quantum by zaś który brat wstępujący czuł się być od cechowych względem wstępnego i przeprawienia cechu uciążony, każdemu takiemu do urzędu naszego salvum recursum pro facienda moderatione zachowujemy, hac ordinatione nostra in praemissis medianie. Circa cuius ordinatiois publicationem cechmagistri institorum, aurificiim, phrigionum, epipliiariorum, arcuariorum, gladificum, frenificum in magna frequentia confratrum suorum comparentes, eandem pro rato et grato susceperunt.

Actum Leopoli Feria Quarla ante Festum Sanctae Mariae Magdalenae proximo. Anno Domini 1678”.

Od r. 1678, w którym urząd konsularny wydał powyższą ordynacyę, nie powinna już była żadna robota złotnicza wyjść z warsztatu bez cechowego gmerku, powinnyby tedy były przechować się do naszych czasów przecież bodaj użytkowe, pospolite okazy, opatrzone marką lwowską. Tymczasem wyroby złotnicze z cechą lwowską są więcej niż największą rzadkością, nie istnieją wcale. Znamy tylko jeden i jedyny wyrób złotniczy lwowski z wyciśniętą cechą miejską, a mianowicie puszkę z kuppą szczerozłotą na hostye w skarbcu rz. kat. katedry metropolitalnej we Lwowie. Puszka ta, w której rysunku i ornamencie emaliowanym widoczne już są znamiona upadającego stylu i smaku (ryc. 11.), opatrzona jest w napis: Jan i Anna Szumerowie w r. 1694 i oznaczona jest cechą miejską lwowską, którą podajemy w oryginalnej wielkości i w przeszło dw ukrotnem powiększeniu (ryc. 12. i 13.).



Zapisana w inwentarzu przy rewizyi skarbca katedralnego z r. 1695: “Accessit puszka z kuppą szczerozłotą obwiedzioną parą manelli złotemi ze szmelcem białym i perłami kałakuckiemi, których na filecie i na karkale jest niemało; z piedestałem srebrnym pozłocistym pontalikami rubinowym i przyozdobionym, z wierzchem także srebrnym pozłocistym z pontalikami także rubinowymi i sztuczkami dyamentowemi; z krzyżykiem na wierzchu dyamentowym, od Jej Mości Pani Szumerowej, Rajczyni lwowskiej. Waży ze wszystkiem siedm grzywiem spełna”. Inwentarz omnis suppellectilis Ecclesiae Metropolitanae etc. z r. 1695. Manuskr. Arch, miejskiego III. A. 104.

Ani znaczki mistrzowskie ani znaczki probiercze nie były regestrowane w aktach miejskich, jak to miewało miejsce zagranicą; nam przynajmniej nie powiodło się odnaleźć ich w archiwum lwowskiem, choć nie jest wykluczoną rzeczą, że kto inny będzie szczęśliwszy. Skoro ordynacya cechowa ustanowiła oba te znaczki, musiały się ich podobizny znajdować w archiwum cechu złotniczego, ale niestety z archiwum tego prawie nic nie dochowało się do naszych czasów. Wynika stąd, że brak nam najpewniejszych a zarazem najłatwiejszych wskazówek do rozpoznania starożytnych zabytków złotnictwa lwowskiego, o ile one jeszcze istnieją, bo do końca XVI w. wcale nie było znaczków, a zaprowadzone na schyłku XVII wieku nie tylko nie są nam znane, ale nadto, o ile by wnosić można, nie w każdym wypadku obowiązywały, a mianowicie przy robotach na zamówienie nie zawsze, a w każdym razie nie wszystkie były wyciskane. Na znanych nam robotach złotniczych niewątpliwie lwowskiego pochodzenia z XVII i XVIII wieku, n. p. na kielichu z r. 1653 w katedrze rz. kat. i na monstrancyi w kościele Najśw. Panny Maryi Śnieżnej z r. 1765, nie ma także i tej cechy miejskiej, której jedyny okaz znany nam jest z wspomnianej katedralnej puszki.

Nie wiele mamy nadzieji, aby wszystkie te trudności kiedyś usunąć się dały, a już najmniej wobec zabytków nie wychodzących poza XVI stulecie, jakkolwiek w pewnych wypadkach historya samego zabytku, zapiski inwentarzy kościelnych i prywatnych, testamentarne wzmianki, szczęśliwa w końcu kombinacya pewnych danych obok najrozmaitszych ubocznych wskazówek mogą się złożyć na materyał nawet dowodowy, a nie tylko hipotetyczny. Na pewien rodzaj takich wskazówek chcielibyśmy zwrócić uwagę. Mamy tu na myśli herby mieszczańskie czyli t. z. gmerki (zapewne z niemieckiego Gemärcke). Każdy patrycyusz lwowski miał swój gmerk, którego używał nie tylko na pieczęci, ale którym znaczył także swoją broń i swój sprzęt srebrny. W testamentach i inwentarzach spotykamy bardzo często wzmianki o takich gmerkach, a wzmianki te uprawniają do przypuszczenia, że zwyczaj używania herbików był bardzo powszechny. Konsul lwowski Dybowicki umierając poleca swoim spadkobiercom, aby w pamięć jego nazwiska ulano działo dla miasta z wyrytym rodzinnym jego gmerkiem; bogaty mieszczanin i postmagister Montelupi daje miastu również działo w upominku, a na dziale gmerk rytować każe, znakomity patrycyusz Szolc ma nawet zapas gotowych lanych herbików, który przekazuje swemu synowi, aby niemi znaczył srebrne sprzęty, które sprawi do kościoła; w inwentarzach Morawińskiego, Domagalicza, Alembeka, Wolfowiczowej, Ubaldyniego itd. znajdujemy łyżki i inne srebra z gmerkami lanemi i rytowanemi, w spuściżnie mieszczanina Jarzyny cynę z gm erkiem; po Ormianinie Hrehorowiczu zostaje stanca żelazna gmerku; na pomnikach i nagrobkach, o ile czas je oszczędził, i na najstarszych kwitach i rekognicyach, jakie się zachowały w archiwum lwowskiem, znajdują się pieczęcie z herbikami mieszczańskiemi. Zwyczaj ten sięga najdawniejszych czasów, przyniesiony niewątpliwie, jak sama nazwa świadczy, przez osadników niemieckich, w XIV i XV wieku ustala się i od patrycyatu przechodzi do zwykłego mieszczaństwa i do przedmieszczan nawet.

Herbiki te nie tylko z obyczajowych względów godne są uwagi - mogą one oddać nieraz znaczną przysługę historyi sztuki i archeologii w ogóle, w naszym zaś specyalnym przypadku przyczynić się mogą do rozpoznania jakiegoś starożytnego zabytku złotnictwa jako wyrobu lwow ­skiego. Nie tylko bowiem przeważna część sreber mieszczańskich opatrzona była niewątpliwie gmerkami, które tym sposobem nabierają znaczenia bardzo cennej wskazówki w stwierdzeniu miejscowego pochodzenia jakiegoś zabytku, ale nadto każdy złotnik jako mieszczanin a najczęściej patrycyusz - trzeba bowiem wiedzieć, że złotnicy lwowscy często zajmowali bardzo wybitne stanowiska w hierarchji miejskiej, jak n. p. Rottendorfowie, Siedmiradzki, Kudlicz, Grynwald - każdy złotnik lwowski, skoro tylko nabył prawo miejskie, jus civile, komponował sobie gmerk, jeśli go nie przejął po ojcu.

Jest tedy rzeczą niemal pewną, że skoro ordynacya cechowa przepisywała mu wyciskanie gmerku, to wyciskał ten sam, jakiego używał już jako mieszczanin, lub jakim się posługiwał jego ojciec, który nie był wcale złotnikiem. Mimo że najstarsze nagrobki patrycyuszów lwowskich poznikały z naszych kościołów z powodu restauracyj it. z. upiększeń; z podziemi n. p. OO. Dominikanów, które kryły ich bardzo wiele, usunięto je przy rozebraniu starej świątyni a wzniesieniu na jej miejsce nowej na schyłku ubiegłego stulecia; mimo że pieczęcie oryginalne lub odbite na jakim akcie także już należą do rzadkości - powiodło nam się przecież zebrać jeszcze dużo takich herbów mieszczańskich z niewątpliwą korzyścią dla archeologa i badacza obyczajów przeszłości. Znajdzie je czytelnik na dwóch osobnych tablicach, które umieszczamy na końcu naszej pracy. 

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new