Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

ESTETYKA MASZYNY


OŚWIADCZAMY, ŻE BLASK WSZECHŚWIATA SIĘ WZMÓGŁ, PRZYBYŁO MU NOWE PIĘKNO, PIĘKNO CHYŻOŚCI. AUTOMOBIL WYŚCIGOWY, KTÓREGO PUDŁO RURAMI ZDOBIONE, CO JAK WĘŻE OLBRZYMIE PARSKAJĄ RAZ WRAZ WYBUCHOWYM TCHEM, RYCZĄCY AUTOMOBIL, CO PĘDZI JAK PO KARTACZACH, PIĘKNIEJSZY JEST NIŻ NIKE Z SAMOTHRAKI. 

F. T. MARINETTI, MANIFEST FUTURYSTÓW OGŁOSZONY WE FIGARO 20 II. 1909. 

Jeżeli z przytoczonych słów Marinetti 'ego odrzucimy blask przenośni poetyckiej, to wówczas stanie przed nami śmiałe stwierdzenie faktu, że nasza współczesność zdobyła nowe elementy piękna przez chyżość i dostosowane do niej przedmioty. Tych elementów sztuki epoki minionej prawie że nie znały, powstanie ich zatem musiało wyłonić zupełnie nowe możliwości i koncepcje piękna, niezależne od wszystkiego nalotu historycznego, dalekie od tego, co zwykliśmy rozumieć pod słowem styl historyczny, zrodzone i przeznaczone wyłącznie dla ruchu i lotu. Jeżeli te nowe formy określamy jako Piękne, a może nawet i bardzo piękne, to nie od rzeczy będzie, podać rozważaniu, czy są one istotnie tak piękne i na czem to ich ewentualne piękno polega. Nie wiem dzięki jakiemu przypadkowi przyprzyzwyczailiśmy się za piękno uważać tylko to, co jest obrazem, rzeźbą lub architekturą, niechętnie rozciągając to pojęcie na jakiekolwiek inne przedmioty użytkowe. Teorje estetyczne wprost nabierały skłonności do osądzania wszystkiego, co ma jakąś bezpośrednią wartość użytkową, za rzeczy podrzędnej wartości, nie podpadające pod miano rzeczy artystycznych i prawdziwie pięknych.

Jakżeż znamienny jest w tej mierze głos Łuk. Górnickiego z r. 1566, który w swoim „Dworzaninie" nie wahał się napisać: „W okręcie, a co jest potrzebniejszego, jako maszty, jako żagle, jako powrozy, co to trzymają? a wdy te rzeczy mają tyle ozdoby w sobie, iż kto na to patrzy, mnima, aby nie tak wiele dla pożytku, jako dla napasienia oczu to było uczyniono. Filary kształtowne trzymają na sobie w kościelech wysokie sklepy, i nie mniejsza jest z tego oczom uciecha, niż pożytek kościołowi... A tak piękność wszędzie tam ma miejsce, gdzie ma być co dobrego". Ileż prawdy kryją w sobie te dziwnie proste i piękne słowa wygrzebane z pod pyłu wieków! Czyż nie są one doskonałem stwierdzeniem tego, że użytkowość danego przedmiotu nic nie ujmuje jego estetycznej wartości, o ile ją naturalnie dotyczący przedmiot posiada? Co ciekawsze, piękno tych użytkowych przedmiotów w znacznej mierze z tego wynika, że ich formy i układ doskonale dostosowują się do spełnienia tych zadań, jakie im nałożono i przeznaczono. A zatem piękno może, choć nie musi, wypływać z form, celowo do pełnienia danych funkcyj przystosowanych. Jeżeli przyjrzymy się jakiemukolwiek przedmiotowi użytkowemu czasów dawniejszych, to uderzy nas wówczas, iż każdy nosi na sobie niezatarte piętno swej epoki, ze wszystkiemi jej właściwościami i upodobaniami konstruktywnemi i zdobniczemi, zarówno dodatniemi jak ujemnemi. 

Życie współczesne pod niejednym względem różni się zasadniczo od form, właściwości i życia którejkolwiek z epok minionych. Rozliczne składają się na to przyczyny. Jedną z najbardziej istotnych jest opanowanie przez człowieka współczesnego w bardzo wysokim stopniu ruchu, chyżości i przestrzeni, a tem samem i czasu. Ponadto człowiek naszego stulecia opanował powietrze i głębie morskie, spełniając tem samem niedościgłe, jak się zdawało, marzenia poetów i fantastów czasów dawniejszych. Wszystkie te wymienione zdobycze nie mogły nie wywrzeć jak najgłębiej sięgającego wpływu na duszę i psychikę. Skala życia, przeżywania i odczuwania wzrosła niepomiernie i wzbogaciła się nieznanemi, dotychczasowemu człowiekowi, pierwiastkami, co musiało znowu wywrzeć wybitny wpływ na sztukę. Potężny człowiek nowoczesny, opanowujący przestworza i głębie morskie, władca fal elektrycznych różnego rodzaju, posiadacz telefonów, radja a ostatnio wyposażony w możność widzenia na odległość, nie może już pomieścić się we formach artystycznych, wypracowanych dotychczasowemi tradycjami i upodobaniami estetycznemi. Musiał zatem zacząć szukać nowych form, któreby stały się wyrazem nowego życia, nowych potrzeb i nowych środków.

Syntetycznym wyrazem tych wszystkich zmienionych warunków życia jest sztuka, a zwłaszcza na jej tle uwidaczniająca się coraz wyraziściej, forma, pojęta jak najogólniej. Tę ogólnie pojmowaną formę, przejawiającą się prawie że w każdym tworze artystycznym danej epoki, zwykliśmy nazywać stylem. Nowoczesne życie wyłoniło ze siebie takie bogactwo najrozmaitszych form, tworzących elementy nowego stylu, opartych jednak o jakąś wspólnotę, że ogół ich dałby się zastosować do wszystkich dziedzin życia dzisiejszego. Jeżeli ten moment już nie nastąpił, to jesteśmy w przededniu jego powstania. Takim syntetycznym tworem naszej epoki, z którego wzięły i biorą początek najróżnorodniejsze formy inne, mające służyć przedewszystkiem architekturze, jest maszyna. Odzwierciedla ona najdobitniej ducha naszej epoki, i jej wszystkie nowe właściwości, uzmysławia niejako piękno ruchu i chyżości, jest wyrazem skrajnej celowości i największej ekonomji materjału, wyraża czystą konstrukcję, pozbawioną wszelkich pierwiastków zdobniczych. Maszyna nie może niczego udawać, niczego naśladować, nie może więc pod żadnym pozorem kłamać lub zawodzić. Tkwi zatem w jej konstrukcji bezwzględna szczerość i najistotniejsza prawda artystyczna, wynikająca z materjału i celu. Twór posiadający te wszystkie wyszczególnione właściwości jest niezaprzeczonem dziełem sztuki. Maszyna jest zatem istnością artystyczną, prawdziwem dziełem sztuki. Co więcej! Dziełem niezależnem od wszelkiej tradycji, pozbawionem wszelkiego błogosławieństwa, ale i przekleństwa, wynikającego z dziedzicznego obciążenia formami i stylami historycznemi. Maszyna jest więc tworem najbardziej nowoczesnym, najbardziej oryginalnym i pod każdym względem artystycznie doskonałym. Niezależnie od swej najrozmaitszej postaci, zawisłej przedewszystkiem od funkcyj jej poruczonych, maszyna posiada niczem niezmąconą konstrukcję, piękną samą w sobie i dla siebie, nieskalaną najmniejszym dodatkiem ornamentalnym. Ornament w niejednym wypadku może zakryć słabą stronę danej konstrukcji, zmylić oko w ocenie proporcji, dlatego pełna wartość konstrukcji zwykła występować tam, gdzie niema żadnych dodatków zdobniczych. Z tej przyczyny maszyna jest najczystszą konstrukcją architektoniczną, uzewnętrzniającą piękno przez skrajną celowość form. Wynikają one z właściwości materjału i ze zadośćuczynienia wszelkim prawom fizycznym statyki i kinetyki oraz wyzyskania jak największej ekonomji.

Jeśliby chodziło o syntetyczną formułę, określającą piękno maszyn, to należałoby powiedzieć, z dużem zresztą prawdopodobieństwem, że maszyna posiada piękno zbliżone w swej istocie do piękna tworów przyrody. Natura nie tworzy form zdobniczych, tylko celowe, a ileż na każdym kroku rozsiewa piękna brył i płaszczyzn? Niema chyba na świecie rozumnego człowieka, któryby nie zdumiał się bogactwem i pięknem form przyrody! Każdy, wielki, czy mały, może i musi podziwiać piękno świata roślinnego, zwierzęcego i mineralnego. A przecież istota piękna przyrody tkwi nie w czem innem, jak najdokładniejszem dostosowaniu danego tworu do warunków życia i celów, jakie mu stworzycielska wszechwiedza przeznaczyła. Czyż niepodobnie, mutatis mutandis, musi postępować konstruktor maszyny? Wszak musi on w sposób jak najbardziej kategoryczny i charakterystyczny określić formy maszyny, po których każdy snadnie rozeznać może, czy dana maszyna ma się poruszać na ziemi, wodzie, w powietrzu lub pod wodą. Statyka i tektonika okrętu, aeroplanu, automobilu, lokomotywy, odrazu niejako od pierwszego wejrzenia, unaocznia środowisko, mające być ich żywiołem.

Stąd uzasadniony wniosek, że maszyna posiada ten sam rodzaj i właściwości piękna co roślina, kwiat, drzewo, kryształ, ptak, owad, ryba, ssak lub człowiek. W tworach przyrody niema żadnej przypadkowości, jej ścisła i nieubłagana logika nie zna żadnych ustępstw. Układ brył, rozkład płaszczyzn, rozmieszczenie poszczególnych narządów, ubarwienie, proporcje i kształty pojedynczych części, wszystko to jest wynikiem realnych potrzeb a nie fantastycznej woli przypadku lub kaprysu twórczego. 

Jeżelibyśmy określili architekturę tradycyjną jako kompleks linij i płaszczyzn pionowych i poziomych wzajem się przecinających, to wówczas moglibyśmy uważać wszystkie maszyny za twory posiadające piękno linij wygiętych, łukowatych, zakrzywionych. Skutkiem tego każda maszyna, a zwłaszcza służąca do ruchu, posiada charakterystyczne piękno płaszczyzn łamiących się i wyginających, wprost pieszczotliwie nachylających się i rozchylających, stosownie do potrzeby. W tem występuje również pewna charakterystyczna różnica pomiędzy architekturą tradycyjną a architekturą maszyn. Wszystkie pomniki architektoniczne są tworami rozczłonkowanemi w sposób zupełnie wyraźny, składającemi się z mniejszej lub większej ilości utworów geometrycznych trójwymiarowych, sześcianów, graniastosłupów i piramid, złączonych w jednolitą całość organiczną. Maszyny natomiast są podobne do ciał obłych, nierozczłonkowanych, tworzących całości jednolite, otoczone płaszczyznami zlewającemi się łagodnie i miękko. Najnowsze badania ustalają coraz pewniej fakt, że np. architektura gotycka układem i zespołem swoich form konstruktywnych i zdobniczych żywo przypomina rozwijające się liście paproci, architektura hinduska skrzypy polne, a poszczególne formy zdobnicze innych stylów różnorodne kwiaty i rośliny. Czy umysł ludzki świadomie, czy podświadomie tworzy w podobnych formach i proporcjach jak przyroda, pozostaje kwestją wymagającą jeszcze szczegółowego badania.

Architektura zatem wszystkich czasów przypomina zazwyczaj grupy i budowę kryształów, maszyny znowu, uzależniają swe formy od środowiska, do którego są przeznaczone. Aeroplany zatem zwinne i wytrwałe w locie, owady błonkoskrzydłe, łodzie podwodne, okręty i balony sterowe żywo przypominają budowę pstrągów lub rekinów, automobile gibkie jaszczurki. Dynamizm tego najbardziej nowoczesnego piękna stanie przed naszemi oczyma w całej okazałości i potędze, kiedy zobaczymy te wszystkie maszyny w pełnym ruchu. 

Oto pociąg pospieszny w biegu. Olbrzymia lokomotywa pruje swoją piersią, w dziób zaostrzoną, powietrze, które następnie ześlizguje się po miękkich, lekko wygiętych płaszczyznach Potężnych, czteroosiowych wagonów, połączonych z sobą harmonikami krytych przechodów. Oślepiające reflektory na przodzie i rozświecone okna wagonów, czy nie przywodzą na pamięć jakiegoś potwornego węża z bajki, połyskującego fosforycznym blaskiem łusek? A ileż piękna kryje w sobie automobil w pędzie! Jest coś niesamowitego w takim wozie metalowym, który rozświetla sobie czarną przestrzeń roziskrzonemi reflektorami i wbija się w nią z nieprawdopodobną chyżością. Wrzecionowata budowa płaszczyzn zbieżnych ułatwia mu pokonywanie oporu powietrza. 

W tem wszyskiem tkwi nowe piękno, nieznane i nieprzeczuwane przez czasy minione, a przez nas niedostrzegane zazwyczaj i niedoceniane, dlatego niedziw, że jeszcze nie nauczyliśmy się je teoretycznie określać, a praktycznie podziwiać i odczuwać piękno maszyny, ruchu i chyżości! 

Maszyna każda posiada pełne piękno tylko w ruchu, w czem zupełnie przypomina również żywe twory przyrody. Kiedy człowiek jest piękniejszy, martwy, w spoczynku, czy w ruchu? A ryba na talerzu, czy w swoim żywiole, połyskująca złotem i srebrem łusek z płetwami sterującemi bacznie i oczyma wypatrzonemi dla złowienia zdobyczy? Albo spójrzmy na zrywający się do lotu aeroplan. Śmiga warcząc podrywa koła do biegu po ziemi lotniska, potężny ptak coraz szybciej toczy się w przestrzeń, kołysząc się zrazu skutkiem nierówności terenu, nagle lekko odrywa się od ziemi i płynie spokojnie i równo w przestworze, by po chwili zniknąć w obłokach lub roztopić się w blasku słonecznym. Przed chwilą stał przed nami na ziemi potężny ptak aluminiowy, pieszcząc wrażliwe oko swemi cudownemi płaszczyznami nośnemi, budził zachwyt swoim tułowiem, kryjącym w sobie wytworny salonik, z którego poprzez lustrzane szyby spoglądały uśmiechnięte twarze podróżnych, a teraz buja już w przestworzu, drwiąc z wichrów i burz, idąc w zawody z całem nieprawdopodobieństwem, baśnią i marzeniem! Czy to nie cud istny, z którym jakoś tak rychło zżyliśmy się i spoufalili, że nie budzi w nas już nawet zachwytu? Innym razem rzućmy okiem na nadpływający okręt morski albo na wychylającą się z fal łódź podwodną. Przecież to, co było wczorajszą fantazją poetów i marzycieli, stało się dla nas codzienną, prawie że zobojętniają rzeczywistością. Patrzymy na te wszystkie cuda oczyma niewidzącemi ich piękna i uroku, uchem łowimy ten przedziwny rytm współczesności, nie odczuwając jego harmonji ani namiętnej dynamiki. Kto pragnie wrażeń nowych, odmiennych od kontemplatywnie przeżywanej sztuki dawnej, niechaj zagłębi się we wnętrza fabryk, niechaj wejdzie w świat pracy gigantycznej, nieustannej, cierpliwej i niezmordowanej, niechaj spojrzy tam na maszyny posłuszne twórczej woli człowieka! Tu przemówi doń również nowym głosem, nieznanym pokoleniom dawnym, nowe piękno pracy i nigdy nie słabnącego wysiłku. Wszystkie maszyny pracują tam w skupieniu, jakby zastanawiając się nad wielkością poruczonych im zadań.  

Bez przesady powiedziećby można, że maszyna stała się nieodstępnym towarzyszem dzisiejszego człowieka. Nieustannie pracuje dla niego i za niego. Wystarczy przypomnieć maszyny rotacyjne drukujące dzienniki, albo myślące linotypy, potężne turbiny, dynama, krany portowe i tysiąc innych, skończywszy na mikroskopach, zegarkach lub aparatach fotograficznych. Dla całości przypomnijmy sobie tak niedawno zgłuchłe armaty, potworne haubice, mordercze karabiny maszynowe lub, do olbrzymich ropuch podobne, tanki. Każdy z tych tworów mordu i zagłady posiada jednak coś z piękna. 

Tego wszystkiego czasy dawne nie znały, Tego wszystkiego czasy dawne nie znały, a o ile znały, to tylko powolne wehikuły, statecznie poruszające się po ziemi siłą zwierząt pociągowych lub gnane siłą wiatrów na wodzie. Takiego piękna nie znała jeszcze żadna z dotychczasowych epok sztuki. Wznosiły one niekiedy wprawdzie potężne łodzie żaglowe dla celów wojennych, na użytek władców swoich wyposażając je w prawdziwe pałace z marmuru, kosztownych gatunków drzewa, bronzów, srebra i złota i tego rodzaju galery pływały majestatycznie przy brzegach, poruszając się wolno i niezdarnie jak olbrzymie żółwie. Do poruszania na lądzie służyły wozy, karoce z trudem toczące się po wyboistych drogach, albo różnorodne lektyki. Było w nich piękno swoiste ale, jakby powiedzieć można, statyczne. Od starożytności aż do początku stulecia XIX, a więc do chwili wynalezienia maszyny parowej znano tylko ruch naturalny. Ruch mechaniczny, to zdobycz wieku XIX. Sztuka dawnych epok odtwarzała dlatego tylko to, co było dla niej dostępne z ruchu, a więc człowieka lub zwierzę w ruchu. Następstwem tego faktu jest, iż zmysły zachowawcze, wyszkolone tylko na dawnych wzorach sztuki, nie mogą do dnia dzisiejszego pogodzić i oswoić się z myślą, że może istnieć jakaś sztuka, nieznana czasom minionym. A cóż dopiero mówić o sztuce tworów mechanicznych, wywiedzionych z żelaza, nie w cieniu nastrojowej pracowni kontemplatywnego artysty, ale wśród zgrzytu maszyn i huku młotów w olbrzymiej zadymionej fabryce? W czasach dawnych człowiek obcował ze sztuką na każdym kroku, ww. XIX przyzwyczaił się spotykać z nią tylko po kościołach, galerjach i muzeach, lub starożytnych, zachowanych miastach. To prowadziło nieuchronnie go do kontemplacji, oderwanej od ówczesnego życia, przerzucając sztukę w dziedzinę marzenia, odbiegającej od życia codziennego im dalej, tem lepiej. 

Na tem tle wyrosły mniemania i przekonania o istnieniu jakiegoś piękna niezależnego od czasu i miejsca, piękna, po wsze czasy niezmiennego, oderwanego od życia i wszelkich spraw jego. Praktyka oparta o tego rodzaju teorje doprowadziła do zerwania łączności naturalnej, i tak błogosławionej w skutki, pomiędzy rzemiosłem i sztuką. Nic dziwnego, że technika wieku XX poszła zrazu śladem, odsądzonego od piękna, rzemiosła. Na szczęście trwało to bardzo krótko. Przez okres zaledwie kilkuletni wagon kolejowy był wozem pocztowym poruszającym się na szynach. Automobil znowu wyszedł od typu, swego powolnego brata starszego, powozu. Ten okres naśladowania ustalonych już typów wehikułów dawnych, dostosowanych do potrzeb nowego ruchu mechanicznego i srodze zwielokrotnionego, w stosunku do dawnego, trwał na szczęście bardzo krótko. 

Aeroplan i łódź podwodna jako twory najzupełniej nowe nie przechodziły podobnego okresu kolejnego wyrabiania i tworzenia swoich form, ponieważ nie posiadały żadnego obciążenia dziedzicznego w zakresie form tradycyjnych, nie mogło zatem działać w tym wypadku prawo zachowania upodobań formalnych. I trzeba było potem nieraz długo i cierpliwie wędrować po smutnych cmentarzyskach sztuki, zwanych muzeami, zanim myśl pogodziła się z faktem istnienia sztuki nowej spojonej z życiem nierozerwalnemi węzłami na dolę i niedolę. 

Łamanymi drogami, od puryzmu Ruskina, poprzez marzenia prerafaelitów angielskich i W. Crane’a, wędrowała myśl ludzka do idei niemieckiego Werkbunďu i do dzisiejszych założeń estetycznych. Reszty przełomu dokonała nowoczesna technika, a ostatecznie ku nowemu pięknu nagiął się umysł twórczy i zmysł dzisiejszego człowieka poprzez osiągnięcie chyżości i ruchu. Rytm i puls jego odczuwamy dzisiaj na każdym kroku dookoła siebie. Dla niego i przez niego powstało nowe piękno. Tylko trzeba mieć oczy do widzenia a uszy do słuchania, aby w pełni odczuć przedziwne i nowe piękno współczesności. 

Poezja romantycznych gajów, ruczajów, górskich samotni i obłoków i tęcz, przerodziła się w niemniej piękną poezję wielkiego miasta, tysiąca różnobarwnych świateł rozbłyskających co wieczora nad ulicami, lub blasków sygnałów kolejowych, łamiących się w wygładzonych grzbietach szyn i zwrotnic, pędu lokomotyw, biegu automobilów i lotu warczących aeroplanów. Twórcza myśl szuka coraz to pełniejszego wyrazu na oddanie tego piękna, nieprzeczuwanego w czasach dawnych, a jeszcze niedocenianego przez współczesnych. Wolno i należy błądzić po muzealnych przytułkach sztuki dawnej, ale nieustannie wynosić tam swoje nadzieje i radości piękna, to przestępstwo i grzech przeciwko bujnemu i pięknemu życiu, którego dar błogosławiony raz tylko każdemu przypada w udziale. 

Trudno w tej mierze przekonać zwolenników piękna uśpionego snem wieków, złożonego na wieczne odpoczywanie w cmentarzach muzealnych, do nich nie przemówi niczem piękno współczesności wraz ze swoim niepokojącym rytmem. Oni znają i uznają tylko piękno mrocznych sal, zczerniałych obrazów, smutnych pokaleczonych posągów lub porozbijanych torsów herosów i półbogów wygrzebanych z głębi ziemi italskiej i greckiej, rozweselającej winem. Życie dzisiejsze jest tak samo piękne, swoiste i charakterystyczne jak ongiś Grecji lub Rzymu, średniowiecza lub renesansu. Ileż prawdy kryją skromne, a tak wymowne, słowa Leonarda da Vinci: „Nie mamy nic do kopjowania, a mimo to odsyła nas się ciągle do starożytnych, w tej sztuce tak wyłącznie dzisiejszej. Zresztą naśladowowanie nie doprowadza do niczego... Czerpmy formy z przyrody, a dusze z duszy naszej. Nie inaczej postępowali starożytni. Wyrazili siebie samych; wyraźmyż siebie i my. Korzystajmy jednak z doświadczenia"! 

Jakżeż prawdziwe i aktualne są dzisiaj te proste słowa mistrza z przed więcej niż pięciuset lat! Bierny stan duszy wywołany mylnie pojmowanym kultem piękna musimy jak najrychlej przemóc. Oczy należy skierować na to, co dotychczas wymykało się z pod naszej obserwacji. Ze zrozumieniem patrzyć należy na miasta, domy, fabryki, dworce kolejowe, tamy, mosty, pociągi, balony sterowe, okręty, automobile i na inne wszystkie maszyny, zespolone ze wszystkiemi dziedzinami i formami życia dzisiejszego. Wtedy dopiero nauczymy się cenić piękno dni naszych, czyniąc zeń trwały materjał przeżyć i wzruszeń estetycznych i odkrywając w niem nową radość życia. Współczesność dała nam bowiem więcej niż obiecywały i przeczuwały marzenia wieków minionych. Ludzkość zdobyła już skrzydła, lepsze niż Ikarowe, ziściły sią cuda podwodnych podróży, słyszymy, mówimy i widzimy już na tysiące mil iz coraz zawrotniejszą chyżością chłoniemy przestrzeń i czas. Gwiazdom, wszechświatom i materji wydzieramy tajemnice ich budowy i istoty, bez trwogi spoglądamy w mrok wieczności i nieskończoności, docieramy do największych tajemnic przyrody, a duszę poimy jednocześnie pięknem czasów dawnych, będących wyrazem myśli znacznie uboższej, nie ogarniającej takich horyzontów, jak dzisiaj! 

Mimo wszystkie ułomności i niepowodzenia sztuka dzisiejsza coraz śmielej wkracza na zakreślone tory. Piękno maszyn i bezpośrednio z niem związane piękno najnowszej architektury, zaczynają coraz wyraźniej ukazywać drogi jej przyszłego rozwoju i rozkwitu. A będzie to sztuka wolna od naśladownictwa, pozbawiona wszelkiego fałszu, wyrażająca, wedle wskazania Leonarda, duszę dnia dzisiejszego i nowego człowieka. W tych nowych formach i konstrukcjach objawi się styl nowoczesny - wyrażający duszę współczesnego człowieka, na tle zmienionych warunków życiowych - w niczem nie podobny do dawniejszych stylów historycznych. 

Nowi ludzie, nowe warunki, nowe piękno. 

Stanisław Machniewicz

Uwaga: Dla uniknięcia niepotrzebnych cytatów, nie przytaczałem w tekście spostrzeżeń współczesnych autorów i estetyków, omawiających niektóre podobne zagadnienia. Cenne rozprawy w tej mierze ogłosili twórcy i teoretycy niemieckiego Werkbunďu prof. P. Behrens, W. Gropius, E. Neuman, B. Paul, H . Muthesius, J. A. Lux i częściowo przeciwnicy tego punktu widzenia G. Pazourek i K. Lange. W latach ostatnich bardzo wiele światła na te kwestje rzuciły prace Le Corbusiera i najbardziej wyczerpująca książka F. Kollmanna: Schönheit der Technik. r. 1928 i K. Blossfelďa: Urformen der Kunst. Dużo luźnych uwag przynoszą wydawnictwa: Bauhausbücher.

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new