Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

STAN DZISIEJSZEGO PRZEMYSŁU KILIMKARSKIEGO


Był czas, że imponowaliśmy światu wysoko rozwiniętym przemysłem i naszemi wyrobami tkackiemi. Sławne fabryki kobierców, gobelinów i wogóle wytwornych tkanin początkowo opierały wiedzę techniczną na pracownikach obcych przez losy zagnanych ze wschodu do Polski. Później dopiero wykształceni kobiernicy na przykładach pracy przybyszów usamodzielnili przemysł tkacki, pozostawiając jednak niezatarty wpływ źródłowego ornamentu wschodnich narodów na wszystkich wyrobach sztuki tekstylnej. Wpływ ten zupełnie zrozumiały wynikał raczej z logicznego związku pomysłu zdobniczego ze sposobem techniki, która posiadając pewne granice możliwości operowania Jornamentem, dopuszcza tylko motywy wybitnie tkackie, zależne od rodzaju tkaniny. Mieliśmy wytwórnie pasów i kobierców w Słucku, tkalnie w Nieświeżu, w Sidłu, w Krakowie i Warszawie, a prawie na wszystkich krańcach Rzeczypospolitej spotykamy ślady bogatej kultury przemysłowej i artystystycznej. Rozpowszechniony w całym świecie znany barwik „czerwiec" farbujący na kolor karmazynowy, który otrzymał nazwę jako „czerwiec polski" (Coccus polonicus) pochodził z szeroko uprawianej rośliny na ziemiach polskich. 

Czerwiec polski zastąpiono dopiero w XVIII w. amerykańską koszenillą. Niezależnie od magnatów i dostojników, jako założycieli pierwszych fabryk polskich, lud wieśniaczy snuł barwną przędzą wzorzyste tkaniny, może nie tak pyszne i dostojne, lecz za to strojne żywą barwą bardziej na swojską nutę. Mamy więc dwie odziedziczone spuścizny twórczości narodowej, dwie kultury artystyczne graniczące o miedzę. Jedna bogata wzłotolitych pasach, makatach, gobelinach, druga z pod strzechy tak prosta i barwna jak piękny łan polskiego pejzażu. Nie jesteśmy więc nowicjuszami w przemyśle artystycznym i musimy nadal nawiązać nić tradycji, aby godnie wystąpić wobec narodów, które w twórczości swej nie doznały żadnej przerwy. 

Na zbliżającej się międzynarodowej wystawie sztuki zdobniczej w Paryżu mamy pokazać obecny dorobek w dziedzinie sztuk i rzemiosł. Gdybyśmy mogli przedstawić zabytkowe okazy sztuki tkackiej, te piękne przez czas spatynowane choćby pasiate chłopskie wełniaki, całą sztukę ludową w strojach i odzieży, imię polskie nie było narażone na poniżenie. Ten dział na wystawie paryskiej z góry jest wykluczony.

PROJEKTOWAŁ BOGDAN TRETER. WYKONANO W WARSZTATACH „KILIM“ W ZAKOPANEM.
PROJEKTOWAŁ BOGDAN TRETER. WYKONANO W WARSZTATACH „KILIM“ W ZAKOPANEM.

Ci co odebrali w spadku krosna i kołowrotki, ci co przyspieszali zanik twórczości wieśniaczej, tworząc po miastach fabryki, warsztaty i pracownie, mają stwierdzić, że również potrafią pięknie wygrywać różnobarwne tony na szarych strunach osnowy. Jak w chwili obecnej wygląda kilim to zdają sobie sprawę ludzie nawet niebardzo wrażliwi i umiarkowani w żądaniach estetycznych. Z wyjątkiem kilku pracowni, w których współpracują artyści, produkuje się obecnie w Polsce dosłownie na kilometry tandetę. Nadspodziewany wprost rozwój przemysłu kilimkarskiego, na tle ogólnego upadku kulturalnego i znacznego obniżenia wrażeń estetycznych, wymaga troskliwej opieki i radykalnego wystąpienia czynników powołanych dla ochrony polskiego przemysłu artystycznego. Wszak dziś w wielu domach znajdują się krosna i na nich tkają dyletanci, nic więc dziwnego, że mianem barbarzyństwa piętnują zagranicą polski kilim, który siłą wypadków ekonomicznych znajduje łatwy dostęp do narodów szczęśliwszych pod względem waluty. Los pewne warstwy społeczne zmusza do pracy fizycznej, objaw bardzo zresztą pożądany, nic więc łatwiejszego jak stanąć przy warsztacie tkackim, na którym w krótkim czasie można sprawnie przebierać bezmyślnie palcami, a to że tkacz winien mieć wyrobione poczucie koloru i zestawień barwnych, znajomość podstawowych zasad budowy ornamentu i kompozycyj, to wzbudza śmiech u nowicjuszek i adeptów sztuki stosowanej. Wzór łatwo znaleść w niemieckich zwłaszcza publikacjach traktujących o dywanach, bawełnę chętnie nadsyłają fabryki, warsztat tkacki stosunkowo nie wiele zajmuje miejsca i nie jest tak zbyt kosztowny, cała więc impreza z napisem „artystyczna tkalnia" szybko jedna za drugą powstaje. 

W każdym rzemiośle wymagane są dowody uzdolnienia uzyskane w szkole lub w praktyce, w kilimkarniach zaś wolno bezkarnie i bez żadnej kontroli, nie mając należnych kwalifikacji i pojęcia o zawodzie, stanąć przy tak wybitnie artystyczno-przemysłowym warsztacie. Ta nadzwyczajna wolność i swoboda działania, dopuszczalna może w innych warunkach, podcina z miejsca szlachetniejsze usiłowanie jednostek, a tem samem przemysł polski wobec opinji świata na rynkach targowych przedstawia w jak najgorszem świetle. Dowód, że zagranica właśnie zakupuje u nas wyrabiane tkaniny, bynajmniej nie świadczy o ich wartości, gdyż i tam nie brak ludzi nie rozumiejących w kilimie walorów artystycznych. Kilim znajduje łatwy zbyt zagranicą tylko dzięki swej taniości. Solidne warsztaty jak „Kilim“ w Zakopanem lub „Kilim polski" w Warszawie, ceniąc bardziej swoje wybory, zapewne nie tak łatwo trafiają do przekonań nabywców choćby amerykańskich. Polski przemysł przyozdabia ściany, na której obok dywanów z lwami i tygrysami, zawiśnie twór godny tego sąsiedztwa „kilim polski“, jak go już nazwano w obcych sferach handlowych. Radosne i smutne są strony rozwijającego się w polsce przemysłu artystycznego. Produkcja się zwiększa w coraz silniejszym tempie, równolegle wartość wykonywanych okazów tak pod względem technicznym jak i artystycznym stale się obniża. Badając przyczyny złego, stwierdzić należy brak sił zawodowo należycie wykształconych i odpowiednio urządzonych szkół fachowych. Dziewczyna wiejska nucąc przy pracy swawolnie kojarzyła tradycyjnie przekazany ornament, a mając w spuściżnie tajniki wiedzy farbiarskiej, obyć się mogła bez książki 1ołówka. Dzisiejsza natomiast pracownica, wyrwana z otoczenia niemającego nic wspólnego ze sztuką zdobniczą, żyje dorobkiem projektantów nie mających również pojęcia o tkactwie. Technczne wiadomości czysto mechaniczne zdobywa na różnych kursach, urządzanych bez żadnej kontroli i wiedzę tę jednak otrzymuje z dodatkiem gotowych wzorów zaczerpniętych z najgorszego źródła. 

Kto zasila swemi pomysłami liczne pracownie można się było przekonać na wystawie prac konkursowych na kilim. Objekty nadesłane na ten konkurs odzwierciadlały nowoczesny kilim i polocie ogółu o sztuce dekoracyjnej. Zwiedzająca wystawę publiczność ze sfer kilimkarskich, to jest takich co posiadają warsztaty lub wkrótce będą je miały, zachwycała się wzorami, które tylko umieszczono jako złe przykłady, natomiast na wyróżnione lub nagrodzone prace nie zwracano prawie uwagi. Stosunek artysty do wykonawcy i odbiorców wyraźnie się zaznacza w kolizji pojęć i różnicy wychowania estetycznego, harmonijnie i zgodnie natomiast współpracować potrafią dzisiejsze pracownie z kupcem i przemysłowcem, ponieważ prócz zysków materjalnych łączy ich wspólne i przeciętne pojęcie o przemyśle artystycznym i wartości kilimu, jako okazu sztuki stosowanej. Jak dalekie jest nieporozumienie między zasadą tkactwa a pomysłowością zdobniczą, wykazały na wystawie projekty na kilim. Widzieliśmy tam: wiosnę, zimę, lato, żniwa, chłopów z kosami, baby z sierpami, lisy, koguty, wschód i zachód słońca, góry i doliny, drzewa i potoki, pejzaże, malowania ścienne, linoleum, posadzki, jednem słowem dużo gadaniny a żadnej tkaniny. Prace te stanowiły znaczną większość nadesłanych projektów. Cokolwiek zbliżone do kilimów pomysły były znów tak okropne w kolorze a tak banalne w koncepcji, że brak tej równowagi niezbędnej w kilimie stawia je poza nawias sztuki. Nielogiczne związanie ornamentu, przecinanie motywu na brzegu kilimu, tworzenie obrazów malarskich na płaszczyźnie tkackiej i stosowanie ozdoby geometrycznej lub swobodnych linji bez zrozumienia wymagań tkackich stanowiło resztę okazów przygodnych projektantów. 

Zaledwie kilku artystów rozumiejących tkactwo oraz kilkunastu uczniów i uczennic szkół zawodowych wykazało jakim winien być kilim. 

Wystawa ta przestrzega jak dalece grozi niebezpieczeństwo rozwijającej się produkcji kilimkarskiej i jak niezbędne są odpowiednie szkoły. Do tej pory stacja doświadczalna w państwowej szkole przemysłu artystycznego w Krakowie, pod kierunkiem prof. Wiesława Zarzyckiego, zdaje się jest jedyną uczelnią poważniejszą w zakresie kilimkarstwa. Ciekawsze prace uczniów tej szkoły, nadesłane na konkurs, podają barwne reprodukcje. Projekt znanego artysty, Bogdana Tretera, wyróżniający się niepospolitem ujęciem, zwracał na wystawie ogólną uwagę jako kilim o charakterze nowoczesnym w zastosowaniu do techniki gobelinowej a także do tkania na warsztacie poziomym. Załączona reprodukcja świadczy o subtelnej tonacji i wikwintnej formie ornamentu. 

Ogólne wykształcenie artystyczne, znajomość technologji tkactwa i chemji farbiarskiej, wiadomości z historji rozwoju tkactwa, to są podstawowe zasady szkoły krakowskiej, która wydała już szereg pierwszorzędnych sił w różnych kierunkach tkactwa i przemysłu artystycznego. 

Brak szkół podobnego typu w innych miastach i dowolna możność wykonywania zawodu kilimkarskiego przez ludzi niemających do tego żadnych kwalifikacji, to jest główna przyczyna szerzącej się coraz bardziej tandety. 

K. W.

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new