Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Dziesięć ostatnich lat swojego życia przepędził nasz malarz przy klasztorze Dominikanów S. Maria sopra Minerva. Wiek nie osłabił w nim bujnej wyobraźni, a nadał jedynie jego utworom w ęcej dojrzałości.
Samo wykonanie fresków, do których kartony były już przygotowane, szło nader szybko. Malowidła na sklepieniach w Orvieto wykonał między 15 czerwca, a 28 września, to daje nam miarę, ile czasu zająć mogły artyście inne prace podobnego rodzaju. Bezwątpienia, za młodu, zanim zasłynął jako znakomity malarz, musiał osobiście wykonywać większą część roboty, którą następnie powierzał czterem pomocnikom. Regularny tryb życia, którego każdy dzień był poświęcony pracy, przyczynił się do tego, że artysta tak wiele obrazów po sobie pozostawił.
Zapewne w Rzymie wymalował Fra Angelico Sąd Ostateczny, znajdujący się obecnie w Berlinie. Niema jednak dowodów na to, aby, jak twierdzi Rio, jeździł Fra Angelico 1450 r. do Florencyi dla dokończenia fresków w kościele S. Marka nie można również być pewnym, iż wiele obrazów, przeznaczonych do kościołów toskańskich, zostało wymalowanych w Rzymie. Trudno sądzić o tem stanowczo, gdyż w młodym wieku artysta miał więcej czasu, a w późniejszym więcej pomocników, dzieło więc jakieś staranniej wykończone, może być wcześniejszem, niż inne malowane pobieżnie. Błędy i usterki nie mogą również ułatwić nam oznaczenia daty jakiej pracy, gdyż mogą być położone na karb Benozzo Gozzoli, lub którego innego pomocnika. Trzeba jeszcze wziąć pod uwagę liczne późniejsze poprawki, które utrudniają chronologiczną klasyfikacyę dzieł mistrza.
Weźmy np. mały tryptyk w Hildesheimie, zakupiony przez nieboszczyka biskupa J. Ed. Wedekina, wielkiego miłośnika sztuki, z powodu znajdujących się na nim rzeźb z kości słoniowej. Są to utwory bardzo różnej wartości. Sześć wygląda na starożytne naśladownictwo włoskie rzeźb bizantyńskich i prawdopodobnie pochodzi z XI wieku. Dziewięć innych jest dziełem włoskiem z XV wieku i stanowi część cyklu, przedstawiającego życie P. Jezusa. Skrzydła tryptyku zewnątrz i wewnątrz, były pociągnięte czarną farbą. Ponieważ ta powłoka była w niektórych miejscach uszkodzoną, usiłowano ją naprawić i przy tej sposobności przekonano się, że pod spodem był obraz Zwiastowania. Następnie odnaleziono również postać Męża boleści, wychodzącego z grobu i otoczonego narzędziami męki.
Profesor F. Frantz, w tem delikatnem malowidle, wykonanem jak miniatura, odnajduje charakter i styl Fra Angelico. Te obrazki, jak mówiliśmy, były pokryte czarnym pokostem, skutkiem czego straciły na świeżości, ucierpiały także przy usuwaniu farby, trzeba więc było je odnowić. Wobec takich danych nadzwyczaj jest trudno orzec, czy jaki obraz jest lub nie dziełem Fra Angelico.
To samo stosuje się do Madonny berlińskiej, siedzącej na tronie między ŚŚ. Dominikiem i Piotrem męczennikiem, gdyż i ona jest także w znacznej części przemalowaną. Dwa małe obrazy z tegoż zbioru, przedstawiające Legendy o Ś. Franciszku z Asyżu, również wielokrotnie były poprawiane. Znajdujący się tam drugi Sąd Ostateczny przypomina pędzel Fra Angelica, ale ponieważ ma datę 1456 roku, przypuszczają więc, że był zaczęty przez mistrza, a skończony przez jego ucznia Cosimo Rosselli.
Na jednym z obrazów muzeum berlińskiego widzimy ŚŚ. Dominika i Franciszka we wzajemnych objęciach. W galeryi w Parmie na obrazie, przedstawiającym Matkę Boską na tronie, w otoczeniu siedmiu aniołów, oraz ŚS. Jana i Pawła, ta sama scena się powtarza. W zamku Danly w Anglii znajduje się mały obrazek, na którym dwóch aniołów opasuje Ś. Dominika sznurem czystości.
W pałacu Imperiali w Rzymie jest męczeństwo ŚŚ. Kosmy i Damiana. Galerya narodowa londyńska posiada dwa obrazy Fra Angelico: Pokłon 3-ch króli i stopieńki do wielkiego ołtarza San Dominico da Fiesole, o których mówiliśmy powyżej. Należy tu wspomnieć o nader cennym małym obrazku w galeryi Uffizi, przedstawiającym Ś. Zacharyasza, który, zapytany, jakie dać imię nowonarodzonemu synowi, pisze te słowa „Jan jest imię jego“.
Dwaj aniołowie, klęczący na obłokach, w muzeum turyńskiem, są tylko szczątkami nader pięknego obrazu, lecz Madonna z tego zbioru stanowczo nie zasługuje na to, aby ją przypisywano bratu Janowi. Obraz w muzeum antwerpskiem nic przedstawia, jak twierdzą Crowe i Cavalcaselle, S. Ambrożego, który nie dopuszcza do kościoła Teodozyusza W., ale Ś. Romualda, czyniącego wymówki Ottonowi III za zamordowanie Crescencyusza.
W Rzymie wymalował też Fra Angelico Ukrzyżowanie, które zaginęło, dla kościoła, zaś Ś. Maria sopra Minerva: Zwiastowanie i nastawę ołtarzową. Powiadają, że z obawy przed złodziejami, zasłonięto jeden z jego ostatnich obrazów w tym kościele jakiemś pospolitem malowidłem.
W wielu książkach znajdujemy wiadomość, że Fra Angelico został pochowany w kościele Ś. Maria sopra Minerva, ale niezawsze się pamięta o wskazówkach tego rodzaju. Niegdyś kościół ten, jeden z najpiękniejszych w Rzymie, był przyozdobiony licznemi malowidłami. Badając jego nagrobki, zacząłem od strony epistoły przy wielkim ołtarzu, aby obszedłszy dokoła świątynię, powrócić od strony ewangelii. Zakrystyan kilkakrotnie ofiarowywał mi swoje usługi, alem je stanowczo odrzucił, gdyż były zbyteczne i niepożądane.
Widząc, że robię notatki, nie ustępował, licząc z pewnością na nieuniknioną Manda t. j. napiwek, ale nie przerywając pracy, dałem mu do zrozumienia, że jego pomoc mogła mi tylko przeszkadzać. Tymczasem słońce zachodziło, w kościele zaczęło się ściemniać, a mnie pozostało jeszcze kilka nagrobków do obejrzenia. Wówczas z grzecznością czysto włoską, zakrystyan znów do mnie powrócił ze światłem, pewny, że tym razem nakoniec cel swój osiągnie. Niedaleko od wielkiego ołtarza, po stronie ewangelii zobaczyłem na tablicy w wypukłorzeźbie postać zakonnika w kapturze, z zamkniętemi oczyma i złożonemi rękami, śpiącego snem wiecznym. Głowa spoczywała na wezgłowiu, jakby oprawna w łuk okrągły, wsparty na dwóch małych filarach jońskich żłobkowanych; obok w narożnikach widać było główki dwóch skrzydlatych cherubinów. Przy drżącym blasku świecy, bez której byłbym już nic nie widział, przepisałem napis niżej przytoczony i na tem pracę dnia tego zakończyłem.
Hic jacet venerabilis pictor Frater Joannes de Florentia ordinis predicatorum MCCCCLV.
Non mihi sit laudi quod eram velut alter Apelles
Sed quod lucra tuis omnia, Christe, dabam.
Altera nam terris opera extant, altera coelo,
Urbs me Joannem flos tulit Etruriae.
Tu leży wielebny malarz, brat Jan z Florencyi zakonu kaznodziejskiego ♰ 1455.
Nie z tego mnie chwalcie, żem był jakoby drugim Apellesem.
Lecz że owoce pracy mojej, Twoim, o Chryste, dawałem,
Inne bowiem są dzieła nieba, a inne ziemi.
Ujrzałem dzień w mieście, które jest kwiatem Etruryi.
Tak więc napis ten głosi, że nie dlatego imię brata Jana do potomności przejdzie, iż był znakomitym malarzem, ale że prace swoje dla uczniów' Chrystusa poświęcał. Bo ważniejszymi są czyny nasze, których dokonaliśmy dla nieba, niż te, których celem sama tylko ziemia. Takiemi też były dzieła Fra Angelico. Przybył na świat we Florencyi; nazwa tego miasta od kwiatu pochodzi i jest też ono najpiękniejszym kwiatem prowincyi Etruryi,
Gdybym był przyszedł do kościoła Ś. Maria sopra Minerva jedynie dla widzenia tego pomnika, byłbym doznał zawodu. Ale przedtem obejrzałem wspaniałe nagrobki tej bogatej świątyni, podziwiałem grobowce papieży z rodziny Medyceuszów: Leona XI Klemensa VII, zarówno jak Urbana VII i Benedykta XIII, a także nagrobki Jana de Turrecremata, Wilhelma Duranda i innych znakomitych ludzi. Miałem sposobność podziwiać arcydzieła sławnych mistrzów z rodziny Cosmati, Mino de Fiesole, Rafaellino del Garbo i innych, nakoniec posąg Chrystusa, dłuta Michała Anioła - ten najwyższy wyraz świętości, uosobiony w formie czysto materyalnej, ale tak doskonałej, że trudno przypuścić, aby jakikolwiek artysta mógł w tym względzie go prześcignąć.
Przy wielkim ołtarzu, w którym spoczywają zwłoki Ś. Katarzyny syeneńskiej, natrafiłem nagle na grób artysty z zakonu kaznodziejskiego Dominikanów. Któż się dziś unosi szlachetnym zapałem na wspomnienie tych wielkich ludzi? kto szuka natchnienia w życiu tych, których nagrobki, jako dzieła sztuki niepośledniej wartości jaśnieją przed naszemi oczyma? A jednak święta dziewica i błogosławiony zakonnik dziś jeszcze żyją w sercach milionów.
Na pięć lat przed Fra Angelico, bo 1450 lub na początku 1451 r., umarł w Kolonii mistrz Stefan Lochner. Już Förster zwrócił na to uwagę, że Stefan Lochner stal w takiej sprzeczności ze szkołą Van Eycka, jak Fra Angelico ze współczesnymi realistycznymi artystami we Fíorencyi. Podobnie jak Massaccio, tak i Van Eyck, winni być uważani za najpierwszych przedstawicieli sztuki nowoczesnej.
W istocie jest rzeczą godną zastanowienia, iż na obrazki "Sądu Ostatecznego" w Kolonii, widzimy takież same zespolenie dusz wybranych z aniołami stróżami, jak u Fra Angelico. W pracach obu malarzy wybrani wstępują w bramy Jerozolimy niebieskiej. Moglibyśmy wyliczyć więcej jeszcze dowodów podobieństwa w utworach tych dwóch artystów, a niepodobna tłomaczyć wszystkich jednakowemi tradycyami ikonograficznemi epoki średniowiecza.
Są jednakże wielkie różnice między dwoma mistrzami. Lochner każe Ś. Piotrowi przyoblekać wybranych w szaty godowe. Częste umieszcza przy sobie umyślnie przeciwieństwa, a lubo więcej naiwny, jest zarazem śmielszy niż malarz Dominikański, którego umysł jest więcej wykształcony, uczucie delikatniejsze, talent wykwintniejszy. Artysta koloński to mieszczanin niemiecki, o sercu otwartem i prostej powierzchowności; Fra Angelico - to kapłan włoski, zakonnik, prawie święty. Mimo to jednak zasługują na uwagę liczne między nimi podobieństwa, a przedewszystkiem to spotykanie się aniołów stróżów z duszami wybranemi. Szaty aniołów są także jednakowe fałdziste iw pasie przewiązane. Lochner pochodził z Merseburga, po raz pierwszy znajdujemy o nim wzmiankę w dokumentach kolońskich roku 1442. Być może, iż przed osiedleniem się w Kolonii, odbył podróż do Włoch i mógł widzieć Fra Angelico, który od 1418 do 1436 pracował we Fiesole, a od 1436 do 1445 we Florencyi. Twierdzić tego jednak na pewno bez dowodów nie mogę, a podobieństwa w dziełach obu artystów można iw inny sposób wytłómaczyć. Jakaś książka do nabożeństwa bardzo rozpowszechniona, albo Dominikanin, miłośnik sztuki znający swego sławnego współbrata, mógł tu być pośrednikiem.
Bądź co bądź, między obu malarzami istnieje duchowe powinowactwo. Nie bez powodu uważają ich jako przedstawicieli mistycyzmu w sztuce. Obaj, jeden z tamtej, drugi z tej strony Alp, są ostatnimi lecz najwznioślejszymi mistrzami wieków średnich.
***
Na tem kończy się praca J. Helbiga, której nie tłomaczyłem dosłownie, ale w wielu miejscach skracałem, w innych zaś starałem się ją rozjaśnić, aby czytelnikom polskim ułatwić jej zrozumienie. Pewny jestem, że co do stylu, niejeden zarzut uzasadniony może mnie spotkać - ale na moją obronę muszę przytoczyć tę okoliczność, że jest to przeróbka z francuskiego tłomaczenia z niemieckiego oryginału. Ażeby zaś nie być posądzonym o przesadę w ocenianiu ukochanego przeze mnie Fra Angelico, kończę rzecz swoją przytoczeniem jego charakterystyki, skreślonej przez dwóch pisarzy różnych epok i narodowości.
Wielokrotnie Wymieniany przeze mnie Vasari, tak o nim pisze: Fra Giovanni mógł był żyd wygodnie w stanie świeckim: malarstwem, które od młodości uprawiał, byłby zarabiał tyle, ileby zechciał, lecz, jako mąż szlachetnego i głębokiego umysłu, postanowił dla zbawienia duszy wstąpić do zakonu kaznodziejskiego. Celował głównie w przedstawianiu aniołów i Świętych, którzy na obrazach Fra Giovanniego nietylko tchną życiem i wyrazem niewypowiedzianie pięknym, ale i takim odznaczają się kolorytem, jak gdyby były malowane ręką samych aniołów lub Świętych. Zdaje się nawet, że owe duchy niebieskie, gdyby przybrały postać ludzką, nie mogłyby inaczej wyglądać. Gardził on wszelkiemi rzeczami ziemskimi, żył w wielkiej czystości i świętobliwości, wiernym był przyjacielem ubogich, i dlatego jestem pewny, że dusza jego całkowicie do nieba należy. Nieustannie ćwiczył się w malarstwie i nigdy nie chciał innych malować przedmiotów, tylko religijne. Mógłby stać się bogatym, lecz wcale o tem nie myślał, owszem mawiał, że ten tylko jest prawdziwie bogatym, kto na małem poprzestaje. Mógłby panować nad wieloma ale nie chciał tego i dowodził, że ulegać innym jest rzeczą łatwiejszą i bezpieczniejszą. Nie ubiegał się o godności i powtarzał, że o tem tylko myśli, aby uniknąć piekła i zbliżyć się do nieba. Był bardzo ludzki w obejściu, mawiał, że kto chce poświęcić się sztuce malarskiej, powinien w duszy zażywać spokoju; kto pragnie odtwarzać życie Chrystusowe, powinien ciągle przebywać z Chrystusem. Chi fa cose di Christo eon Christo deve dar sempre.
Nigdy nie okazywał gniewu, a jeżeli kiedy upominał braci, czynił to spokojnie i łagodnie. Słowem, zakonnik ten, którego dość nachwalić się nie można, był we wszystkich swych postępkach i mowach pokorny i skromny, w sztuce swojej biegły, a Święci, których odmalował, daleko bardziej wyglądają na Świętych, niż malowani przez wszystkich innych artystów.
Ale powiecie mi na to: Vasari był Włochem i prawie współczesnym Fra Angelico, więc nic dziwnego, że go chwali, dziś jednak o tym średniowiecznym mistycznym artyście ludzie zapomnieli.
Ja zaś na ten zarzut odpowiem, iż tylko ci nie cenią prac brata Jana, którzy ich nie znają, lub nie są w stanie zrozumieć, a na dowód, jak on i dziś jest cenionym, przytoczę słowa Francuza z XIX wieku:
Cartier w swojem studyum „Jezus Chrystus w sztuce" pisze: „Fra Angelico da Fiesole skorzystał ze wszystkich postępów, jakie architektura, rzeźba i malarstwo uczyniły we Florencyi iw Rzymie w pierwszej połowie XV wieku. Badając jego utwory, można się przekonać, jak talent jego nabierał coraz większej siły lecz ideał jego pozostał niezmiennym, i jego myśli nigdy nie błąkały się po manowcach, nie pożądały sławy. Nic nie może rozłączyć go z Chrystusem, jego obrazy nie przestają być nauką lub modlitwą. Pozostanie on na zawsze wzorem i doskonałym typem artysty chrześcijańskiego.
Ks. A. Brykczyński.