Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

ROZDZIAŁ VII. Prace dokonane w Rzymie i w Orvieto (1445-1455).


Papież Eugeniusz IV musiał z Rzymu uciekać w 1434 r., udał się więc do Florencyi i tam znalazł schronienie w klasztorze S. Maria Novella Ten klasztor nie przyjął ścisłej obserwy O. Dominici, mimo to, jak tego dowodzą prace dokonane dlań przez Fra Angelico - pozostał w blizkich stosunkach z klasztorem Ś. Marka. Tym sposobem Ś. Antonin Przeor od Ś. Marka i Pod-Przeor O. Benedetti, brat Fra angelico, widywali się z Papieżem. Po skończeniu ich kościoła 1442 r. prosili Ojca Świętego, aby go osobiście konsekrował i przyjął ich gościnność. Przybył na ich wezwanie i przez dwa dni mieszkał w celkach, ozdobionych przez Fra Angelico freskami dla Kosmy Medyceusza. Eugeniuszowi IV nadzwyczaj się podobały prace artystów florenckich. W 1439 r. polecił Ghiberti’emu wykonać wspaniałą tyarę wartości 38,000 złotych florenów, wysadzaną perłami i drogiemi kamieniami. Używał jej na koncylium florenckiem, podczas uroczystości na cześć połączenia kościoła Greckiego z Łacińskim. Na wiosnę 1442 r. posiedzenia koncylium przeniesione zostały do Rzymu i po 10 latach niebytności, Papież znów odbył wjazd uroczysty do miasta wiecznego. Już w 1439 r. polecił on budowniczemu i rzeźbiarzowi florenckiemu A. Filorete zrobić do kościoła Ś. Piotra drzwi bronzowe, które tam dotąd istnieją. Drzwi zaś boczne drewniane kazał rzeźbić Dominikanowi Fra Antonio z Viterbo. Inny Dominikanin Fra Giovanni! z Neapolu, posłał mu mitrę i inne cenne przedmioty, a nakoniec Fra Giovanni, również z zakonu Kaznodziejskiego w Rzymie, malował dla niego okna. Wobec tych oznak życzliwości dla Dominikanów, nie można się dziwić, że Papież sprowadził Fra Angelico do Rzymu. Nie wiemy dokładnie, kiedy to nastąpiło, ale to jest pewnem, że podczas śmierci Papieża, 23 lutego 1447 roku, wielki artysta był już w Rzymie, zajęty pracą w Watykanie. 

Rachunki pod dniem 13 marca 1437 roku wspominają już o jego pensyi, a wybrany 6 marca Mikołaj V, okazał się dlań jeszcze przychylniejszym.

Trudno jednakże wierzyć w to, jakoby po śmierci arcybiskupa Bartłomieja Zabarella, 21 Grudnia 1445 roku, Papież chciał mianować Fra Angelico na jego miejsce. Wiadomo tylko, iż na prośby naszego malarza, Ś. Antonin został na tę godność wyniesiony. 

Najpierwszą pracą Fra Angelico w Watykanie były freski w kaplicy Najświętszego Sakramentu, zaczęte jeszcze za Eugeniusza IV. Vasari tak o tem wspomina: „Ozdobił on dla Papieża Mikołaja V kaplicę Najświętszego Sakramentu, którą następnie Paweł III, Alexander Farnese, zmarły 1534 r. kazał zburzyć dla zaprowadzenia schodów. W tych pięknych freskach Fra Giovanni przedstawił kilka zdarzeń z życia P. Jezusa i odmalował w nich z natury wiele znakomitości współczesnych. Te portrety byłyby zaginęły, gdyby Paweł Jovius nie był kazał niektóre z nich skopiować do swego muzeum, a mianowicie: Mikołaja V, cesarza Fryderyka, który właśnie do Włoch przybył, zakonnika Antonina, późniejszego biskupa florenckiego, Biondo da Forli i Ferrante z Aragonii. 

Dotąd nikt nie zaprzeczył tym wiadomościom, ale ponieważ przekonano się, że Vasari niezawsze jest ścisłym, a z drugiej strony portretowanie osób współczesnych w scenach z życia P. Jezusa, nie zgadza się z charakterem naszego artysty i jego mistycznem usposobieniem, należy wątpić o prawdzie tych danych. Może autor życiorysów malarzy i Jovius przypuszczali tylko, że i Fra Angelico poszedł za ogólnym wówczas zwyczajem, i dlatego niektóre bardziej charakterystyczne głowy za portrety uważali? Same nawet imiona osób budzą podejrzenie. Fryderyk III przybył na koronacyą do Rzymu 3 Marca 1462 roku, a więc tylko wtedy mógł go nasz malarz widzieć. S Antonin był już arcybiskupem od lat czterech, jest więc nieprawdopodobnem, aby dawny podwładny przedstawiał go jako zakonnika. Ferrante był naturalnym synem króla Neapolitańskiego Alfonsa, po którym wstąpił na tron 1458 r. a umarł 1497 r. w 70 roku życia. Biondo towarzyszył Eugeniuszowi IV na koncyłium florenckie, w 1434 r. został jego sekretarzem, a umarł 1463, mając lat 75. Kopie, o których mówi Vasari również zaginęły, a jedynem wspomnieniem tej kaplicy są obecnie rachunki papieskie. Jest ona wymieniona między 1447 a 1449 r. jako „Capeka ai Santo Piętro" znajdowała się między pałacem a kościołem, i można też było do niej z obu stron wchodzić. Widzimy z tych rachunków, iż 1447 r. pomocnikami naszego malarza byli: Piotr Jakób de Forti, Benozzo Gozzoli, Florentczyk Jan, syn Antoniego, Karol syn Łazarza de Narni, i Jakób syn Antoniego z Poli. W 1449 r. przysłano im z Wenecyi 4 funty ultramariny, zapewne na sklepienie.

Od 1448, brat Jan ze swymi pomocnikami był zajęty w Watykanie malowaniem kaplicy SS. Szczepana i Wawrzyńca. Jestto praca dotąd dobrze zachowana; oglądałem ją także przed trzema laty w Watykanie, a mimo wpływów czasu i sąsiedztwa ze stanzami Rafaela, godną jest starannego obejrzenia. 

Oprócz wyżej wzmiankowanych, pomagał bratu Janowi w tej pracy także Karol di Ser Lazaro. Na jednem oknie wymalowana była na szkle białem Matka Boska, na drugiem zaś ŚŚ. Szczepan i Wawrzyniec. Lamperye drewniane wykonane przez Mikołaja z Florencyi, dopiero 1455 r. zostały zapłacone. 

Na wiosnę 1447 r. właśnie kiedy Mikołaj V został obrany Papieżem, benedyktyn Don Francesco di Barone, zdolny malarz na szkle, skłonił budowniczego katedry w Orvieto, aby namówił Fra Angelico do spędzenia w Orvieto pory letniej, tak nie zdrowej w Rzymie. Żądano aby ozdobił la Capella nuova, gdzie się mieścił cudowny posąg Bogarodzicy. Dnia 14 Lipca brat Jan podpisał umowę i nazajutrz wziął się do pracy. 

Przez rok tylko Fra Angelico był zajęty w Orvieto, nie wiemy jednak, z jakich powodów nie dokończył robót rozpoczętych. Może czuł się już starym, miał bowiem lat 60. Benozzo Gozzoli przybył do Orvieto 3 Lipca 1449 r., ale nie ufano widać jego talentowi i dopiero 1459 r. Łukasz Signorelli prace te dokończył. 

Fra Angelico wykonał tam jedynie cztery wycinki gotyckiego sklepienia. Przedstawił na nich: 1-o Pana Jezusa na Sądzie ostatecznym w otoczeniu 19 aniołów po prawicy, a 16 po lewicy; 2-o Bogarodzicę z czterema Doktorami kościoła i czterema założycielami Zakonów; 3-o Chór proroków t. j. mężów Sprawiedliwych Starego Zakonu. 4-o Naprzeciwko Sądu Ostatecznego, chór aniołów, niosących narzędzia męki Pańskiej. Tunika P. Jezusa jest na boku nieco otwarta, tak że widać ranę. Wzniesiona ręka prawa, na której także widoczne jest przebicie, uroczystym ruchem potępia grzeszników, lewa zaś trzyma kulę ziemską. Mówią, że Michał Anioł wziął wzór z postaci P. Jezusa do swego Sądu Ostatecznego. Zapewne skorzystał także z kilku figur Świętych, na których znać przerażenie. 

Wkrótce po skończeniu tych obrazów, sklepienie ucierpiało od wilgoci, obecnie zaś wiele postaci aniołów zupełnie przemalowano, a wielu Świętych poprawiono.

Daleko większe znaczenie mają prace, dokonane przez zimę i wiosnę tegoż roku w Rzymie. Kaplica w Watykanie, ozdobiona obrazami Fra Angelico, ma 6,60 m. długości, a 4 szerokości i jest prostokątna: Trzy ściany mają nad sobą luki sklepień gotyckich, podzielonych szerokim gzymsem na dwa pola, z których dolne jest kwadratowe, wierzchnie zaś ku górze zwężone. Ponieważ w jednej ścianie są dwa okna, a więc pozostało na niej miejsce tylko na jeden obraz, gdy tymczasem na dwóch innych ścianach są po dwa obrazy. Skutkiem takiego położenia, malarz mógł w części górnej umieścić 6 scen z życia S. Szczepana, w dolnej zaś 5 z życia Ś. Wawrzyńca. U dwóch szczytów widzimy jeszcze po dwóch Ojców kościoła, pod gotyckiemi baldachimami w dwóch rzędach, jeden nad drugim. Niżej ŚŚ. Bonawentura i Tomasz z Akwinu, tudzież Atanazy i Chryzostom, - nad nimi Augustyn i Ambroży, a także Leon i Grzegorz. W Każdym przedziale postać siedzącego ewangelisty z jego symbolem. Pod względem głębokości myśli i wyrazu, postacie te są słabsze, niż sceny historyczne, trudno jednak o tem wyrokować, gdyż za czasów Grzegorza XIII, figury ŚŚ. Chryzostoma, Atanazego i Leona całkowicie, a ewangelistów Jana i Marka, częściowe zostały przerobione. 

Układ obrazów historycznych jest symetryczny, tak aby sceny podobnej treści były jak najwięcej od siebie oddalone. W historyi Ś. Szczepana szaty są bardziej archaiczne; on sam ma tunikę i płaszcz i podobnie ubrany jest Ś. Piotr, udzielający mu święceń dyakona. S. Wawrzyniec zaś i jego konsekrator Papież Sykstus mają ubiory z XV wieku. Z tej samej epoki wzięte są szaty osób drugorzędnych, umieszczonych niżej, kiedy tymczasem odzież postaci stojących wyżej, ma krój starożytniejszy. Architektura części dolnej jest bardziej ciężka i zamknięta - u góry zaś widzimy więcej natury i powietrza. Ogólnie chwalą ten szczegół, że rozmiary budowli odpowiadają na obrazach wielkości osób, ale pod tym względem są wyjątki. Tak np. baldachim ołtarza, przed którym Ś. Piotr udziela święceń Ś. Szczepanowi, jest tak nizki, że sięga mu zaledwo do pleców. Formy architektoniczne, z wyjątkiem baldachimów nad głowami Ojców kościoła, są w styl i odrodzenia. 

Na obrazie przedstawiającym wyprowadzenie Ś. Szczepana na miasto, widzimy ówczesne mury Rzymu. W nawach kościołów stoją kolumny, podtrzymujące architraw. Wogóle widać tu usiłowania Fra Angelico na drodze postępu. Porwany prądem realistycznym, który miał zaprowadzić mistrzów florenckich do najwyższej doskonałości technicznej, starał się on o największą doskonałość w szczegółach, nie zaniedbując jednak idealnego wy-azu. Przy Święceniu Ś. Szczepana, książę apostołów odwrócił się od ołtarza, i życzliwie pochylając się ku dyakonowi, klęczącemu na stopniach, podaje mu kielich i patynę. Sześciu apostołów, po trzech z każdej strony, z zajęciem patrzy na Świętego młodzieńca. Piotr ma brodę krótką i zaokrągloną; koło niego widzimy Jana z młodocianą twarzą. Stojący za nim apostoł ma brodę długą i rozdzieloną, ostatni zaś także bez zarostu zwraca się do apostoła w drugim rzędzie o długiej i majestatyczne; brodzie. Przed nimi klęczy S. Szczepan w dalmatyce. Architektura kościoła, w którym się to odbywa, jeszcze uwydatnia jedność grupy apostołów. 

A teraz przyjrzyjmy się Święceniu Ś. Wawrzyńca. Papież Sykstus przyodziany w szaty pontyfikalne stoi przed ołtarzem, a Ś. Wawrzyniec żywo podnosi ręce dla przyjęcia kielicha. Oni dwaj są głównemi w tym obrazie postaciami. Za Papieżem widzimy trzech kapłanów w kapach, a koło Ś. Wawrzyńca stoi dyakon, subdyakon i 8 ministrantów, Wszyscy są bez zarostu i przypominają typy duchowieństwo z XV wieku. Tło stanowi kościół zakończony absydą.

Następny obraz jest podwójny. Na lewo przedstawia ulicę, a na niej dwóch zbirów stuka do drzwi, na prawo zaś, widzimy wirydarz klasztorny otoczony kolumnadą, kędy Ś. Sykstus w tyarze i kapie, daje trzos z pieniędzmi Ś. Wawrzyńcowi, klęczącemu przed nim w bogatej albie. Sługa przynosi naczynia kościelne złote i srebrne. Z tyłu za Papieżem kapłan z niepokojem zwraca się ku drzwiom, lękając się, żeby ich nie wysadzono i żeby zbiry nie dostali się tu zbyt wcześnie. W głębi akolita zwraca się do widza, jak gdyby chciał go zachęcić do wzięcia udziału w tej uroczystości. 

Rozdawanie jałmużny przez obydwóch dyakonów, świadczy o bujnej wyobraźni artysty. Osoba Ś. Wawrzyńca wyróżnia się bogactwem szat dyakońskich. Podobnie jak we fresku przedstawiającym jego wyświęcenie, kompozycya zyskuje na powadze przez tło, na którem scena się odgrywa. Widzimy tu dwa długie rzędy kolumn, a we drzwiach święty dyakon stoi na pierwszym planie z workiem pieniędzy od Papieża otrzymanych. Ubodzy znajdują się koło niego w portyku. Podaje on pieniądz kalece, siedzącemu na ziemi; kulawy wyciąga rękę po jałmużnę, a przy nim stoją dwie ubogie niewiasty. Starsza prowadzi chłopca za rękę, młodsza zaś tuli dziecię do piersi. Z drugiej strony odchodzi dwoje dzieci, a dziewczynka usiłuje zobaczyć, co dostał jej braciszek Starzec pod brzemieniem lat zgarbiony, z długą białą brodą, wyciąga rękę nawykłą do żebrania: ale na twarzy młodzieńca maluje się boleść i wstyd tajony. Niewidomy, którego kalectwo doskonale jest oddane, maca przed sobą kijem, aby się dostać do litościwego dyakona; z tyłu za nim sędziwa niewiasta składa dłonie do
modlitwy, spoglądając z czcią i zachwytem na świętobliwego lewitę, który z takiem namaszczeniem i dobrocią spełnia szczytne swoje obowiązki.
Nowocześni krytycy nieraz zadają sobie pytanie: czy ten natchniony zakonnik umiał rysować? Na to pytanie Helbig tak odpowiada: 

„Nie śmiem za to ręczyć, mogę was jednak zapewnić, że nie uczył się anatomii. Patrzcie na ręce jego postaci, bądź aniołów, bądź świętych, lub katów. Zawsze są one jednakie: nie mają płci ani wieku, ani właściwego charakteru. Nie widzę w nich gry muskułów. Zawsze czyste, wydłużone, wysmukłe, te ręce tak pięknie składają się do modlitwy, wyciągają dodawania jałmużny lub błogosławieństwa, że patrząc na nie, zapominam o anatomii. Patrząc na tych błogosławionych, otulonych długiemi fałdami szat powłóczystych, które ich otaczają jakoby płomienne ogniki, mknące ku niebu, kto będzie się troszczył o cielesne ich kształty?

Rozdawanie jałmużny przez Ś. Szczepana tem się różni od opisanego cotylko obrazu, iż odbywa się przed domem na ulicy. Dwie niewiasty i jeden mężczyzna odchodzą z otrzymaną jałmużną. Wieśniak, którego zapewne przypadek tu sprowadził, korzysta jednak z dobrej sposobności; kobieta i dziecię wyciągają ręce do świętego dyakona. Tutaj również mężczyzna na drugim planie składa dłonie: może to jaki szlachcic podupadły, lub zubożały uczony których nie brakło w 15 wieku. Ponieważ przestrzeń jest szczuplejsza, grupa wydaje się bardziej skupioną, a osoby na tej wysokości wyglądają mniejsze. Dla przypomnienia czasu, w którym żył Ś. Szczepan, ubiór jego jest prostszy i ma krój staroświecki.

Nauczanie Ś. Szczepana ma nieledwie charakter idylli. Stojąc na podwyższeniu, tłomaczy on ewangelię na ulicy. Podnosi rękę lewą, aby tym ruchem poprzeć swoje słowa. Przed nim siedzi 14 niewiast i dziecię, w głębi widać sześciu mężczyzn stojących. Uwaga, żywe zajęcie przedmiotem, pobożność słuchaczy, podziw niewiast, zgadzanie się mężczyzn - malują się na twarzach, przebijają w ruchach. Matka trzymająca za rękę małego chłopca, aby był spokojny, jest jedną z najlepszych postaci. Młodzieniec oparty o róg domu, jakby zatrzymany mimochodem, jest zachwycony mową świętego męża. 

Dwa następne obrazy: Ś. Szczepan przed radą starszych i Ś. Wawrzyniec przed prefektem miasta, wzajemnie sobie odpowiadają. Pierwsza scena odbywa się w małej izbie. Przewodniczący mąż silnie zbudowany, nakrył głowę krajem płaszcza, jakby kapturem. Bezprawia on ze Świętym, przedstawionym jako młodzieniec bez zarostu Obok niego stoją dwaj fałszywi świadkowie, w głębi sześciu niechętnych mu faryzeuszów. Przeciwieństwo między natchnioną twarzą wyznawcy i złośliwością żydów silnie jest zaznaczone. Ś. Wawrzyniec znajduje się we wspaniałem pretoryum, bardzo pięknem pod względem architektonicznym i tam staje przed prefektem Rzymu. Postać sędziego Siedzącego we wnęce, przypomina posągi imperatorów. Groźnym ruchem wskazuje on na narzędzia męki przed nim rozrzucone. Patrycyusze, żołnierze, oraz inni widzowie oczekują odpowiedzi nieugiętego dyakona. Wszyscy biorą stronę prefekta, z wyjątkiem młodzieńca, który odwraca zmartwione oblicze. To Ś. Romanus, ochrzczony w więzieniu przez Ś. Wawrzyńca, jak to widać na obrazie męczeństwa świętego dyakona. Wielka szkoda, że ten fresk najwięcej ucierpiał. 

Męczeństwo Ś. Szczepana jest przedstawione w dwóch obrazach. Na jednym żydzi wyprowadzają świętego młodzieńca za miasto, na drugim go kamienują. Ślepa wściekłość żydów, którzy szarpią i popychają pobożnego dyakona - gwałtowność, z którą ciskają weń kamieniami, spokój i zimna krew Szawła, pilnującego szat, wrażenie. Badając te obrazy, trzeba zawsze pamiętać o licznych a nieszczęśliwych poprawkach. 

Porównywając freski Massaccia, w Kaplicy Brancacci w kościele S. Maria del Carmine, z powyższemi pracami Fra Angelico, Crowe i Cavalcaselle piszą: „Nikt lepiej od Fra Angelico nie potrafił odmalować ubóstwa bez tej strony niemiłej i tego fałszywego wstydu, z jakim się nam często przedstawia. Ażeby tego dokonać, potrzebował tylko czerpać ze swojej duszy miłującej. Prawda, iż Masaccio w ubogich otaczających Ś. Piotra, umiał również zachować przystojność należną dziełu sztuki, ale to, co u niego pochodzi z poczucia taktu, u Fra Angelico jest wyznaniem wiary zakonnika, wznoszącego się do wyjątkowych szczytów niebiańskiego ideału. Opowiadanie ewangelii przez S. Piotra pędzla Massaccio w kościele Karmelitów we Florencyi, przedstawia tęż samą sprzeczność z obrazem Angelico: Ś. Szczepan przemawiający do ludu, lubo jeden i drugi ruchem ręki dopełniają swego opowiadania, w czem przypominają Ś. Katarzynę w San Clemente w Rzymie. Garnąca się do nich rzesza wzruszonych słuchaczy, budzi prawdziwy zachwyt. Sposoby, których używa malarz, są zawsze najprostsze, a jednak sprawia niemi potężne wrażenie. 

Mało jest autorów, którzyby opisując freski Fra Angelico w Watykanie, nie kusili się o ich porównanie z Loggiami i Stanzami Rafaela, oraz z Sądem Ostatecznym Michała Anioła. Na tem samem piętrze znajdują się bowiem arcydzieła Rafaela, a niżej kaplica Sykstyńska.

„Często podziwiałem te arcydzieła” - pisze J. Helbig - „a za każdą bytnością nabierały w moich oczach większego znaczenia, szczególniej gdy poznałem je lepiej, dzięki uwagom znakomitego ich znawcy i czciciela, profesora Seitz. Raz z wrodzoną mu uczynnością, służył on za przewodnika gromadce ludzi wykształconych i wtajemniczonych w wartość utworów sztuki, które mieli przed sobą. Było to po południu i zwykła publiczność już się rozproszyła. Nie przeszkadzali nam już ani gadatliwi przewodnicy, ani Angielki i Amerykanki, które z Baedekerem w ręku sprawdzają każde malowidło. Zostaliśmy sami. Milczenie zaległo obszerne sale, w których od czterech wieków, tyle przewinęło się ludzi różnego stanu i narodowości. Biorąc ogólnie, zdania i wrażenia naszej gromadki zgadzamy się z poglądami uczonego profesora. Wszyscy podziwiali wspaniałe komnaty Borgiów i zachwycali się arcydziełami Rafaela. Przyszliśmy wreszcie do kaplicy malowanej przez brata Jana. Po tylu pięknych i wykończonych pracach mistrza z Urbino, dzieła Fra Angelico mogły się wydać nieco pierwotne pod względem rysunku i kolorytu. Mimo to nasz przewodnia: dłużej się przy nich zatrzymał, mówiąc: „W tych obrazach na pozór tak prostych jest bardzo wiele uczuć i myśli, których brakuje tamtym utworom." Z pewnością, ktoby nie stawiał bardzo wysoko arcydzieł Rafaela i Michała Anioła, dałby przez to dowód, że ich nie pojął. Pierwsze prace Rafaela nie są dalekie od obrazów Fra Angelico, a nawet przewyższają je pod niektóremi względami.“ 

„W takim „Pożarze Borgo” głównie wpadają w oczy malowane mistrzowsko nagie a przerażone postacie, szukające ratunku w ucieczce. Nawet w wielkich obrazach historycznych, nie wyłączając “Ukarania Heliodora” i „Zwycięstwa Konstantyna", nie uderza nas odrazu podniosłość myśli, lecz najprzód szczegóły zwracają naszą uwagę. Ażeby zrozumieć „Parnas” Rafaela w salach Watykanu, należy przypomnieć sobie wiele wiadomości historycznych. Jakkolwiek byłoby niesłusznie nazywać dzieła mistrza z Urbino wytworem „sztuki pogańskiej,” zawsze jednak przyznać należy, iż myśl która je natchnęła, była mniej przejęta uczuciem wiary, niż wieki średnie. Galatea Rafaela jeszcze bardziej od tej myśli się oddala, a „Psyche” we Farnesinie i P. Jezus Michała Anioła w kościele sopra Minerva, są nieledwie przeciwne uczuciom moralności dobrze pojętym. Jeżeli z Fra Angelico porównamy Michała Anioła, który daleko większy wpływ na rozwój sztuki wywierał, niż Rafael, to u jednego na pierwszem miejscu znajdziemy ciało, u drugiego ducha, tam czuć siłę tytaniczną, tu miłość Bożą: z jednej strony przewagę rzeczy podpadających pod zmysły, z drugiej prawdziwą poezyę. W jednym uderza nauka i znajomość natury, w drugim poczucie rzeczy nadprzyrodzonych.”

„Słusznie Crowe i Cavalcaselle twierdzą, że kaplica Sykstyńska Michała Anioła i kaplica Ś. Mikołaja Fra Angelico, to dwa przeciwne sobie bieguny w dziedzinie sztuki. Fra Angelico właśnie zyskuje najwięcej, jako przeciwieństwo Michała Anioła i Rafaela: obok nieokiełznanej energii i pięknych ale zmysłowych kształtów, widzimy tu czystość i namaszczenie religijnego uczucia.” 

„Bezwątpienia twórca wspaniałego Sądu Ostatecznego w kaplicy Sykstyńskiej zachował wiarę i pracował pod natchnieniem prawd Objawienia i czci dla Ukrzyżowanego: dowodzą tego jego obrazy, budowle, a przedewszystkiem poezye. Mimo to on właśnie z Rafaelem, zerwał wszelkie tamy w dziedzinie sztuki religijnej i położył koniec średniowiecznemu jej kierunkowi. Tymczasem Fra Angelico zna tylko jedną zasadę, jedna myśl natchniona we wszystkich jego utworach panuje, t. j. wiara w nadprzyrodzoną wartość świętości chrześcijańskiej. Ta myśl kierowała jego życiem i przewodniczyła wszystkim pracom; była tajemną sprężyną, która ożywiała wszystkie jego postacie. Tej właśnie żywej a głębokiej wierze zawdzięcza on tę prostotę, ten pokój radosny, który panuje w jego pracach, i nawet widzom się udziela. Posługiwał się formami, których mu dostarczyło Odrodzenie, gdyż nie miał powodu ich odrzucać, nigdy jednak w pracach jego nie widzimy sprzeczności między ideałem chrześcijańskim, a pogańskim, albo raczej starożytnym.” 

„Żaden wzgląd ludzki nie naruszył nigdy głębokiego spokoju jego duszy, gdyż zawsze poświęcał Bogu owoce wielkiego talentu, który od Niego otrzymał. Umocniony w tym wewnętrznym spokoju, nie umiał odtwarzać walk i namiętności, których sam nie doświadczał. Dla tego też brakło mu często siły i energii, ażeby zło odpowiednio przedstawić. Odbija się to w sposobie malowania złego łotra i potępionych, których widzimy w Sądzie Ostatecznym. Odtwarzając pokój rajski, był w swoim żywiole, a najmilszem i najwłaściwszem dla jego pędzla było malowanie rozkoszy niebiańskich. Zaludnia on też swój raj mnóstwem aniołów i Świętych, prawdziwie nadziemskiej piękności: umie go zdobić najdelikatniejszemi kwiatami i blaskiem barw najświetniejszych. Od czterech wieków prace jego świadczą o prawdzie życia przyszłego, do którego w ciągu całego zawodu artystycznego dusza jego dążyła z całą siłą przekonania i nadziei.” 

„Z tego wysokiego punktu widzenia, jaki mu był właściwy, rzeczy tego świata przedstawiały mu się w świetle łagodniejszem, mniej ostre, a więcej uduchowione. Na wyżynach jego teologii mistycznej, wszystko jest harmonią i radością: hałas tej ziemi dochodzi tam stłumiony, niby szum morza, podnosząc jeszcze urok ciszy, która na tych wysokościach panuje.” 

Malarze współcześni badają wyłącznie Michała Anioła i Rafaela, a zaiste mogą się wiele od nich nauczyć. Są to znakomici technicy w swoim zawodzie, umysły przejęte poczuciem ideału. Oby zwolennicy sztuk pięknych mogli się podnieść do tych szczytów, nie zapominając jednak, iż treścią Każdego dzieła nie jest samo piękno lub kształty tytaniczne, ale duch, ale wyraz, który je przenika. Fra Angelico też nie pogardzał formami zewnętrznemu a jeżeli na tem polu nie doszedł do najwyższej doskonałości, to jednak na niwie malarstwa religijnego jest niezaprzeczenie najpierwszym, On bowiem - proszę nam darować śmiałość wyrażenia - nie ciało, ale duszę chrześcijańską malował. 

Choćbyście odbywali jaknajdłuższe ćwiczenia akademickie i rysowali załamania draperyi, badali dzieje sztuki i odzieży; choćbyście usiłowali uchwycić w biegu ruch konia i przedstawić jaknajdokłdaniej zmienność bałwanów morskich; choćbyście z dokładnością migawkowego aparatu fotograficznego oddali poruszenia grup, zdobiąc je całą techniką nowoczesną; choćbyście złączyli razem te wszystkie doskonałości, nie będzie praca wasza godną zaszczytnej nazwy „dzieła sztuki,” jeżeli nie natchniecie dzieła waszego duszą, która wszystkie pojedyńcze członki w harmonijną całość połączy, nadając mu właściwe życie. Słusznie Schlegel powiada: „Im lepiej badamy sztukę czy u starożytnych czy u nowożytnych narodów, tem bardziej przekonywamy się, że najwyższą jest sztuką poświęcona Bogu i dziełom religijnym. Gdy w kolei wieków stawała się bardziej świecką, wnet chyliła się do upadku. Za naszych czasów, usiłowano podnieść ją za pomocą rozmaitych środków świeckich, ale te chybiły celu. Największa nauka, najdokładniejsze zbadanie natury, nie wystarczą do tworzenia dzieł żywych i samoistnych. Artysta musi mieć wyższe namaszczenie. Rodzaj ludzki potrzebuje widzieć w świecie doczesnym odbicie boskości, a sztuka wtedy jedynie temu odpowie, jeżeli w niej niebo i ziemia we wspólnej harmonii się połączą.

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new