Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

Mennica Wschowska


Z porządku rzeczy wypadałoby w zarysie tym po mennicy poznańskiej, najstarszej wiekiem wśród wielkopolskich, postawić mennicę bydgoską, jako następną w kolei lat wyrosłą. Inne jednak względy, a mianowicie wspólność urzędników menniczych, skłaniają mnie obok  mennicy poznańskiej stawić mennicę królewską we Wschowie. Słusznie zauważył M. Morzycki w monografii: „O trojakach koronnych Zygmunta III“, klasyfikując je prawie bez żadnych wskazówek archiwalnych, a jedynie opierając się na podobieństwie typów, że mennica wschowska była filią poznańskiej. Dokumenta archiwalne przekonywują, że rzeczywiście była ona córką jej, ale córką nieprawą, w następstwie dopiero, w kilka lat po narodzeniu się, decreto principis uprawnioną. 

W zarysie do dziejów mennicy poznańskiej wspomniałem, że Teodor Busch, myncarz poznański, a zarazem dzierżawca mennicy miejskiej  we Wschowie, korzystając z urządzeń dla tej ostatniej zaprowadzonych, a niezawodnie iz łatwości nabywania srebra w blisko sąsiednim Śląsku, wybijał we Wschowie monetę koronną, mianowicie szelągi i trojaki.  Następca Buscha w mennicy poznańskiej, a zarazem i w dzierżawie miejskiej wschowskiej, Walenty Jahns, przykładem poprzednika ustanowiwszy na zastępcę swego w Poznaniu Jana Dytmara, osobiście zamieszkiwał we Wschowie i obok denarów miejskich bił denary i drobniejszą monetę koronną. Mennica ta jednak niewątpliwie ani przez króla, ani przez podskarbiego upoważnioną nie była; do końca bowiem 1594 r., a nawet do końca zawodu Jahnsa w 1595 r. w służbie menniczej, nosi on jedynie tytuł myncarza poznańskiego. Tak nazywa go akt królewski z d. 24 października 1594 r., potwierdzający przywileje jego, tak  samo w rozporządzeniu królewskiem z d. 9 maja 1595 r., adresowanem do burmistrza i konsuli wschowskich w interesie opieki nad nieletniemi  Dorotą i Maryą, córkami zmarłego Buscha. Jakkolwiek więc Jahns wybijał w 1594 i 1595 r. monetę królewską we Wschowie, kuzienki tej właściwie mennicą nazywać nie można, nie była bowiem uprawnioną, a jedynie pod firmą poznańskiej puszczała w obieg monetę. Nadużycia te Buscha i Jahnsa ukaranemi zostały: z rozkazu królewskiego majątek Buscha skonfiskowany, a Jahns, nie czekając następstw zarządzonego dochodzenia, uciekł do sąsiednich prowincyi niemieckich. 

Wobec doświadczonych trudności przy oddawaniu mennic bezpośrednio myncarzom, mającym wybijać monetę i płacić do skarbu królewskiego umówiony dochód, z początkiem 1595 r., po ustąpieniu Jahnsa władze skarbowe inny ustanawiają porządek. W miejsce oddzielnych zarządów, pozostających bezpośrednio w zależności od podskarbiego,  naznaczonym zostaje jeden administrator dla wszystkich mennic wielkopolskich w osobie dawnego „sługi królewskiego" Hermana Rudigera. Nie dochował się do naszych czasów żaden dokument, określający bliżej warunki administracyi jego, z ubocznych tylko wskazówek wnosić można, że nie był on urzędnikiem w znaczeniu dzisiejszem, z pewnym  oznaczonym zakresem władzy, ze stałem, w pewnych terminach wypłacalnem wynagrodzeniem. Przeciwnie, sam on, czy to prowadząc mennicę osobiście, czy przez wyznaczonych od siebie pod jakimkolwiek tytułem zastępców, umawiając się z nimi na swoje ryzyko, obowiązany był płacić do skarbu królewskiego pewien czysty dochód, czy to z góry ustanowiony, czy odpowiednio do ilości i wartości dopełnionych, przez  probierza kontrolowanych zlewów. 

Pierwszym urzędowym dowodem funkcyi Rudigera, a zarazem i legalnego istnienia mennicy wschowskiej, jest list królewski, wydany na imię jego d. 28 kwietnia 1595 r., a upoważniający do skupywania materyałów do prowadzenia mennic; nazywa on Rudigera „officinae monetariae posnaniensis, bidgostiensis et fraustatiensis praefectus. Jeśli egzystował przełożony mennicy, musiała być już koncesyonowaną i mennica. Czynności jednak nie rozpoczęła jeszcze, - Rudiger, jak na owe czasy bezdroży, w trzech oddalonych od siebie miejscach, sam prowadzić procederu menniczego nie mógł, wreszcie przysięgę na wierne  obowiązków sprawowanie tak sam Rudiger, jak i ustanowieni w mennicy myncarz Andrzej Lauffert i probierz Jan Brussel wykonali dopiero w d. 12 lipca 1595 r. i od tej daty legalna czynność w mennicy liczoną być może. W grodzie poznańskim przed Janem z Ruśca Izdbińskim, sędzią grodzkim i podstarościm poznańskim, stawił się w dniu tym Herman Rudiger, zapisany w komparycyi jako „praefectus sacrae regiae majestatis officinarum monetariarum in Majori Poloniae“, a sam w rocie przysięgi, podanej w języku niemieckim, nazywający się „Koniglicher Majestat in Grosspolen bestellter Munzherr in den kóniglichen Munzen Posen, Frauenstadt und Bromberg“ i wykonał przysięgę, że w urzędzie swym myncarskim wiernie, pilnie i sumiennie doglądać będzie, aby próba złota i srebra stosownie do ordynacyi warszawskiego sejmu 1580 r. zachowana i żadne fałszerstwo dopuszczone nie było, aby Jego Królewska Mość i Korona Polska korzyść jak należy osiągała. Tegoż  samego dnia i w tymże urzędzie składa przysięgę Jan Brussel, probator mennicy poznańskiej i wschowskiej, przyrzekając, że przy panu Hermanie Rudigerze dołoży całej staranności i nie zaniedba niczego w urzędzie swym, aby wszystko złoto i srebro wiernie i sumiennie było poddawane próbie i z każdego zlewu próba stosownie do ordynacyi z 1580 r. podskarbiemu dostarczaną, a żadna fałszywa, czy to gruba czy drobna moneta wypuszczoną nie została. Wreszcie tegoż dnia i przed tymże urzędem złożył przysięgę myncarz Lauffert, że w obu  mennicach, poznańskiej i wschowskiej, wybijać będzie monetę według ordynacyi sejmu 1580 r. za podpisem i pieczęcią podskarbiego koronnego Jana Firleja przełożonemu mennic Hermanow i Rudigerowi doręczonej, że przepisy jej zarówno co do próby jak i wagi zachowa i strzedz będzie, aby żadne fałszerstwo dopuszczonem nie było. Dla większej uroczystości do asystowania przy wykonywaniu przysięgi powołani zostali Marcin Starzyński, Melchior Gorzeński, Bartłomiej Kakuliński i Jan Karczewski. Niewiele pomagała jednak i wykonana przysięga i uroczysta forma jej, - żaden z myncarzy przepisów ordynacyi nie zachowywał, probierze nadużycia tolerowali, a przełożony nad mennicami celem uzyskania najwyższego dochodu z dzierżawy w wewnętrzną manipulacyę wglądać nie miał żadnego interesu i niewątpliwie z całą świadomością nadużycia pokrywał. Andrzej Lauffert pełnił w mennicy wschowskiej obowiązki myncarza na zasadzie kontraktu dzierżawnego, zawartego z Rudigerem. 

Kontraktu takiego wprawdzie w księgach archiwalnych nie znajduję, z ubocznych jednak wzmianek natura stosunku tego jasno się wykazuje. W d. 10 listopada 1595 r. burmistrz i rajcy wschowscy wnoszą do akt grodzkich protestacyę przeciw Andrzejowi Lauffertowi, arendarzowi mennicy poznańskiej i wschowskiej, jako opiekunowi pasierbiąt swych, a dzieci po Teodorze Buschu, że nie stawił się zapozwany przed sąd miejski. Andrzej Lauffert ożenił się z wdową po Buschu, dzierżawcy mennicy wschowskiej miejskiej i myncarzu poznańskim. Z tytułu arendy mennicy miejskiej mieli prawo burmistrz i rajcy wschowscy pociągać sukcesorów przed sądy miejskie. Andrzej Lauffert jednak, jako myncarz koronny poznański i wschowski, ulegał jedynie sądom koronnym. Stąd wzajemne protestacye i skargi: Laufferta, że pociąganym zostaje przed sąd miejski i urzędu miejskiego, że wezwany przed sądy  miejskie, nie staje. Powód do procesów był tu poważny: Po ucieczce Jahnsa i wykryciu się przeciwprawnego bicia monety przez tego ostatniego i Buscha we Wschowie, z rozporządzenia królewskiego majątek pozostały po Buschu został skonfiskowany i darowany Franciszkowi Gallowi, a zarazem wydanem było polecenie do urzędów miejskich wschowskich, aby rozporządzenie królewskie wykonały. Pod nazwiskiem Galla, a bardzo być może, że i z tytułu własnych należności burmistrz i rajcowie wystąpili z aresztem na majątek po Buschu, Andrzej Lauffert jako mąż wdowy i pełnomocnik naznaczonych przez króla zaraz po śmierci Buscha dla dzieci jego opiekunów Jana Webera i Fabiana Wejchnera, broni majątku żony i dzieci, skarży się o gwałty -  i sprawa ta szerokie zostawia ślady w współczesnych aktach grodzkich i radzieckich Wschowy. Akta te, ciekawe jako próby pieniactwa, nas interesują wyjaśnieniem stosunku Laufferta do Rudigera w mennicach  wschowskiej i poznańskiej. W innem miejscu sam Lauffert pod dniem 18 marca 1596 r. protestuje przeciw Rudigerowi, że zadzierżawiwszy od niego mennicę wschowską, jak o tem świadczy akt w grodzie poznańskim roborowany, nie dotrzymuje warunków i nie broni go przed pretensyami Stanisława Cikowskiego, podkomorzego krakowskiego, tak że w zadzierżawionej od Rudigera mennicy czynności swej spokojnie wykonywać nie może. Jakie to przeszkody stawiał Cikowski Lauffertowi, akta nie wyjaśniają; prawdopodobnie były tu powody konkurencyjne, od lipca 1594 r. bowiem Cikowskiemu dozwolonem zostało otworzenie mennicy skarbowej w Bydgoszczy, z prawem ciągnienia z niej korzyści.

W niespełna miesiąc po ulegalizowaniu zarządu mennicy wschowskiej listem królewskim, datowanym w Krakowie 9 sierpnia 1595 r. ustanowionym zostaje specyalny nadzór nad mennicą tą w osobie Wacława Kiełczewskiego, starosty wschowskiego i dworzanina królewskiego, a również pensya roczna po talarów 200, którą z dochodów mennicy ma pobierać. Pensya ta talarów 200 dostaje się Kiełczewskiemu wskutek śmierci Jana z Błociszewa Gajewskiego, sędziego ziemskiego poznańskiego, który w dniu 14 maja 1592 r. przez podskarbiego Firleja naznaczony został na nadzorcę mennicy poznańskiej i z dochodów jej pensyę tę pobierał. 

Lauffert w końcu 1595 r. opuścił mennicę poznańską, zdaje się zgodnie, wskutek umowy z Rudigerem. W następnym 1596 r. pozostaje  tylko w mennicy wschowskiej, ale i tutaj niedługo. Niesumienność, fałszerstwo jakieś lub niewypłacalność były niezawodnie przyczyną, dla której i tę mennicę opuścić musiał. Faktów samych doszukać się nie mogłem, znajduję tylko w aktach Inscriptionum Vschovensium pod  dniem 27 marca 1596 r. protest Henryka Laufferta, brata Andrzeja, imieniem tego ostatniego zaniesiony do akt grodzkich, że Herman Rudiger w dniu poprzednim pod nieobecność brata jego rozkazał otworzyć zajmowane przezeń mieszkanie i sporządzić spis wszystkich znajdujących się w niem rzeczy. Dopiero co przytoczony protest jest ostatnim co do daty śladem czynności Andrzeja Laufferta w mennicach wielkopolskich, dalej nie znajduję już żadnej o nim wzmianki. Gdy prócz tego w 1596 r. spotykam tylko jeden typ trojaków i jeden typ szelągów ze znakiem 代 używanym przez Laufferta, typy wogóle w tym roku rzadkie, wnoszę, że sam Lauffert jednocześnie ze zrobieniem spisu ruchomości w domu jego musiał być pozbawionym prawa dzierżawy mennicy, - że zaś w aktach grodzkich niema śladu procesu wskutek zaprotestowanych przez Henryka Laufferta czynności Rudigera, należy przypuszczać, że sprawa załatwioną została przez decyzyę podskarbiego lub superintendenta Wacława Kiełczewskiego, śladem praktyki niegdyś w podobnej sprawie z Jahnsem ustalonej. 

Wspomniałem już wyżej, że jednocześnie z Andrzejem Lauffertem wykonywał przysięgę na probierza przy mennicy w Poznaniu i Wschowie Jan Brussel, mieszczanin poznański. Zdaje się, że jednocześnie też z Lauffertem opuścił mennicę wschowską, wkrótce bowiem spotykamy Jana Grundsehlossa, mieszczanina wschowskiego, wykonywującego w dniu 10 czerwca 1596 r. przysięgę na obowiązek probierza przy tej tylko mennicy. Brusslowi jednak nadużycia Laufferta w winę poczytanemi nie były, gdyż i nadal pozostał przy mennicy poznańskiej, jednej tylko, co zresztą było zupełnie słusznem, bo pilnowanie zlewu każdego, branie próby i przesyłanie podskarbiemu w dwóch oddalonych od siebie mennicach z dokładnością przeprowadzonem być nie mogło. 

Po ustąpieniu Laufferta dzieje mennicy wschowskiej na roczny blisko przeciąg czasu pogrążają się pomroku; w aktach współczesnych żadnych o myncarzach jej nie znajduję wzmianki, - zupełny brak kontraktów dzierżawnych, wykonywanych przysiąg lub innych aktów, któreby wprost imię myncarza wskazywały. Że jednak mennica do końca 1596 i w 1597 r. czynną była, dowodzi zacytowana po wyż przysięga Grundschlossa; gdzie ustanawiają probatora, tam i czynność mennicy nie ustała, inaczej probierz daremnie byłby płaconym. Dalej w dniu  28 czerwca 1596 r. Zygmunt III dozwala Henrykowi Gottfrydowi, kupcowi wrocławskiemu, wozić do mennic poznańskiej, wschowskiej i olkuskiej srebro i talary; gdyby mennica była nieczynną, dowóz srebra byłby zbyteczny. Spróbujmy jednak z ubocznych wzmianek wyprowadzić na światło dzienne osoby funkcyonujące w mennicy. Wiemy już, że Andrzej Lauffert w marcu lub kwietniu 1596 r. opuścił mennicę wschowską. W dniu 11 lutego 1597 r. wniesionym zostaje do akt grodzkich wschowskich protest Hermana Rudigera przeciw Dawidowi Grundschlossowi, obywatelowi i złotnikowi wschowskiemu, a zarazem pisarzowi i probatorowi mennicy, „że przez przeciąg całego prawie roku bez dziewięciu tygodni" nie zdał mu rachunku z regestrów i zarządu, a tylko jakiś pomięszany i bez żadnego porządku spisany rachunek przedstawił. Powołując się więc na wykonaną przez Grundschlossa przysięgę, żąda wyrachowania się, zapłacenia tego, coby się mu należało i wzajemnie przyrzeka zapłacić, coby od niego na korzyść Grundschlossa przypaść mogło. Na skutek protestacyi tej przed sądem grodzkim wschowskim agitował się proces, w którym wyrokiem z dnia 9 lipca 1599 r. naznaczony został termin na dzień 13 września t. r. do złożenia i wysłuchania rachunków. Gdy w terminie tym Dawid Grundschloss nie stawił się, stawający wraz z świadkami swymi, między innymi z Janem Dyttmarem, myncarzem. Herman Rudiger protestuje przeciw Grundschlossowi, „niegdyś urzędnikowi i rządcy swemu w mennicy wschowskiej" (quondam servitori et administratori suo in officina monetaria vschovensi), że pomimo naznaczonego terminu nie stawił się i rachunków nie złożył). 

W protestacyach tych Herman Rudiger nazywa Grundschlossa w pierwszej pisarzem i probierzem, w drugiej urzędnikiem (sługą) i rządcą swym w mennicy i żąda rachunku z regestrów i zarządu, a wreszcie zapłacenia, coby mu się należnem okazało. Widocznem jest  z tego, że Grundschloss nietylko był probatorem, bo w charakterze tym byłby tylko obowiązanym brać próby zlewów, a nie pobierałby żadnych dochodów na rzecz Rudigera, ani też byłby zobowiązany do zdawania mu rachunków; jeśli zaś ciążył na nim obowiązek taki, jeśli winien był rachować się przed Rudigerem, to jedynie z prowadzonej na rzecz jego mennicy i dochodów z niej. Należy więc domniemywać, że po  usunięciu Laufferta, Rudiger, nie mając dzierżawcy, na swoje imię prowadził mennicę wschowską a zarząd nad nią, dozorowanie nad wybijaniem monety powierzył Grundscblossow i, który jako złotnik z zawodu posiadał odpowiednie kwalifikacye, a nawet w czasie procesu tego dzierżawił na imię swe mennicę miejską wschowską (1599 r.). 

Sprawa ta o rachunki mennicy, zanim doszła do sądów, niezawodnie uprzednio już traktowaną była prywatnie. Rudiger domagał się swego Grundschloss żądaniom zadość nie czynił, a może i swoje przedstawiał pretensye. Obadwaj widocznie gwałtownego usposobienia, doszli do obelg czynnych; Grundschloss wyszedł z ranami, a i Rudiger  niemniej czynnych doznał obrażeń. W tym dniu 11 lutego zgłasza się naprzód do grodu Grundschloss i prezentuje rany swoje, w ślad za nim  i Rudiger protestuje i skarży się o gwałty. Wobec tak zaognionych  stosunków i w charakterze probierza nie mógł Grundschloss pozostawać w mennicy, to też i ten urząd odjętym mu został, gdyż z tytułem  probierza nie spotykam go już wcale. Po trzechletniem wadzeniu się sądowem spór między Rudigerem i Grundschlossem zakończony został w dniu 20 listopada 1600 r. wzajemnem pokwitowaniem tak z zarządu mennicy, jak i wszelkich innych pietensyi. 

Po rocznem blisko administrowaniu mennicy wschowskiej przez Grundschlossa w imieniu Rudigera, w dniu 11 lutego 1597 r. na zasadzie kontraktu, roborowanego w grodzie wschowskim w dwa dni później bierze ja w dzierżawę Jan Dytmar, dotychczasowy myncarz poznański. I ten kontrakt nie doszedł nas w całej treści, więc i warunki jego nie są znane. Z aktu roboracyi tylko dowiadujemy się, że zawartym został na dwa lata, że Dytmar przysięgi nie wykonywał a powołał się tylko na przysięgę, złożoną przy kontrakcie na mennicę poznańską, że wreszcie umowa zawarta została pod zakładem 100 czerwonych złotych węgierskich. 

Dytmar, dzierżawiąc jednocześnie mennice poznańską i wschowska, sam pozostawał w pierwszej z nich, w drugiej zaś ustanowił zarządcę (administratora) w osobie Ernesta Knora. Z tym tytułem spotykamy go w akcie protestacyi z dnia 18 sierpnia 1597 r., zeznanej w grodzie poznańskim przeciw Janowi Brussel i Marcinowi Pellion obywatelom poznańskim, że zapozwali go przed Jakóba Cieleckiego, przełożonego nad mennicami, że chociaż z majątku i zamieszkania sądowi poznańskiemu nie podlega, odpowiadać był gotów; gdy jednak powodowie nie stawili się, manifestował obecność swoją. Ze zjawieniem się Knora ginie w mennicy wszelki ślad Dytmara. Akta tak dalsze tego jak i następnych lat nic o nim nie wzmiankują, natomiast ciągle występuje Knorr już nie jako administrator, ale od 17 stycznia 1598 r. z tytułem „monetarius vschoviensis". Aktem tym znany nam  już Wacław Kiełczewski kwituje go z jakichś spraw sądowych. Dalej pod dniem 80 września 1598 r. Ernest Knor, „officinae monetariae vschoviensis magister” protestuje przeciw Janowi Brussel, myncarzowi poznańskiemu o „membran" swój. Tak samo jest mianowany w akcie daty 26 marca 1599 r., którym wnosi do inskrypcyi wschowskich akt  w języku niemieckim, wreszcie w wielu innych aktach do drugiej połowy 1599 r. tegoż samego używa tytułu. Opierając się na powyż przytoczonych aktach, zdawałoby się, że niewątpliwie możemy uznać Knora następcą Dytmara, na własne imię prowadzącym mennicę. A jednak nastręczają się poważne wątpliwości, czy tak było w samej rzeczy. Naprzód Dytmar zadzierżawił mennicę na dwa lata, zaczynając od dnia 11 lutego 1597 r., jeśli więc w protestacyi z dnia 18 sierpnia 1597 r. sam Knor nazywa się administrator officinae monetariae vschovensis to z zupełnem prawdopodobieństwem możemy przyjąć, że był tylko pełnomocnikiem i zastępcą Dytmara, zamieszkującego w Poznaniu i prowadzącego tam osobiście mennicę skarbową. Ale następnie w ciągu 1598 r.. już w styczniu, nazywa go Wacław Kiełczewski „monetarius vschoviensis“, dalej sam Knor i inne urzędowe i nieurzędowe osoby nazywają go „officinae monetariae vschoviensis magister”. Nie spotykam żadnego dowodu, aby Dytmar z mennicy wyszedł, aby jakieśkolwiek przeciw niemu wnoszono pretensye, - nie znajduję żadnego aktu któryby ustanawiał w osobie Knora nowego dzierżawcę, był dowodem wykonania przezeń przysięgi, - co więcej, w dniu 13 listopada 1598 r. według aktu, zapisanego w księgach miejskich wschowskich, Ernest Knor, „Munzmeister und Georg Scholtze Munzgeselle", z powodu długu 100 złotych na żądanie Engelberta Gellen zostali aresztowani. Urzędnicy menniczy, stosownie do postanowienia podskarbiego Firleja z dnia 14 maja 1591 r. ulegali tylko sądowi koronnemu, gdyby Knor był urzędnikiem, nie miałyby prawa władze miejskie aresztowania go. 

Wreszcie 14 lipca 1599 r. Rudiger zanosi do akt grodzkich wschowskich protestacyą przeciw Knorowi, że będąc jego myncarzem („mein  Munzmeister") we Wschowie, bez względu na wręczone przez woźnego Jakóba Rudawskiego wezwanie, aby stosownie do kontraktu i zobowiązania, swego złożył pełnomocnikom Rudigera Piotrowi Strobel, Andrzejowi Strauch i Hansowi Schmidt rachunki od nowego roku 1599, nietylko tego nie uczynił, ale zamknąwszy przed nosem pełnomocnikom drzwi, puścić ich do siebie nie chciał. Wskutek postępowania takiego zarządcy (meines Verwaltenden) liczy sobie Rudiger stosownie do swego  „przywileju" po sto grzywien kary od „każdej raty". Prócz zagadkowej treści i sama kaligrafia aktu tego pozostawia wiele ustępów nie do odcyfrowania i utrudnia rozwikłanie wątpliwości. Gdyby Knor był dzierżawcą takim, jakim przed dwoma laty był Dytmar, jakim i jego wkrótce zobaczymy, zobowiązanie jego ograniczałoby się do zapłaty umówionego czynszu, - o pociąganiu do zdawania rachunków mowy byćby nie mogło, - a Rudiger miałby prawo skarżyć o należną sumę i exmisyę z mennicy, o czem w protestacyi niema żadnej wzmianki. Jeśli zaś żąda zdawania rachunków, jeśli nazywa Knora „mein Munzmeister“, „mein Verwaltender“, tak samo jak w 1597 r. tytułował się sam Knor, trzebaby domniemywać, że stosunek z Rudigerem był tej samej natury, jak w r. 1597 między nim i Grundschlossem, również o rachunki pociąganym, stosunek administracyi na rzecz Rudigera. Domniemanie to osłabiają znowu inne akta, które zdaje się potwierdzają zasadność używania przez Knora i nadawania mu tytułu myncarza, samodzielnie i własnem prawem prowadzącego mennicę. Pod dniem 22 grudnia 1598 r. znajduję w aktach grodzkich wschowskich protestacyę, zadyktowaną przez woźnego sądowego Jakóba Rudawskiego w obecności szlachetnych Bartłomieja Witkowskiego i Zygmunta Koskowskiego, że w dniu dzisiejszym tutaj na przedmieściu wschowskiem, za bramą polską, w domu Wacława Kiełczewskiego, starosty wschowskiego, w którym obecnie znajduje się mennica, słyszeli jak niewierny Mojżesz Beer, żyd poznański, w imieniu własnem oraz Izaaka Lipszyca, Abrahama Szwaba i Hirsza Mazura, również żydów poznańskich, chciał wydać żonie Ernesta Knora myncarza wschowskiego, stosownie do kontraktu między nimi zawartego, sześć tysięcy talarów hiszpańskich, celem wybicia z nich potrójnych groszy zwanych drajerami, a w razie gdyby ich przyjąć nie chciała, żądali, aby wypłaciła im sumę, jaką tenże myncąrz jest im dłużny, - ona zaś ani owych talarów przyjąć, ani dłużnej sumy płacić nie chciała. W kilka miesięcy później, w dniu 24 kwietnia i 29 listopada 1599 r., wspomniany powyżej żyd poznański Izaak Lipszyc oraz inni żydzi poznańscy i Ernest Knor kwitują się wzajemnie z długów, prawdopodobnie w powyższej protestacyi wspomnianych. Akta te udowadniają, że Knor sam na swój rachunek wchodził w umowy o kupno srebra do mennicy, że on sam za niedotrzymanie umowy odpowiadał, że przeciw niemu samemu żydzi występują z pretensyami, że on sam wreszcie pretensye te załatwia. Jakkolwiek jest, jakikolwiek był prawny stosunek Knora do mennicy, on sam gospodarzył w niej w ciągu 1598 i 1599 r. i z pod jego stempla wychodziły te piękne szelągi, trojaki i szóstaki literą F, gałęzią lub literami EK rozdzielonemi hakiem hutniczym, znaczone. Niejasność stosunku Knora do mennicy kończy się w drugiej połowie 1599 r. Przewinienie, o które Rudiger wnosił protestacyę do akt grodzkich wschowskich w dniu 14 lipca 1599 r., nie musiało być bardzo złośliwej natury, gdyż nie spotykam w dalszym ciągu żadnych aktów sądowych, żadnych wyroków co więcej, w parę zaledwie miesięcy po protestacyi tej, w dniu 22 września 1599 r. Rudiger zawiera z Knorem kontrakt o dzierżawę nietylko mennicy wschowskiej ale i poznańskiej, a w dniu 24 września t. r. K nor podpisuje inne jeszcze jakieś względem Rudigera zobowiązanie. Akta te spisanemi i podpisanemi zostały przez umawiające się strony prywatnie, a tylko w dniu 28 września t. r. w księgach grodzkich roborowne. Z tego ostatniego aktu dowiaduję się, że obydwie umowy te strony zobowiązały się zachować pod zakładem 1000 złotych po 80 groszy polskich liczonych. W ciągu 1599 r. akta grodzkie wspominają jeszcze parokrotnie o Knorze, a że prócz tego odkrywają nam nazwisko współczesnego myncarza wileńskiego, zasługują na wzmiankę. W dniu 22 maja roku tego zapisanym jest w inskrypcyach wschowskich akt, którym Szymon Lidman „officinae monetariae vilnensis magister" w sprawie przeciwko Danielowi Costed „officinae Miniensis praefecto" (znanemu i w naszych mennicach) i Georgowi Scholtze, towarzyszowi menniczemu („sodalis officinae monetariae"), naznacza na pełnomocnika swego Ernesta Knora, - zaś pod dniem 29 października tegoż roku w tychże aktach Ernest Knor w sprawie przeciw wspomnianemu powyż mocodawcy swemu Szymonowi Lidman, myncarzow i wileńskiemu, ustanawia pełnomocnika w osobie towarzysza mennicy wschowskiej, Melchiora Widerfrid. 

Że dobrze musiało dziać się Knorowi w zawodzie myncarza w Polsce, dowodzi list jego z daty 14 maja 1598 r., pisany do Piotra Arnberga, myncarza we Frankfurcie nad Menem, którym zachęca go, aby przyjechał do Polski, gdzie srebra i zimą i latem w obfitości, gdzie we Wschowie 14, w Poznaniu 12, a w Bydgoszczy 13 zatrudniają czeladników. Proponuje mu więc spółkę, zapewniając, że 20 do 30 czeladników zatrudnić mogą i znaczne osiągnąć korzyści. 

Nie było w zwyczaju u myncarzów w Polsce, wszystkich bez wyjątku przybyszów z zachodu, aby dłużej przetrwali na miejscu i dotrzymali do terminu zawartego kontraktu. Zaledwie Knor w dniu 22 września 1599 r. zawarł z Rudigerem kontrakt o dzierżawę mennic w Poznaniu i Wschowie, już 17 lutego 1600 r. kwitują się wzajemnie „de  contracto certo". Z jakiego tu kontraktu jest powyższe pokwitowanie, zapis nie wskazuje, nie może jednak ulegać żadnej wątpliwości, że mowa tu o kontrakcie dzierżawnym na mennice wschowską i poznańską gdyż w kilka miesięcy potem w tychże aktach znajdujemy Jana Brussel myncarzem poznańskim i wschowskim a Ernesta Knora myncarzem bydgoskim. W dniu 21 czerwca 1600 r. oblatowany jest akt w języku niemieckim, w którym Jan Brussel, „magister officinae monetariae posnaniensis et fraustadtiensi” przyznaje się dłużnym Ernestowi Knor poprzednio wschowskiemu a dzisiaj bydgoskiemu myncarzowi sumę 400 złotych. Kontraktu jednak nie znalazłem, więc i treść jego znaną mi nie jest, - ponieważ jednak pokwitowanie pomiędzy Rudigerem i Knorem nastąpiło w dniu 17 lutego 1600 r., przypuszczam, że jednocześnie i Brussel objął mennice wschowską i poznańską. W kilka miesięcy potem zaszły jakieś spory między Rudigerem i Brusslem, w aktach bowiem wschowskich znajduję w dniu 30 października 1600 r. protestacyę Pawła Pencer i Georga Scholtze, towarzyszy mennicy wschowskiej, że oni dowiedziawszy się o wyroku  w sprawie pomiędzy Rudigerem i Brusslem przez przełożonego (superintendenta) mennic wielkopolskich wydanym, pewne sumy pieniężne Rudigerowi od Brussla przysądzającym, żadnej odpowiedzialności za  wypłacalność tego ostatniego nie przyjmują, o długach Brussla nic wiedzieć nie chcą, - o czem i przełożonego mennic wielkopolskich  zawiadamiają. 

Sprawa z tytułu protestacyi tej pomiędzy Pencerem i Scholtzem z jednej, a Rudigerem z drugiej strony przez kilka lat agitowała się przed sądami, wreszcie zakończoną została decyzyą królewską z dnia 22 maja 1606 r., wydaną we Wschowie, uznającą Pencera i Scholtza za poręczycieli Brussla. 

Stosunki majątkowe Brussla nie musiały być dobre: wszedłszy naraz w dzierżawę dwóch mennic i zaraz z długiem 400 zł. na rzecz poprzedniego dzierżawcy, albo nie posiadał środków pieniężnych, potrzebnych na opłatę czynszu dzierżawnego, zakupno srebra, zapłatę robotników i t. p. i musiał wchodzić w długi, które trudno było spłacić, albo też nie był punktualnym w wypełnianiu zobowiązań, gdyż od  początku zawodu w mennicy wschowskiej i poznańskiej nieustannie spotykam wnoszone przeciw niemu protestacye i skargi. Wspomniałem  już o sporze z Rudigerem, zawyrokowanym przez superintendenta mennic wielkopolskich, Jakóba Cieleckiego, dalej o wlokącym się przez kilka lat procesie z Pencerem i Scholtzem, - tutaj dodam, że w dniu 4 listopada 1600 r. wnosi przeciw niemu protestacyę Małgorzata, żona Knora, o owe dłużne 400 złp. dalej w dniu 28 kwietnia 1601 r. znowu Herman Rudiger protestuje o należną mu niezawodnie tytułem czynszu dzierżawnego Sumę 1720 złp. 

Brussel osobiście w dwóch oddalonych mennicach czynności prowadzić nie mógł, więc sam zamieszkał w Poznaniu przy mennicy tamtejszej, we Wschowie zaś aktem z dnia 7 lutego 1601 r. ustanowił pełnomocnikiem urzędnika swego, Jana Wilhelma. Od czasów Dawida Grundschlossa, który w dniu 10 czerwca 1596 r. wykonywał przysięgę, straciliśmy zupełnie z oczu probatorów mennicy wschowskiej. W aktach nie znajduję żadnego śladu ustanowienia probierzy nowych w ciągu następnych lat do końca 1610 r., w którym po raz pierwszy zjawia się Rudolf Lehman, „gwardain officinae monetariae posnaniensis et vschoviensis“, wspomniany po raz drugi w dniu 20 lutego 1601 r. Wskutek konstytucyi 1601 r. i Brussel i Lehman wyszli z mennicy wschowskiej, a i mennica sama zamkniętą została niepowrotnie.

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new