Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Wielkopolska, podobnie jak w każdej dziedzinie życia gospodarczego tak i w zakresie sztuki, literatury, teatru, poezji, zaznacza niezwykła żywotność. Rozwój szkolnictwa i pracy zawodowej, wysoki poziom teatru a przytem niezmierne zainteresowanie się społeczeństwa sztuką wskazują jak delece Poznań stale i systematycznie dąży do wytworzenia, obok codziennej pracy, zdążającej do dobrobytu i rozwoju przemysłu, szerzej określonego życia kulturalnego. Dziś też Poznań zaliczyć należy do miast o wielkiej przyszłości a to dzięki doskonałej gospodarce i tężyzny jego mieszkańców. Wystarczy spojrzeć na przygotowania do wielkiej Wystawy Krajowej, aby się przekonać z jaką wytrwałością i niezłomną wolą pracuje się dla tego wielkiego dzieła, które i miastu przyniesie korzyści moralne, kulturalne i materjalne. Najbardziej Wielkopolska odczuwała brak własnej twórczości na polu sztuki, toteż wkrótce po zdobyciu niepodległości, przystąpiono do stworzenia Szkoły Sztuk Zdobniczych. Słusznie rozpoczęto od sztuki stosowanej jako najbardziej odpowiadającej realnym potrzebom kraju o rozwinietym przemyśle. Na organizatora uczelni i pierwszego jej dyrektora powołano obecnego prof. Akademii Sztuk Pięknych Fryderyka Pautscha a wówczas prof. Akademji we Wrocławiu. Znakomity ten artysta, mając poparcie władz miejskich oraz niebywałe uznanie wśród poznańskiego obywatelstwa, przystąpił do dzieła z całą energią i zapałem. Uzyskawszy dawny budynek klasztorny rozpoczął naukę w warunkach bardzo trudnych, poko nywując jednak powoli – braki i niedomagania, wynikające z nieodpowiednich sił nauczycielskich (zespół profesorów składał się przeważnie z malarzy nieprzygotowanych w dziale sztuki stosowanej), pozostawił szkołę znakomicie przygotowaną do właściwego przeznaczenia, sam powracając do sztuki stalugowej, jakkolwiek nieobojętną mu nigdy była sztuka stosowana. Dalsze kierownictwo szkoły objął art.-malarz Karol Maszkowski, uczeń Matejki, twórca szeregu polichromji i witraży, który entuzjastycznie pojmując swe zadanie i rolę jaką ma odegrać szkoła w przemyśle, wypowiada swe poglądy w wydanej osobno broszurze p. t. „Jak uprzemysłowić zdobnictwo", które określają cele i zadania uczelni. Ciekawe te uwagi w całości przytaczamy:
JAK UPRZEMYSŁOWIĆ ZDOBNICTWO.
Szkoły sztuki stosowanej, czy jak inaczej je nazwano przemysłu artystycznego lub sztuk zdobniczych, istnieją w Małopolsce od lat kilkudziesięciu, jedna w Krakowie, druga we Lwowie; w Poznaniu od lat siedmiu. Celem tych szkół jest praca nad podniesieniem piękna i logiki wyrobów przemysłu artystycznego, które z jednej strony przez zanik gustu i poczucia estetycznego w warsztatach rękodzielniczych z początkiem drugiej połowy XIX w. ; z drugiej strony przez szablonowość fabrycznej produkcji bardzo się obniżyły w stosunku do historycznych epok stylowych.
Celem tych szkół jest uszlachetnić i upiększyć środowisko otaczające nas czy w domu, czy w biurach, czy w gmachach publicznych; nadać swoiste piętno czy naszym meblom, czy obiciom ścian, wyzyskać nieprzebrane źródła naszej twórczości artystycznej ludowej, nawiązać dzisiejszą twórczość z tradycjami dawnej naszej sztuki dworów i dworków szlacheckich, naszych przepięknych kościołów wiejskich, wprowadzić do mieszkań naszych na miejsce brzydkich dywanów, obcej fabrycznej tandety, polskie kilimy, dywany i gobeliny oparte o nasze swoiste wzory, wprowadzić wreszcie do naszych mieszkań szereg drobniejszych przedmiotów codziennej potrzeby jak np. zastawy stołowe o swoistym charakterze i dać wreszcie potrzebom współczesnego życia szereg koniecznych przedmiotów, które dotąd sprowadzamy z zagranicy.
Artyści nasi i szkoły nasze udowadniały stale, że na spełnienie tych zadań stać nas zupełnie, bo i nie brak nam artystów o wysokiem poczuciu piękna, nie brak nam młodzieży bardzo uzdolnionej, a przedewszystkiem mamy jeszcze istniejące i niewyczerpane źródło rodzime w naszej sztuce ludowej. Stwierdziła to przed całym światem Wystawa Sztuki Stosowanej w Paryżu w 1925 r. A jednak mimo tych wszystkich danych zaspakajamy niemal wszystkie nasze w tym kierunku potrzeby, sprowadzając jeszcze ciągle szereg wyrobów przemysłu artystycznego z zagranicy, jak tapety, dywany, podstawy do lampek elektrycznych i świeczników, serwisy, kałamarze ze szkła, popielniczki bronzowe itp., lub przemysł nasz tekstylny przetrawia wzory obce, ignorująctę ogromną skarbnicę własnych rodzimych wzorów. Ale dlaczego to się dzieje? W czem leży wina tego stanu rzeczy? Oto szkoły nasze artystyczno-przemysłowe za mało wchodziływ związek z nieubłaganemi warunkami nowoczesnego życia. Szkoły te kształciłymłodzież wyłącznie w kierunku wyrobów unikatowych, artystycznie wysoko postawionych, ale z powodu kosztowności niedostępnych dla szerszego ogółu nabywców. Nasze szkoły za mało miały na uwadze, że wobec ogromnego postępu techniki, wobec niemożności wytrzymania konkurencji z produkcją fabryczną przez warsztaty rękodzielnicze, musi twórczość sztuki stosowanej wejść w kontakt z przemysłem fabrycznym. Nie każdego nabywcę o wyrobionem poczuciu stać np. na serwis kosztujący tysiące złotych, a więc trzeba dać mu możność nabycia serwisu za dostępną dlań cenę, ale równocześnie zaspokoić jego wymagania artystyczne. To znaczy, że zadaniem sztuki stosowanej jest, tak się dostosować, aby przemysł fabryczny mógł przerabiać masowo indywidualne twórcze pomysły. Trzeba wejść w kontakt z fabrycznym przemysłem, a w ten sposób jego masowe wyroby uszlachetnić i co dalej, nacjonalnie go zindywidualizować.
Uświadomiwszy sobie tę sprawę, rozwiązać musimy dwa zagadnienia. Jednem jest zagadnienie: dlaczego ściągamy młodzież naszą do szkół artystyczno-zawodowych, drugim, dlaczego przemysł nasz nie może walczyć zwycięsko z przemysłem zagranicznym, ani na rynkach światowych ani nawet w kraju naszym.
Dla młodzieży naszej, która ukończyła szkołę zawodowo-artystyczną, powinno znaleźć się zapotrzebowanie dla jej umiejętności, nabytej w Szkole Sztuk Zdobniczych.
Wypuszczanie absolwentów ze szkół artystyczno-przemysłowych w ten sposób, że ich cały dorobek naukowy nie da im możności wymiany ich uzdolnienia i wykształcenia oraz kilkuletniej w Szkole pracy na zdobycie środków do życia, że ukończywszy te Szkoły, stają się często ofiarami filantropji ludzkiej lub ciężarem społeczeństwa, jest oparte na niedostatecznem zrozumieniu nieubłaganych warunków życia, warunków ekonomicznych i społecznych. Iluż to uczniów po przesiedzeniu przy wielkim wysiłku finansowym szeregu lat w tych szkołach chwyta się potem zupełnie innych zawodów, nie mających nic wspólnego ani ze sztuką ani z przemysłem artystycznym, byle tylko zabezpieczyć sobie byt.
Dlatego trzeba związać Szkoły nasze zawodowoartystyczne z życiem rzeczy wistem, z przemysłem. Trzeba młodzież kształcić praktycznie, szkolić ją do pracy takiej, która znajdzie zastosowanie w przemyśle, czy to na kierowników, projektantóww zakładach fabrycznych czy na tych rysowników, artystów rzemieślników, którzy w odpowiednich zakładach przemysłowych będą konieczni i potrzebni, lub, aby sami mogli sobie własne warsztaty zakładać.
Trzeba jednem słowem wychowywać ich na potrzebnych, poszukiwanych pracowników i tęgich obywateli. Wtenczas i społeczeństwo zasadniczo pojętym kierunku pedagogicznym wybije się wielki samodzielny artysta o wielkich twórczych zdolnościach, tem lepiej. Jednakowoż w ten sposób praktycznie wyszkolony uczeń posiadając wielki twórczy talent, z pewnością ma szanse podstawowe do zrealizowania jak największych ambicyj.
Mówiąc o tem, do jakich zadań życiowych wychowują młodzież Szkoły art.przemysłowe, trzeba zwrócić uwagę na jeszcze jeden cel. W Polsce nie brak jest talentów pierwszorzędnych, czystej w sztuce plastycznej, a na firmamencie sztuki kulturalnych narodów jaśnieją nazwiska polskich artystów jako gwiazdy pierwszych wielkości. A przytem poza sztuką czystą w ogólności, poza wielkimi twórcami malarstwa stalugowego i w sztuce dekoracyjnej posiadamy mistrzów, których dzieła budzą podziw i w kulturze europejskiej biorą rekord pierwszorzędny co stwierdziła powszechna Wystawa sztuki stosowanej w Paryżu w roku 1925.
Co stwierdzają takie dzieła monumentalne jak cykl witrażów Wyspiańskiego w kościele Franciszkańskim w Krakowie, cykl witrażów Mehoffera w katedrze fryburskiej w Szwajcarji, kaplica Szczepkowskiego na Wystawie paryskiej. Więc i w sztuce związanej z architekturą nie brak nam pierwszorzędnych mistrzów, ale brak nam jest tych pomocników-wykonawców, bez pomocy których pomysły znakomitych twórców nie mogą być wykonane, przetransponowane z kartonu na ścianę, czy na witraż w szkle, czy wogóle zrealizowane w materjale. Zadaniem tych pomocników wykonawców jest zrealizować karton kolorowy witrażowy w szkle lub na murze wymalować postać ludzką i ornament; w drzewie lub w tynku wykonać fragment narysowany przez twórcę artystę z całą ścisłością i najdokładniejszą identycznością. W innych społeczeństwach kulturalnych artyści twórcy mają takich pomocników wysoce uzdolnionych, doskonale wykształconych. Epoka renesansu i baroku dlatego pozostawiła po sobie taką moc wielkich wspaniałych ściennych dekoracyj; artyści tych czasów dlatego taką niepojętą ilość monumentalnych dekoracyj mogli wykonać (freski Raffaela, plafony Tiepola etc.), bo właśnie mieli tylu znakomitych pomocników, doskonałych odtwórców. W dzisiejszych czasach a zwłaszcza w Polsce artysta twórca wielkich dekoracyj zmuszony jest sam niemal wszystko własnoręcznie wykonać lub przynajmniej do ostatniego momentu, do najdrobniejszego detalu musi czuwać nad zrealizowaniem swego dzieła, bo powierzając wykonanie naszym pomocnikom nie ma żadnej pewności, że wykonawca odda identycznie to samo, co przedstawia karton lub najdokładniej narysowany na papierze detal. I to nie dotyczy tylko kartonu witrażysty lub modelu w mniejszej skali rzeźbiarza, ale tak samo tyczy się to architekty, który zmuszony jest każdy detal choćby najskromniejszego profilu w wielkości naturalnej rysować i stale czuwać nad wykonaniem każdego detalu.
A zatem jest tu jeszcze jedno zadanie dla Szkół przemysłowo artystycznych. Wykształcenie takich pomocników dla artystów twórców, którzy muszą nabyć umiejętność zrozumienia odczucia powierzonego ich ręce kartonu czy rysunku i umiejętność identycznego skopjowania wedle kartonu na murze, czy modelu rysunku w danym materjale. Dlatego w szkołach zagraniczny ch, w Niemczech w tak zw. Kunstgewerbeschulen, we Francji w tak zw. Ecoles des arts décoratifs świecznik głównie położony jest na kształcenie nacisk przedewszystkiem doskonałych wykonawców, którzy są współpracownikami przy zrealizowaniu doskonałych dzieł sztuki stosowanej. Wracając do drugiego zagadnienia strony raczej społecznej, tj. pożytku całej pracy Szkół przemysłowo-artystycznych, celu ich utrzymywania przez społeczeństwo, t. j. aby te Szkoły pracowały nad uszlachetnieniem naszego przemysłu, nad unarodowieniem go przez wprowadzenie do jego produkcji masowej fabrycznej motywów rodzimych, aby przez to dać wytworom naszych fabryk cech oryginalnych, nowych, poszukiwanych na rynku światowym. Dopiero w ten sposób przemysł nasz będzie mógł konkurować z przemysłem zagranicznym. Niestety wszystkie usiłowania dotychczasowe artystów i Państwa przez utrzymywanie szkół artystyczno – przemysłowych napotyka na opór sfer przemysłowych, na niechęć zrobienia próby skorzystania z twórczej pracy Szkół w obawie o możność dobrych rezultatów finansowych przy posługiwaniu się wzorami rodzimymi. Więc mimo wieloletniego istnienia w Polsce Szkół artystyczno-przemysłowych, mimo zdanego tyło krotnie przed całym światem egzaminu, że artyści nasi tworzą w sztuce stosowanej doskonały materjał oryginalny i piękny, pojęciom i potrzebom nowoczesnym zupełnie odpowiadający, uznany i podziwiany przez świat, mimo tego sfery przemysłowe nie mają ani zainteresowania się całym tym wysiłkiem, ani chęci korzystania z twórczych wysiłków artystów, ani z oryginalności motywów zdobniczych rodzimych. Ale wina, jak powyżej powiedziano, leżała i w dotychczasowym kierunku Szkół artystyczno-przemysłowych. Na Wystawie paryskiej w 1925 r. artyści polscy odnieśli triumf artystyczny pierwszorzędny, 169 medali złotych i odznaczeń, ale to wszystko za wytwory unikatowe. Nie przedstawili światu możliwości produkcji masowej naszej sztuki stosowanej, dlatego polska Wystawa w Paryżu zakończyła się brakiem sukcesu finansowego, podczas gdy inne państwa otrzymały na podstawie wystawionych wyrobów ogromne zamówienia.
Doświadczenie to jednak nie pozostało bez skutku i dziś sprawa ta lepiej się przedstawia. Szkoły nasze artystyczno-przemysłowe zrozumiały konieczność zmiany tego kierunku. A między nimi przedewszystkiem najmłodsza z nich, Szkoła poznańska poszła w kierunku związania się z przemysłem, z potrzebą wytwórczości masowej, fabrycznej. Poszczególne warsztaty nawiązały kontakt z wielkimi zakładami fabrycznymi. I tak dla wielkiego zakładu fabrycznego ceramicznego Stanisł. Mańczaka w Chodzieży, wygotowała Szkoła poznańska objekty zastosowane do produkcji masowej o piętnie rodzimym. Stało się to w ten sposób, że 6-ciu uczniów kierownictwo Szkoły poznańskiej wysłało na praktykę fabryczną, t.zn.na zapoznanie się z potrzebami i wytwórczością fabryczną masową. Rezultaty tego rodzaju pracy są bardzo korzystne, bo fabryka Mańczaka już wygotowała dwa serwisy stołowe o masowej produkcji. Ta sama praca rozpoczęła się na wydziale tekstylnym, prowadzonym przez prof. Władysława Roguskiego, gdzie już nawiązano kontakt z fabryką Poznańskich w Łodzi. Na innych wydziałach specjalnych Szkoły poznańskiej rozpocznie się to samo. W ten sposób każdy Wydział specjalny Szkoły poznańskiej staje się i pedagogjum, tj. zajmuje się wogóle rozwojem artystycznym swych wychowanków i równocześnie staje się laboratorjum, gdzie na pojedyńczych objektach przygotowuje się i wytwarza materjał dla wytwórczości masowej fabryk.
Szkoła poznańska poza kształceniem uczniów staje się szeregiem laboratorjów dla fabryk, te zaś fabryki staną się ich odbiorcami. Pozatem Szkoła poznańska dla usprawiedliwienia racji swego istnienia, wzięła sobie za zadanie oparcie swych pomysłów zdobniczych o wzory ludowej sztuki regjonalnej, przez wyzyskanie elementów zdobniczych sztuki ludowej Wielkopolski, Pomorza i Kaszubów.
Każda dzielnica posiada swój indywidualny, regjonalny wyraz w swoim krajobrazie, w swojej architekturze przez wieki swoiście się rozwijającej i w sztuce miejscowego ludu iz tych przesłanek zdolna jest wytwarzać indywidualną sztukę. Inne dzielnice Polski, które żyływ czasach swej niesamodzielności w mniej jednak ciężkich warunkach politycznych, miały możność już dawno tworzyć sztukę polską, opartą o regjonalne, fizjograficzne i etnograficzne właściwości. Tutaj, gdzie rozwój kultury polskiej był najbardziej gnębiony i hamowany, nie mogło nastąpić wyzyskanie źródeł twórczości, jakie lud miejscowy tradycjonalnie przechowuje w swojem zdobnictwie, bo nie było nawet czasu na to, wobec konieczności nieustannej i wytrwałej walki o nacjonalny byt Narodu.
A jednak i ta dzielnica ma w swojej sztuce ludowej regjonalne swoiste właściwości i czas ostatni, aby nimi się zająć, zebrać je, przestudjować i przetworzyć dla możności wysoce artystycznej, aby ten dorobek kultury naszej dzielnicy złożyć do ogólnego skarbca kultury Polski. To jedno! A teraz drugie. Dlaczegóż ta dzielnica, która ma odrębny swój krajobraz, która posiada inny charakter swej architektury historycznej nie ma mieć możności stworzenia sztuki o własnym indywidualnym wyrazie wynikającej ściśle ze swoistych warunków?
Młodzież tak samo zdolna jak gdzieindziej w Polsce powinna mieć możność rozwijania się aż do ostatecznych rezultatów wykształcenia artystycznego w warunkach swojego otoczenia, i w warunkach plastycznego obrazu tutejszej przyrody. Niech każda ziemia wniesie zatem do skarbca kultury naszej Ojczyzny swoiste, rdzenne wartości !
Dlatego istnienie tej Uczelni w Poznaniu nietylko jest rzeczą ważną, ale i konieczną. To też społeczeństwo tutejsze powinno zrozumieć, że ją popierać trzeba.
Karol Maszkowski