Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

PASIAKI ŁOWICKIE


DORODNA krasa łąk naszych we wszystkich jaskrawych nasyceniach odbija się w barwnych pręgach wełniaków łowickich. To właśnie niekłamane „swojskie naszewypowiedziane szczerze, a „zprosta", stało się przyczyną dużej popularności tych wyrobów. W ostatnich latach, zwłaszcza po wojnie, można je spotykać nietylko we większych miastach Polski, ale i Europy. W r. 1920 widywano na bulwarach paryskich elegantki, ubrane w najczystszej krwi wełniaki łowickie. Zapytane o pochodzenie tych „egzotycznych" materyj odpowiadały, że są to podarki ich mężów, krewnych lub znajomych, przysłane z Polski nad Sekwanę. W Belgji przed paru laty wełniaki księżackie z niemałym zachwytem przyjęły się jako lokalna, czasowa moda. W Niemczech znane były stosunkowo dość szeroko, zwłaszcza w czasie okupacji pruskiej w Polsce w 1915 – 1918 r. Pamiętają chłopi łowiccy te smutne czasy rabunku i kradzieży. Żołdak pruski w rekwizycyjnym szale nie darował i barwnym pasiakom, których liczba w każdej bogatszej chacie była zdumiewająco duża. Sceny zdzierania wełniaków z kobiet na ulicach nie należały wówczas do rzadkości. Takie były środki popularyzowania wełniaków łowickich w Niemczech. Skutek tego niedawnego ducha czasu był widoczny. Coraz mniej widywało się chłopów lub kobiet, ubranych w swoje dawne stroje, które zastępować zaczęto miejską, fabryczną tandetą. Powrót jednak stosunków normalnych przywraca powoli stan przedwojenny. Rozrost produkcji pasiaków nie jest kwestją małej wagi. Wełniak łowicki powinien odegrać w przyszłości ważną rolę, jako najodpowiedniejszy czynnik dekoracji wnętrz mieszkalnych, przedewszystkiem warstw uboższych, których nie stać na drogie, smyrneńskie dywany, a choćby i tańsze kilimy gliniańskie, kosowskie czy zakopiańskie. Powinien wyprzeć ze ścian i podłóg mieszkań polskich owe banalne, pruskie i łódzkie dywany z bezmyślnemi psami, jeleniami, lwami it. p. tandetną menażerją, na miejsce której wnieść powinien radosną barwę kwiatów łąk naszych, oświetlonych czerwcowem słońcem. Że istotnie roztacza tę radość i słońce w szarzyźnie mieszkań urzędniczych i robotniczych, wykazały to setki przykładów. Wełniakowi przypaść powinna zaszczytnarola szerokiego zdemokratyzowania wartości naszego przemysłu ludowego. 

Bardzo wiele warsztatów tkackich, czynnych przed wojną i w czasie niej, podczas represyj pruskich zawiesiło swoją działalność. Skutkiem tego cały wyrób wełniaków skupia się w samym Łowiczu, gdy tymczasem w okolicznych wsiach znajduje się do 40 skromnych warsztatów, na których tkają gospodynie w czasie wolnym od zajęć gospodarskich. Przemysł ten na wsi zanika jednak w latach powojennych coraz bardziej, gdyż księżacy coraz ochotniej wyzbywać się zaczynają swego stroju na rzecz fabrycznego sukna z Łodzi i Tomaszowa Mazowieckiego lub gotowych, jarmarcznych ubrań, masowo wyrabianych przez kilkuset krawców w pobliskich Brzezinach. W Łowiczu samym znajduje się obecnie sześć wytwórni wełniaków, a z tych dwie w rękach Żydów. Żydowskie warsztaty wykonywują wełniaki, w których układzie barw trudno doszukać się estetycznego sensu. Dla dobra artystycznego przemysłu ludowego należałoby je zamknąć. Wszystkie łowickie tkalnie wełniaków pracują na eksport. Najstarsza, jaką znamy, wytwórnia łowicka powstaławr. 1826. Należała ona oddawna do rodziny Kolaszyńskich, znanych farbiarzy wełny i tkaczów. Farbiarnia Antoniego Kolaszyńskiego farbowała jeszcze w r. 1826 do 1831 sukno dla wojska Królestwa Kongresowego. Z czasów tych pozostał do dnia dzisiejszego duży kocioł farbiarski o3m. średnicy, zakopany w ziemi na miejscu dzisiejszej farbiarni. Po Antonim objął zakład Michał, który w r. 1863 był kasjerem powstańczym w okręgu łowickim. Po Michale prowadzi farbiarnię Antonina Kolaszyńska, matka obecnego właściciela zakładu i fachowego farbiarza, którego zakład tkacko-farbiarski podupadł w czasach pruskiej okupacji w Polsce i dopiero w r. 1918, po ustąpieniu Niemców, przekształcił się, a raczej ograniczył jedynie do przędzalnictwa i farbiarstwa. W ostatnich latach przed wojną Kolaszyński otrzymał cały szereg odznaczeń, z których na szczególne wyróżnienie zasługuje wielki medal srebrny, który zdobył ten nasz cichy tkacz na wszechrosyjskiej wystawie w Moskwie w r. 1913, medal srebrny na wystawie przemysłowej w Częstochowie w r. 1908, medal bronzowy na wystawie w Lipnie w r. 1908, oraz cały szereg pomniejszych. Dzisiaj Kolaszyński wkracza na drogę zdrowego rozwoju swego przedsiębiorstwa. Szeroko otwierające się pole na zbyt wełniaków umożliwia mu powrót do dawnej tradycji pracy tkackiej. Artystycznemu przemysłowi ludowemu przybędzie więc nowa, cenna, fachowa siła, nowe źródło rzetelnej produkcji. 

Najpoważniej z obecnie istniejących tkalni pasiatych wełniaków przedstawia się pracownia Walentego Wyrzykowskiego (ul. Zduńska i Nowy Rynek), która ma już ustaloną opinję w polskich firmach handlowych. Właściciel jej pracuje już w swoim zawodzie około 10 lat. Praktykę swoją rozpoczął w podobnym zakładzie, jaki obecnie sam posiada, a który wówczas prowadził Sadowicz. Z zakładu Sadowicza wyszło bardzo wielu tkaczy, pracujących dzisiaj w Łowickiem. Obecnie tka Wyrzykowski na 10 warsztatach, wyrabiając wełniaki różnej szerokości: 1'50 m (najszersze), 1m, 95 cm i 70 cm. Krosien innych szerokości nie używa. Warsztaty te są dziełem stolarzy łowickich. W krótkim czasie uruchomić ma Wyrzykowski drugie 10 warsztatów w osobnym budynku, w którym stanie również warsztat do tkania szerszych, bo dwumetrowych wełniaków. W pracowni tej rozpocząć ma także wyrób nieznanych dotychczas pasiaków, których różnokolorowe pasy będą biegły wzdłuż długości wełnianego płata, a nie wpoprzek jej. Wełniak tego rodzaju wzmoże niezawodnie zakres jego zastosowania do celów architektoniczno-dekoracyjnych, czemu w lwiej części dotychczas stała na przeszkodzie dysproporcja między pionowym układem krótkich pasów, a horyzontalnym formatem i zastosowaniem wełniaka. Jeżeli pasiak rozpostarto na ścianie poziomo, wtedy za krótkie, bo najwyżej 1 ½  metrowe pasy nie były zdolne wzmóc wysokości dekorowanej ściany. Jeśli zawieszono go pionowo, wtedy poziomy bieg pasów kłócił się z wertykalnym kształtem wełniaka i również niespełniał dekoracyjnego zadania. Wspomniany podłużny układ pasów stosowany był dotychczas jedynie w wyrobie krajek. Nieznano jednak większych rozmiarów wełniaków tego typu. Tem więcej zamiar W. Wyrzykowskiego zasługuje na uznanie. 

Wyrzykowski nie zajmuje się farbiarstwem, jak jego sąsiad Kolaszyński. Ponieważ czyszczenie wełny wymaga wiele zachodu i nakładu pracy, sprowadza ją z Łodzi lub Zgierza (pralnia przędzy Braci Ernst). Z tych samych miast sprowadza również bawełnę. Gdy odpowiednio ubarwionej przędzy nie może dostać u swoich hurtowników, przychodzi mu z pomocą łowicki „kros“ (farbiarz), Kolaszyński. W wytwórni Wyrzykowskiego wyrabia się na jednym warsztacie w ciągu 8- 10 godzinnego dnia roboczego 4 – 6m(8 – 10 łokci) wełniaka. Ilość produkcji zależy zresztą i od wprawy robotnika i od rodzaju wykonywanego wzoru. Trochę wolniej robi się wełniak drobno prążkowany. Najszybciej postępuje wykonywanie wełniaka o szerokich tłach i pasach w układzie „bez ko ń cao których będzie mowa poniżej. Wyroby swoje wysyła Wyrzykowski do wszystkich prawie większych miast Polski: Warszawy, Krakowa, Lwowa, Wilna, Poznania, a z mniejszych: do Kielc, Radomia, Piotrkowa, Suwałk, Brześcia Kujawskiego, Brześcia Litewskiego iw. i. W ostatnich czasach ilość zamówień wzrasta. Mało stosunkowo interesuje się temi wyrobami Małopolska, a już najmniej Wielkopolska, jeżeli rozumie się, chodzi o ilość nadsyłanych zamówień. Wytwórnia Wyrzykowskiego otrzymała dotychczas tylko jeden bronzowy medal na wystawie rolniczo-przemysłowej w Łowiczu we wrześniu 1923 r. Takie samo wyróżnienie otrzymał wówczas i inny tkacz łowicki, Bebłociński, mający znacznie mniejszy zakład od Wyrzykowskiego. Tak mała ilość odznaczeń tłumaczy się tem, że żaden z łowickich tkaczów, poza weteranem tego zawodu, Kolaszyńskim, nie ubiegał się o nie i żadnej wystawy przemysłowej nie obsyłał swemi wyrobami. Owo trzymanie pod korcem łowickich pasiaków i ich stosunkowo skromnie rozwinięta domowa produkcja stanowi główną przyczynę niezbyt powszechnej wziętości tych wybitnie ludowych wyrobów, pomimo, iż charakter ich dałby się zużytkować w daleko szerszym zakresie, niż dzieje się to dotychczas. Zastosowanie obecnie wyrabianych wełniaków jest bardzo różnorodne. Techniczne właściwości materjału, wykonanego to na osnowie lnianej, to bawełnianej, stanowią podstawę różnorakiego zastosowania. Pasiaków na osnowie lnianej używa się jako materjału na spódnice i spodnie wiejskie, na chodniki, obicia mebli, dywany, chorągwie, pokrycia stopni ołtarzowych it. p. Osnowa bawełniana stanowi podstawę materjałów na ubrania dla kobiet wiejskich i miejskich, na fartuszki, kapy na łóżka, obrusy, portjery, nakrycia mens w kościołach, szlaki, krawaty, krajki (pasy) i t. p. 

BARWIENIE WEŁNY W ŁOWICKIEM. Farbowaniem wełny zajmuje się największa w Łowiczu farbiarnia Kolaszyńskiego. Proces farbowania daleko odbiega od prymitywnych sposobów, podyktowanych koniecznościami domowego przemysłu. Zaczyna się on od najważniejszej czynności, wchodzącej w zakres farbowania t. j. od wymycia i wyprania wełny w roztworze sody i mydła, ogrzanym najwyżej do 30-40°C i zaprawionym małą domieszką amoniaku, Następnie należy wełnę oczyszczoną z tłuszczu i różnych „paprochów" (nieczystości) wypłukać w czystej wodzie z resztek mydła, gdyż brudny surowiec przyjmuje farbę nierówno. Jeżeli wełnę ma się farbować na barwy jasne, należy ją wybielić zapomocą kwaśnego siarczynu sodowego i kwasu siarkowego lub innych środków wybielających. Wełnę wybieloną lub z natury jasną przeznacza Kolaszyński do ufarbienia na kolory jasne: żółty, różowy, jasno-zielony i t. d. Wełnę ciemniejszą farbi na ciemny ton czerwony (buraczkowy), fioletowy, niebieski, zielony i t. d. Wełnę czarną farbi na czarno lub tony bardzo głębokie. 

Barwiki dzielą farbiarze łowiccy na „słodkie" i kwaśne. Do pierwszych zalicza Kolaszyński używane przez siebie róże, fiolety, ciemne amaranty, do drugich resztę farb; żółte, zielone, niebieskie, pomarańczowe, czarną i granat. Wszystkie barwiki sprowadza Kolaszyński w najprzedniejszym gatunku z fabryki Leopolda Kasella i Sp. (C) z Frankfurtu nad Menem lub z Badische Anilin u. Sodafabrik in Ludwikshafen am Rhein (B. A. S. F.). Używa ich w różnych ilościach, zależnie od ilości farbowanej w kotle wełny i mniejszej lub większej siły tonu barwnego. Barwy różowe daje skoncentrowana rodamina B lub Rw ilości ¼-2%, zależnie od pożądanego odcienia. Barwik ten, rozpuszczony w wodzie, utrzymuje się podczas farbienia w stałej temperaturze 60° C. Wełnę obraca się w wodzie dotąd, dopóki barwa się nie wyrówna. Czas farbienia nie może trwać krócej, niż 45 minut do 1 godziny. Do uzyskania fioletów służy fiolet metylowy od 2-6 B (ten ostatni jest naintenzywniejszy w błękicie) w ilości 2-3%; stała temperatura 60-70°C; czas farbienia: l|godzina (aż do zrównania się barwy). Barwy buraczkowej dostarczają fuksyny E, O w ilości 2-3%, stała tamperatura 60-70°, czas farbienia: około jednej godziny. Powyższe barwiki należą, wedle terminologji farbiarzy, do grupy „słodkich", a naukowo do grupy trójfenylometanowej albo barwików zasadowych, gdyż w procesie farbienia wełny nie zakwasza się (Georg Georgievics: Lehrbuch der Farbenchemie – Letzte Auflage). Jak widać z powyższych przepisów, w żadnym wypadku nie ogrzewa się wody do 100°C. Gdyby woda przeszław stan wrzenia, zdaniem Kolaszyńskiego, żaden z wymienionych barwików nie da czystego tonu, lecz brudny albo nierówny, (dzieje się to raczej wskutek gwałtownego farbowania). Błędy w farbowaniu zdarzają się dosyć często. Możemy je odczytać po dokładnem przyjrzeniu się pasom na wełniakach. Do barwików kwaśnych należą: żółte (cytrynowy- NaphtholgelbS), szafiry (Viktoriablau C,R, S), orange IR ciemniejszy, zwany popularnie „sannickim“i orange II jaśniejszy, czarny (Wollschwarz B), pons (Ponceau 2, 3,4 R)oraz granat (Wollgranat Blub R). W barwikach powyższych farbuje się wełnę zawsze w wodzie wrzącej przez przeciąg jednej godziny. Prócz tego farbowanie temi barwikami tem przedewszystkiem różni się od „słodkiego", że, obok 1-3% barwika używa się w tej czynności 1-2% kwasu siarczanego. Celem otrzymania barwy zielonej w różnych odcieniach miesza 1-1 ½% barwika żółtego z 1% (Solidgriin lub Malachitgriin) barwika zielonego i zaprawia 1-2% kwasu siarczanego. Wzmacnia to nasycenie zieleni iożywia jej ton. Częściej używany jest barwik, trwalszy od poprzedniego, składający się z mieszaniny 3% Sauregriin, 1-1 V2% barwika żółtego i 1 – 2% kwasu siarczanego. Podobnie postępuje się z oranżami (¼ % orange 十1% barwika żółtego). Barwik szafirowy, noszący nazwę Viktoriablau CRS, należy łączyć z kwasem siarkowym, natomiast inny szafir Neuviktoriablau lub Viktoriablau B rozpuszczać trzeba w kwasie octowym. W farbowaniu należy zawsze pamiętać o tem, że, ze zmianą procentu barwika otrzymujemy różne odcienie. 

WYTRZYMAŁOŚĆ BARWIKÓW. Barwne pasiaki po niejakim czasie zaczynają powoli tracić swój kolor. Dzieje się to głównie wskutek wpływu słońca i wogóle światła. Przez dłuższe oddziaływanie słońca płowieją prawie wszystkie barwy pasiaków. Najwięcej oporne temu wpływowi są barwiki antracenowe, tych jednak Kolaszyński nie używa. Najtrwalszy na pasiakach jest kolor sannicki, pomarańczowy, buraczkowy (ciemny karmin) i zielony; najpowolniejszy wpływom światła okazuje się kolor szafirowy (ciemno-niebieski). W praniu najszybciej traci barwę kolor pomarańczowy, różowy, buraczkowy, a czasem zielony. W jakim czasie płowieją wełniaki, tego nie można dokładnie określić bez naukowo przeprowadzonych prób. Naogół stwierdzić trzeba, że pasiaki łowickie nigdy radykalnie barw swych nie zmieniają. Świadczą o tem wełniaki 20-to, 30-to i 45-cio letnie, które, pomimo wypłowienia, zachowały jeszcze całą żywość barw. Zresztą pewne wypłowienie ma swój urok przez to, że barwy, które poprzednio wydawały się bardzo jaskrawe, tonują się i nieraz subtelnie harmonizują. Prócz słońca, ujemnie oddziaływuje na wełniaki woda podczas prania. Szczególnie gorąca woda i mydło szkodzi wełniakom półlnianym, zbijanym za słabo lub za silnie. Wełniaki takie należy prać w zimnej wodzie lub co najwyżej letniej i wówczas jest nadzieja, że koloru nie stracą. Wełniaki półlniane i słabo zbijane po wypraniu kurczą się, zwierają w tkance i wiotczeją w porównaniu z dawną rzadkością, szorstkością i twardością. Pomimo tej dodatniej właściwości, jakich użycza pranie wełniakom, lepiej wogóle zaniechać tych prób, gdyż czasem, gdy do ich wyrobu użyto wełny wadliwie farbionej, już po pierwszem praniu mogą stracić swoje dawne barwy, a w czwartem lub piątem całkiem pewnie. 

PRZESZŁOŚĆ WEŁNIAKÓW ŁOWICKICH, tem samem i stroju księżaków, jest bardzo ciekawa, chociaż opiera się wyłącznie na przypuszczeniach, jakie robi się wogóle pod adresem rodzaju barwistości strojów ludowych. Wełniaki, takie czy inne, nie są właściwością wyłącznie Łowickiego. Pasiate materje spotyka się w stroju Kurpianek, Lublinianek, Litwinek, Rusinek, Krakowiaków i t. d., nigdzie jednak pasiak, szczególnie wełniany, nie nabrał takiej „bajecznej kolorowości" nasyconych słońcem barw, jak właśnie w księstwie Łowickiem. Czemu to przypisać? Poszukiwania historyczne dostaczają nam wiele ciekawego materjału, aczkolwiek nie rozjaśniają obchodzącego nas zagadnienia. W Łowiczu założyli farbiarze i tkacze cech swój już w r. 1380, sukiennicy w r. 1675 (R. O. „Łowicz" – „Ziemia" R. IV. N. 15-16). Oba cechy nie wybiły się jednak ponad przeciętność, jeśli sądzić po małej wziętości ich wyrobów na targach polskich. Wiemy też, iż prymas M. Poniatowski założył w tem mieście w r. 1788. „Społeczeństwo fabryki krajowej płóciennej", jednak nie czytamy nigdzie o wyborowej jakości towaru płócienników łowickich czy „knapów" (sukienników). Sochaczewska fabryka gobelinów w XVII w. pracowała w innym duchu i żadnego impulsu, szczególnie ludowi, dać nie mogła. A może strój księżaków pochodzi mutatis mutandis z dawnego stroju mieszczan łowickich? W XVI w. w „mieście pelikana" (herb Łowicza) odbywały się jarmarki, które snać miały swoją sławę daleko poza Polską, jeśli na nie zjeżdżali się kupcy niemieccy, angielscy, ormiańscy, greccy, perscy, a nawet trafiali się niekiedy i chińscy. Przewalały się tu z rąk do rąk jedwabie wschodnie, makaty tureckie, sukna bucharskie i włoskie, kobierce i safiany perskie, nie mówiąc już o innych towarach, Zbytek w stroju mieszczan łowickich musiał chyba przebrać miarę, jeśli zatwierdzony w r. 1626 przez arcybisk. Krak. Gembickiego przywilej J. Łaskiego zakazuje krawczykom stroić się w ubrania zróżnokolorowego sukna pod karą zapłacenia jednego funta wosku (R. O. „Łowicz"). O pasiakach jednak nic nie słyszymy. Jeszcze w XVIII w. nie spotyka się pasiatych materyj w stroju mieszczanek łowickich, które naówczas upodobały sobie w kolorze niebieskim albo zielonym czy czerwonym, usianym rzutkami kwiatów. 

Mało prawdopodobieństwa posiada również domysł, iż na barwistość stroju ludu łowickiego mogły w pewnej mierze oddziałać projektowane podobno przez Roffpela ubiory gwardji papieskiej (barwy pomarańczowo-żółtej i czerwonej oraz fioletowo-niebieskiej), której żołnierze przyjeżdżali często z nuncjuszami do Łowicza, choć znane są wypadki, iż żołnierze ci nieraz nie wracali już do Włoch, osiedliwszy się w Łowickiem na stałe. Już więcej słuszności mogłaby mieć hypoteza, iż lud łowicki zapatrzył się w pasy polskie, których środkową część, jak wiemy, wypełniały szerokie barwne pręgi, odgradzane wąskiemi przedziałkami, albo też upodobał sobie w prążkowanych tłach materyj, które za czasów Ludwika XVI stawały się modne w całej Europie, w ślad za przykładem jego dworu. 

Wszystkie te, jednak snute na tle historycznem przypuszczenia obala, zdanie samego ludu. Do dziś dnia żyją w Łowickiem stare gospodynie, które pamiętają, jak w ich młodości nosili chłopi tylko „biołne portki" z somodziałowego płótna, zamiast dzisiejszych barwistych pasiaków (H. Chmielińska, „Księżacy", „Ziemia R. IV N. 15 – 16), a kobiety stroiły się w kiecki o „prożkach" (prążkach) czerwonych, czarnych i zielonych, które to barwy do dnia dzisiejszego przeważają w stroju wieśniaczek konserwatywnych okolic Tomaszowa Mazowieckiego i Opoczna. Wypływa stąd pewnik, iż barwny strój księżaków powstał później od stroju księżanek. Pasiaki zatem łowickie są jednym z najmłodszych przejawów artystycznego przemysłu ludowego, gdyż powstanie ich należy odnieść niezaprzeczenie do pierwszej połowy XIX w., zatem czasu, poprzedzającego nieco narodziny łowickiej wycinanki z barwnego papieru. Istotnie wiek ten, który w ornamentyce tkanin cechuje naturalizm, a w technice warsztatowy szablon, wprowadził w całej Europie w tak częste użycie gładkie materje w paski, iż posługiwano się niemi nawet w zastosowaniu do mundurów wojskowych. Rzecz szczególna, że starzy folkloryści, jak Dorjan Dołęga Chodakowski, Kraszewski, Zegota, Jaroszewicz, Gerson, Kopernicki, J. Chociszewski, O. Kolberg, W. E. Radzikowski i i. bardzo mało albo wcale nie zajmują się ludem łowickim. Nie znajdujemy u nich ani jednego prawdziwego zachwytu nad przepysznym strojem księżackim, choć mniej „kolorowym", lecz starszym typom etnograficznym poświęcili sporo uwagi. 

To, że właśnie lud łowicki zdobył się na strój piękniejszy od swoich sąsiadów i wykazał większą od nich bujność i oryginalność w zdobnictwie (wycinanki), należy wiązać ściśle z jego przeszłością, której najznamienniejszą cechą była wolność i ekonomiczny dostatek. Nie można bowiem zaprzeczyć faktu, że siła tradycji wolności naszych górali tatrzańskich i Hucułów odbija się i na charakterze psychologicznym tych typów etnograficznych i na rodzaju ich twórczości. Te same przyczyny złożyły się także na wykształcenie „bajecznej kolorowości" ludu łowickiego. Sięgnijmy w przeszłość! Mieszczanie łowiccy pod opieką arcybiskupów gnieźnieńskich czyli prymasów „Legatów Pierwszych Książąt" Polski, mieli wszelkie warunki dostatniego życia. Z artykułu R. O. „Łowicz" („Ziemia" R. IV – 15 – 16) dowiadujemy się, że arcyb. Mikołaj Trąba pozwala im rządzić się prawem magdeburskiem, że przywilej Jagiełły zwalnia ich od cła targowego, a pozwala zakupywać sól z żup wielickich i bocheńskich. Za Zygmunta Starego zabrania arcyb. Jan Łaski osiedlać się w tem mieście Żydom, aby utrzymać je w schludności, a ludność uchronić od wyzysku (Ibid.). W XVI w. dostaje Łowicz przywilej urządzania jarmarków, których sława rozeszła się szeroko po świecie. Zygmunt August nadaje mieszczanom łowickim prawo wolnego spławu towarów do Gdańska, a Zygmunt III pozwala im magazynować sól wielicką („Ziemia" 1923 – Ibid.) Pod taką troskliwą opieką królów polskich i prymasów Łowiczanie wzrastali w dobrobycie, równając się nieraz w dumie, zwyczajach i stroju z szlachecką bracią. Dowodem tego częste wypadki pieczętowania się różnemi gmerkami, które patrycjuszom łowickim zastępowały szlacheckie herby. Także chłop łowicki uprzywilejowany był wyjątkowo. Obrazuje to kilkoma nadzwyczaj ciekawemi faktami historycznemi Dr. Ign. Baranowski w art. „Z przeszłości księżaków" („Ziemia" R. IV N. 15 – 16). Oto już w XV w. z łaski arcyb. Jana Łaskiego dostają kmiecie łowiccy coś w rodzaju szlacheckiego „neminem captivabimus" oraz prawo apelowania od wyroków starościńskich do sądu arcypasterza. a w XVII w., kiedy w całej Polsce wzrasta pańszczyzna, w Księstwie Łowickiem zmieniać się ona zaczyna w „najem wielki" czyli czynsz. Nie dziw więc, że pod koniec istnienia Rzplitej dostatek chłopów łowickich staje się wprost przysłowiony. Prymas Michał Poniatowski otacza opieką samorząd gromadzki, który utrzymał się tu od wieków i zaprowadza warunki, w których życzliwy stosunek włościan do dziedziców nie natrafiał na zbytnie przeszkody. Dobrobyt księżaków wzrasta szczególnie od r. 1820, t. j. od czasu nadania Księstwa W. Ks. Konstantemu przez cara Aleksandra I. w r. 1823 wskrzesza ks. DruckiLubecki w Łowiczu jarmarki końskie, wykorzystując zamiłowanie chłopów okolicznych do hodowli koni. Do r. 1838 przeprowadza rządw Księstwie reformę rolną, polegającą na oczynszowaniu włościan, skutkiem której w kilka lat potem średnia posiadłość rolna księżaków waha się między 30 a 50 morgami. Sława dostatku księżaków rodzić będzie znane opowieści o chłopie, który strzechę swą pokrył złotem (talarami), niczem król Zygmunt swoją kaplicę. Oto ekonomiczne podłoże, na którego tle powstanie bogatych w barwy wełniaków łowickich staje się więcej zrozumiałe, bo istotnie jest prawda w znanych słowach Stan. Przybyszewskiego, że lud „jak będzie miał chleb, to sobie drogę znajdzie" (do sztuki). 

ZESTROJE BARWNE PASIAKÓW ŁOWICKICH. Dlaczego jednak takie a nie inne barwy wchodzą w skład naszych pasiaków? Istnieje przypuszczenie, że główne kolory wełniaków księżackich są odbiciem barw wojska kongresowego, za którego reorganizację dostał ks. Konstanty Księstwo Łowickie w podarunku od cara. Byłyby to następujące barwy: zielona, jako kolor mundurów strzelców i artylerji, granatowa czyli kolor mundurów piechoty, żółta, barwa wyłogów piechoty, czerwona (learmazyn), barwa wyłogów sztabu i czarna jako kolor wyłogów strzelców i artylerji. Nie można odmówić ścisłości i prawdopodobieństwa powyższemu zestawieniu wobec faktu, iż najstarszy w Łowiczu zakład farbiarsko-tkacki Kolaszyńskiego farbował jeszcze w r. 1826 sukno dla wojska polskiego. A jednak prawdopodobniejsze wydaje mi się przypuszczenie, oparte nie na historycznej podstawie, t. zn., iż na dobór barw wpływało nie zapatrzenie się na szlacheckie wzory, lecz przedewszystkiem sam materjał, t. j. zasób barwików, któremi lud rozporządzał. Zestawień zaś barwnych dokonywały dawniej, tak samo, jak i dzisiaj, księżanki, strojnisie wiejskie, samorodne modniarki, u których niemałą rolę gra panująca w danym czasie moda oraz chęć wyróżnienia się od współrówieśniczek, na co gwara księżacka posiada dosadne określenie: „wysada". Nie bawią się one w delikatne rozróżniania, w wyszukane, pańskie półtony, stąd też barwy wełniaków, aczkolwiek przypominają Sabaławe „prask w pysk", właśnie dlatego dają jeszcze pojęcie o stopniu estetycznych wymogów ludu. Jaskrawe zestroje barw pasiaków niezawodnie uznać można za spóźnione echo przebrzmiałego baroku, którego główną cechą była dążność do potężnego, malarskiego efektu za wszelką cenę. Sute bufy, fałdziste, nabrzmiałe opady materji, krynoliny, „szyk" stroju księżanek, który aż rozpiera dostatnie dziewuchy i gospodynie, podczas procesji w dzień Bożego Ciała – mówi sam za siebie. Cały ten przerost form, zależny zresztą więcej od właściwości materjału, niż rokokowego kroju szwaczki, ustępuje miejsca nasyconym barwom, między któremi panuje zaciekła walka o jaskrawość. 

W pracowni Wyrzykowskiego najczęściej kombinuje barwne wzory albo sam właściciel albo kierownik warsztatów, Czajkowski. Stojąc nad warsztatem podają oni odpowiednio farbioną przędzę pracującemu tkaczowi. Pomysł rodzi się więc w widomej formie wprost na warsztacie, bez uprzedniego projektowania całości farbami na papierze. Czasami sam tkacz kombinuje barwy, o ile właściciel zakładu lub też kierownik warsztatów uzna, że można mu tę pracę powierzyć. Gdy jednak ma tkać wzory już znane, wówczas przędzę dobiera sobie sam robotnik. Podstawowym kolorem wełniaków, czyli tłem (szerokie pasy) był dawniej „prosty", t. zn. cynobrowy, koralowo-czerwon. Zwą go też pospolicie kolorem sannickim, gdyż najtypowszym był dla wsi Sannik i jej okolicy. Należy on już do przeszłości, jako zabytek starej daty. Nie zawładnie chyba nigdy tłem wełniaków, gdyż powszechna opinja księżanek obarczyła go potępieniem: „to ordynalne". Miejsce jego w ostatnich latach, jeszcze przed wojną, zajął kolor pomarańczowy, zwany tam podobnie jak i w Opoczyńskiem „ponsem“, a obecnie cytrynowo-żółty walczy o przewagę w tle. 

Istnieje twierdzenie, że dawne upodobanie księżaków do czerwonego koloru, „prostego" i „dubeltowego", przypisać należy rozgałęzionej w dawnych czasach w Księstwie Łowickiem hodowli czerwca (coccus polonicus). Popierałby ten domysł charakterystyczny fakt, że kolor czerwony znamienny jest dla wsi, w których przeważa ziemia orna. Nie wydaje mi się to prawdopodobne, wobec wyrażonego powyżej przekonania, iż barwne pasiaki łowickie powstały dopiero w XIX w., powtóre brak nam dowodu historycznego na to, iż w Księstwie Łowickiem istotnie hodowano czerwiec za czasów istnienia Rzplitej. Z uprawy czerwca (w czerwcu zbierano owad czerwiec z rośliny, zwanej czerwcem), znane było nie Łowickie, lecz ziemie ruskie, skąd w XV w. wywożono go do Włoch i małej Azji. Dowóz jednak koszenili z Ameryki, potem lakowca i alkiermesu w XVI w. podciął w Polsce uprawę czerwca, dostarczającego szkarłatnego barwika, do tego stopnia, iż daremnie stara się podnieść tę produkcję Zygmunt III, zachęcając specjalnym przywilejem w r. 1597 do wyrobu czerwcowego barwika, wedle metody wynalezionej przez Polaków Cikowskiego, podkomorzego krakowskiego i Niegoszewskiego, sekretarza królewskiego. (Dr. E. Swieykowski: Zarys art. rozwoju tkactwa i hafciarstwa. Kraków 1906). Kolor czerwony dawnych wełniaków łowickich nie ma więc nic wspólnego z czerwcem, jako barwikiem karmazynowym. (Karmazyn pochodzi od wschodniego wyrazu „chermisi", po łacinie „granum scarlati", ziarnko szkarłatu, czyli kuleczka wysuszonego czerwca. Zatem karmazyn odpowiada czerwcowi). Faktem jest, iż kolor czerwony, jako najjaskrawszy, występuje w ubiorach ludowych wszędzie, gdzie lud odpowiednim barwikiem rozporządza („co czerwone to ładne"), tem samem nie może być mowy o jakiejkolwiek „wpływowości", jeśli chodzi o genezę tego koloru w księżackich pasiakach. Jeśli co oddziałać mogło na barwę tła naszych wełniaków (poza materjałem), to ziemia. Pominąć bowiem nie można faktu, że w okolicach Księstwa, w których przeważają pastwiska i łąki, przeważa w tle kolor zielony zamiast czerwonego lub orange, w okolicach silniej zalesionych – barwy odległego lasu – fioletowe i granatowe. Podobnie na plan pierwszy wybijają się zielone, granatowe, czarne i fioletowe barwy w kobiercach wełniakach, pochodzących ze wsi, otoczonych lasami w brzezińskim i opoczyńskim powiecie. Ciekawie też zestawić można charakterystyczne dla Łowickiego długie, a szerokie pola i zagony z szerokiemi pasami wełniaków, niejako zagonami, które odgradzają od siebie wąskie miedze barwnych pręg. W pobliskiem opoczyńskiem, które cechuje mniej szeroki podział roli, krótkie iwąskie zagony, noszą chłopi spodnie z wełniaków o wąziutkich paskach, biegnących poziomo, w odróżnieniu od pasów łowickich, które pionowym biegiem swoim wzmacniają wrażenie długości. Zestawień tych nawet ze stanowiska naukowego badania lekceważyć nie wolno. 

Naogół z łowickich wełniaków można wyodrębnić z różnych zestrojów następujące barwy: „corny, biełny, żółty, „jasny" t. j. błękitny, „ponsowy" czyli pomarańczowy, „jaśniuchny" t. j. jasno-niebieski, „cerwony, wiśniowy" (buraczkowobrunatny), różowy, ochrzczony w niektórych okolicach niewiadomo dlaczego „łysym “, jasno-różowy, zwany pięknie „Ieciuchnym“, „ciałowy", t. zn. cielisty, zielony i „zieleńziwy" czyli żółto-zielony. Ostatnie lata przyniosły stosunkowo wielkie zmiany i w jakościowych i ilościowych zestawieniach barwnych. Wpływy miast i fabryk zaznaczyły się tutaj wprowadzeniem całego szeregu odcieni z zakresu jednej barwy, wskutek czego dawna prostota zaczyna znikać, a miejsce jej zajmują niepewne i chwiejne barwy. Rzecz szczególna i nadzwyczaj charakterystyczna, że dopiero w pierwszych latach powstawania Polski ukazał się na wełniakach kolor różowoamarantowy. Jednocześnie coraz częściej zaczęły się zjawiać kardzo cienkie i drobne paski na miejscach, przedstawiających miedzę. Wyrafinowanie i wybredność kultury nowoczesnej musiałai tutaj znaleźć swój oddźwięk. Za najtypowsze jednak należy uznać księżackie wełniaki o szerokich pasach czerwonych (nie amarantowych), z odpowiednim doborem innych barw. Takich wyrobów spotyka się obecnie coraz mniej. Powyższe uwagi nasuwają wniosek, że 1) przewaga pewnych barw pasiaków łowickich ulega ciągłej ewolucji, 2) że w czasach odległych przedstawiała się bardzo ubogo, t. zn. z dwóch różnie ubarwionych pasów, początkowo jednakowej szerokości, 3) że w ostatnich czasach zróżniczkowała się znacznie. 

W nieprzejrzanem bogactwie kombinacyj różnobarwnych pasów na wełniakach odróżnić można trzy główne układy. Najprymitywniejszy wydaje mi się układ I asymetryczny, rytmiczny, polegający na rozmieszczaniu pasów w odstępach równomiernych. Nie można tu mówić o żadnej osi układu, ani o geometrycznej odległości pasów od środka kompozycji. W układzie tym spotykamy się z trzema rodzajami wełniaków: w pierwszym powtarza się stale jedna dość szeroka miedza, w drugim dwie miedze o różnych barwach, lecz jednakowej szerokości, w trzecim trzy i więcej miedz o różnej szerokości i różnej barwie. Z tego zapewne ostatniego rodzaju wyłonił się ewolucyjnie wełniak II typu, o układzie „bez końca". Polega on na zestawianiu z sobą różnobarwnych pasów bez ściślejszego i zamkniętego w sobie układu. O ile układ pierwszy przedstawiał kompozycję zamkniętą w sobie, w zakresie jednej, dwóch i trzech miedz, to układ drugi stanowi kompozycję otwartą i ciągłą, którą w każdem miejscu można przerwać, bez szkody dla całości. Wełniaków tego typu używa się na chodniki. Trzecim z kolei jest układ ściśle symetryczny, prawdopodobnie wytwór najmłodszy. Polega on na symetrycznem rozkładzie, odpowiadających sobie barw w jednakowej odległości od osi. W typie tym można odróżnić dwa rodzaje: w pierwszym powtarza się stale jeden wzór kompozycyjny, który w wełniaku gra rolę pierwiastka rytmicznego, w drugim powtarzają się dwa różne wzory, z których jeden przeważnie bywa szerszy, drugi węższy. Tego układu wełniaków używa się więcej w mieście, a mniej stosunkowo na wsi. Wyjątek stanowią tutaj fartuchy starych kobiet, używane często do nakrycia głowy i ramion w czasie deszczu lub słońca. 

Mimowoli nasuwa ta faza ewolucyjna porównanie do stanu posiadłości roli na wsi: coraz większe rozdrabnianie pól, coraz większa ilość zagonów i miedz, odgraniczających poszczególne posiadłości. Kombinacje mogą tu być przeróżne. Mniej złożonych naogół, o polach pomarańczowo-żółtych, używają mężczyźni na spodnie, więcej skombinowane stanowią materjał na spódnice dla dziewcząt i gospodyń wiejskich. Ogromny rozrost miedz zarówno pod względem rozległości, jak i różnorodności barw jest objawem najnowszej mody. Niema specjalnych nazw na określenie różnych wzorów barw pasiaków. Oznacza się je wedle barwy podstawowej, czyli tła. Mówi się więc: pasiak żółty, jasno i ciemnozielony, szafirowy (ciemnoniebieski) i t. d., pomimo, iż w każdym poszczególnym wypadku, obok głównej barwy, występuje cała gromada innych. W dzisiejszym stanie produkcji wełniaków księżackich nie można mówić o tem, co nazwalibyśmy dokładnym cennikiem próbek. Wyrzykowski nosi się wprawdzie z zamiarem wydania cennika swych wyrobów, jednak ciągle odkłada to do „lepszych czasów". Nie jest to pomysł godny uznania, gdyż cennik taki niezawodnie ująłby produkcję pasiaków w stałe reguły niezmienne, a to zadokumentowałoby początek śmierci tych wyrobów. Niejedną już bowiem gałąź przemysłu ludowego powiodło do zatraty tego rodzaju zeschematyzowanie i zmanierowanie wytwórczości. 

O pięknie pasiaków nie można sądzić na podstawie kilku sztuk wystawionych na sprzedaż w bazarach Lwowa, lub Krakowa. Rzeczy te, przeważnie wadliwe w układzie barw, wyrabiają u bezkrytycznej publiczności przekonanie, że właśnie krzykliwość barw w najszaleńszym dysonansie i niedorzeczności jest cechą pasiaków łowickich. Wynikiem takiej oceny jest pokup takich właśnie wełniaków, którym tkacze łowiccy nadali dosadną nazwę: „warjaty". Właściwie „warjatem" zwie się drobno-prążkowany wełniak, o wielkiej ilości krzykliwych barw, zestawionych w sposób zupełnie przypadkowy. Rzecz jednak znamienna, iż miejscowym nabywcom, poszukującym rzeczy pięknych, wyrazi tkacz pochwałę, jeśli powie: „Wiem czego pan żąda. Warjat nie dla pana"! Bezprzecznie i w stroju ludowym można spotkać się z takiemi „typowemi" wełniakami, bo i kobiety wiejskie grzeszą często brakiem swoistego gustu. Kto jednak szuka rzeczy naprawdę pięknych, pomimo nasyconej jaskrawości barw, musi, choć raz w życiu, przypatrzeć się wspaniałej procesji w święto Bożego Ciaław Łowiczu. Całego majestatu użycza tej uroczystości wełniak łowicki, który w dniu tym święci prawdziwe triumfy. Wtedy na tym wielkim przeglądzie strojów łowickich zobaczyć można przykłady nietylko miłej dla oka barwistości, ale i istotnej kolorystyki. Jest to kopalnia motywów dla kompozytorów nowszych zestrojów barw pasiaków. Wzory tkackie w postaci długiego paska papieru z wyszczególnionem następstwem i rodzajem barw można tkaczom przysyłać listownie, a każdy z nich chętnie podejmuje się wykonania rzeczy nowej, a pięknej. Wełniak pod względem barwnym jest rzeczą żywą, gdyż nie skostniał jeszcze w typie i współpracy jednostek o wyrobionej, fachowej inteligencji artystycznej. Obmyślanie wzorów przez chwilowych amatorów ludowości zaprzepaszcza tylko odrodzenie tego za mało wykorzystanego przemysłu ludowego. 

ZAKOŃCZENIE. Wielkie zasługi około zachowywania stroju łowickiego posiada nauczycielstwo i duchowieństwo. Państw. Seminarjum naucz, męskie w Łowiczu, wprowadziło do obowiązkowego munduru uczniowskiego spodnie łowickie, krajkę i pasek na czapce-rogatywce, chcąc tym sposobem wpoić w lud okoliczny przekonanie poszanowania swego barwnego stroju. Jest to objaw bardzo sympatyczny, mogący służyć innym zakładom za przykład, jak w rzecz przeżywającą się można tchnąć świeże życie. Drugi dodatni objaw zainteresowania się ludowem tkactwem łowickiem stanowi działalność p. Sabiny Grzegorzewiczow'ej, (wieś Kurdwanów, pow. Sochaczew), która własnym kosztem zakupiła parę warsztatów i przez specjalnie sprowadzonych, fachowych tkaczów nauczyła kilka dziewcząt wiejskich tkania wełniaków. Ten czyn p. Grzegorzewiczowej, która do dziś dnia opiekuje się tym działem przemysłu ludowego, należy, niestety, do wyjątku. A przecież przemysł ten aż woła o organizację pracy, o fachowe kierownictwo. O zbyt nietrudno, gdyż przyjezdni kupcy z warsztatu wydzierają sobie zrąk pasiaty towar. Pod względem estetycznym chromają wełniaki aż nadto często, gdyż poszczególne wytwórnie, skazane na dogadzanie zmanierowanym gustom przygodnych amatorów swojszczyzny, płodzą w wielu wypadkach takie rzeczy, z których nie ludowość bije w oczy, lecz barbarzyńskie chamstwo dysonansów. Założenie wytwórni pod fachowem w całem tego słowa znaczeniu i artystycznem kierownictwem może dzisiejszemu rozbestwieniu barwistości położyć tamę, przez co wydrze tę gałąź szczerze polskiego przemysłuzrąk żydów, którzy tutaj najwięcej działają w kierunku spaczania estetycznych upodobań już choćby dlatego, że kulturalnie nic z ludem ich nie łączy. 

Tadeusz i Stanisław Seweryn

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new