Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

Piotr Barbon i wieża Korniakta. Paweł Rzymianin. Cerkiew wołoska. Kościół OO. Bernardynów. Kościół PP. Benedyktynek. Budowy świeckie.


Ostatnie lata XVI i pierwsze XVII wieku były porą ożywionego ruchu na polu budownictwa we Lwowie. Buduje się i kończy w tym czasie, co niegdyś było i co jeszcze jest najpiękniejszego we Lwowie z gmachów kościelnych i świeckich: wieża Korniaktowska, cerkiew wołoska, kaplica Trzech Światyteli, kościół OO. Bernardynów, kaplica Boimów, klasztor Panien Benedyktynek, kościół jezuicki, kaplica Kampianów, dom Korniaktów, dom Guteterów, Bandinellich i t. p. — a z historyą budowy przeważnej części istniejących jeszcze pomników starożytnej lwowskiej architektury łączą się imiona dwóch włoskich mistrzów: Piotra Barbon i Pawła Dominici Rzymianina. Kiedy Piotr Barbon przybył do Lwowa, nie wiem y; nie jest nam też znane jego pochodzenie, zwłaszcza że jak się zdaje, nie przyjął prawa miejskiego we Lwowie i nie należał do cechu, a więc nie potrzebował produkować t. zw. listu od urodzenia, t. j. metryki, której daty mogłyby się następnie dostać do aktów. Biorąc analogię z nazwisk wszyskich prawie innych Włochów, przebywających około tego czasu we Lwowie, które są tylko nazwami miejsc pochodzenia, jak Quadro, Lugano, Ceveno, Muralto, Brusimpiano, Breno i t. p., wnosić należy, że nazwa tego architekty pochodzi od Barbony w Paduańskiem i powinna opiewrać Pietro di Barbona.

Jedynem źródłem, z którego zaczerpnąć możemy kilka szczegółów o tym architekcie i na którem opieramy nasze przypuszczenie, że on bądź to sam bądź spólnie z Pawłem Dominici (synem Dominika) Rzymianinem był budowniczym wieży przy cerkwi wołoskiej i domu Korniaktów — jest jego testament. Barbon umarł w r. 1588, we własnym domu na ulicy krakowskiej. W testamencie swoim z tegoż roku oświadcza na wstępie, że miał spółkę (coniunctam societatem) z Pawłem Rzymianinem w przedsiębiorstwach budowniczych (cx parte communi artificii et laboris) i że otrzymał swoją połowę w całości, zaś Pawłowi należy się do całej połowy jeszcze 74 zł., które w obecności świadków spłaca i z których przytomny aktowi Paweł go kwituje. Zeznaje dalej, że spólnie z Pawłem Rzymianinem kopał kamień (conduxisse montem) w dobrach Mikołaja Herburta, starosty lwowskiego, a czynsz za pierwszy rok użytkowania kamieniołomu wyrównał, co zaś do czynszu za rok drugi, to ma należytość u Herburta za pewne roboty, gdyby zaś należytość ta nie pokrywała całego czynszu, ma Paweł Rzymianin dopłacić resztę. Gdyby z kamieniołomu okazał się zysk ostateczny, ma być podzielony między jego żonę, która właśnie spodziewała się rozwiązania, a Pawła Rzymianina. Zeznaje dalej, że spólnie z Pawłem Rzymianinem budował studnię (structuram fontannae) u Tomasza Alberti’ego i według ugody otrzymał już 50 złotych, a pozostaje jeszcze 250 zł. Dokończenia roboty tej podejmuje się Paweł Rzymianin, jak niemniej i innych zaczętych a nieskończonych, jak u Ormian (apud Armenos) i u starosty Herburta, pod tym atoli warunkiem, że Paweł używać będzie przy tych budowach koni, wołów, materyału i w ogóle całego inwentarza, jaki pozostaje po Piotrze Barbonie, a żona tegoż nie będzie miała żadnej pretensyi do udziału w zysku. W końcu wylicza, co on  komu a co kto jemu pozostał winien, i wymienia między swoimi dłużnikami Konstantego Korniakta, który winien mu 70 złotych a nawet więcej (florenos 70 et plus). Spodziewanemu potomkowi zapisuje dwie trzecie całego swego majątku.

Przytoczony tu testament zawiera, jak już wspomnieliśmy wyżej, kilka bądź to pośrednich bądź bezpośrednich wskazówek, które uzasadnić mogą w znacznym stopniu twierdzenie, że Piotr Barbon zbudował wieżę Korniaktowską. Bezpośrednią a ważną wskazówką jest fakt, że miał rachunki z Konstantym Korniaktem — i to on jedyny z spółczesnych mistrzów włoskich, bo przy żadnym innym, chociaż nieraz daleko więcej zostało nam po nim wiadomości archiwalnych, nie znajdujemy najlżejszej bodaj wzmianki, że go zatrudniał lub że pozostawał w jakimkolwiek z nim stosunku ten hojny fundator wieży ruskiej.

Fig. 20, Cerkiew wołoska i wieża Korniakta
Fig. 20, Cerkiew wołoska i wieża Korniakta

Druga do pewnego stopnia bezpośrednią wskazówką jest spółka z Pawłem Rzymianinem, w której, jak to podnieść należy, Piotr Barbon był stroną niewątpliwie górującą, raz, że jakto z testamentu widać, on obracał pieniądzmi i odbierał honorarya, powtóre, że cały inwentarz żywy i martwy był jego własnością. Nasuwa się stąd wniosek, że Paweł Rzymianin dlatego ugodzony został przez bractwo Stauropigijskie do budowy nowej wspaniałej cerkwi, że już przedtem dał się poznać z ważnych robót architektonicznych, a mógł się dać poznać tylko jako młodszy i na drugim dopiero planie stojący spólnik Piotra Barbona i chyba przy budowie wieży, jako najważniejszej ówczesnej budowy lwowskiej, która na krótki czas tylko poprzedziła pierwsze starania około rozpoczęcia nowej cerkwi. A nietylko on, ale i jeden z tych, którzy po nim prowadzili tę budowę, wyszedł niejako ze szkoły Piotra Barbona, bo i Ambroży Przychylny, z którym w r. 1598 zawiera Bractwo Stauropigijskie ugodę, pracował w r. 1588 u niego jako towarzysz jeszcze (muratoriae artis socius), jak to wypływa z testamentu, w którym Piotr zeznaje, że towarzyszowi Ambrożemu należy się 15 złotych.

Pośrednią ale wcale ważną jest wskazówką, że jak to dowiedzieliśmy się z testamentu, Piotr Barbon budował ową monumentalną publiczną studnię, którą odwdzięczając się miastu za otrzymane prawo obywatelstwa, ofiarował się własnym kosztem zbudować Tomasz Alberti, a którą w r. 1589 dał wykończyć jego siostrzeniec Andrzej Gargo. Tak Alberti jak i Gargo pochodzili z Chios i należeli do tej samej bogatej kolonji kupców lewantyńskich, do której się zaliczał i której był najznamienitszym reprezentantem Konstanty Korniakt — co także przemawia za naszem przypuszczeniem. Szereg tych wskazówek zamykamy niemniej ważnym argumentem, że Piotr Barbon obok Pawła Rzymianina był jedynym w całym tym okresie czasu znakomitym budowniczym we Lwowie, i że po za tymi dwoma mistrzami, na których się zresztą kończy ta najlepsza epoka architektury w ruskiej stolicy, nie masz nikogo ani z Włochów ani z Polaków, komu by przypisać można było dzieło tego znaczenia, co wieża przy cerkwi wołoskiej.

Wieża Korniaktowska ukończona została ostatecznie w r. 1580 i jest jednym z najznakomitszych pomników starożytnej architektury we Lwowie, kto wie czy nie najpiękniejszą wieżą renesansową na ziemiach polskich; nie darmo też przypomina nieco wieżę San Spirito w Rzymie, którą Burckhardt nazywa „najszlachetniejszą wieżą" odrodzenia. Na wzór kampanii włoskich stoi ona osobno obok cerkwi, nie połączona z nią wcale, bo dzisiejszy korytarzyk jest przybudówką z połowy bieżącego stulecia. Założona w kwadrat, którego jedna strona mierzy 5-16 m., zachowuje harmonijną proporcyę w miarach, co przede wszystkiem da się powiedzieć o stosunku grubości do wysokości, w którym bardzo szczęśliwie strzelistość łączy się z monumentalną siłą. Cała wysokość po krzyż na 
szczycie hełmu wynosi 60-15 metr., z krzyżem 65-85 metr., spiętrzenie układa się w nierównych miarach, wysokość bowiem od ziemi do pierwszego gzymsu wynosi 14-65 m., wysokość pierwszego piętra 16-20 m., drugiego 9-90 m., trzeciego 7-85 m. Dół trzeciego piętra obiega galerya, a po rogach u góry tegoż piętra wystrzelają cztery jakby kręcone piramidki, z pośród których wznosi się hełm wieży z glorietą między dolną wieżą a szczytową małą banią.

Fig. 21, Dom Korniakta w rynku
Fig. 21, Dom Korniakta w rynku

Zbudowana jest cała z ciosu (z wyjątkiem ostatniego piętra); artykulacya ścian składa się z ślepych arkad, ujętych w pilastry, po dwie arkady na każdem piętrze. Hełm wieży uległ zmianom po pożarze podczas tureckiego oblężenia w r. 1672; Piotr Beber, architekt królewski, odbudował go na nowo; zdaje się wszakże, że w najgłówniejszych przynajmniej formach zachował wzór pierwotny (fig. 20). 

Druga budowa tegoż mistrza, dom Korniaktowski w rynku (fig. 21), jeden z najwspanialszych swego czasu we Lwowie, z cechą już pałacową i magnacką, która zrobiła go godnym królewskiego zamieszkania — jak wiadomo należał później do króla Jana III — zachował się jeszcze mimo znacznych przeróbek i oszpeceń wgłównej swojej postaci do naszych czasów.

Jest to dwupiętrowy dom z oryginalną attyką, uwieńczoną rzędem siedmiu posągów kamiennych, które przedziela od siebie rodzaj akroteryów, złożonych z ornamentalnie powiązanych delfinów. Gzymsowanie i fryz spoczywa na tyluż konsolach czyli raczej karyatydowych hermach z kamienia. Są to biusty męzkie fantastyczne na słupach bądź żłobkowanych bądź kręconych. Główki skrzydlate w tympanonach nad oknami i festony z kwiatów i owoców zdobią fasadę, która wraz portalem frontowym od rynku, ujętym w słupy korynckie i uwieńczonym festonami, jest uwagi godnym przykładem, jak w opornym, grubym materyale pod dłonią tych lwowskich Włochów, przerzuconych w obcą i zimną atmosferę, grubiały także wyradzały się najszlachetniejsze formy i zacierały najpiękniejsze reminiscencye stylu i dekoracyi, przyniesione z pod dalekiego nieba. Posągi na attyce są niewątpliwie dodatkiem z XVII wieku i dopiero po przejściu domu na własność Sobieskich zastąpiły obeliskowe zapewne słupce. Na domu Korniakta ten król w koronie i ci rycerze po jego bokach, z podniesionemi do hełmów ramionami, które widocznie wyobrażają giest wojskowego pokłonu — nie miały by zgoła sensu. Oryginalnym szczegółem portalu jest, że tak powiemy: zlokalizowanie ulubionego motywu renesansowej włoskiej ornamentyki; festony, które zawieszają włoscy mistrzowie między główkami puttów, maskami lub tarczami, wychodzą wprawdzie z paszczy lwiej głowy, ale po obu bokach jakby się upinałyo dwie maski prawdziwie sarmackie, wąsate, pełne miejscowego charakteru.

Po śmierci Barbona na pierwszy plan występuje jego dawny spólnik Paweł Rzymianin, któremu, niewierny czy całkiem niepodzielnie, przypada cala sława, do której dać może tytuł takie dzieło architektoniczne, jak cerkiew wołoska. Pierwszy zapisek archiwalny o Pawle Rzymianinie spotykamy w roku 1585. W roku tym Paulus Romanus Murator Italus przyjmuje prawo miejskie (jus civile) i obowiązuje się w przeciągu dwóch lat wykazać swoje pochodzenie z prawowitego stadła (qui ad biennium literae suae genealogiae pro bare debet).

Fig. 22, Przekrój cerkwi wołoskiej
Fig. 22, Przekrój cerkwi wołoskiej

O pochodzeniu tem jednak dowiadujemy się dopiero po śmierci Pawła, kiedy wdowa po nim produkuje na dowód legitimi ortus pismo papieskiego urzędu (instrumentum judicii) datowane na Kapitolu w Rzymie z dnia 20 stycznia 1586, poświadczające, że Paweł jest synem prawowitych ślubnych małżonków Dominika i Dominiki, obywateli rzymskich.

W archiwum lwowskiego Bractwa Stauropigji zachował się najważniejszy dokument, jaki o Pawle Rzymianinie io jego czynności budowniczej posiadamy, a mianowicie kontrakt czyli t. zw. intercyza o budowę cerkwi Uspieńskiej czyli wołoskiej. Ogłosił go dr. Izydor Szaraniewicz w jubileuszowej publikacyi. Ugoda napisana jest po rusku, językiem nadzwyczajnie zbliżonym do polskiego, jak niemal wszystkie akta ruskie z tego czasu we Lwowie, a datowana z dnia 2 marca 1591 roku. Opiewa ona, że między Bractwem Stauropigji a „sławetnym panem Pawłem Rzymianinem, mularzem lwowskim", uczyniono pewne „postanowienie", i zjednano go do „wygotowania i wyciosania kamienia tak gładkiego jak gzymsowanego (zamsowanoho) według tej formy i wizerunku, który jest podany do bractwa naszego, według którego to wizerunku za Bożą pomocą ma stanąć cerkiew Uspieńska Przenajśw. Bogarodzicy w mieście Lwowie i powinien będzie pan Paweł Rzymianin ten kamień dać z góry Krasowa, swoim kosztem zgotować i wywieźć na miejsce oznaczone, t. j. do miasta na grunt, gdzie się będzie murować cerkiew wyżej rzeczona". Za każdy łokieć kamienia wyrobionego Bractwo płacić ma po 9 groszy polskich. „A gdy przyjdzie do trudniejszych form ciosać wzory lub rzeźby jakie, tak będzie zapłata według roboty, który to kamień każdy nie ma być na wysokość cieńszy od pół łokcia". Po dalszych określeniach miary i ceny kamienia ugoda stanowi, „że gdy już za pomocą Bożą zacznie się robić robota w murowaniu, wtedy my bractwo mamy płacić pomienionemu majstrowi na każdy tydzień, kiedy robota iść będzie, po złotych 2 polskich". Honoraryum to podwyższa się nieznacznie w miarę większej ilości robotników, których bractwo już samo opłaca. Paweł Rzymianin podpisał tę ugodę własnoręcznie, jak następuje: Io Paulo Romano muratore de Leopoli per questo che o fato merchato et el mio sugelo o meso et me sotoscrito de propria mano, piu o plilgliato per questo bali sopradeti fiorini otanta cioè 80

Na każdym, kto nie jest bliżej obznajomiony z tego rodzaju ugodami i terminologią w nich używaną w dawnych wiekach, przytoczona powyżej w głównej osnowie intercyza sprawiać musi wrażenie, jakby tu chodziło o ugodzenie pospolitego mularza i kamieniarza. I określenie zawodu Pawła jako zwyczajnego rzemiosła mularskiego i skromna na dzisiejsza miarę zapłata dwóch złotych na tydzień i położenie głównej wagi na szczegóły kamieniarskie — wszystko to składać się musi na takie wrażenie. Dopiero gdy zważymy, że tytuł mularzy dawano jeszcze i w XVI wieku prawdziwym mistrzom w sztuce budownictwa, i że przy porównaniu wynagrodzenia dzisiejszego z ówczesnem wziąć trzeba w rachubę dwa ważne czynniki, t. j. różnicę bezwzględną w ocenianiu wartości pracy i różnicę względną w walorze monety — dopiero wtedy rzecz nam się wyda mniej uderzającą.

Fig. 23, Rzut poziomy cerkwi wołoskiej
Fig. 23, Rzut poziomy cerkwi wołoskiej

Nie zapominajmy, że n. p. Jan Baptysta Quadro-Lugano otrzymał w r. 1550 za robotę około ratusza poznańskiego razem tylko 550 złotych, i że na dukat szło w owym czasie mało co więcej niż półtora złotych, dukat zaś wart był cztery razy tyle co dzisiaj, a wszystkie te jak na dzisiejsze czasy śmiesznie małe cyfry wydadzą się nam poważniejsze. 

Jakoż nie nasuwałyby się nam z powyższych tylko względów żadne wątpliwości co do wiedzy i stanowiska w sztuce Pawła Rzymianina. Mogłaby być atoli jedna wątpliwość, i to w najważniejszej rzeczy — a mianowicie wątpliwość kwestyi: czy Paweł Rzymianin sam był twórcą artystycznym świątyni, t. j. czy plany wyszły z jego inwencyi i z pod jego dłoni, czy też dano mu je gotowe, przez kogo innego obmyślane i rysowane, tylko jako prostemu wykonawcy? W ugodzie czytamy dosłownie, że ujednano go „do wygotowania i wyciosania kamienia tak gładkiego jak gzymsowanego według tejże formy wizerunku, który jest podany do bractwa naszego, według którego to wizerunku za pomocą Bożą ma stanąć cerkiew “. A więc forma i wizerunek nietylko ciosowych kamieni — jakby na pierwszy rzut oka rozumieć można było według niewprawnej stylizacyi — ale forma wizerunek całej świątyni, plany, podług których ona stanąć miała, były „podane do bractwa”. Kto je podał? Ugoda nie mówi wyraźnie, że Paweł Rzymianin, ale nie wskazuje także innego autora. Wyrażenie, że były „podane do bractwa” bez dodania, przez kogo, właśnie brać można za wskazówkę, że podał je sam Paweł Rzymianin i że teraz obowiązuje się budować według tego podanego przez się planu — bo tak bywa i po dziś dzień, że architekt podaje plan i na jego podstawie zawiera ugodę o budowę. Nie mamy więc powodu na podstawie danych powątpiewać o autorstwie artystycznem Pawła Rzymianina, po za nim i po za Pawłem Barbon, który w czasie ugody już nie żył, nie było też nikogo we Lwowie, ktoby był w stanie zdobyć się na takie dzieło. 

Paweł Rzymianin niedługo jednak stał na czele budowy. W roku 1597 Bractwo przybiera obok niego drugiego mistrza w osobie jego teścia Wojciecha Kapinosa, w r. 1598 przybywa jako drugi kierownik Ambroży Przychylny, a Paweł Rzymianin usuwa się i odtąd żadnego nie bierze udziału w budowie. Co go skłoniło do ustąpienia, nie wiemy. Okoliczność, że Paweł wkrótce miał stanąć na czele budowy kościoła Bernardynów, nie tłumaczy jego usunięcia się od budowy wołoskiej cerkwi; fabryka u OO. Bernardynów rozpoczęła się dopiero w r. 1600, mógł więc jeszcze parę lat poświęcić zaczętej cerkwi. Ugodą z dnia 7 października r. 1598 przybiera Bractwo ruskie do budowy Wojciecha Kapinosa za wyraźnem zezwoleniem jego zięcia Pawła Rzymianina, a Bractwo nie płaci Kapinosowi osobnego honoraryum; te same dwa złote, które brał sam Paweł Rzymianin, liczą się teraz na obu; w ugodzie stoi wyraźnie, „że obaj za jednego majstra rozumiem być mają”. Zaraz następnego roku w listopadzie przystępuje do intercyzy Ambroży Przychylny i wchodzi w wszelkie prawa i obowiązki, jakie z niej wypływają, z tym tylko wyjątkiem, że dostarczanie kamienia krasowskiego pozostaje wyłącznie przy Kapinosie, Ambroży zaś obejmuje murowanie cerkwi i domów cerkiewnych, za co otrzymuje dwa złote tygodniowo. 

Fig. 24, Kościół OO. Bernardynów
Fig. 24, Kościół OO. Bernardynów

Odtąd te dwa nazwiska łączą się z historyą budowy najpiękniejszej świątyni lwowskiej i podzielają wraz z Pawłem Rzymianinem chwałę i zasługę. Począwszy od Kroniki Zubrzyckiego a skończywszy na najnowszych Przewodnikach po Lwowie, spotykamy wszędzie te trzy nazwiska jakby równorzędnych architektów. Tymczasem Ambroży Przychylny i Wojciech Kapinos mało czem byli więcej, jak tylko mularzami. Dość popatrzeć na podobizny ich podpisów, podane w cytowanej publikacyi jubileuszowej, żeby słusznie zapytać, czy to podobna, aby takie ręce mogły utrzymać ołówek, aby mogły co narysować ? O Ambrożym Przychylnym, Włochu z Gryzonji, mamy podejrzenie, że pisać nie umiał. Tak on jak Kapinos stali na wysokości dzisiejszych „koncesyonowanych majstrów mularskich", chociaż obaj bardzo byli czynni i skrzętni i ciągle coś w mieście budowali, a każdy z nich był swego czasu cechmistrzem. 

Szkoda, że żaden z naszych lwowskich architektów nie zajął się fachowem opisaniem cerkwi wołoskiej. Oprócz bardzo treściwej notatki p. J. Sas-Zubrzyckiego w dodatkach do jubileuszowej publikacyi Stauropigialnej, do której architekt ten dostarczył także rysunków, nie posiadamy żadnego opisu tej cerkwi pod względem ściśle technicznym i architektonicznym. My w tej naszej pracy, której głównym celem jest źródłowe zbadanie historycznej strony starożytnej architektury lwowskiej, nie możemy już dlatego samego, nie mówiąc już o braku dostatecznej czysto fachowej kompetencyi i technicznych środków pomocniczych, podjąć się tego zadania i poprzestać musimy na zwięzłej charakterystyce pomników pod względem stylowym i estetycznym. Szczególna budowa: bez fasady, bez portalu, bo tylko małe ciasne drzwi prowadzą do niej po schodkach jakby do zwykłej kamieniczki, w ważkiej ulicy, przyparta do szeregu domów, uderza przecież od razu i jak żaden inny kościół lwowski, tą swoją gigantyczną ścianą ciosową, prześlicznie upatynowaną, pełną szlachetnych linij, powagi i monumentalności (fig. 20) — i nie zdarzyło nam się nigdy, aby cudzoziemiec jakiś, idąc z nami przez ulicę ruską, bez zwracania uwagi z naszej strony nie zatrzymywał się nagle i nie pytał z zajęciem: co to jest? Trzech kopuł nie dostrzega się prawie w ważkiej ulicy i na tem niewątpliwie cerkiew tylko zyskuje, bo właśnie problem połączenia tych kopuł z dachem może najsłabiej jest rozwiązany, a zniesienie płaskiego dachu przy jednej z późniejszych restauracyj jeszcze pogorszyło sprawę — ale sama ściana w swojej skromnej a przecież dostojnej artykulacyi jest pełna miary, siły i harmonii.

Fig. 25, Rzut poziomy kościoła OO. Bernardynów
Fig. 25, Rzut poziomy kościoła OO. Bernardynów

Cztery potężne pilastry z skromnem uwieńczeniem, każdy z nich innej szerokości, dwa skrajne najszersze, co się stało rozmyślnie i z doskonałą znajomością optycznych sekretów, które już Witruwiusz znał a Alberti bliżej określił, dzielą całą ścianę na trzy ślepe arkady; pod gzymsem silny fryz dorycki, w którego metopach rozety zmieniają się z rzeźbami emblematycznemi z liturgii i tiguralnem i wyobrażeniami religijnej treści. 

Do wnętrza kościoła wchodzi się od ulicy i wstępuje się w przedsionek o sklepieniu krzyżowem, na którem wznosi się jedna z kopuł. Nawa czworoboczna o czterech toskańskich słupach, którym przy ścianach odpowiada tyleż pilastrów o formach zupełnie takich samych jak pilastry zewnętrzne. Nad temi czterma słupami wywiedziona jest z kwadratu kopuła górna środkowa a użyto przytem ostrych łuków bez intencyi stylowej, lecz widocznie dlatego, aby z kopułą wybiedz wyżej po nad dach. Dla rozdzielenia ciężaru i ulżenia nacisku czterech łuków na słupy przeprowadził architekt od tych słupów płaskie łuki do przyściennych pilastrów. Kopuła o czterech oknach w dole a ośmiu w latarni kasetowana i rozetowana; zdobią ją nadto dwa gzymsowe fryzy, a w pendentywach umieszczone są herby. Wzdłuż chóru muzycznego i obu bocznych ścian nawy biegnie galerya spełniająca zadanie empory. Tęcza nad carskiemi wrotami oddziela nawę od absydy, nad którą rozpięta jest trzecia kopuła. W całem założeniu cerkwi widać walkę z szczupłością miejsca i dość niekorzystną jego konfiguracyą — tem więcej też zasługi ma budowniczy, który wyszedł zwycięzko z trudności (fig. 22). 

Drugim znakomitym pomnikiem architektury, z którym łączy się nazwisko Pawła Rzymianina, jest kościół Bernardyński. Historyę budowy tej świątyni pozostawił nam Zimorowicz, a za nim także ks. Józefowicz. Budowa rozpoczęła się w r. 1600; prowizorem fabryki był członek budującego kościół zakonu, O. Bernard Avellides; pierwszym budowniczym a zatem jak to przypuszczać należy także twórcą artystycznym Paweł Rzymianin. I w tym wypadku źródło nasze mówi o powstaniu planów na kościół w sposób niejasny. Czytamy, że po przybraniu do narady znawców w rzeczach budownictwa — w niesmacznej swej i pretensjonalnej manierze Zimorowicz nazywa ich Machinalis scientiae Doctores — Avellides najpierw plan czy pomysł przyszłej świątyni ustalił (Ideam futuri aedificii concinnavit), a następnie nad sprowadzonymi zewsząd mularzami i cieślami jako naczelnego kierownika Pawła Architektę Rzymianina ustanowił.

Fig. 26, Tylna fasada kościoła OO. Bernardynów
Fig. 26, Tylna fasada kościoła OO. Bernardynów

Jak przy cerkwi wołoskiej, tak i tu nie mamy wcale powodu podawać w wątpliwość autorstwa Pawła Rzymianina, bo narady grona znawców musiały się toczyć już nad gotowym planem, który przecież nie był owocem zbiorowej sessyi i chyba tylko mógł uledz pewnym zmianom i poprawkom. Mamy jeszcze i dalszą wskazówkę, że autorem planów był Paweł, wiemy bowiem, że kiedy chór kościoła (kapłański) doprowadzony został do projektowanej wysokości (ad colophonem), wydał się wszystkim zbyt niski i nie odpowiedział oczekiwaniom ludności, a wtedy kierownik budowy (Optio fabricae a me nominatus) a więc Paweł Rzymianin, aby to wynagrodzić, postanowił uczynić go wspanialszym (magnificentiorem posticam partem animo concepit). Z tego wypływa, że Paweł Rzymianin decydował w kwestyach estetycznych budowy. Zresztą w szczegółach zachodzi tyle wyraźnego podobieństwa między cerkwią wołoską a kościołem Bernardynów, że nie może ulegać wątpliwości, iż jeden i ten sam architekt był twórcą obu tych świątyń lwowskich.

Budowa kościoła wlokła się niesłychanie długo — poświęcenie jego odbyło się dopiero w r. 1630, a więc w całych trzydzieści lat po założeniu węgielnego kamienia, mimo że nie brakło ofiarności publicznej i że ludność lwowska brała najgorętszy udział w budowie, tak że kiedy przyszło do przesklepiania części absydyalnej, całe miasto przez dwa dni spieszyło podawać materyał, i ludzie biegali wesoło z cegłami, wapnem i taczkami po wiszącym na palach pomoście do góry i na dół, pomagając mularzom. Przez cały czas budowy stary drewniany kościółek stał nienaruszony pośród wznoszących się murów świątyni; zburzono go dopiero wtedy, gdy nowy kościół był już gotów. Paweł Rzymianin nie oglądał już swego dzieła. Umarł przed jego ukończeniem, a ze słów Zimorowicza wypadałoby nawet, że jeszcze za życia usunął się od budowy. Mówi bowiem Zimorowicz, że po śmierci Pawła Rzymianina objął kierownictwo budowy Ambroży Włoch (Przychylny) i wyraźnie daje do zrozumienia, że stało się to jeszcze przed rokiem 1613, w tym bowiem czasie miał już nowy kierownik przesklepiać część absydyalną. Tymczasem Paweł Rzymianin umarł dopiero w r. 1618; albo więc myli się Zimorowicz, choć własnemi oczyma patrzył na budowę, albo rzeczywiście Paweł usunął się od fabryki na pięć lat przed swoim zgonem.

Fig. 27, Odrzwia w kościele PP. Benedyktynek
Fig. 27, Odrzwia w kościele PP. Benedyktynek

Kościół Bernardynów wywołał po swem ukończeniu we Lwowie podziw entuzyastyczny. Zimorowicz nie ma dlań słów pochwały, Józefowicz z uniesieniem pieje hymny na cześć jego architektury, którą stawi na równi z najsławniejszem starożytnemi pomnikami i nowemi bazylikami, Pirawski tak dalece nawet się posuwa, że powiada, iż z wyjątkiem bazyliki św. Piotra w Rzymie, kościół ten lwowski iść może o lepsze z wszystkiemi świątyniami urbis et orbis a jeżeli nie wszystkie to z pewnością większą ich część pokonałby swą pięknością, gdyby w nim proporcya była zachowana.

Fig. 28, Odrzwia w kościele PP. Benedyktynek
Fig. 28, Odrzwia w kościele PP. Benedyktynek

Dziś nieco chłodniej patrzymy na ten zabytek przeszłości, ale przyznać musimy, że rzeczywiście jest to budowa znakomitszej monumentalnej wartości, bogata w prawdziwie piękne szczegóły, uderzająca plastyczną dekoracyą frontowej fasady a oryginalną malowniczością tylnej. Fasada frontowa (fig. 24) podzielona jest horyzontalnie na trzy kondygnacye: dolna najszersza zamyka całą szerokość wnętrza, druga węższa bo tylko o szerokości głównej nawy, z dwoma falisto, jakby konsolowo traktowanemi przyskroniami, które maskują dachy naw bocznych; trzecia i ostatnia szczytowa kryje siodło dachu nawy głównej środkowej. Pionowa artykulacya fasady składa się z parzystych pilastrówu dołu, z dwóch skrajnych pilastrówi trzech nisz w drugiej kondygnacyi, i z bogato dekorowanego szczytu z niszą i posągami. Kompozycya fasady zaznacza tedy wewnętrzny rozkład przestrzeni, zarzucić jej jednak można, że silny gurt nad pierwszą kondygnacyą, który biegnie przez całą szerokość fasady a nie jest zrównoważony odpowiednio silną artykulacyę pionową, przecina jakby na dwoje nawę główną i tym sposobem nie akcentuje jej wysokości.

Od bogactwa dekoracyi fasadowej odbija bardzo mizerny w chód, wazki, zapadły, bez portalu, jakby do podziemia wiodący, najwidoczniej prowizoryczny, który przecina niemile gzyms cokułowy i głównie przyczynia się do tego, że fasada robi wrażenie, jakby się pogłębiła w ziemi. Między dekoracją samej właściwej fasady a bocznych konsolowych nasad czyli przyskroni i szczytu zachodzi widoczna różnica nietylko czasu ale i stylu. Niepodobna, aby to poważne i skromne traktowanie dolnej kondygnacyi i środkowej części kondygnacyi drugiej, polegające na formach prostych i dostojnych, posługujące się tylko pilastrami, niszami i fryzem doryckim, przypisać temu samemu architekcie, który paskami, gałkami, kółkami, kartuszami, przypominającemi wzory Flachschnittów z przewiędłego już niemieckiego renesansu, ozdobił szczyt i oba konsolowe przyskronia. Jestto prawdopodobnie kompozycja i robota Niemca, jednego z tej dość licznej kolonji, która we Lwowie była czynną w pierwszych dziesiątkach lat XVII w., a nad którą talentem górował Wrocławianin Pfister.

Boczną południową fasadę kościoła traktował Paweł Rzymianin równie poważnie i szlachetnie jak ścianę cerkwi wołoskiej, tylko jeszcze skromniej, bo cała artykulacya składa się z pilastrów bez arkadowania, a fryz, prawie ubogi, w metopach ma tylko rodzaj kostek. Natomiast malowniczą i oryginalną jest fasada tylna, albo raczej szczytowy mur między nawami kościoła a częścią absydyalną (fig. 26). Szczyt ten traktowany w dekoracyi tak samo jak frontowy, ma pośrodku rodzaj półcylindrycznego wykuszu czy wieżyczki zpłaskim pokryciem, opatrzonej w strzelnice, a razem z wieżą i z stromym dachem absydyalnej części kościoła i tylnemi murami daje sylwetę pełną ożywionych linij i charakterystyki.

Fig. 29, Przekrój kościoła PP. Benedyktynek
Fig. 29, Przekrój kościoła PP. Benedyktynek

Całość ma w sobie jednak coś jakby anormalnego i zniewolonego, a trudno dziś osądzić, o ile tłumaczy się to dawną obronnością kościoła, który położony na końcu miasta, był zarazem wysuniętym fortem. W każdym razie okoliczność ta wpłynąć musiała do pewnego stopnia na rozkład całej budowy; wiemy też, że tak przed budową jak po jej ukończeniu osobne komissye wojskowe, miejska i królewska, zajmywały się kwestyą wcielenia nowego kościoła w system fortyfikacyjny Lwowa. Niedokładny szkic inkastellacyi, jaką miał otrzymać kościół, zachował się nawet w aktach miejskich z r. 1620, kiedy nad tą kwestyą zastanawiała się komissya, złożona z rajców miejskich, starosty lwowskiego Mniszcha i hetmana Stanisława Żółkiewskiego. 

Fig. 30, Przedsionek klasztoru PP. Benedyktynek
Fig. 30, Przedsionek klasztoru PP. Benedyktynek

Wspomnieliśmy już, że w trakcie samej budowy, po wyprowadzeniu murów absydyalnych, stosunkowa nizkość tej części kościoła wywołała we Lwowie wielkie rozczarowanie i że architekt uznając słuszność odzywających się zarzutów, postanowił dodać więcej wspaniałości absydzie. Rzeczywiście usiłował błąd ten naprawić, a ślad tej korrektury pozostał na gmachu, widzimy bowiem podwyższenie murów absydy, której pierwotna wysokość miała być równa wysokości naw bocznych, zaznaczone wyraźnie wznoszącą się nagle w ukos do góry linią gzymsu i fryzu (fig. 26). Mimo to nie powiodło się dostroić wysokości do harmonijnej proporcyi, a kiedy wkrótce po wybudowaniu kościoła, w czasie wojny chocimskiej, bawił we Lwowie król Zygmunt III, wytknął dwa błędy (duos solecismos) budowie nowej świątyni, a mianowicie po pierwsze, że część jej absydyalna nie odpowiada całemu wyniosłemu korpusowi; powtóre, że front jej, to jest główna fasada, zwrócona ku miastu, nie zachowuje dostatecznej symetryi między swemi częściami, gdyż w zanadto ostry szczyt wybiega.

Fig. 31, Rzut poziomy przedsionka
Fig. 31, Rzut poziomy przedsionka

Wnętrze świątyni, obecnie tak przeładowane barokowemi ozdobami, malowaniami i ołtarzami, że giną wśród nich niemal całkowicie linie architektury, jest trzynawowe, z nawą środkową wysoko po nad boczne wyniesioną a oświetloną okrągłemi lunetami. Sześć słupów czworobocznych, po trzy z obu stron głównej nawy, stanowiąc przedział naw, dźwigają sklepienie beczkowe, a całą ich ozdobą są pilastry z korynckiemi głowicami. U ich boków, oparte na imposta ch, czepiają się łuki sklepień bocznych. Chór muzyczny spoczywa na arkadach, które zarazem stanowią przedsień kościoła; arkada średnia w osi wnętrza najszerzej rozpięta, akcentuje zarazem główne wejście do świątyni. Absydę sformowaną z trzech boków oktogonu, po nad stosunek do nawy wydłużoną, dzieli wielki ołtarz na dwie części, t. j. na właściwe presbiteryum przed ołtarzem i na chór za ołtarzem, stanowiący rodzaj osobnej kaplicy, poświęconej bł. Janowi z Dukli. Kościół Bernardyński służył odtąd za wzór prawie wszystkim kościołom, jakie powstały po nim we Lwowie. Kościoły jezuicki i karmelicki w założeniu swojem należą do tego samego typu.

Jak wypływa z testamentu Pawła Rzymianina, wykonał on także dla Panien Benedyktynek roboty, których jednakże bliżej nie określa. Nie może tu być mowa o czem innem, jak tylko o kościele i klasztorze, które powstaływłaśnie w czasie najruchliwszej czynności Pawła Rzymianina, przy samym końcu XVI wieku (około 1596 r.) Kościół to bardzo skromny rozmiarami i architekturą, uderzający na zewnątrz tylko attyką wieży, ozdobioną bogato figuralną po części rzeźbą z kamienia. Wewnątrz oprócz dwóch rzeźbionych odrzwi (fig. 27 i 28) nie posiada nic, coby zasługiwało na szczególną uwagę. Przerabiany, palony, restaurowany rozmaitemi czasy, stracił zupełnie główną fasadę, która dziś składa się tylko z ślepego, brzydkiego muru i z szczytu o dwóch kondygnacyach, ozdobionych pilastrami, między któremi na impostach mniejszych pilastrów opierają się łuki ślepej arkady. Jest to motyw rozwinięty wspaniale na zewnętrznej ścianie cerkwi wołoskiej — tu jednak mizernie traktowany. Najlepiej się jeszcze dochowała część pod wieżą, gdzie dziś wchód do kościoła między dwiema przyporami z ciosowego kamienia. Ulubione przez Pawła Rzymianina motywa, jego pilastry i stereotypowe fryzy, spotykamy tak zewnątrz jak wewnątrz kościoła. Wnętrze to jedno-nawowe, z krzyżowem sklepieniem i niszami w bocznych ścianach, (obacz przekrój fig. 29) ujętych pilastrami tego samego rodzaju, jaki spotykamy i w cerkwi wołoskiej i u Bernardynów. Między nawą a chórem głównym łuk rozpięty na podwójnych kontrpilastrach ma na intradosie dekoracyę z rozet. 

Daleko już więcej charakterystycznych śladów talentu i zmysłu formy Pawła Rzymianina spotykamy w samym klasztorze, a mianowicie w przedsionku u głównego wejścia do klasztoru i w sali obok refektarza na pierwszem piętrze. Arkada tego przedsionka (fig. 30 i 81) i sam przedsionek, mimo bardzo ubogiego materyału, jest jednym z najbardziej oryginalnych i malowniczych szczątków Lwowa z XVI wieku, a choć popsuty naprawkami i zniszczony, dotąd zachował niektóre piękne szczegóły (fig. 32). Śmiałem i energicznem założeniem, misternem rozpięciem sklepień o sieci t. zw. zwierciadlanej sala obok refektarza, cała oparta na jednym słupie, świadczy o zręczności konstrukcyjnej architekta i może być zaliczona do osobliwości starożytnego lwowskiego budownictwa. Podajemy przekrój podłużny sali i rys poziomy klasztoru (fig. 33). 

Na kościele i klasztorze Benedyktynek kończy się szereg tych gmachów, z któremi łączy się nazwisko Piotra Rzymianina. Mamy jednak wskazówki, że budował także na prowincyi. Wynika to z zapisków archiwalnych a głównie z testamentu, który się przechował w aktach radzieckich. Dwa razy spotykamy wzmiankę, że budował w Jezupolu. Pierwszy raz w r. 1598 w transakcyi pewnej powiedziano on im, że „bawi obecnie w Jezupolu (protunc in oppido Jezupol degens), drugi raz w sprawie procesowej przeciw pewnemu piekarzowi, który wyrządził mu szkodę w jego domu na ulicy Temryczowskiej na przedmieściu halickiem, wspomina Paweł Rzymianin, że stała mu się ta krzywda w czasie nieobecności, „gdy był na Pokuciu w Jezupolu na robocie“.

Fig. 32, Szczegóły z przedsionka
Fig. 32, Szczegóły z przedsionka

Ten drugi zapisek pochodzi z r. 1617, a więc od pierwszej wzmianki o Jezupolu przegradza go lat blisko 20. Był to właśnie okres, w którym Jakób Potocki, starosta białokamiński, nadawszy miasteczku Czesybiesy nazwę Jezupola (1597), rozpoczął w niem liczne budowy, a mianowicie zamku z ciosu i cegieł, klasztoru i kościoła dla OO. Dominikanów. Nie ma tedy wątpliwości, że przy tych to budowach zajęty był Paweł Rzymianin. Sam kościół skończony został ostatecznie dopiero okołor. 1646 przez Mikołaja, syna Jakóba Potockiego. Czy stanął według planów Pawła Rzymianina, dziś stwierdzić niepodobna, kościół ten bowiem nadniszczony już w r. 1676 przez posiłkującego Turków hospodara wołoskiego Stefana Duke, w r. 1775 został rozebrany i ustąpił miejsca nowej świątyni. W dalszym zapisku z r. 1606 szlachcic Stanisław Węgliński z Koniuch odstępuje na rzecz Pawła Rzymianina wierzytelność swoją u jednego z mieszczan w sumie 150 złotych, a to celem pokrycia należytości za robotę (ad rationem solutionis certi laboris), której Paweł Rzymianin u niego częścią dokonał, częścią jeszcze ma dokonać.

Testament datowany z roku 1618 jest już drugim z koleji; ordynacyi pierwszej nie powiodło nam się odszukać w archiwum miejskiem. Robił go Paweł Rzymianin, złożony ciężką niemocą, w obecności rajcy i wójta miejskiego Kaspra Przeździeckiego, dwóch ławników Bartłomieja Uberowicza i Andrzeja Abreka, tudzież X. Floryana Nazarkiewicza, wikarego katedralnego. Dokument ten wciągnięty do akt radzieckich opiewa: „Naprzód oddaję duszę moją Panu Bogu Wszechmogącemu, w Trójcy św. jedynemu, oświadczając się przed Nim i Aniołami Jego, że w wierze katolickiej z sercem chrześcijańskiem Jemu się w opiekę daję. Potem majętność moją wszystką, stojącą i ruchomą, a mianowicie dwie moje części, które mi według wilkirza przypadają, te na wszystkich dobrach ruchomych i stojących na żonę moją miłą na imię Helżbietę wlewam, oddaję i leguję według ordynacyi pierwszej, przed urzędem uczynionej, którą in toto aprobuję, nie wspominając tu i nie ujmując nic trzeciej części, która tejże żonie według prawa miasta tego należy, bo to jej własna i nie może się od niej oddalić.“ Następują długi, „które mu ludzie winni są“. Z opuszczeniem drobnych sum, które pozostali mu winni mularczykowie, przytaczamy tylko ważniejsze pozycye: „Naprzód u JMości Xiędza Biskupa teraźniejszego lwowskiego zł. 49 groszy kilka. U p. Marcina Wysockiego pożyczonych od dwóch lat; na jarmark tutejszy miał mi oddać, złotych 70. W Żurowie miałem zbudować kościół, na którego zmurowanie jest intercyza; mieliśmy go murować na poły z szwagrem Wojciechem według intercyzy, na co jest złotych 450. Miałem też po kęsu roboty u OO. Franciszkanów, którą według intercyzy miałem zrobić, ale iż nastąpiła prośba O. Kustosza teraźniejszego, iż podniosłem wyżej murów, które jeszcze nie dorobione, a to nad intercyzę postanowioną, tedy miał to osobno X. Kustosz O, Gośki zapłacić; jakoż podałem regestr jemuż i wziął go do siebie. Jednak w czemby wątpliwość była, tedy puszczam na uznanie mistrzów mularskiego rzemiosła, a on powinien będzie według uznania zapłacić, komu będzie należało.

Fig. 33, Rzut poziomy klasztoru PP. Benedyktynek i przekrój sali obok refektarza
Fig. 33, Rzut poziomy klasztoru PP. Benedyktynek i przekrój sali obok refektarza

Wtóra robotę miałem u pana Thorosa Łyskowiąth, która także nie jest dorobiona. Jest jednak intercyza, według której odprawowałem robotę. Ale iż przyczyniłem roboty, która nie targowana, p. Thoros obiecywał mi też zapłacić... Znowu robiłem u Wszystkich Świętych (t. j. u. Benedyktynek) i już mało co niedorobionego zostało, jednak zostało też i pieniędzy trochę na to, czem się może dorobić. Przy tej robocie wytrąciłem Pannom tymże, co mi okazywały zapis na kamienicy ojcowskiej (Kapinosa), która nam należy, 100 talarów, które jedna Panna zapisała, i miały Panny mnie kwitować, alem ja odłożył, ażbym się z przyjaciółmi swymi rozmówił, jednak rozumiem, iż to JMość Panna Xieni przyzna“. Dom swój z ogrodem t. zw. Giliczowski leguje Paweł Rzymianin Pannom św. Klary, „aby za duszę moją Pana Boga prosiły, a na którą darowiznę zezwoliła małżonka jego Helżbieta“. Oświadcza w końcu, że pieniędzy żadnych, ani też srebra i złota nie ma i nie zostawia po śmierci.

Jakkolwiek nie pozostawił po sobie gotówki ani sreber i klejnotów, w których tak się lubowało ówczesne mieszczaństwo lwowskie, to przecież już z samego hojnego legatu, jaki uczynił Klaryskom, wnosić można, że był zamożny, i że mimo ubytku jednej nieruchomej własności spadek wystarczał na opatrzenie wdowy. Zresztą z częstych jego transakcyj, które spotykamy w aktach radzieckich od r. 1587 do 1614, widać, że zawsze obracał większemi sumami gotówki. Już w r. 1587 kupuje na spółkę z Piotrem Barbonem dom, w r. 1591 znowu nabywa realność, w r. 1594 wchodzi w układ emfiteutyczny z dr. Pawłem N ovicampianusem, w r. 1612 kwituje kilkakrotnie teściową z sum znaczniejszych, jak n. p. 600 zł., w tymże roku kupuje znowu realność spoinie z szwagrem, w dwa lata później nabywa dom Giliczowski, w którym skończył żywot. Dalszej wskazówki, że uchodził za zamożnego, dostarcza nam fakt, że spadek po nim, jako po cudzoziemcu bezdzietnym, dekretem króla Zygmunta III darowany został jure caduco trzem rozmaitym z kolei donataryuszom, z których oczywiście żaden nic nie dostał, bo takie donacye jure caduco były, jak to już na innem miejscu powiedzieliśmy, skórą na żywym niedźwiedziu. Pierwszym, który się zgłosił, był jakiś szlachcic Zawadzki, nazwiska drugiego nie zanotowaliśmy, trzecim był architekt królewski Matteo Castello, który w cztery lata po śmierci Piotra Rzymianina zgłasza się z dekretem Zygmunta III, nadającym mu schedę po nim ju re caduco.

Fig. 34, Portal arsenału Rzeczypospolitej
Fig. 34, Portal arsenału Rzeczypospolitej

Dekret wychwala bardzo zasługi i talent tego Castelli — cuius prompta obsequia singularemque in Architectura peritiam optime perspectam habemus. Z wywodów wdowy, obecnie już powtórnie zamężnej za budowniczym Wawrzyńcem Kochankiem, wyjmujemy szczegół dla nas ważny, że, jak powiada, „płacić musiała za nieboszczyka długi wielkie, jako dorabianie kościołów do 1000 zł. i dalej, na co są intercyzy... „Pogrzeb kosztował więcej niż 100 zł.

Poznaliśmy wszystkie zabytki architektoniczne, z któremi na podstawie archiwalnych zapisków da się połączyć nazwisko Pawła Rzymianina. Pozostaje jeszcze tylko kwestya roboty u Ormian (apud Armenos), o której wspomina w testamencie swoim Piotr Barbon, a którą po jego śmierci miał wykończyć Piotr Rzymianin. Mowa tu zapewne o katedrze ormiańskiej i przylegających do niej budowach — cały ten aglomerat jednakże tyle razy ulegał pożarom i przebudowaniom, że nietylko z pierwotnych jego form ale i z tych części, które powstały już w XVI w., bardzo mało dochować się mogło. Według Józefowicza kościół ten przerobiono w roku 1630 in modum Romani Ritus; w r. 1723 Krzysztof Augustynowicz, „dyrektor pierwszy narodu ormiańskiego“ zrestaurował go w radykalny sposób, „że i sklepienie całe podniesione jest i ściana wyjęta dla przestronniejszego widoku“, w r. 1748 znowu jak mówi źródło spółczesne, „takimże sposobem jak na wapno spalony“. Sądząc z tego, co mimo tylu klęsk dotąd się zachowało, przypisać by można Pawłowi Rzymianinowi chyba arkadowany krużganek od klasztornego podwórza, dziś zamurowany, i ową część przybudowaną obok absydy, na której dotąd jeszcze dotrwał szczątek fryzu, w jakim się lubował architekt.

Z najlepszej epoki lwowskiego budownictwa, którą zamyka Paweł Rzymianin, nie pozostał nam żaden gmach świecki z cechą publiczną, któryby stanowił niejako przejście od świątyń do prywatnych domów mieszczańskich. Ratusz był bezkształtnem zlepiskiem dobudówek różnych czasów; o Nizkim Zamku wiemy tylko tyle, co zapisuje pod r. 1573 Zimorowicz, a mianowicie, że Andrzej Barzy na miejscu pruskich murów wzniósł mury ceglane i że cały gmach ozdobił attyką ornamentalną, uwieńczoną wazami (cantharis scyphisque ansalis); o architekturze Wysokiego Zaniku, który jeszcze w r. 1562 według lustracyi Andrzeja Odnowskiego posiadał kaplicę i świetne apartam enta królewskie (conclavia regia splendida), nic się dziś powiedzieć już nie da — arsenały miejskie były budowami czysto użytkowej natury bez żadnej architektonicznej cechy, a w arsenale Rzeczypospolitej, do dziś dnia używanym na skład wojskowy, godnym jest uwagi tylko portal (fig. 34) bardzo energicznej artykulacyi, z maskaronami na zamaszystych barokowych wolutach, z silnym fryzem i ciężkiem, jakby warownie ciosowanem obramieniem. Datuje się on z czasów generała Piotra Grodzickiego, który zapewne kazał go zrobić na podstawie jakiejś reminiscencyi z pośród oryginalnych spannsche duerkens w Belgii, gdzie jak wiadomo dłuższy czas przebywał. Dzięki bezmyślnej gorliwości archeologów lwowskich z przed dwudziestu laty zdjęto z tego portalu posąg cynowy św. Michała, czysto dekoracyjnie pomyślany, i ustawiono go z początku na wałach hetmańskich a następnie w składach miejskich, zkąd nareście dostał się do muzeum ratuszowego, gdzie mu równie źle jak na wałach.

Fig. 35, Kartusz z kaplicy Kampianowskiej
Fig. 35, Kartusz z kaplicy Kampianowskiej

Fig. 36, Z portalu domu Korniakta
Fig. 36, Z portalu domu Korniakta

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new