Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Karta życia śp. Stefana Baranowskiego, to poważny rozdział historji polskiego drukarstwa, w której imię Jego, tak zasłużenie utrwalone, znajdzie się obok dawnych i tych późniejszych przedstawicieli zakładów graficznych i towarzyszy, którzy zaszczytnie wsławili nasze drukarstwo.
Ku chwale tradycji starych krakowskich oficyn znalazł się godny następca mistrzów kunsztu drukarskiego. Wniósł On do swego zawodu pierwiastek twórczy, wskazujący jakiemi drogami ma się rozwijać sztuka typograficzna aby jej istotne i trwałe wartości znalazły swój prawdziwy wyraz.
Zdawałoby się, że z kaszt drukarskich długowieczne doświadczenia wyczerpały wszystkie możliwe koncepcje artystyczne i że linja ich rozwoju biegnie normalną drogą w kierunku udoskonalenia istniejących od dawna form i układów zecerskich. Tymczasem jeżeli się cofniemy w przeszłość to zauważymy, że były okresy wielkiego stylu ale były również wahania wytrącające nietylko drukarstwo ale i cały przemysł artystyczny z właściwej równowagi. Czyniły to bądź moda, bądź też silniejsze indywidualności twórcze. W pierwszym wypadku mamy ślepe naśladownictwo istniejącego prądu w sztuce, gdzie jednostka nie wiele wnosi ponad przeciętność, w drugim nowatorstwo rozwiązujące nowe problemy, nie zawsze jak mieliśmy tego dowody szczęśliwe, jednak pobudzające do pewnych posunięć poziomu, na którem znajdowało się rzemiosło artystyczne. Wszelkie próby natchnienia rękodzieła w stanie upadku iskrą twórczą, zazwyczaj pochodziły od zewnątrz, ze sfer mających luźny i raczej idealny stosunek z warsztatem. W pracy nad odrodzeniem rzemiosła, widzimy: architektów, malarzy, teoretyków i historyków sztuki, rola samego rękodzielnika w tych wypadkach jest niemal zawsze bierną. Nic dziwnego, że czynione wówczas próby uszlachetnienia wytwórczości mają jedynie pozory czysto zewnętrzne, polegające nie na formie lecz ornamentyce o mniej lub więcej zawiłych kształtach. Drukarstwo błądziło równolegle z przemysłem artystycznym, a w okresie secesji, najbardziej oddalonej swą treścią od logiki konstrukcyjnej i właściwości materjału, najdłużej pozostawało pod wpływem tych banalności i dziwactw jakie zaszczepiono również i na polskim gruncie wbrew nawet psychice i przeszłości naszej. Mimo wysiłków zwalczających obcy element w sztuce stosowanej, do dnia dzisiejszego pokutują u nas skutki tych naleciałości. Opiekunami rzemiosła w ostatnich latach XIX. wieku i początkach XX-go byli w pierwszym rzędzie malarze. Do oficyn zbliżyli się nawet wielcy artyści i wtedy widzimy ilustracyjne próby układów Wyspiańskiego. Rzeczą jest jednak znamienną, że z tych czasów nie pozostało nic trwałego. Prócz moralnych efektów, które poruszyły z bezmyślności martwy stan rzemiosła, nie zdołano skierować rękodzieła na właściwe tory. Nuta secesyjna dalej nadawała ton pracy rękodzielnika, artysta również błądził nadal w zagadnieniach nie mających nic wspólnego z warsztatem. Fantazja artystyczna ciągle jest w kolizji z technologicznemi właściwościami materjału i techniką maszynowej produkcji. Nie pomaga próba wprowadzenia zdobników zaczerpniętych ze sztuki ludowej pod Szczytnem hasłem unarodowienia zdobnictwa i przemysłu artystycznego.
Wycinanka, rzucona jako nieprzystosowany zdobnik, obok czcionki i kolumny nadawała drukom pewne piętno swojskości, jednak nie zdołała tak zespolić się w całości aby mogła zadecydować o charakterze układu. Szkoda jednak, że ten motyw, najbardziej zbliżony do typu litery, która jest także rodzajem wycinanego kształtu, nie rozwijano celowo i wytrwałej dla powolnego lecz systematycznego uzyskania właściwości odrębnych od współczesnego drukarstwa zagranicą.
W tym mniej więcej czasie w czasopiśmie „Poradnik Graficzny" w roku 1905-tym problem uszlachetnienia drukarstwa podejmuje znów przeważnie świat malarski, mający jaknajlepsze tendencje i bardzo wiele entuzjazmu, grzeszący jednak brakiem koniecznej praktyki, a więc tej podstawowej wiedzy rzemieślniczej, bezktórej wszelkie reformatorskie pomysły będą zawsze nie realne. Dopiero w okresie powstania Warsztatów Krakowskich jako emanacji Tow. Polskiej Sztuki Stosowanej, w Krakowie powstaje zasadnicza zmiana w pojęciach o przemyśle artystycznym. Malarz czy rzeźbiarz, architekt czy technik godzą się z rękodzielnikiem na współpracę u źródeł rzemiosła, a więc przy warsztacie i maszynie. Mając na uwadze przedewszystkiem uzgodnienie pojęć artystycznych z charakterem ręcznej czy maszynowej pracy powracają do tej prostoty, która wytwarza najszlachetniejsze i najbardziej samodzielne walory estetyczne. Pozornie skromny ten zakres ujęto wreszcie rzeczowo. Punkt wyjścia z chaosu i nieporozumień jakie panowały na tle rzemiosła i sztuki trwał niemal przez pół wieku.
Śp. Stefan Baranowski przeżywając ten końcowy okres umiał z niego wyciągać wnioski w stosunku do drukarstwa. Wszechstronnie wykształcony w zawodzie, przystępuje z całą energją i tak charakterystycznym dla niego zapałem do ożywienia zmechanizowanej pracy zecerskiej. Czerpie z przeszłości to co jest wieczne i trwałe, a więc logiczne i konstrukcyjne, harmonijne i estetyczne, szczere a bezpretensjonalne. Od rzuca nic nie mówiące zdobniki i wszelkie drukarstwu obce elementy. Operuje wyłącznie formą układu, doborem czcionek i pewną rytmiką wierszy, a kolumny ustosunkowuje należycie do marginesów. Podstawowe i nienaruszalne zasady druku, jak: dobór papieru, odpowiedni ton farby drukarskiej, nasilenie tłoku, czystość i precyzja wykonania, przestrzegane były w pracach Jego z całą surowością. Nad kompozycją układu zazwyczaj głęboko się zastanawiał, niejednokrotnie go przerabiał lub z gruntu zmieniał. Stronę czy tytuł, druk akcydensowy czy tabelaryczny przedtem szkicował w różnych odmianach na papierze, gdyż jako świetny organizator pracy, nie tracił drogiego czasu na eksperymenty w znanym sobie materjale. W korekty natury technicznej i artystycznej wkładał całą swoją wiedzę i umiłowanie, pieścił niemal każdą czcionkę, przesuwał wiersze, wypełniał rażące luki, słowem dostrajał wszystkie tony dla zespolenia harmonijnej całości książki. Nie była śp. Baranowskiemu obojętną myśl wypowiadana w słowach autorów, poszukiwał więc odpowiednika dla nich w drukarskim wyrazie. Zewnętrzna szata odpowiadała wówczas treści jak często to widać w dziełach traktujących o sztuce lub w zaproszeniach bibljofilskich.
Cechą charakterystyczną układu była zwarta kolumna strony książkowej, osiowy układ tytułów i druków akcydensowych, reklamowych oraz afiszów. Takie rozwiązanie najbardziej odpowiadało Jego psychice artystycznej i poczuciu konstrukcyjnemu.
Wiemy z doświadczenia, że zbyt powtarzające się „a linea" lub przenoszenie jednego wyrazu z pozostawieniem długich niewypełnionych luk, to utarty szablon przeciętnej produkcji. Powstałe stąd nieracjonalne rozłożenie ciężaru sprawia wrażenie czegoś poszarpanego i dowolnie rozrzuconego. W początkach drukarstwa, aż do zmierzchu renesansu, pustki takie przeważnie wypełniano zdobnikami lub literami, a miejsca rozpoczynające nowe zdanie podkreślano większym krojem czcionki, względnie kolorem. Czynności te więcej wprawdzie wymagają czasu i zabiegów, ale dają efekt wytwornego spokoju i dziwnego dostojeństwa wypowiedzianym myślom. Nasz nowoczesny drukarz, przy dzisiejszej technice, czynił to podobnie lecz może jeszcze bardziej przejrzyście. O ile możności składał tak zdania, aby jaknajmniej było niepotrzebnej pustki i aby zwarta kolumna nie nużyła wzroku. Dyskretnie, w łagodnym tonie, wypełniał miejsca wolne zdobnikami lub dłuższymi ornamentami jak np. w dziele Karola Homolacsa „Kilka uwag ogólnych o książce”, gdzie nowy rozdział zaczyna litera na wysokość dwóch wierszy w połączeniu z odpowiednim linijnem zakończeniem. Rozpoczęcie nowego wiersza zaznacza gwiazdką, niekończące się w kolumnach wiersze krzyżykami. Całość dla oka miła i niezwykle czytelna. Takie ujęcie nie uważał za ograniczone i bezwzględne. Dla poetycznych utworów komponował rozwiązania inne, niemniej jednak oparte na równowadze i harmonji.
Nie ulega wątpliwości, że wiersz poetyczny najbardziej odpowiada budowie o układzie osiowym, jednak zwyczaj tu silniejszy od logiki nastręcza trudności, które nie zawsze dadzą się przezwyciężyć. Śp. Baranowski stosował system osiowy z wielkim zapałem, a niechętnie lecz zawsze wytwornie inną drogą wyprowadzał z tej trudnej sytuacji ludzkie przyzwyczajenia. Przesuwał zwrotki i wiersze tak długo, aż uzyskał na płaszczyźnie pewne czarno białe plamy w odpowiednio ujętych marginesach, zamykających zdecydowaną i ściśle zamkniętą stronę. Dodanie lub ujęcie wiersza czy zwrotki, w takiej kompozycji jest niedopuszczalne, gdyż decyduje to o zasadniczej zmianie strony. W drukach tak konkretnie opracowanych i skomponowanych nie można czynić bez szkody dla całości żadnych zmian. To samo odnosi się do każdej kolumny strony książkowej i wszelkich artystycznie przemyślanych druków.
Jeżeli przeglądniemy twórczy wysiłek śp. Baranowskiego w dziale kompozycji afiszów, druków reklamowych, kalendarzy, zaproszeń itp. to możemy stwierdzić, że stosunkowo duża różnorodność pomysłów, daje w rezultacie pewien typ, który świadczy o odrębnej indywidualności autora projektów. Rzecz polega głównie na wyłamaniu się z monotonnego szablonu i na świetnem wyprowadzeniu doskonałości technicznej i piękna tkwiącego w grafice drukarskiej. Pod każdym względem śp. Baranowski przodował polskiemu drukarstwu, dlatego wpływy Jego sięgają nadspodziewanie szeroko. Spotykamy coraz częściej druki wzorowane na znanych nam układach. Różnią się one jednak w sposobie wykonania, technice iw solidności materjału, na który szczególniejszą uwagę zawsze zwracała Jego wroga wszelkiej tandecie natura. Przy usilnej pracy i nawet przeciętnych zdolnościach można się wyuczyć rzemiosła w znaczeniu czysto mechanicznem, inaczej zaś się ma z przejawem wrodzonego talentu w pewnych działach artystycznych. Gdy chodzi o zestawienia dekoracyjne barw, to bardzo systematyczne i gorliwe nauczanie, jak mamy dowody w malarstwie, nie zawsze osiąga skutek, a długoletnia nawet praktyka zawodowa w niczem niezmierna zasadniczego braku poczucia kolorystycznego. Te właściwości należą do wrodzonych zalet i takiemi właśnie natura obdarzyła śp. Baranowskiego.
Wierność w oddaniu tonów reprodukcji barwnej doprowadzał do szczytów mistrzowskiego pendzla najwybitniejszych kopistów. Podziwiać należy, że czynił to środkami bardzo skromnemi i prymitywnemi. Przypomina się tu zdanie, że w każdych warunkach można tworzyć dzieła sztuki tylko trzeba posiadać odpowiednią duszę artystyczną i wiedzę rzemieślniczą. Polot i fantazja giną w obłokach jeśli nie zdoła się ich ująć w formę żywą i realną.
Śp. Baranowski posiadał wszelkie dane pasujące Go na miano artysty-drukarza o wybitnie rozwiniętych zdolnościach twórczych i kolosalnej wiedzy technicznej. Tajniki swego zawodu poznał dokładnie, a nie obce były Mu również pokrewne w introligatorstwie i cynkografji, w konstrukcji maszyn i technologji wszelkich materjałów. Zadziwiającym był Jego stosunek do tłoczni i narzędzi pomocniczych, które upraszczał, ulepszał i przerabiał niczem specjalista konstruktor. Niezmiernie przywiązany do warsztatu pracy otaczał go troskliwą opieką. Najmniejsza zmiana w tonach uderzeń tłoku nie uszła Jego muzykalnej naturze, najmniejszą rysę spostrzegło Jego bystre oko. Wrażliwy esteta odnosił się do swej pracowni z umiłowaniem nic więc dziwnego, że panowała tam pod Jego wpływem nadzwyczaj miła atmosfera artystyczna.
Śp. Baranowski był typem średniowiecznego mistrza oddanego całą duszą drukarstwu. Jako zecer, maszynista, metramparz, rytownik w drzewie, linoleum i metalu a przytem doskonały rysownik, posiadał wszystkie dane na wzorowego pedagoga i był w nim w istocie w każdej okoliczności. Pouczał subtelnie, bez dozy zarozumiałości, a zazwyczaj z wielką życzliwością. Sam niezwykle obowiązkowy wymagał od ludzi bardzo wiele, najwięcej od siebie. Nie był pobłażliwy dla niedbalstwa i bezmyślności, żądał rozumowania przy kaszcie a dokładności przy maszynie, dlatego tylko silniejsze i wytrwalsze jednostki wiele mogły się przy swym mistrzu nauczyć. Jako pedagog posiadał własne wytyczne w nauczaniu i przemyślany program. Inaczej uczył artystów-grafików, którym brakło znajomości rzemiosła, inaczej fachowców bez artystycznego wykształcenia. W każdym wypadku wiedzę swą stosował do okoliczności nie znosząc w zasadzie żadnego szablonu ani teorji artystycznych.
Jako kierownik drukarni Muzeum Przemysłowego w Krakowie, zastał tłocznię o prymitywnem urządzeniu i bez żadnej ciekawszej przeszłości, pozostawił wzorową z chlubną opinją w kraju i zagranicą. Jego wyłączną zasługą będzie wskrzeszenie dobrych tradycyj w polskiem drukarstwie. Laury, tak mu należne, nie uwieńczyły Jego strudzonego życia, a zasługi dla polskiej kultury i sztuki może tylko ocenili należycie miłośnicy książki i znawcy sztuki graficznej, niewątpliwie jednak historja zaliczy Go w poczet najwybitniejszych polskich drukarzy naszych czasów.
Kazimierz Witkiewicz
DRUKI UKŁADU STEFANA BARANOWSKIEGO