Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Do Berna, stolicy Moraw, miasta zbliżonego wielkością i ilością mieszkańców do Krakowa jedzie się z Polski jak po grudzie, z czterokrotnem przesiadaniem i czekaniem w nieskończoność. Pierwsze wrażenia są zazwyczaj trafne, dlatego warto je zanotować. Berno posiada pewną ilość ciekawych zabytków, konserwowanych bardzo starannie, kwestja tylko czy racjonalnie i czy nie ze szkodą dla dzieł sztuki i architektury. Przebudowanie katedry na jednolity gotyk, z dobudowaniem wieży, wydaje się bezpowrotnem zniszczeniem cennego zabytku. Pod tym więc względem mamy pewne zastrzeżenia, pochodzące być może z szerokich debat na temat ochrony i konserwowania skarbów grodu Wawelskiego. Berno może nam zaimponować czemś innem, tem co można nazwać tempem i nasileniem życia. Dobre linje tramwajowe z potrójnemi wielkimi wozami, doskonałe bruki aż do najdalszych zakątków miasta, łączące się z wybornemi szosami, duży i szybki ruch pieszy i automobilowy i wiele innych udogodnień, wskazują jak dalece dobrymi gospodarzami są obywatele tego miasta i jak wytrwała, umiejętna i dobrze zorganizowana jest tam praca. Pod tym względem stanowczo nas wyprzedzono. Twierdzenie, że w okresie 10-ciu lat zrobiono tam więcej niż u nas, spotkałoby się z obfitą i doskonałą argumentacją przeciwników, bo w bronieniu swojej sprawy, zwłaszcza gdy chodzi o niedołęstwo, potrafimy się doskonale usprawiedliwiać. Przytoczonoby zaraz fakty historyczne, polityczne, ekonomiczne itd. na dowód normalnego objawu bierności sankcjonowanej charakterem, psychologią i innemi cechami społeczeństwa. Wysuniętoby nawet tak ciężką haubicę jak „Gdynia", którą się zupełnie słusznie chlubimy, ale która nie wystarcza za parawan dla ogólnej gospodarki. Nie pomoże przykrywanie faktów dla nas przykrych, bo są one nagie i widoczne na każdem miejscu iw każdej okoliczności. W sferze ducha i subtelności artystycznych wyższość naszą możemy stwierdzić, słabością natomiast celujemy w życiu codziennem, realnem. Tam gdzie zdobycze wiedzy, techniki i organizacji mają wielkie znaczenie i muszą być zastosowane w życiu praktycznem, stoimy bezradnie, oczekując pomocy obcych, a to wszystko obniża poziom naszej kultury nie mającej właściwego podłoża do jej normalnego rozwoju.
To cośmy widzieli na Wystawie Berneńskiej przeszło nasze oczekiwania. Mimo poszukiwań, jak to się mówi, dziury na całem, nie można się było dopatrzeć większych uchybień. Z którejkolwiek strony patrzymy na całe przedsięwzięcie, zauważymy kapitalne jej wykonanie. Sam wybór miejsca na wystawę był bardzo trafny. Był to wielki równy teren otoczony lasami i górami, które stanowiły znakomite tło zamkniętej w sobie całości, wiążąc szczęśliwie piękno kraju z obrazem jego kultury. Z punktu widzenia architektonicznego rozplanowanie wystawy i jednolity zdecydowany charakter budynków, doskonale umieszczonych, stworzyły miły dla oka, a praktyczny w zwiedzaniu zaciszny przybytek sztuki i kultury. Wystawa zajmowała przestrzeń niemal kilometra kwadratowego i mieściła w sobie 60-kilka objektów, a mianowicie: jeden kolosalny budynek główny, 10 pawilonów większych i szereg mniejszych. Zabudowania proste, celowe, szlachetne w formie i estetyczne. Niema tu żadnych dziwactw, tak często spotykanych w architekturze, a są jednak pomysły nowe, harmonijne i piękne. W całej wystawie widać wytrawne kierownictwo architektoniczne, które umiało jej nadać wdzięki jednolity rytm. Wykonanie pawilonów staranne, nigdzie nie widać łataniny, pośpiechu, blagi. W budynkach i wnętrzach zastosowano materjały solidne i trwałe, toteż mimo przesunięcia się dwu i pół miljona ludzi, nie znać w nich zniszczenia. Staranność wykończenia i dobór materjałów zasługują tembardziej na uwagę, że urządzenie wystawy zdecydowano w kwietniu 1926 roku, i że przeprowadzenie robót musiało być czynione w pośpiechu. Pawilon główny poświęcono przede wszystkiem wynikom 10-cio letniej pracy w zakresie kultury narodu. Najważniejszą składową kultury, jak gdyby kością pacierzową jest nauka czysta i stosowana, dlatego działalność na tem polu została wszechstronnie oświetlona. Jak wiemy, nauka, mimo tego, że jest objektywna, ma u różnych narodów specyficzny charakter, przez odmienną linję zainteresowań i badań oraz różne metody zabierania się do rozwiązywania problematów. Stąd możemy mówić 0 nauce angielskiej, francuskiej, niemieckiej. Otóż na wystawie usiłowano przedstawić specjalne cechy i tempo nauki czechosłowackiej. Pracownie wybitnych profesorów, na wyższych uczelniach, przedstawiły tematy i kierunek swych prac, najważniejsze oryginalne aparaty, 1 wyniki doświadczeń. Jeśli dziś zawcześnie jest mówić o światowem znaczeniu nauki czeskiej, to w każdym razie jest ona w pięknym stanie i ma warunki poważnego rozwoju. Z jaką zazdrością oglądaliśmy piękne skomplikowane aparaty, robione w kraju. Pod tym względem Czesi są niezależni od Niemców i zagranicy. U nas ta zależność jest niemal całkowita, trzeba pokonywać górę trudności, zupełnie zbytecznych przy każdej pracy naukowej, co oczywiście odbija się na jej rozwoju. Wogóle „nauka“ na tej wystawie jest jądrem, koło którego ugrupowano wystawę szkół wyższych, literaturę, organizację państwa, dzielnic, samorządów, przemysłu i kultury ogólnej. Przedstawiono wszystko to, co dotyczy nauki i co z niej wypływa. Naukę przedstawiono w najszerszem pojęciu, a więc badanie natury ożywionej i martwej, człowieka, jego życie fizyczne, duchowe i społeczne, dalej ludzką wytwórczość, komunikacje, budownictwo, sprawy gospodarcze, prawo, organizację życia codziennego itd. Podział wyglądał następująco: Oddział A. CZŁOWIEK I PRZYRODA ŻYWA. 1) człowiek i jego ród (antropol., człowiek dyluwialny), 2) człowiek i jego zdrowie, 3) ochrona ludzkiego zdrowia, 4) psychologja i psychotechnika, 5) praca wśród przyrody żywej, (materjały spoż. pole, las), 6) poznawanie przyrody żywej, 7) ochrona przyrody, 8) dodatkowo botanika i inne drobniejsze działy. Oddział B. CZŁOWIEK I PRZYRODA NIEOŻYWIONA. 1) Wszechświat i ziemia (geologja, minerał., geogr., metereolog., astronomja itd.), 2) matematyka, fizyka, chemja, fizyko-chemja i wytwory chem., 3) wykształcenie inżyniera i rozwój współczesnej techniki, 4) Stosunek człowieka do przestrzeni i czasu (w tem urbanizm, telegraf, telefon, kolej, radjo, film, lotnictwo itd.). Oddział C. PRAWO I PAŃSTWO. 1) Wiedza prawnicza, państwowość. Oddział D. DUCHOWE ŻYCIE CZŁOWIEKA. 1) socjologja, filozofja, religja, 2) literatura, 3) historja, archiwa, muzea, ochrona zabytków, 4) prasa, 5) nauczanie, 6) wychowanie powszechne, piecza nad uczniem, związki kulturalne, 7) wyższe szkoły, Towarzystwa naukowe, Akademje, Wydawnictwa naukowe, 8) specjalnie czeska grupa: „Legionarzi“, Czesi w obcych krajach, czescy uczeni i badacze poza granicami Europy. Rozłożenie poszczególnych działów głęboko przemyślano, według pewnego systemu. Ile zadano sobie trudu, aby przedstawić syntezę państwa, pouczają liczne artykuły w wydawnictwach dotyczących wystawy wyjaśniające założenia, z których kierownicy wyszli oraz bieg ich myśli. Zdaje mi się, że nawet w tej filozofji przesadzono. Gdybyśmy [istotnie trzymali się ściśle wskazówek, jak należy zwiedzać wystawę, gdybyśmy czytali objaśnienia, a szli tylko w kierunku strzał prowadzących jakby za rękę, to istotnie odczulibyśmy wyraźnie tę głęboką myśl przewodnią. Zwiedzając z takim rozmysłem, widzi się poprostu mechanizm wewnętrzny nowożytnego państwa. Krąży się jakby w skomplikowanym organiźmie i rozpoznaje funkcje rozlicznych poszczególnych organów i ich wzajemne z sobą związki. Doskonałe wypukłe i przestrzenne grafikony, mapy z automatycznie zapalającemi się światełkami, modele, okazy, krzyczą nam z wszystkich stron, że w narodzie tym praca wre, że ludzie są twardzi, wiedzą czego chcą i wytrwale dążą do celu. Z wystawy tej wyczuwa się doskonale, że nie zamyka ona skończonego okresu całości, ale że w każdej dziedzinie odbywa się postęp trwały. Organizatorzy Wystawy celowo nawet podkreślili systematykę ciągłości pracy kulturalnej. Wystarczy nie posłuchać strzałek, i drogowskazów, pójść na przełaj i nagle wszystko zdaje się nam chaotyczne. Widzimy pod sobą i nad sobą krążących ludzi, jakieś konstrukcje, schody, fragmenty, gubimy się w tem i zdajemy się na łaskę losu. Gdyby ktoś krążył wewnątrz organizmu zwierzęcego i zgubił drogę logiczną wśród różnych organów, miałby również wrażenie skomplikowanego chaosu. Zdaje mi się, że większość zwiedzających nie wykorzystała filozofji układu, ale ci, nawet mniej uświadomieni, którzy dali się prowadzić za rękę drogowskazom i objaśnieniom, musieli nawet podświadomie wynieść głębszą korzyść. Konstrukcyjnie ciekawe było zbieganie się wszystkich działów w rotundzie, gdzie uwidoczniono prace centralnych urzędów, ministerjów i innych naczelnych instytucji, na których opiera się organizacja państwa. Uzmysłowiono nie tylko znaczenie ich dla każdego obywatela wewnątrz państwa , ale i ich znaczenie międzynarodowe. Kopułę wypełniały mapy dzielnic ujęte u szczytu sztandarami narodowemi. Na środku rotundy wysmukły pomnik Massaryka, prezydenta Czechosłowacji.
Tyle odnośnie do pawilonu głównego. Eksponatów jest zbyt wiele, aby je można było wszystkie widzieć i ocenić. Ogólnie mam wrażenie, że wszystko, co jest sztuką stosowaną, przemysłem artystycznym, było doskonałe. Wybija się przemysł artystyczny szklarski, doprowadzony do perfekcji, który przedstawił imponujące wprost okazy, dalej ceramika, tkactwo i meble. Z technologji wybija się dział metali i prace wodne.
Dużo staranności i pracy poświęcono szkolnictwu powszechnemu. Nie miałem sposobności zwiedzić szkoły lądowej w czasie nauki, ale na podstawie bogactwa okazów, modeli i grafikonów, można stwierdzić piękny rozwój czeskiej oświaty. W tym dziale z przyjemnością odkrywa się kawałek Polski. Oto w stoisku 42 w pawilonie nauczania powszechnego przedstawiono polskie szkolnictwo w Czechach. Widzimy tam kartę Śląska czeskiego, ze szkołami polskiemi różnego typu, po bokach zdjęcia budynków szkolnych i obrazki z życia szkolnego. Na ścianach bocznych prace uczniów, na stole roboty ręczne chłopców i dziewczynek, oraz albumy wypracowań. W niezmiernie interesującym i bogatym pawilonie szkolnictwa, polski pokaz wypadł przeciętnie, szaro i dość smutno. Widocznie polskie sfery powołane przy tem nie współdziałały.
Następną sprawą, której w Czechach poświęcono wiele uwagi jest opieka nad przemysłem artystycznym. Liczne i doskonale zorganizowane szkoły i kursa mają ścisłą łączność z przemysłem domowym i tylko dzięki tej umiejętnej organizacji w wielu działach jak szklarski, ceramiczny, tkacki, meblarski i t. d. Czesi stanęli na wysokim stopniu rozwoju. O wysiłkach i programach pracy rządu poucza broszurka, którą sprzedawano na wystawie: „Die öffentliche Fürsorge für das Gewerbe und die künstlerische Hausindustrie auf der Aufstellung filr Zeitgenössische Kultur in Brünn“. Broszurkę tę bardzo polecićby należało właściwym referentom naszego Ministerstwa.
Jeszcze jeden pawilon zwrócił powszechną uwagę. Był to pawilon miasteczka Zlin, a raczej fabryki obuwia Baťha, czeskiego Forda. Dwa wielkie modele ustawione w środku pokazywały jaki był Zlin w roku 1894 i jakim jest dziś i jaki będzie w roku 1934. Wśród pól tuli się maleńka wioseczka. Nagle powstaje miasto z wielką fabryką i z tysiącem domków robotniczych. Grafikony wykazują, że wzrost ludności idzie w górę paraboliczną linją, i że tak samo rośnie zamożność, ilość zaoszczędzonego grosza. Z tego jak tam żyją, co zarabiają, ile czego zjadają, jak się uczą, bawią i leczą, wygląda to na raj robotniczy. Takiego szpitala jak Zlin nie posiada żadne miasto w Polsce. Zycie całe robotników jest tam zorganizowane lepiej niż w Ameryce, określiłbym to, że więcej tu włożono serca w opiekę nad robotnikiem. Dokonał tego jeden dzielny człowiek, Bath, biedny szewc. Na naczelnem miejscu w pawilonie postawił on model drewniany krzywej chałupy, słomą krytej, w której terminował. Dziś produkuje dziennie 70 tysięcy par doskonałego obuwia, które sprzedaje we własnych sklepach. Szeroką ręką rzuca on pieniądze na cele społeczne. Ten pawilon był symbolem zdolności organizacyjnej obywateli Czechosłowacji.
Dr. Inż. J . D.
OD REDAKCJI:
Rozgłos Jubileuszowej Wystawy Czechosłowacji spowodował wycieczkę grona krakowskich architektów i przedstawicieli przemysłu artystycznego. Do wycieczki tej przyłączył się autor niniejszego artykułu, chemik, zaopatrzony na drogę, jak sam twierdzi, błogosławieństwem Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Czeskiej i sceptyzmem charakterystycznym dla polskiej inteligencji. Z natury jednak człowiek wielce objektywny w sądach i doskonały obserwator życia, dlatego też chętnie zamieszczamy jego uwagi o sztuce i kulturze Czechosłowacji.