Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Nazwa nowa-rzecz stara, jak ludzkość, a przynajmniej, niewiele młodsza od najpierwotniejszych objawów jej kultury. Sztuka stosowana, najogólniej biorąc to zdobienie, upiększanie przedmiotów użytku, co, ja ko przyrodzona potrzeba estetyczna człowieka, znaczy się mniej lub bardziej znamiennemi śladami przez dzieje rozwojowego doskonalenia się jego ducha. Leży to w uczuciu estetycznem, które wywołuje pewne określone wysiłki, w kierunku zaspokojenia tej potrzeby. Przyrodnicy dopatrują się nawet wśród wyższych zwierząt zupełnie wyraźnych znamion uczucia estetycznego, zasadnicze różnice rozpoczynają się jednak od chwili, kiedy występuje sprawa indywidualnych poczęć artystycznych. Oczywiście, kokieteryjne przystrajanie się niektórych samców z ptasiego rodu w żywe barwy w czasie zabiegów miłosnych nie jest utworem zamierzań osobniczych jak, dajmy na to, w analogicznym wypadku, sztuka kosmetyczna ludów dzikich i nie dzikich.
Od tej chwili tedy, wszystko, co człowiek czyni w celu zadowolenia tego uczucia, jest sztuką. Pojęcie to następnie zmącone zostaje przez stosowanie sztuki do kultu. Najwspanialsze, najpotężniejsze manifestacje twórczości poświęcone są bóstwu — najdzielniejsze, najwybitniej uzdolnione w danym kierunku jednostki są powołane do przedstawienia jego wizerunku. Tak wyodrębnia się potrosze artysta zawodowy, który, dzięki swemu powołaniu, zajmuje, względnie do rzemieślnika, stanowisko uprzywilejowane. AV Egipcie stanowisko to przechodzi w ręce, zazdrosnej o wszelki przywilej, kasty kapłańskiej, i dla tego sztuka ta, po pewnym czasie, martwieje, rutynizując się w kanonach. W Grecji, pozostawiona wolnemu współzawodnictwu, jest, że tak powiem, polem doskonalenia się przewspaniałej rasy wielkich artystów, drogą naturalnego doboru. Znaczenie, jakie zdobywa w społeczeństwie twórca posągów Pallas Ateny i Jowisza Olimpijskiego, przenosi się później na artystów innych, choćby ci rzeźbili wizerunki pogardzanych, barbarzyńskich Gallów, lub nic zgoła wspólnego z Olimpem nie mające zwierzęta, pod warunkiem wszakże, że doskonałością utworów swoich stanęli na wysokości zadania. Wtedy już nader jaskrawo zaznacza się przedział między artystą i rzemieślnikiem - między przedstawicielami wielkiej sztuki a małej, którą dziśby nazwano sztuką stosowaną.
Ale z czasem, ze zmianą pojęć religijnych, zmieniają się też wzajemne stosunki sztuki i rzemiosła. Wieki średnie, a zwłaszcza epoka po zwycięskiej walce ikonoklastów, przedstawia niezmiernie ciekawy obraz, jak przemysły artystyczne, mała sztuka stosowana, idzie dumnie przed tern, co u Greków dało niepożytą sławę Fidjaszom, Praksitelesom, Mironom, Polikletom, Appellesom, Zeuksisom, Parasiosom i tylu innym wielkim rzeźbiarzom i malarzom. Rzeczywiście, bizantynizm, który drobne wyroby z kości słoniowej, emalje, mozajki, hafty, tkaniny, doprowadził do nieznanej przedtem doskonałości technicznej i, przyznać trzeba, wysokiej wytworności artystycznej, właściwą rzeźbę i malarstwo strącił na samo dno ciemnej przepaści, skąd długo na jaśnię słonecznych blasków wydostać się nie mogły. Długo jeszcze nawet po brzaskach renesansu, pomimo namiętnego protestu duchów buntowniczych, malarstwo i rzeźba pozostały jedynie rzemiosłem kościelnem-sztuką stosowaną do kultu.
U nas ślady takiego traktowania sztuk tych przechowały się w ustawach cechowych do wieku XVIII, co zaciężyło fatalnie na rozwoju rodzimej twórczości artystycznej.
Dopiero Kołłątajowska reforma szkolnictwa pchnęła też na inne tory sprawę nauczania artystycznego, dając niejako oficjalną sankcję temu, co przy szczególniejszej opiece królów i możnych panów, pod wpływem ducha czasu, wyłamywało się już nieco wcześniej z pod opieki kongregacji.
Słusznieby też, zdaniem mojem, rok 1778, to jest datę założenia w Krakowie pierwszej wolnej szkoły malarskiej, uważać można było za wytyczny moment dziejowy, w którym rozdzieliła się wytwórczość nasza i popłynęła dwoma odmiennemi łożyskami. Istotnie, wtedy to zupełnie wyraźnie i, jak powiedziałem, oficjalnie, zarysowały się różnice między wolnym artystą i rzemieślnikiem cechowym. Wtedy też artysta, w arystokratycznem poczuciu swej wyższości hierarchicznej, trzymał się zdaleka od wszystkiego, co nie było tak zwaną sztuką wielką, i, oczywiście, tern samem na rozwój sztuk mniej szych - wszelkich przemysłów artystycznych-wpływu nie miał prawie żadnego.
Trwało to wszakże nie długo, a przynajmniej nie tak długo, jak się to wydaje tym, którzy podnoszą dziś hasło „sztuki stosowanej, “ jako rzeczy zgoła dotąd na ziemiach polskich nieznanej i niesłychanej. Pominąwszy już, że wielki Jan Matejko, twórca wspaniałych kompozycji historycznych, podejmował się polichromicznych dekoracji kościołów, mieliśmy między malarzami również i teoretyków sztuki stosowanej. Znalazłem mało znaną szerszemu ogółowi książkę Wojciecha Gersona „Zdobnictwo rękodzielnicze” daną nakładem „Salonu artystycznego” w r. 1896. Jest to właściwie szereg wygłoszonych w Muzeum Przemysłu w roku 1877 odczytów, mających na celu, jak sam autor pisze w przedmowie, wykazanie, „jak ścisła zachodzi łączność pomiędzy sztukami pięknemi a rękodziełami ozdobnemi, a jak ważną jest w tych ostatnich umiejętność rysowania”
Odczyty okazały się w skutkach doniosłe. Bezpośredniem ich następstwem było otworzenie przy Muzeum Przemysłu sal rysunkowych dla rzemieślników - instytucji, która obecnie rozwija się nader pomyślnie i niezaprzeczenie ogromne przynosi korzyści w sprawie uartystycznienia naszej produkcji rzemieślniczej.
Tą drogą zapoczątkowano, w skromnych narazie rozmiarach, robotę, która była niejako echem ożywionego ówcześnie na Zachodzie, a zwłaszcza w Anglji, ruchu estetycznego - ruchu, mającego już dziś i u nas pełną świadomość własnych dążeń i celów, zadań i środków.
Wtedy jednak zasłużony profesor kwestję stawiał, że tak powiem, połowicznie.
„Rysunek ornamentowy - pisze on - cała jego pomysłowość, nie należy wprawdzie do dziedziny właściwych sztuk pięknych, wrażeń głębszych, duchowych, ani uczuciowych wzruszeń nie wywołuje, otaczając jednak powabem swym codzienne życie nasze, wkracza tern samem już w granice zajęć estetycznych, pięknych, wymaga więc poglądu z dwóch naraz punktów: z punktu praktycznej użyteczności i przyjemności, jakie na oko, a zatem i na uczucie nasze wywiera.“
Dla artysty, wychowanego w tradycjach hierarchiczności tematów, przeskok od dostojeństw malarstwa religijnego i historycznego do wytwarzania sprzętów codziennego użytku wydał się zbyt hazardowny, ażeby najpiękniejszą nawet dekorację mógł uznać za dzieło sztuki czystej.
Stąd zastrzeżenia, wprowadzające, nawiasem mówiąc, pewne sprzeczności w dowodzeniach. W rzeczywistości, profesor Gerson nie różnił się zasadniczo w definicjach sztuki z określeniami dzisiejszej estetyki. Mówiąc o stronie zdobniczej wyrobów rzemieślniczych, najwyraźniej pisze: „Zaiste, jest ta praca wylewem uczucia, skrystalizowanego w tej drugiej połowie (estetycznej), rysowniczo pięknej, idącej w trop za pojęciem i poczuciem, wyrażającemi się pod osłoną powabów linji i barwy. “
Obecnie prysnęły ostateczne skrupuły, i wszelka twórczość artystyczna jest równie dostojna i, choćby tylko wyraziła się w skomponowaniu stołka, garnka lub dywanu—jest sztuką piękną. Obecnie artyści malarze, rzeźbiarze i architekci zajęli się sami osobiście wytwarzaniem wzorów dla ślusarzy, stolarzy, cieślów, tkaczy i tapicerów, a zresztą tak było w czasie najpiękniejszego sztuk pięknych rozwoju—w epoce Odrodzenia.
*****
Przed kilku laty powstało w Krakowie towarzystwo „Polska Sztuka Stosowana, “ a wytknęło ono sobie cel wcale ambitny - stworzenie własnego, rodzimego stylu polskiego.
Narazie przystąpiono do pracy przygotowawczej pod postacią gromadzenia prób ornamentyki ludowej, najcharakterystyczniejszych motywów zdobniczych, używanych przez ludność wiejską na ziemiach polskich. Surowy materjał etnograficzny, jako wyraz najbardziej bezpośredniego odruchu estetycznego duszy ludu, stać się miał punktem wyjścia dla rozwoju rdzennie swojskiej sztuki.
Czy tkwią w tych najpierwotniejszych manifestacjach artyzmu ludowego jakieś charakterystyczne, odrębne pierwiastki swojskości i czy materjał podobny istotnie posłużyć może do ukształtowania się własnego stylu narodowego w zdobnictwie, będę się starał o tern szerzej pomówić. Przedtem jednak chciałem zwrócić uwagę na tę okoliczność, że dążenia towarzystwa krakowskiego odpowiadają w ogólnych swych tendencjach ruchowi, jaki powszechnie ożywia artystów na Zachodzie. Wszędzie tam, w Londynie, Paryżu, Wiedniu, Brukselli, powstają towarzystwa pod hasłem powołania do życia nowej sztuki, nowego stylu, a zawsze na rodzimych podstawach narodowych.
Czy istnieje sztuka nowa - styl współczesny? Odpowiedź na podobne pytanie jest zawsze nieco ryzykowna, mówiąc bowiem o teraźniejszości, sięga się w przyszłość, a tam fakty niedalekie, mimo najbardziej logicznych dedukcji, mogą wystąpić z zaprzeczeniem kategorycznemu Niema czasu teraźniejszego, jest tylko przeszły i przyszły. Czas nie stoi - on staje się ustawicznie. Chwila dzisiejsza w połowie do przeszłości, w połowie do przyszłości należy. Nic wielkiego nie powstanie bez wielkiego budowniczego-czasu. Styl w sztuce jest jego konstrukcją.
Przyjąć modernizm, to jest ruch, pęd, dążenie, ciągłe stawanie się i przemianę, za skończoną, zaokrągloną w formach całość, byłoby błędem niesłychanym. Mówić można o stylach historycznych. Możemy dziś określić ich charakter, zbadać drogi powstawania, nazwać z imienia i nazwiska jego twórców. Możemy to uczynić z całą ścisłością, gdyż proces ten ukończył się w czasie. Była chwila, kiedy smak czasu skrystalizował się dostatecznie i przyszedł człowiek, który powiedział słowo ostatnie, a potem zaraz nazajutrz rozpoczynał się... barok.
Modernizm, secesja, nowa sztuka, czy jak kto chce nazwać te dostrzegane w twórczości dzisiejszej objawy, staje się niewątpliwie. Dano impuls. Chodzi tylko o to, ażeby ruch nie osłabł w natężeniu, a wątpić nie należy o jego przyszłości.
Nie ubierając się w poważne a niemodne już dziś szaty dogmatyczne, wolno jednak najogólniej przepowiedzieć, że tworzący się styl nowy, ażeby uzyskał podstawy istnienia i rozwoju, musi, jak jego poprzednicy, liczyć się ze starożytnością i wiekami średniemi, musi pozostać w granicach najściślejszej logiki co do użycia materjałów, to jest właściwego zastosowania tworzywa konstrukcyjnego i zdobniczego, poszukując jednocześnie urozmaiceń i wyrazu możliwie najbardziej wymownego,- zrozumiałego i odpowiedniego do chwili obecnej.
Czas ten jest czasów przeszłych utworem. Praktycznie biorąc, nieliczne te zasady podstawowe przedstawiają się w ten sposób:
Nie twierdzić, że należy zburzyć istniejące dotychczas zabytki dawnej kultury, spalić bibljoteki i muzea pod pozorem, że nagromadzenie tylu wzorów doskonałej sztuki jest przeszkodą dla swobodnego rozwoju fantazji indywidualnej. Semper radził artystom w celu odświeżenia wyobraźni odszukać w dzieciństwie ludów pramelodje sztuki i z nich czerpać natchnienie. Byłby to powrót do troglodytyzmu.
Istotnie, wielu bardzo twórców współczesnych zrozumiało to zbyt literalnie, stąd powstała, może nadmierna, prostota w koncepcjach artystycznych. Jan Ree, stwierdziwszy taki stan rzeczy, stara się zjawisko wytłómaczyć: „Jakaż przyczyna tej prostoty?-pisze on. Może ubóstwo myśli lub fantazji? Albo może naśladownictwo Anglików, u których już dawniej wystąpiła na jaw taka sama prostota? Ani jedno, ani drugie. Ta prostota ma swój głębszy i uzasadniony powód w słusznem pojęciu, że chcąc istniejącego obecnie babilońskiego zamieszania stylów dojść do jedności stylu nowego, trzeba zacząć od początku i rozpocząć drogę od najniższych i zarazem najtrwalszych podstaw artystycznej twórczości.“
Zdaje się, że leży w tern kolosalne nieporozumienie,-co zresztą zaciążyło nader zgubnie na pewnych objawach twórczości współczesnej - twórczości chromej, dziwacznej i niedołężnej. Przedewszystkiem, nie tak to łatwo zapomnieć przeszłości i wrócić nagle do barbarzyństwa. Powtóre, doświadczenie uczy, że ten nadmiar, to bogactwo dorobku kulturalnego ludzkości nie jest znowu tak niezwalczonym szkopułem dla fantazji i bynajmniej nie przeszkodziło swobodnemu rozwojowi indywidualności wyjątkowych. Owszem, raczej należałoby lepiej poznawać przeszłość, ażeby w niej odnaleźć i posiąść dla siebie wszystkie konieczne pierwiastki doskonałego tworzenia.
Tą drogą możeby się, naprzyklad, udało zmodyfikować, w sensie bardziej racjonalnym, niektóre formy mebli tak zwanych secesyjnych—formy, które się nie konstruują z danego materjału, albo się konstruują niedobrze. Zbadanie, dajmy na to, tajemnicy, leżącej w wygodzie mebli XVIII wieku, nie byłoby sprawą straconą dla tych, którzy komponują meble współczesne w najwyższym stopniu niewygodne.
Co do roli ekspresyjnej nowego stylu, to zależy to, oczywiście, równie dobrze od artystów, którzy go tworzą, jako też od środowiska, w jakiem się rozwija. Jest to kwestja epoki. Przedewszystkiem tylko chodzi o to, ażeby artysta godzien był tego nazwiska, ażeby umiał uniknąć pospolitości i banalności i ażeby dość wyraźnie zaznaczył w dziele swoję własną, odrębną osobowość.
Jakkolwiek niepodobna zdefiniować stylu nowego, są dzieła, poczęte w pewnym charakterze, w myśl pewnych, znamiennych dążeń, i dzieła te należą już do historji, do przeszłości. Ruch reformatorski w tym kierunku ma już za sobą kilka pełnych lat dziesiątków, można tedy osądzić rezultaty usiłowań artystycznych, wyrażające się w całym szeregu utworów skończonych.
Nowa sztuka, w imię szczerości, stara się przedewszystkiem otrząsnąć z nieuzasadnionych dziś potrzebą rzeczywistą przeżytków- dawnej kultury, wyzbywa się form konwencjonalnych, uświęconych jedynie tradycją, a niemających logicznego związku z warunkami życia współczesnego. Pozatem nowe środki techniczne i nowe materjały konstrukcyjne, wytworzyć muszą nowe formy więźby i wypływającej z niej ornamentyki. Przybywa nadto inny czynnik, względy hygieniczne, które obecnie ważną rolę grają w koncepcjach architektonicznych. Z tych właśnie względów, ornament wypukły, jako trudny do oczyszczania, zostaje zastąpiony przez płaską dekorację, jak również gzemsy i występy poziome zamieniono na podziały pionowe.
Naśladowanie natury, jako jedynego źródła zdrowego natchnienia, nie przestaje również obowiązywać nowej sztuki. Pewna przesada w tym kierunku, zwłaszcza odnośnie do konstrukcji, nie zawsze z tego powodu dość logicznej, pochodzi ze szczególniejszej admiracji zabytków średniowiecznych. Zamiłowanie do średniowieczyzny przewija się znamiennie w dzisiejszych koncepcjach dekoracyjnych i stare teorje Violet-le Duc’a tu dzież Ruprich-Roberta odżywają nanowo.
Dla charakterystyki, postaram się bardziej szczegółowo zanalizować występujące bardziej jaskrawo pierwiastki współczesnej sztuki stosowanej, czy lepiej może-sztuki dekoracyjnej.
*****
*****
Towarzystwo „Polska Sztuka Stosowana,“ jak powiedziałem, gromadzi oddawna materjał, odnoszący się do rodzimej sztuki ludowej i niewątpliwie wielkie na tern polu położyło zasługi. Przedewszystkiem uznanie należy się inicjatorowi ruchu, a obecnemu, prezesowi instytucji, panu Jerzemu Warchałowskiemu, który niezmordowaną pracą i szczerem oddaniem się sprawie w ciągu lat kilku przyczynił się do powstania bardzo poważnych, umiejętnie usystematyzowanych zbiorów etnograficznych, stanowiących podstawę do badań naukowych w tej dziedzinie. Istotnie, zbiory towarzystwa i wydawane przez nie pismo dla etnologji mają znaczenie pierwszorzędne. Tą drogą postanowiono dotrzeć do źródeł rodzimej twórczości, do tych pramelodji dzieciństwa ludu, o których mówi Semper, że świeże, ożywcze tchnienie wiosną w duszną, od nadmiaru zbyt już ciężkich i skomplikowanych emanacji kulturalnych - atmosferę sztuki współczesnej.
Tą drogą postanowiono dotrzeć do rdzenia stylu swojskiego, który jakoby się miał objawić w pierwocinach estetycznego odruchu ludowego.
Czy istnieje styl polski w architekturze i zdobnictwie? Słyszymy często zdanie, że wyraził się on znamiennie w zabytkach budownictwa drewnianego. Mnie się zdaje, że podlegamy nieco złudzeniu.
Jest to tylko pewien charakterystyczny typ konstrukcyjny. Styl jest wytworem czasu-drzewo, jako tworzywo nietrwałe, ulega czasowi, zanim on odciśnie na tworach jego trwałe piętno. Polska była krajem drewnianych grodów.
Skoro widzę nowy budynek drewniany pod strzechą słomianą - nowy, złoto - żółty, świecący gorącą barwą sosnowych bierwio w blaskach jaskrawego słońca; kiedy w skwarze lipcowym po jego ścianach sączą się strugi płynnej żywicy, mam smutne wrażenie, że jest to smolna pochodnia, którą niebawem zapali przypadek. I palą się te domy drewniane, jak pochodnie. Każde niemal pokolenie wznosi dla siebie nową siedzibę, ale wznosi ją jakby prowizorycznie, jakby w przewidywaniu, że trwanie jej jest ograniczone. Po za wymaganiami koniecznej potrzeby nie liczy się też z innemi względami. Typ zdobniczy niema możności ukształtować się i rozwinąć.
Już sam typ konstrukcyjny budownictwa polskiego, owej charakterystycznej wieńcówki, utrudnia wszelkie bardziej skomplikowane podziały architektoniczne. Kładzie się bierwiona jedne na drugich na zrąb i na wyrąb, ażeby utworzyć skrzynię czworoboczną, którą się pokryje dachem i wyrąbie w ścianach otwory na drzwi i okna.
Oczywiście, wrodzone naturze ludzkiej dążności artystyczne i tu, wśród tych tak bardzo ograniczonych elementów tworzenia, odnajdują pole do szukania i pomysłowości. Taką artystyczną manifestacją budownictwa drzewnego bywają niezaprzeczenie wspomniane wyżej rysie, spotykane w wielu okolicach naszego kraju. Przez system wysuwania po za węgieł stopniowo wydłużających się belek, otrzymuje się rodzaj wsporników, podtrzymujących występ podcieniowy dachu. Rysie te często przybierają profile nader ponętne i bywają istotną ozdobą kładźby wieńcowej. Pozatem podcienia, zresztą coraz rzadsze w budownictwie ludowem, podpierano także słupkami o mniej lub bardziej bogatem wyrzynaniu. Połączenie słupa z płatwą charakterystycznemi dla ciesielskiej naszej więźby zastrzałami zarysowało luk już z natury swej konstrukcyjnej, jeżeli tylko zastrzały odpowiednio podcięte zostały. Tak powstawały często bardzo wdzięczne arkadki podcieniowe. Takim właśnie podcieniom zawdzięczają swoję malowniczość stare, utrwalone w przepysznych rysunkach Matejki domy w Wiśniczu, tudzież budowle w Kaźmierzu, Piotrkowie i innych miejscowościach kraju.
Dodawszy jeszcze do tego kilka innych form, powtarzających się to w tej, to w innej okolicy, wyczerpiemy cały zapas mających odrębną, swojską fizjognomię etnograficzną motywów architektoniczno - zdobniczych. Pozatem wszelka ornamentyka, w jakiej się wyraża cała kokieterja naszego budownictwa ludowego, ma źródło we wzorach panujących w danej epoce stylów historycznych, Widziane we dworze ozdoby lud odtwarzał na własną rękę, hieratyzując, oczywiście, po swojemu wytworne kształty w topornej, grubej obróbce. AV ten sposób nawet wiele architektonicznych form kamiennych przeniesiono na drzewo, jak naprzykład, gotyckie profile okapów, renesansowe i barokowe szczyty. Odnajdujemy ślady wszystkich stylów w profilowaniu odrzwi i obramień okiennych. Kazimierz Mokłowski w swojej doskonałej książce o sztuce ludowej w Polsce liczne podaje tego przykłady.
Zdaniem autora, owo właśnie przechodzenie form z innego materjału na drzewo, i odwrotnie, odcisnęło też charakterystyczne piętno na naszej architekturze kamiennej w chwilach, kiedy więcej starano się stawiać budynków z kamienia. Tem tłomaczyć się mają niektóre odrębne właściwości naszego gotyku i renesansu.
Ale tradycje kazimierzowskie szybko mijały-upodobanie do drzewnego budownictwa powraca i poprostu wrasta w zwyczaje narodu. Istnieje mnóstwo anegdot, świadczących, że niechęć do murowańców staje się u nas przesądem, przechowywanym z pokolenia na pokolenie. W miastach murują dla siebie i nie dla siebie architekci cudzoziemscy kamienice-na wsi jednak po dawnemu swojski cieśla kładzie po swojemu chatę wieśniaczą, dworek szlachecki, dwór pański i dworzec magnacki. Po dawnemu drewniane są śpichlerze, lamusy, kościoły, cerkwie, mosty, drewniane wszystko, aż do utwierdzeń wojennych.
Łatwopalne domy nie przedstawiały zbyt bezpiecznego schroniska dla sprzętów kosztownych, dlatego też nie wysilano się na wytworne umeblowanie i wogóle na gromadzenie dzieł sztuki.
Zwracałem niegdyś uwagę na tę okoliczność, mówiąc o przyczynach, które wpłynęły na ostateczny prawie zanik rodzimego malarstwa polskiego po epoce gotyckiej. Poddańczy chłop zajmować się niem nie mógł - szlachcic obrazów nie potrzebował. On kochał się w koniach, rzędach i broni. Stajnie pełne były wielkiej ceny rumaków, skarbce przeładowane świetnem, zdobnem w złoto, srebro i drogie kamienie orężem, siodłami, niesłychanej wartości uzdami, czaprakami. W skarbcu też krył się ten cały, na modłę wschodnią pojęty przepych, jakim szlachta w pewnych chwilach lubiła się otaczać. Tam przechowywano kosztowne kobierce perskie i tureckie kilimy, tam futra, sajety, altembasy i aksamity, tam złote rostruchany i wspaniałe szkła weneckie, a w świetlicy stał stół dębowy i ławy zwykłej ciesielskiej roboty, w alkierzu zaś tapczan prosty, przykryty końską skórą. Podobny stan rzeczy trwa! do wieku XVIII. Tak to właśnie opisuje w „Listopadzie" i innych swoich powieściach Rzewuski, który niewątpliwie wiadomości wiarogodne z ustnych opowiadań babek swoich czerpał. Obowiązująca rycerza spartańska prostota obyczajów i zaprawienie się do trudów obozowego życia wprowadzały pewną, że tak powiem, obozowość, pewną prowizoryczność do jego domu. Umeblowanie w zamożnym nawet dworze polskim bywało zazwyczaj nader skromne, nie mogły się więc wyrobić świetniejsze tradycje meblarstwa polskiego. Słynne i istotnie bardzo piękne i artystyczne wyroby stolarskie w Gdańsku po wsze czasy nosiły na sobie, prócz pewnych odrębności miejscowych, wszystkie cechy panujących w Europie stylów historycznych.
Literatura jest sumieniem narodu - powiada Maurycy Mochnacki-jest nim w pewnej mierze cała sztuka, nie wyłączając stosowanej.
„Wiedzieć, że jesteśmy-pisze on w swojej książce „o literaturze polskiej"- i tej wiedzy nieomylne świadectwo jakimkolwiek sposobem, na piśmie, na kamieniu, na płótnie, tonem, farbą, dźwiękiem, słowem przez um i rozum, fantazję, imaginację i wolę wyrazić, na oko pokazać - toć jest prawdziwie, co nazwałem po staropolsku „uznaniem samego siebie w swem jestestwie."
„Kto nie jest-mówi dalej - obywatelem, czyli innemi słowy: kto, będąc osobą, jednostką, nie pojmuje się zarazem z pospolitej rzeczy, w związku społecznym, tego uznanie we własnem jestestwie ani godziwe, ani doskonałe być nie może. Prawdziwe obywatelstwo nie co innego jest, tylko rozszerzenie osoby, rozprzestrzenienie indywidualnej jednostki. Tak samo naród cały, we własnej tylko i nierozdzielnej uznający się egzystencji, byłby, jako obwarowana i ze wszech stron zamknięta monada, która samej siebie jeszcze nie pojmuje i nierozumie. Żeby się dobrze pojąć, trzeba znać drugich iz nimi zostawać w ciągłych stosunkach."
Dzieje Polski po wsze czasy zachodziły w historję całej ludzkości i ściśle się z nią wiązały. Odnosiło się to również do sztuki polskiej. Niepodobna wyodrębnić w niej czystych pierwiastków rodzimej twórczości. Są one zawsze mniej lub więcej zakażone duchem obcym. Nawet w tych dawnych wzorach, na jakie się powołuje etnogrąfja, odnaleźć łatwo wpływy postronne. Ornament rośliny, dajmy na to, na pasach słuckich, które dziś często bardzo wskazywane są za źródło natchnień dla współczesnej sztuki stosowanej, w ogólnych swych zarysach, jakkolwiek wyraźnie spolonizowany, jest niewątpliwie pochodzenia wschodniego, jak znowu haft i wyszycia na paramentach kościelnych i szatach liturgicznych XVII wieku powstały ze zmieszania bizantynizmu z formami jezuickiego baroku.
Nie robię jednak zarzutu nikomu z tego powodu.
Rzecz jest piękna, jeżeli się w niej wyrazi w pełni inteligentna myśl ludzka. Rzecz jest piękna, jeżeli odpowiada dokładnie swemu przeznaczeniu. W tern właśnie streszczają się główne podstawy reformy estetycznej, propagowanej przez Ruskina.
Jeżeli cię nie stać, radził on, na meble wytworne z drogiego, politurowanego drzewa, ryte kosztowną jedwabną materją, zrób sobie zwyczajny stołek sosnowy, ale niech się w tym stołku wyraża indywidualna myśl twórcy, niech będzie tern, czem jest w istocie, niech nic innego nie udaje, nie naśladuje, niech nie będzie marną, banalną tandetą.
W sprzętarstwie ludowem spotykamy niezmiernie dowcipne i charakterystyczne sposoby wiązań za pomocą klinów i kołków, co przy nieco wytworniejszem obrobieniu mogłoby stanowić bardzo ciekawe motywy zdobnicze i wytworzyć przedmioty o kształtach oryginalnych. Meble takie pożądane by były właśnie dla tych wszystkich, dla których, przy rozwiniętym dziś szerzej poczuciu estetycznem, żydowska tandeta, fałszywa stylowość, blichtr, blaga, banalność, podrobienie i udanie stały się nieznośne, a którzy na drogie stylowe meble zdobyć się nie mają możności.
Ale wogóle meble współczesne powinny odpowiadać współczesnym wymaganiom komfortu i wygody, powinny być w harmonji z ogólnie wysoką kulturą społeczeństw nowożytnych. Dlatego też mniemam, że niema racji cofania się do prapoczątków nieudolnych sztuki, lecz należy korzystać ze wszystkich najbardziej złożonych zdobyczy cywilizacji. Duch polski objawi się pomimo wszystko, jeżeli tylko tkwił w twórcy - jeżeli artysta - Polak posiadał talent i smak osobisty.