Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Podział aparatów na pracowniane, podróżne, ręczne i kieszonkowe, można przyjąć za dostatecznie znany, jak również znane są różnice pomiędzy poszczególnymi typami.
Aparat pracowniany (Atelierkamera), jako przeznaczony do użytku stałego w zakładach fotograficznych, nie posiada urządzeń do składania go na małą objętość; stąd rozmiary jego, aw parze z nimi i ciężar, są znaczne. Służy do zdjęć portretów i grup, a w dalszej linji do reprodukcyj, posiada zatem zwykle miech bardzo długi, nieraz nawet podparty w połowie swej długości ramą drewnianą, aby nie obwisał. Bieżnik szeroki i silny posiada zębatki podwójne, biegnące przez całą jego długość: ponadto zwykle daje się jeszcze przedłużać przez rozsunięcie.
Rama matówkowa, niezależnie od nachylania statywowego, posiada zwykle urządzenie do nachylania jej w osi poziomej, nieraz nawet i w osi pionowej. Czołówka natomiast nie posiada urządzenia do przesuwania objektywu poziomo ani pionowo. Na wewnętrznej ścianie czołówki mieści się nieraz migawka klapowa. Do aparatu pracownianego należy zwykle tylko jedna obtułka pojedyncza, ze zasuwą żaluzjową i wkładkami na mniejsze rozmiary klisz, dozwalająca nadto przesuwanie kliszy przed objektywem, aby na dwóch połówkach kliszy mieć dwa zdjęcia kolejno.
Statyw do tych kamer ma formę jużto stołu czworonożnego, jużto stolika o trzech nogach, jużto stojaka ramowego; posiada z reguły urządzenie korbowe do wznoszenia kamery i opuszczania jej w dół, a nieraz i urządzenie śrubowe do nachylania kamery ku przodowi. Nogi u przodu statywu zakończone są kółkami dla łatwiejszego przesuwania ciężkiej kamery z miejsca na miejsce.
Aparat podróżny ma objętość znacznie mniejszą daje się bowiem złożyć do rozmiarów niezbyt wielkiej skrzynki. Zależnie od szczegółów konstrukcji rozróżniamy trzy typy: angielski, francuski i niemiecki, pomiędzy którymi istnieje mnóstwo konstrukcyj pośrednich.
Typ niemiecki wyszedł z aparatów pracownianych, jest zatem najcięższy i największy ze wszystkich, ale bardzo silny i pewny w użyciu (fig. 1.). Posiada z reguły urządzenie do nachylania wprzód i w tył części matówkowej, ponadto zwykle ma wcale długie rozciągi miecha (na format 13 X 18 cm. od 45 do 60 cm.). Z powodu swej formy kwadratowej jest wygodny o tyle, że zdjęcia w formacie leżącym naprzemian ze stojącemi nie wymagają zdejmowania aparatu z trójnoga, lecz tylko obrócenia o 90° ramy z matówką. Większe formaty zaopatrzone są ponadto nieraz w śrubę bez końca, co umożliwia przybliżanie matówki i oddalanie od części objektywowej w bardzo dokładny sposób i to bez opuszczania stanowiska przy matówce podczas nastawiania ostrości. Obszerna czołówka daje się wyzyskać do używania i największych objektywów lub też dwóch objektywów obok siebie do zdjęć stereoskopowych, dozwala także na najszersze przesuwanie objektywu pionowo i poziomo.
Model francuski ma najmniejszą objętość i najmniejsza wagę, jest bowiem konstrukcji prostokątnej (fig. 2.), wobec czego przy zmianie zdjęć podłużnych na poprzeczne musi się ramę tylną od podstawy odczepiać i wraz z miechem obracać. Pomimo swej lekkości jest ten model dostatecznie silny i wytrzymały, zwłaszcza w mniejszych podróżach lub wycieczkach pieszych; cenna jest także możliwość przesuwania objektywu w górę i w dół w bardzo szerokich granicach. Natomiast nie posiada zwykle ta konstrukcja urządzenia do pochylania matówki.
Konstrukcja angielska (fig. 3.) odznacza się, podobnie jak niemiecka, budową kwadratową, - natomiast miech na wzór typu francuskiego, zwęża się stożkowato ku przodowi. Matówka i czołówka urządzone są do nachylania w szerokich granicach, wobec czego model angielski nadaje się szczególnie do zdjęć trudnych ze względu na położenie przedmiotu. Te jednak urządzenia powodują pewną chwiejność aparatu i jego małą wytrzymałość. U większości kamer angielskich trójnóg tworzy z niemi całość, nie posiada bowiem odrębnej głowy, lecz człony jego wchodzą w czopki u bieżnika kamery, co ułatwia także jej obracanie na osi pionowej.
Wybór z pomiędzy różnorodnych konstrukcyj jest w znacznej części rzeczą osobistego upodobania; pozatem grają rolę cele, którym aparat ma służyć, wreszcie względy pieniężne. We większości wypadków wystarczy konstrukcja francuska, jako niedroga, lekka i wytrzymała. Model angielski nadaje się zwłaszcza do zajęć architektonicznych i technicznych; kamera typu niemieckiego oddaje dobre usługi w portretowaniu i w reprodukcjach.
Ważną, bez względu na konstrukcję, rzeczą jest, aby rozciąg miecha był dostatecznie długi. Ramka matówkowa powinna być zawiaskami złączona z kamerą, aby je nie potrzeba było przed włożeniem kasety na bok odkładać. Wszystkie części przesuwane, a więc zarówno czołówka (deseczka objektywowa) jak i tylna część wraz z matówką*) powinny się w żądanem położeniu dać umocować; tylna część po rozciągnięciu miecha nie śmie się w dół opuszczać, gdy do niej nabitą kasetę włożymy. Głowa trójnoga musi być dostatecznie duża i przytrzymywać silnie aparat na trójnogu, aby po nastawieniu ostrości nie zmienił swego kierunku. Wreszcie baczyć należy, aby ciężar kamery, zwłaszcza przy znacznych rozsunięciach miecha, rozłożony był równomiernie po obu stronach punktu oparcia jej na trójnogu; bardzo często punkt przytwierdzenia kamery do trójnoga leży tak blisko jej frontu, że przez to chwiejność jest nieunikniona.
Materjał drzewny, z którego aparaty sporządzono, jest rzeczą dość obojętną; najczęściej używany bywa mahoń lub orzech. Kamery politurowane „starzeją się“ szybciej, niż matowane. Okucia nie powinny być żelazne, lecz mosiężne lub niklowe. Miech płócienny ze skórzanemi narożami jest trwalszy, niż cały skórzany.
Aparatów nie należy nigdy przez długi czas pozostawiać bez potrzeby rozsuniętymi, gdyż przez to miech obwisa i zasłaniać może górną część kliszy przed działaniem objektywu. Wilgoć jest bardzo szkodliwa, gdyż drzewo się paczy, a okucia rdzewieją. Wszystkie części drewniane, które się przesuwają po sobie, dobrze jest natrzeć grafitem dla zmniejszenia tarcia, a tryby i osie metalowe od czasu do czasu zapuścić olejem kościanym.
Kamery ręczne tworzą grupę bardzo liczną, w której rozróżnić można typy aparatów skrzynkowych, uniwersalnych, kieszonkowych i składanych. Szczegółowy ich opis wypełniłby kilka tomów; tu też ograniczymy się tylko do podania ich cech wybitnych i granic zastosowania.
Kamery skrzynkowe należą do najdawniejszych konstrukcyj i dziś wychodzą powoli zużycia, Prawie zawsze kryją w swem wnętrzu magazyn na 6 - 12 klisz, które się po każdem zdjęciu zmienia na niewyświetlone zapomocą stosownego urządzenia. Mieszcząc w sobie zarazem objektyw, .migawkę i celownik, nadają się doskonale : do zdjęć robionych niespostrzeżenie. jak n. p. obrazków rodzajowych; nie posiadają natomiast matówki, obraz więc może być oceniany jedynie w celowniku. Istnieją przeważnie w tanich wykonaniach (fig. 4.) i przeznaczone są dla początkujących, jakkolwiek kamerka skrzynkowa może oddawać wyśmienite usługi i wprawnemu.
Aparaty uniwersalne stanowią przejście od podróżnych do ręcznych i mogą być używane równie dobrze na trójnogu, jak i do zdjęć z ręki. Posiadają wysuwaną część frontową z mieszkiem zwykle znacznej długości, matówkę i celownik, migawkę przy objektywie lub przed płytą, a czasem nawet dwie migawki. Kamerki takie, o ile posiadają dobre objektywy, mogą być rzeczywiście uniwersalne. Stosowna podziałka, umieszczona na bieżniku (desce podstawowej), służy do nastawiania objektywu bez pomocy matówki na różne odległości, a to zwykle zębatką; objektyw da się nadto prawie zawsze przesuwać pionowo.
Kamerki kieszonkowe przeznaczone są naturalnie na najmniejsze formaty zdjęć, począwszy od 4 1/2 X 6 cm. (fig. 6. i 7.) aż do 6X9cm. Są nawet kamerki na filmy 1X1 1/2 cm. formatu, mające formę zegarka. Do kieszonkowych należą z natury rzeczy i bardzo płaskie (2 1/2 cm) kamerki, sporządzone na model uniwersalnych.
Aparaty składane (fig. 8.) (Klappkameras). zaopatrzone są zwykle w migawkę szczelinową tuż przed płytą. Pod względem gotowości do zdjęcia ustępują one jedynie konstrukcjom skrzynkowym, gdyż jeden ruch wystarczy, aby objektyw ustawić w należytej odległości od płyty. Ponieważ odstęp ten jest stały, posiadają zamiast mieszka skórzany worek składany, a objektywy w specjalnej oprawie ślimakowej (Schneckengangfassung), umożliwiającej nastawianie ostrości na przedmioty bliżej leżące.
Kamery zwierciadłowe (Spiegelreflexkameras) przedstawiają aparat skrzynkowy, czasem i składany, w którym celownik wyrósł do rozmiarów matówki, na niej bowiem można obserwować obraz przedmiotu, rzucony przeznaczonym do zdjęć objektywem.
Kamery te są ze wszech miar polecenia godne specjalnie do zdjęć artystycznych; są jednak dużych rozmiarów, należą do tanich, gdyż wyposażane bywają najlepszymi objektywami i migawką szczelinową.
Ten krótki przegląd wystarczy do ocenienia, jaki typ kamerki jest do danych celów najodpowiedniejszy. Aparat skrzynkowy służy przedewszystkiem do scen rodzajowych i wogóle do zdjęć, które mają być robione niespostrzeżenie i bez zwracających uwagę przygotowań. Kamerka uniwersalna nadaje się do wszystkiego, zastąpić nawet może aparat podróżny, o ile za nim nie przemawia większy format zdjęcia, lub silniejsza konstrukcja. Kamerki kieszonkowe można mieć zawsze przy sobie ukryte; a z powodu małych rozmiarów i lękkości nie tworzą zawady w podróżach i wycieczkach pieszych, choćby bardziej uciążliwych. Mały format zdjęć czyni użycie ich taniem, a małe zdjęcia z łatwością powiększać można do odpowiednio dużych rozmiarów, o ile tylko objektyw jest dobry. Kamera składana przedstawia dzięki migawce szczelinowej wartość w pierwszej linji do zdjęć sportowych, jakoteż do części krajobrazowych; do portretów i zdjęć rodzajowych mniej się poleca ze względu na prawie zawsze dość krótką ogniskową objektywu. Kamera lustrowa służy do zdjęć portretowych, rodzajowych i krajobrazowych.
Zresztą, jak zaznaczyliśmy powyżej, kamerki ręczne wyrabiane są w tylu różnych modelach, że po uważnem przejrzeniu katalogów z kilku różnych fabryk prawie zawsze znajdzie się konstrukcję do danego, choćby bardzo specjalnego celu; wystarczy wspomnieć o kamerach ręcznych, przeznaczonych specjalnie do zastosowania teleobjektywów.
Obtułki na klisze i wogóle na materjał do negatywów stanowią część istotną kamer. W aparatach skrzynkowych, mieszczą się w ich wnętrzu i mają zwykle formę prostokątnej blaszki, zgiętej na obu dłuższych krawędziach. Bardzo rozpowszechnione są obtułki metalowe pojedyńcze (na jedną płytę), istniejące w kilku wykonaniach. Obtułki metalowe podwójne (na dwie klisze po obu stronach wewnętrznej przedziałki) są wprawdzie małe, lecz ciężkie, i nie zawsze pełnią służbę bez zarzutu. Z podwójnych najodpowiedniejsze są obtułki drewniane, jużto zwykłe (feste Doppelkassetten), jużto otwierane, książkowe (Buchkassetten, aufklappbare), wreszcie żaluzjowe (Roll - Jalousie - Kassetten), tylko we większych formatach wyrabiane. Najlepsze są otwierane, gdyż bardzo dobrze płyty utrzymują; ze zwykłych dobre są kauczukowe z okuciem mosiężnem lub magnalowem. Książkowe dadzą się ponadto łatwo użyć do filmów ciętych, jeżeli się na arkuszyk filmu położy nieużyteczną płytę szklaną. Również papier negatywowy leży płasko w takich obtułkach. Obtułki drewniane służą do klisz większych rozmiarów, metalowe zaś do mniejszych. Są ponadto w handlu obtułki magazynowe, obejmujące 12—20 płyt szklanych, lub podwójną ilość filmów płaskich; są jednak tak ciężkie, że jedynie do najmniejszych formatów (4 1/2, X 6 do 9 X 12 cm.) mogą być praktycznie zastosowane. Zmiana płyt wyświetlonych na nowe odbywa się zwykle zapomocą wysunięcia i wsunięcia szufladki (fig. 9), czasem zapomocą worka.
Ogromne rozpowszechnienie zdobyło sobie urządzenie „Filmpack", nadzwyczajnie proste i pewne. Jestto pakiecik z 12 arkuszyków filmów, które, włożone do odpowiedniej obtułki (Filmpackkassette), mogą w niej być kolejno wyświetlane i zmieniane, a po zużyciu wszystkich dwunastu można cały pakiecik w świetle dziennem wyjąć z obtułki i zastąpić nowym. Te filmy pakietowe są w handlu na wszystkie formaty od 4 1/2 X 6 do 13 X 18 cm.
Obtułki na filmy w zwojach wyszły już niemal doszczętnie zużycia, a filmy zwijane utrzymują się jeszcze tylko w kamerach wyłącznie na zdjęcia filmowe skonstruowanych, w których niema obtułek oddzielnych od aparatu, lecz cewkę (zwój) z filmem wkłada się wprost do tylnej części kamery (fig. 10.) przy świetle dziennem. Wstęga filmu nawinięta jest na wałek drewniany wraz z osłaniającym ją czarnym papierem i razem z tym papierem przewija się po każdem zdjęciu na drugi wałek, umieszczony we wnętrzu kamery. Okienko czerwone w tylnej części wskazuje liczbę bieżącą filmu gotowego do wyświetlenia.
Po włożeniu tedy zwoju filmu w kamerę obserwuje się w okienku na tylnej części ukazanie się numeru 1. Gdy on się pojawi, mamy w kamerze film do pierwszego zdjęcia gotowy. Po każdem zdjęciu okręca się uszko przy cewce aż do pojawienia się następnego numeru bieżącego w okienku, a po 12-tem, (względnie 6-tem) zdjęciu okręca się jeszcze uszko kilkakrotnie, aby papier czarny dobrze film osłonił, poczem wyjmuje się go z cewką z aparatu, aby zastąpić go świeżym. Nabijanie zatem kamery filmami i wymiana ich na świeże odbywa się w świetle dziennem, bez ciemnicy.
Materjał, z którego sporządzone są obtułki, gra rolę mniejszą, niż dokładność wykonania. Metalowe są małe rozmiarami, lecz ciężkie; drewniane są znacznie lżejsze, lecz zato obszerniejsze. Doskonałemi okazały się w praktyce obtułki kauczukowe (ebonitowe) z okuciem magnalowem. Ważną rzeczą jest szczelność obtułek od światła; u metalowych zdarza się często, że szczelina, w którą wchodzi zasuwa kasety (wyjmowana z niej przed zdjęciem) pomimo zakrycia pluszem przepuszcza wąskie strugi światła, zwłaszcza po dłuższej służbie; radą na to jest oddalenie dawnego, a wklejenie nowego skrawka pluszu. Obtułki drewniane miewają tę wadę również, jakkolwiek rzadziej; zdarza się to zwłaszcza u zginanej części zasuwy, także czasem we fugach narożnych po wyschnięciu drzewa; obtułki książkowe natomiast „zaświetlają” czasem brzegami, jeżeli ramy ich spaczą się z powodu wilgoci lub złego materjału.
Wadą, na szczęście niezbyt częstą w praktyce, jest t. zw. różnica obtułkowa (Kassettendifferenz), kiedy zdjęcie, choćby najdokładniej nastawione na matówce, na negatywie wypada nieostro. Powód tkwi w tem, że matówka (względnie jej matowa powierzchnia) leży nie w tej samej płaszczyźnie,*) co czuła warstewka negatywu, innemi słowy, że klisza leży dalej lub bliżej, niż matówka.
Obtułki świeżo lakierowane, lub też z niezupełnie suchego drzewa sporządzone, powodują niekiedy zamglenie klisz, jeżeli te w nich długo leżą. W takich wypadkach należy obtułki przez dłuższy czas pozostawić otwarte w miejscu przewiewnem i suchem, i nie trzymać w nich nigdy płyt bez potrzeby. Zamglenie płyt powodują również często zasuwy (szybry) kaset, jeżeli są sporządzone z glinu, (aluminium), zawierającego prawie zawsze ślady radu, którego promieniowanie działa na płyty jak światło, a więc sprawia zamglenie. W takich wypadkach wskazanem jest zastąpić zasuwy glinowe mosiężnemi lub kauczukowemi.
Ostrość przedmiotu powinna być z reguły ustawiana na matówce. Do tego celu używa się odpowiednio wielkiego kawałka prostokątnego ciemnej tkaniny, którą się okrywa ze wszech stron zarówno matówkową część kamery, jak i głowę fotografującego. Najlepiej nadaje się tu czarny jedwab, jako lekki i mało zabierający miejsca; z tkanin tańszych dobre usługi odda klot czarny. Aby podczas wiatru uchronić od wstrząśnień aparat wskutek szarpania tkaniny podmuchami, wskazanem jest jeden z dłuższych brzegów tkaniny obszyć silną taśmą lub sznurem, którego występujące końce związuje się w węzeł u spodu kamery.
Kamerki „uniwersalne’’ i wogóle kamerki ręczne, przeznaczone i do użycia z matówką, mają przy niej zwykle rodzaj składanego daszka, który po otwarciu osłania obraz na matówce od światła; daszek ten jednak jest zazwyczaj za krótki, gdyż powinienby mieć metra długości, tyle bowiem wynosi odległość oka od przedmiotu przy normalnem widzeniu z bliska.
Mimo to daszek taki (ociemka) okazuje się przydatnym, zwłaszcza u aparatów z objektywami ciemniejszymi; posiadając objektywy jasne, można się w większości wypadków obejść bez tej osłony matówki.
Dla szybkiego sprawdzania, czy aparat nie jest w którąkolwiek stronę pochylony, dobrze jest przyśrubować do kamery (względnie bieżnika) libelkę okrągłą (fig. 11.); zawarta w niej bańka powietrzna znajdzie się na środku szkiełka tylko w zupełnie poziomem położeniu kamery, a przy każdem jej pochyleniu bańka ta przesuwa się na brzeg przeciwny.
Część bardzo ważną kamery - przedewszystkiem do użytku z ręki przeznaczonej - stanowi migawka, zwykle tworząca nieoddzielną część aparatu lub objektywu. Systemy migawek, działające tuż przed płytą, należą wszystkie do typu szczelinowych. Konstrukcja ta znana jest ogólnie: nawinięte na dwóch wałkach płótno czarne przewija się pod naciskiem sprężyny z jednego wałka na drugi, przyczem wycięta w tern płótnie prostokątna szczelina przebiega szybko przed płytą, naświetlając kolejno wszystkie jej części. U tych migawek daje się zmieniać szybkość i szerokość szczeliny, stąd też można otrzymać z łatwością różne wyświetlenia w bardzo szerokich granicach (od 1/10 do 1/1000 sekundy i jeszcze dalej). Nie brak i udogodnień, jak np. zmienianie z zewnątrz szerokości szczeliny, nawijanie płótna przy zamkniętym otworze szczeliny itd., ale dawny system według pierwowzoru Anschutza pozostał najlepszy, jako najprostszy. Niezaprzeczone zalety tych migawek, jak wykorzystanie całego otworu objektywu i ogromna rozmaitość wyświetleń aż do największych szybkości, jest powodem, że migawki te uchodzą za część nieodzowną każdej dobrej kamery. Jednak największe szybkości (od 1/300 do 1/1000 i ponad to) przedstawiają wartość jedynie do zdjęć sportowych i niektórych naukowych, a przytem dają często negatywy niedoświetlone; oprócz tego kolejne naświetlanie części negatywu powoduje nieraz przesunięcie konturów rysunku w jednym kierunku, wskutek czego np. szybko toczące się koło ma na zdjęciu wygląd pochylonej elipsy itp., a wreszcie migawki szczelinowe źle się nadają do zdjęć dłużej trwających (od 1/5 do kilku sekund).
Najprostsza forma migawek przy objektywie składa sę z klapy, podnoszącej się na zawiaskach i odsłaniającej objektyw. Ten typ migawek jest polecenia godny przy zdjęciach grup i portretów, gdyż z łatwością umożliwia zdjęcia od do kilku sekund. Migawki gilotynowe (Fallverschluss) i rotacyjne stosowane są jeszcze jedynie przy tanich aparatach skrzynkowych. Migawki roletowe, (np. Thornton-Pickard), podobne do szczelinowych, mają stały otwór: szczeliny, ale regulowaną szybkość (1/15 - 1/100). Najbardziej rozpowszechnione są obecnie migawki nożycowe i wycinkowe, tworzące z objetywem jedną całość i działające tuż przy przysłonie. Do nożycowych (Scheerenverschlusse) należą znane migawki w rodzaju „Junior", „Bob", „Unicum", „Ibso", „Kompur", „Automat", mające prawie zawsze zmienną szybkość od 1/15 - 1/100 sekundy, czasem nawet 1, 1/2 i 1/5 i sekundy, nadto zapomocą łatwego ustawienia mogą być użyte i do zdjęć dłuższych. Do wycinkowych (Sektorenverschluss) należą „Compound", „Koilos" i inne, odznaczające się jeszcze szerszemi granicami szybkości (od 1 do 1/300 sekundy); wykonane są precyzyjnie i mają zaletę dobrego wykorzystania otworu objektywu.
Z powyższego przeglądu wiadomo, jaki rodzaj migawki będzie do danego celu najodpowiedniejszy. Do celów uniwersalnych nada się migawka nożycowa lub wycinkowa; do szybszych wycinkowa lub szczelinowa, tak samo do sportowych. Do zdjęć portretowych i wogóle dłużej trwających służą dobrze oprócz nożycowych i wycinkowych migawki klapowe i roletowe.
Prawie wszystkie migawki posiadają urządzenie do wprawiania ich w ruch jużto za pomocą ciśnienia powietrza (pneumatische Auslosung), jużto mechanicznie zapomocą drutu (Dratausloser) (fig. 12.), jużto czasem zapomocą prądu elektrycznego, nawet ze znacznej odległości. Wygodne jest urządzenie pneumatyczne zapomocą rurki gumowej z balonikiem (gruszką), gdyż najmniej wstrząsa aparatem, jakkolwiek wyroby gumowe szybko podlegają zniszczeniu, gdyż guma łatwo kruszeje i twardnieje. Aby temu częściowo zapobiec, nie należy gutaperki wystawiać długo na działanie słońca i gorąca; wskazana jest nawet lekka wilgoć.
Szybkość migawek podlega, bez względu na ich konstrukcję, dość znacznym wahaniom, zależnie od temperatury i stanu wilgoci, a dalej od zużycia sprężyn, rdzewienia i t. d. Stąd podane przez fabryki cyfry, wyrażające szybkość przy rożnych napięciach, są z reguły niepewne. Wskazanem jest, sprawdzić doświadczalnie faktycznny czas wyświetlenia, jaki daje migawka przy różnych napięciach. Dla migawki szczelinowej wystarczy, jeżeli przy danej szerokości szczeliny (np. 1 cm.) zmierzymy szybkość dla największego i najsłabszego napięcia i pomiar ten powtórzymy dla szerszej znacznie szczeliny; ilości pośrednie dadzą się na podstawie tych pomiarów obliczyć łatwo przez interpolację. Szybkość migawek wycinkowych, nożycowych, etc., sprawdzić można w ten sposób, że naprzód wykona się zdjęcie trwające np. dokładnie 1 sekundę, a potem naświetla się drugą płytę migawką pięć razy po 1/5 sekundy, lub dziesięć razy kolejno po 1/10 sekundy i t. d. Po wywołaniu równoczesnem obu płyt da się z łatwością skontrolować, czy druga była równie długo wyświetlona jak pierwsza.
Kamery ręczne posiadają z reguły celownik (viseur, Sucher), którego celem jest zastąpić matówkę przy zdjęciach szybkich, gdy niema czasu lub możności oglądać przedmiot na matówce, a zdjęcie robi się z ręki już po zasunięciu kasety i wyjęciu jej zasuwy. U kamer filmowych niema wcale matówki, lecz zdjęcie nastawia się tylko na celowniku. Celownik jestto zwykle malutka kamera z objektywem i matówką poziomą, na której ukazuje się obraz odbity od zwierciadła, umieszczonego pod nią w nachyleniu 45°. Nowsze celowniki mają zamiast matówki soczewkę prostokątną w której ukazuje się obraz powiększony. Niektóre kamery mają zamiast celownika soczewkowego ramkę metalową lub soczewkę prostokątną z „muszką" w pewnem oddaleniu i wprost przez tę ramkę patrzy się na przedmiot zdejmowany. Busch wyrabia nadto celownik (Sellarsucher) z luster siodełkowych. (fig. 13.).
Trójnóg jest niezbędny tylko przy zdjęciach czasowych. Oprócz drewnianych są w handlu i metalowe (fig. 14), jednak przeważnie dość chwiejne i słabe; do kamerek lekkich, w małych formatach, mogą wystarczyć. Trójnogi drewniane są przeważnie dość silne, o ile tylko nie składają się ze zbyt wiele członów; dwuczłonowe są, pomimo taniości, bardzo wytrzymałe, lekkie i szybko do użytku gotowe. Wadą trójnogów jest zwykle zbyt mała głowa, wskutek czego kamera nie ma dostatecznie wielkiej podstawy, na którejby się niewzruszenie opierać mogła. Na gruncie twardym, kamienistym lub śliskim, podobnież na posadzkach, dachach i t. p. nogi trójnoga, jakkolwiek zakończone kolcami, nie mają w czem utkwić i rozsuwają się zwolna, pomimo silnego przykręcenia muterek u głowy. Dla zapobieżenia temu są w handlu „sprzęgacze" (Stativfeststeller) różnych konstrukcyj, ale najprostsze jest użycie trójkątnego kawałka silnego płótna lub skóry, którego końce można zapomocą haczyków lub kółek zaczepić o nogi trójnoga, co nietylko zapobiega rozsuwaniu się jego odnoży, ale nadto płótno tworzy rodzaj stoliczka, na którym można umieścić kasety, matówkę i t. p. U każdego prawie trójnoga dadzą się pojedyncze odnóża skracać przez zesuwanie ich członów, co jest często potrzebne na gruncie nierównym. Skorzystać z tego również można celem nachylenia w danym kierunku. Jeżeli idzie o bardzo znaczne wychylenie należy odnóże, ku któremu kamera ma być nachylona, podgiąć między dwa inne odnóża aż poza nie, przez co głowa kładzie się ukośnie.
Wysokość trójnoga jest zwykle zbyt mała, jakkolwiek kamera stać powinna na wysokości oczu fotografującego; po rozstawieniu odnóży rzadko który sięga nad wysokość 1 1/4 metra, podczas gdy powinien mierzyć conajmniej 1 3/4 metra. Wszelkie „doczepki’’ i przedłużenia są zwykle zbyt chwiejne i niewygodne w użyciu, podobnie jak podstawki do umieszczania na nich kamery po przymocowaniu do drzew, sprzętów, słupów, lub podpórki do umocowania na piersiach itd.
Łożyska kulowe (Kugelgelenke) (fig. 15.), potrzebne być mogą wtedy, gdy zależy na bardzo znacznem wychyleniu kamery z położenia poziomego. Zachodzi to jednak tylko wyjątkowo, gdyż zazwyczaj wychylenie takie da się w granicach dostatecznych uzyskać przez odpowiednie ustawienie trójnoga, podczas gdy umożliwione przez łożyska kulowe silne wychylenia są w praktyce potrzebne chyba do zdjęć stropów lub posadzek. Łożyska kulowe są zresztą zwykle zbyt słabej konstrukcji, aby utrzymać mogły niewzruszenie kamery cięższe; nadają się zatem tylko do kamer kieszonkowych i ręcznych.
Pierwsza ciemnia optyczna posiadała zamiast soczewek mały otworek okrągły, przez który promienie światła wpadały do wnętrza i rysowały na płaszczyźnie przeciwległej obrazy przedmiotów. Takie objektywy bez soczewki są i dotychczas do pewnych celów używane, gdyż, nie mając żadnej ogniskowej, dają w dowolnej odległości obraz, jednak zawsze niezupełnie ostry. Sporządzenie takiego objektywu otworkowego jest bardzo łatwe: w kawałku czarnego kartonu wypalamy rozżarzoną igłą otworek na wylot i karton ten umieszczamy w oprawie mosiężnej jakiegokolwiek objektywu po wyjęciu z niego soczewek. Rozsunąwszy teraz miech aparatu, spostrzeżemy na matówce obraz przedmiotów, jakkolwiek bardzo ciemny. Jeżeli miech wydłużymy, przedmioty na matówce będą większe; po skróceniu aparatu mniejsze i nieco jaśniejsze. Przytem, jeżeli np. aparat skierujemy na okno pobliskie, spostrzeżemy, że zarówno obraz okna jak i obraz dalekich poza niem przedmiotów jest w równym stopniu ostry (a raczej równie nieostry). Stosunkowo największą ostrość uzyskamy, jeżeli średnica otworu będzie 250 razy mniejsza, niż jego oddalenie od matówki. Przytem łatwo jest tem urządzeniem robić zdjęcia rozwartokątne, gdyż np. dla płyty 13 X 18 cm., możemy wyciąg aparatu skrócić aż do kilku (5-8) centymetrów, mamy więc wtedy ogromny kąt obrazu. Wyświetlenie liczy się prawie zawsze na minuty, a zdjęcia odznaczają się pewną miękkością rysunku, dającą złudzenie plastyki.
Zwykła soczewka wypukła daje już obrazy znacznie jaśniejsze, a przytem ma pewną stałą odległość ogniskową. Soczewki wypukłe mają, jak wiadomo, własność zbierania promieni światła w pewnym punkcie stałym. Jeżeli soczewkę taką skierujemy ku słońcu, a pod nią umieścimy papier w takiem oddaleniu, aby obrazek słońca rysował się na nim jako jasny punkcik, po pewnym czasie papier zapali się w tem miejscu.
Punkt ten nazywamy ogniskiem soczewki a oddalenie jego od soczewki odległością ogniskową. Odległość ta jest dla danej soczewki stała, dla różnych soczewek może być różna; im wypuklejsza jest soczewka, tern krótszą ma ogniskową. Jeżeli soczewkę taką umieścimy w aparacie fotograficznym i skierujemy ją na przedmioty odległe, spostrzeżemy na matówce ich obraz pomniejszony i odwrócony. Przysuwając, lub oddalając od soczewki matówkę, spostrzeżemy, że obraz jest wtedy najostrzejszy (najwyraźniejszy), gdy matówka stoi w odległości ogniskowej od soczewki. Chcąc otrzymać na matówce obrazy ostre przedmiotów bliskich, musimy matówkę oddalić bardziej od soczewki. Gdy obraz na matówce ma być w naturalnej wielkości przedmiotu, musi matówka być oddalona od soczewki o dwie ogniskowe, a wtedy i odstęp przedmiotu od soczewki wyniesie dwie ogniskowe. Dla połowy naturalnej wielkości musi oddalenie matówki wynosić półtora ogniskowej, a przedmiotu trzy ogniskowe, a to według formułek:
1/F = 1/D + 1/d ; d = F(1+o/p) ; D = F(1 + o/p)
gdzie d = odległość matówki od soczewki, D = oddalenie przedmiotu od soczewki, o = wielkość obrazu, p = wielkość przedmiotu, zaś F = ogniskowa soczewki. Z tych wzorów łatwo wyprowadzić także poniższe, nieraz bardzo przydatne:
o = p(d/f - 1) ; p = o(D/F - 1) ; d = D/(d/f - 1)
Formułki te pozwalają nam obliczyć jużto wielkość obrazu lub przedmiotu, jużto odstęp przedmiotu lub obrazu (wyciąg kamery), jużto wreszcie ogniskową, jeżeli inne ilości są dane.
Pomiar ogniskowej jest rzeczą bardzo ważną i każdy właściciel objektywu powinien znać jego ogniskową z własnych doświadczeń, nie polegając na cyfrach w katalogu firmy, od której kupił swój objektyw. W tym celu umieszczamy na oknie przedmiot znanej nam wielkości, np. pasek papieru długości 50 cm. Aparat ustawiamy naprzeciw paska i na matówce mierzymy wielkość obrazu tego paska papieru, ustawiwszy poprzednio ostrość, a zarazem mierzymy odległość między objektywem a paskiem papieru na oknie. Przypuśćmy, że odległość ta wynosiła 2 i pół metra (= 250 cm.), a wielkość obrazu paska na matówce mierzyła 6 cm., w takim razie ogniskowa naszego objektywu będzie:
F = D/(1 + p/o) = 250/(1 + 50/6) = 250/(56:6) = 1500/56 = 27 cm.
Dla pewności możemy pomiar powtórzyć, cofnąwszy dalej kamerę, aż na odległość n. p. 4 metrów. Teraz wielkość obrazu paska na matówce wyniesie tylko 3 i pół cm., z czego obliczymy znów ogniskową:
F = D/(1 + p/o) = 400/(1 + (50/(3x5) = 400/(107:7) = 2900/107 = 27 cm.
Przyglądając się uważnie obrazowi na matówce, rzuconemu przez zwykłą soczewkę wypukłą, spostrzeżemy, że obraz ten nigdy nie jest ostry zupełnie, pomimo dokładnego ustawienia matówki. Środek obrazu jest najostrzejszy stosunkowo, a czem dalej ku brzegom, tem znaczniej ostrość się pogarsza. Jeżeli soczewkę zasłonimy czarnym kartonem, w którego środku wycięliśmy mały okrągły otwór, otrzymamy obraz ostrzejszy. Im mniejszy będzie otworek, tern rozleglejsza będzie ostrość obrazu, ale też tem ciemniejszy on będzie. Karton z otworkiem w środku służy do przysłaniania soczewki, nazywamy go więc przysłoną. (Blende, diaphragme). Widzimy, jak ważną rolę grają w objektywie przysłony, zwiększając ostrość obrazu; ponadto mają jeszcze inne znaczenie:
Ustawiwszy na matówce obraz ostry przedmiotu dalekiego, czyli ustawiwszy matówkę w ogniskowej odległości od soczewki, spostrzegamy, że obrazy przedmiotów bliskich, na matówce równocześnie się znajdujące, są już mniej ostre; aby je ostre otrzymać, musielibyśmy matówkę dalej od objektywu odsunąć, a przez to znów pogorszylibyśmy ostrość przedmiotów dalekich. Skoro jednak przed objektywem umieścimy przysłonę z małym otworkiem, spostrzeżemy, że matówka da się tak ustawić, aby i obrazy przedmiotów bliskich i dalekich były równie ostre. Im mniejsza będzie średnica otworu przysłony, tem większa może być różnica w oddaleniu różnych przedmiotów, których obrazy na matówce mają być jednakowo ostre. Przysłony zatem zwiększają „ostrość w głąb“ (Tiefenscharfe), a ponieważ we fotografji (z wyjątkiem zdjęć rysunków, map itp.) ma się zdjęcia przedmiotów trójwymiarowych, stojących w różnych od objektywu odległościach, przeto zastosowanie przysłon jest rzeczą wagi ogromnej. Stąd też prawie każdy objektyw opatrzony jest przysłonami, których wielkość otworów da się zmieniać.
Otwory przysłon muszą być w pewien sposób oznaczone cyfrowo, gdyż im mniejszy jest otwór, tem mniej światła przechodzi przez objektyw na płytę, a więc tem dłuższe musi być wyświetlenie. Pozornie zdawaćby się mogło, że jeżeli jedna przysłona jest od drugiej dwa razy mniejsza, to i dwa razy mniej światła daje; tymczasem widać z figury (20) naocznie, że powierzchnia mniejszej o połowę przysłony jest cztery razy mniejsza od powierzchni dużej przysłony. Ponieważ zatem tylko czwarta część światła może przejść przez nią, przeto też: przysłona o połowę mniejsza wymaga nie dwa lecz cztery razy dłuższego wyświetlenia. Z tego wynika, że wyświetlenia dwiema różnej wielkości przysłonami mają się do siebie odwrotnie, jak kwadraty średnic tych przysłon.
Oznaczanie przysłon mogłoby się ograniczyć na podawaniu ich średnic w cyfrach (n. p. jedna przysłona ma 5 milimetrów średnicy, druga 9 mm., trzecia 16 mm. i td.) i to byłoby wystarczające, jeżeli mamy jeden tylko objektyw, względnie kilka objektywów takiej samej ogniskowej. Skoro jednak idzie o porównanie przysłon objektywów o różnych ogniskowych, takie oznaczenie zawiedzie zupełnie.
W punkcie S (na fig. 21) znajduje się objektyw z przysłoną np. 1 centymetr średnicy mającą. Odległość Sa przedstawia nam ogniskową tego objektywu, a więc w jego ognisku, tj. w punkcie a, umieszczamy płytę. Jeżeli teraz w miejscu Ś umieścimy inny objektyw również z przysłoną o 1 cm. średnicy, jednak o ogniskowej dwa razy dłuższej (Sb), spostrzeżemy, że w punkcie b umieszczona płyta otrzymuje nie dwa, ale cztery razy mniej światła, gdyż przechodząca przez przysłonę ilość światła rozprasza się na cztery razy większą powierzchnię. Przy ogniskowej (Sc) trzy razy dłuższej, a tej samej przysłonie, płyta będzie dziewięć razy słabiej oświetlona. Ogniskowa zatem gra rolę równie ważną, co średnica przysłony ; przy różnych ogniskowych o tej samej średnicy przysłony ilość działającego na płytę światła stoi w odwrotnym stosunku kwadratowym do ogniskowej. Z tego widzimy, że przy oznaczaniu przysłon musi się oprócz ich średnicy uwzględnić i ogniskową objektywu. Najprostsze jest oznaczenie przysłon ułamkiem ogniskowej. Jeżeli przysłona ma 2 centymetry średnicy, a ogniskowa 12 centymetrów długości, to przysłona jest od ogniskowej 12 : 2 = 6 razy mniejsza, czyli wynosi ogniskowej. Piszemy zatem: przysłona ta ma się do ogniskowej jak 1 : 6. albo, oznaczywszy ogniskową ogólnie przyjętą literą f (focus), ocyfrujemy przysłonę jako f : 6 lub Jeżeli inna przysłona wynosi F : 12, to na podstawie reguły o kwadratowym stosunku przysłon wiemy już, że ta druga przysłona wymaga wyświetlenia cztery razy (nie dwa razy) dłuższego, niż pierwsza. Jeżeli np. mamy przysłony o 4, 2 1/2 i 1 1/2 cm. średnicy, a objektyw ma 30 cm. ogniskowej (f), to przysłony te oznaczymy tak: 4 : 30 = 1 : 7x5, 2 1/2 : 30 = 1 : 12 i 1 1/2 : 30 = 1 : 20. Mamy zatem przysłony f : 7x5, f : 12 i f : 20, a wyświetlenia temi przysłonami będą do siebie w stosunku jak 56 : 144 : 400, czyli jak 1 : 2 1/2 : 7. Taki stosunek wyświetleń byłby niewygodny; przeto ujęto przysłony w pewien system i ustopniowano ich średnice tak, aby każda następna przysłona wymagała wyświetlenia dwa razy dłuższego, niż poprzednia. Skoro np. największa przysłona ma średnicę f : 9, to następne powinny mieć f : 12x5, f : 18, f : 25, f : 36, f : 50 itd. Ponieważ według tego systemu względne wyświetlenia mają się do siebie jak 1 : 2 : 4 : 8 : 16 : 32... itd., próbowano przysłony oznaczać wprost wyświetleniami względnemi; przytem jednakże wkradła się pewna niejednolitość, gdyż nie wszyscy wzięli ten sam względny otwór przysłony za jednostkę podstawową. I tak dr. F. Stolze, a za nim przeważna część Niemców, przyjęła za jednostkę otwór 1 : √10 czyli 1 : 3.16 i z tego wypadło takie numerowanie przysłon:
otwór względny 1 : 2x25 1 : 3x16 1 : 4x5 1 : 5x4 1 : 6x3 1 : 7x7 1 : 9 1 : 10x8 1 : 15x5
numer przysłony 1/2 1 2 3 4 6 8 12 24
Francuzi wzięli za podstawę otwór 1 : 10 i mają taki system przysłon:
otwór względny 1 : 3x5 1 : 5 1 : 7 1 : 10 1 : 14 1 : 20 1 : 28 1 : 40 1 : 56
numer przysłony 1/8 1/4 1/2 1 2 4 8 16 32
Anglicy przyjęli za jednostkę otwór 1 : 4, wobec czego mają:
otwór względny 1 : 2x8 1 : 4 1 : 5x6 1 : 8 1 : 11x2 1 : 16 1 : 22x5 1 : 32 1 : 45
numer przysłony 1/2 1 2 4 8 16 32 64 128
Najpewniejszem okazuje się numerowanie przysłon nie względnemi wyświetleniami, lecz względnymi otworami, a więc np.: f : 6x3, f : 9, f : 12x5, f : 18, f : 25, f : 36, f : 50 i do tego sposobu wracają wszyscy, gdyż skoro np. cyfra 8 oznaczała u Niemców otwór 1 : 9, u Francuzów 1 : 28, a u Anglików 1 : 11x2, nieporozumienia były nieuniknione.
Przeważna część objektywów fotograficznych składa się conajmniej z dwóch części, między któremi w środku ma miejsce przysłona; a ponieważ soczewki we fotografji używane należą z nielicznymi wyjątkami do skupiających, czyli powiększających, przeto soczewka taka „powiększa" niejako otwór leżącej za nią przysłony. Stąd też u objektywów, posiadających soczewki przed przysłoną, otwór skuteczny jest większy, niż rzeczywista średnica otworu przysłony.
Jak wiadomo, obraz przedmiotów bardzo oddalonych leży w ognisku soczewki; na odwrót tedy promienie z ogniska pochodzące powinny wyjść przez objektyw równolegle. To rozumowanie nasuwa nam łatwy sposób oznaczenia otworu skutecznego u objektywu, którego ogniskową i średnicę przysłony znamy. W tym celu mierzymy oddalenie (fig. 22) przysłony od zewnętrznej powierzchni soczewki; ogniskowa (f), pomniejszona o to oddalenie i podzielona przez średnicę przysłony (cc1), da nam oznaczenie otworu skutecznego, a to według wzoru S = sxf/f-d, gdzie S = średnica (aa1) otworu skutecznego, f = ogniskowa objektywu, d = oddalenie przysłony od soczewki. N. p. średnica przysłony = 2 centymetry, ogniskowa = 12 cm., oddalenie przysłony od soczewki = 1 cm.; zatem otwór skuteczny (S) wyniesie :
S = sxf/f-d = 2x12/12-1 = 24/11 = 2x2 cm.
Z tego wynika, że największy względny otwór tego objektywu wynosi :
2x2/12 = 1 : 5x5 a nie 2/12 = 1 : 6
Otwór skuteczny jest u objektywów konstrukcji symetrycznej większy o 3% - 22% od średnicy przysłony. U objektywów z przysłoną przed soczewką otwór skuteczny jest dokładnie równy średnicy przysłony.
Największy otwór skuteczny (wirksame Offnung) danego objektywu nazywamy jego jasnością (Lichtstarke). Mówimy zatem : jasność tego objektywu wynosi 1 : 8, innego 1 : 5x4 itd. Do jasnych liczymy objektywy, posiadające otwory skuteczne 1 : 3 - 1 : 7, do średnich 1 : 6 - 1 : 12, do ciemnych zaś 1 : 11 - 1 : 22.
Małe przysłony u objektywów rzadko kiedy przekraczają granicę 1 : 50, a nigdy nie osiągają otworu 1 : 100, gdyż przy otworach jeszcze mniejszych zaczyna występować zjawisko dyffrakcji czyli uginania się światła (Lichtbeugung), wskutek czego ostrość przy dalszem zmniejszaniu otworów przysłon maleje, zamiast się potęgować.
Pojęcie, czem jest ostrość w głąb (Tiefenscharfe), należy nieco ściślej określić. Jeżeli matówka, ustawiona w miejscu a (fig. 23), da nam jasny punkcik, jako rzucony objektywem obraz dalekiego punktu świecącego, to po przesunięciu matówki (np. w położenie b) otrzymamy na niej zamiast punktu jasny krążek o średnicy x. Wielkość tego jasnego krążka (x) zależna jest od średnicy (d) przysłony objektywu, gdyż im mniejsza będzie przysłona, tem mniejsza też i średnica tego krążka. Ostrość w głąb, czyli krótko „głębokość’’ objektywu, nie zależy wcale od jego konstrukcji. Aplanat o jasności 1 : 8 jest zupełnie tak samo głęboki, jak najlepszy anastygmat 1 : 8 o tej samej ogniskowej. Natomiast głębokość maleje z wzrastaniem ogniskowej, gdyż im dłuższa ogniskowa, tem większa jest różnica w ostrości obrazów przedmiotów niejednakowo odległych.
Przyjąwszy, że największa dopuszczalna nieostrość (czyli średnica jasnego krążka) wynosić ma co najwyżej 1/10 milimetra*), możemy dla każdego objektywu i dla każdej przysłony znaleźć takie oddalenie matówki, w którem obrazy przedmiotów bardzo odległych (co najmniej 1000 ogniskowych), czyli jak się zwykło mówić, obrazy przedmiotów w „nieskończoności" (∞), będą na matówce równie ostre, jak przedmioty w pewnej bliskości. Granica tej bliskości zależy od ogniskowej i od przysłony, co widać z poniższej tabelki, podającej odległość w metrach, od której zaczyna się już t. zw. nieskończoność przy danej przysłonie.
Np. dla ogniskowej 15 cm. zaczyna się przy przysłonie 1 : 5x5 „nieskończoność" dopiero od 42 metrów, a przy przysłonie 1 : 12x5 już od 18 metrów. Przytem „ostrość w przód" wynosi dokładnie połowę nastawionej w metrach odległości, to znaczy np., że przy przysłonie 1 : 12x5 (i ogniskowej, 15 cm.) po nastawieniu na 18 metrów mamy na zdjęciu ostre wszystkie przedmioty, jakie się znajdują w odległości od 9 metrów (połowa z 18) aż do nieskończoności. Dotychczas przyjmowaliśmy, żę przedmiot, którego obraz widać na matówce, wysyłał promienie jednej barwy, np. tylko niebieskiej. Jednak we fotografji mamy prawie zawsze przedmioty różnobarwne. Jeżeli wiązkę promieni słonecznych puścimy przez wązką szparę na pryzmat szklany (fig. 24), doznają one w nim załamania, a nadto rozszczepienia. Światło białe rozdzieli się na barwy, z których się składa, i jeżeli po drugiej stronie pryzmatu umieścimy ćwiartkę papieru lub matówkę, spostrzeżemy barwną wstęgę w kolorach od czerwonego począwszy przez pomarańczowy, żółty i zielony do niebieskiego i fiołkowego.
Każda soczewka fotograficzna składa się również niejako z szeregu połączonych zę sobą pryzmatów (fig. 25 u dołu), działa więc podobnie jak pryzmat, dając obraz każdej barwy w innem miejscu, przyczem światło czerwone załamuje się najmniej, żółte znaczniej, a fiołkowe najsilniej. Stąd ogniskowa „fiołkowa" jest najkrótsza, „czerwona" zaś najdłuższa (fig. 25 c). Na oko ludzkie działa najsilniej barwa żółta, na płytę fotograficzną natomiast fioletowa. Nastawiając zatem na matówce obraz ostry, nastawiamy go niejako w ogniskowej „żółtej", stąd otrzymujemy po zdjęciu negatyw nieostry, gdyż działająca chemicznie ogniskowa „fiołkowa” jest o 2% krótsza od żółtej. Chcąc otrzymać obraz takim objektywem, musimy po ustawieniu matówki zbliżyć ją o 2% (=1/45) odległości ku objektywowi. Ta różnica o 2% nazywa się różnicą ogniska chemicznego (chemische Focusdifferenz) i jest wadą soczewek pojedynczych.
Jeżeli pryzmat połączymy z drugim pryzmatem, jeszcze silniej światło łamiącym*), ale zato nie tak skośnym, otrzymamy pryzmat ,,achromatyczny”, który wprawdzie światło załamuje, ale go nie rozszczcepia (fig. 26); podobnież, skklejiwszy ze sobą dwie soczewki ze szkieł odmiennych, jedną zbierającą, a drugą rozpraszającą, otrzymamy objektyw achromatyczny (fig. 27), który zatem nie posiada błędu „ogniska chemicznego”, dając ostre zdjęcia przedmiotów ostro na matówce ustawionych.
Jednakże obraz, choćby achromatycznym objektywem rzucony, niezawsze musi być ostry, nawet na matówce. Powróćmy jeszcze do naszego przedstawienia soczewki, jako złożonej z pryzmatów. Pryzmaty te są niejednakowo „skośne", więc skrajne łamią światło silniej, niż środkowe. Skutkiem tego obwód soczewki ma ogniskową krótszą (f1), niż jej środek (f2 na fig. 28). Każda część soczewki ma zatem inną ogniskową, co właśnie jest powodem nieostrości obrazu. Powierzchnie soczewki są częściami kuli; a że ich kulistość jest powodem tej nieostrości, nazywamy ją zboczeniem z powodu kulistośći, lub zboczeniem sferycznem (spharische Abweichung, Kugelgestaltsfehler, aberration spherique). U soczewek wypukłych promienie skrajne mają ogniskową krótszą, niż promienie środkowe ; u soczewek rozpraszających ma się rzecz przeciwnie.
Połączywszy*) soczewkę wypukłą z wklęsłą (fig. 27), możemy usunąć zboczenie sferyczne; w tym jednak celu musimy nadać obu soczewkom pewne ściśle określone formy (promienie krzywizn), zależne od sort szkieł, z których te soczewki są sporządzone. Forma soczewek gra jednak znowu rolę ogromną w usunięciu astygmatyzmu, który poniżej poznamy, zatem nie zawsze można przez „wygięcie" soczewek usunąć aberację sferyczną. Natomiast jest na to środek inny, przez użycie przysłon. Ustawiwszy obok soczewki przysłonę, przepuszczamy tylko promienie środkowe, skrajne zaś powstrzymujemy, zatem ogniskowa jest już tylko jedna, w punkcie f2 (fig. 28) leżąca, otrzymamy więc obraz ostry. Przysłony jednak zmniejszają jasność objektywu, stąd konieczna jest korekcja sferyczna.
Dotychczas zajmowaliśmy się tylko „promieniami osiowymi", to jest takimi, które przebiegają w pobliżu osi soczewki; jednak fotografja wymaga wielkiej rozciągłości obrazów, muszą zatem być uwzględnione i promienie znacznie nachylone do osi. Jeżeli soczewkę opatrzymy przysłoną i zdejmujemy nią n. p. budynek, zajmujący całą matówkę, spostrzeżemy, że linje proste na brzegach obrazu są łukowo wykrzywione (fig 29). Im dalej przysłonę odsuwamy od, soczewki, tem silniej wyginają się, te linje; jeżeli przysłona znajduje się przed soczewką, ma kwadrat (A), wygląd beczki (C); skoro przysłona jest poza soczewką, kwadrat otrzymuje formę poduszki (B).
Zjawisko to nosi nazwę dystorsji, a spowodowane jest nierównym stosunkiem powiększenia między środkiem a brzegami obrazu. Na szczęście występuje dystorsja w stopniu rażącym dopiero przy znacznych kątach obrazu (np. ogniskowa 20 cm. nie daje na płycie 9 X 12 cm. prawie żadnej dystorsji, dopiero krótsze ogniskowe).
Pomimo to dystorsja daje się nieraz we znaki, a jednym ze sposobów jej usunięcia jest ustawienie dwóch równych soczewek w pewnym odstępie od siebie i umieszczenia przysłony w środku między niemi, gdyż skoro przysłona przed soczewką daje dystorsję wklęsłą, a za soczewką dystorsję wypukłą, to jeżeli soczewki są po obu stronach przysłony, dystorsja zniknie. Praktyka wykazała słuszność tego wnioskowania i tak powstały aplanaty, wprowadzone w roku 1866 przez Steinheila, który usunął w nich i zboczenie sferyczne. Konstrukcja ta (fig. 30), rozpowszechniła się w sposób bezprzykładny i utrzymała się. do dziś, gdyż już przy pełnym otworze daje obraz ostry, prawie wolny od dystorsji i o dość znacznej rozciągłości. Stąd też prawie każda fabryka je wyrabia, nadając im nazwy najróżniejsze (Aplanat, Aplanoskop, Leukograph, Lynkeioskop, Euryskop, Exportanastigmat, Rapid Apochromat, Rektilinear etc.).
Stosownie do swego przeznaczenia mają aplanaty bardzo różną jasność (od F : 5 do F : 16); jaśniejsze wyrysowują pełnym otworem obraz ostry o rozciągłości około pół ogniskowej (n. p. ogniskowa 24 cm. na .format 9 X 12 cm.); ciemniejsze rysują większe formaty ostro. Po zmniejszeniu przysłony ostrość staje się rozleglejsza; np. przysłoną najmniejszą otrzymamy ostro wyrysowaną płytę dwa razy większą, niż pełnym otworem (przysłoną największą).
Zaletą aplanatów jest ponadto możność użycia jednej tylko połowy objektywu, gdyż po odkręceniu soczewki przedniej możemy samą tylną połowią robić zdjęcia, osiągając w tym wypadku ogniskową niemal dwa razy dłuższą (a więc przedmioty na matówce dwa razy większe). Pamiętać przytem należy, że ogniskowa dwa razy dłuższa wymaga (przy niezmienionej przysłonie), cztery razy dłuższego czasu wyświetlenia. Jeszcze lepsze są aplanaty z nowych sort szkieł (fig. 31), gdyż oprócz krótszej budowy dają pełnym otworem rozciąglejszą ostrość obrazu i mają lepszą korekcję astygmatyzmu, którym się teraz zajmiemy. Jeżeli aplanatem fotografujemy duży arkusz papieru, polinjowany w drobne kratki, spostrzeżemy, że pomimo zmniejszenia przysłony obraz kratek na brzegach jest nieostry, linje są rozszerzone, rozmazane. Przytem u góry i u dołu obrazu linje poziome są nieostre, pionowe zaś ostre, a na bokach obrazu ma się rzecz przeciwnie. Podobnież obrazy punktów nie przedstawiają się na brzegach jako punkty, lecz jako kreseczki lub krzyżyki. Przyczyną tego jest astygmatyzm (fig. 32). W punkcie S mamy źródło światła, które wysyła promienie i z ukosa na soczewkę. Promień górny i dolny przetnie się za soczewką w punkcie p, zaś promień lewy i prawy w punkcie c, podczas gdy dla obrazu ostrego musiałyby się wszystkie cztery promienie przeciąć w jednym i tym samym punkcie. Tą różnicą w ogniskowej promieni południkowych (Meridionalstrahlen) i cięciwowych (Sagittalstrahlen) jest astygmatyzm, który występuje przy obrazach punktów poza osią soczewki i to tem silniej, im dalej te punkty leżą od osi.
Usunięcie nieostrości, spowodowanej astygmatyzmem, należy do najtrudniejszych zadań optyki, zwłaszcza, że astygmatyzm łączy się z wygięciem płaszczyzny obrazu (Bildfeldwólbung). Jeżeli nawet promienie południkowe leżą w tych samych punktach, co promienie cięciwowe, obraz nie musi leżeć na płaszczyźnie (jaką przedstawia matówka lub płyta), lecz na powierzchni wygiętej we formie - czaszy kuli, która punkt środkowy ma w pobliżu objektywu. To astygmatyczne wygięcie obrazu można usunąć tylko przez złączenie kilku soczewek z różnych szkieł w jeden system. Objektywy tak skonstruowane nazywają się anastygmatami. Mając do rozporządzenia większą ilość soczewek z różnych sort szkieł, można przytem doskonale skorygować zboczenie sferyczne i chromatyczne, i otrzymać objektyw niemal wolny od wszystkich błędów ostrości, a także od komatu, który jest skutkiem zboczenia sferycznego promieni nachylonych do osi. Na rysunku (fig. 33) widzimy, że promienie górne przecinają się ze sobą w punkcie 1, średnie w punkcie 2, a dolne w 3 i 4, dając w ten sposób, zamiast ostrego obrazu punktu, całą linję mniej lub więcej rozlewną. Z podobieństwa tych linji do przecinka (coma), lub do komety, otrzymało nazwę to zboczenie. Komat występuje nieraz w objektywach, dobrze zresztą korygowanych, niwecząc delikatność ostrości; najłatwiej uwolnić można od komatu konstrukcje symetryczne, jakkolwiek i niektóre objektywy niesymetryczne wykazują mistrzowską korekcję akomatyczną.
Nim zajmiemy się objektywami, jakie są obecnie używane, musimy jeszcze zastanowić się nad wyglądem obrazów zależnie od kątów widzenia objektywów wogóle. Wiemy, że im ogniskowa jest krótsza, tem mniejsze daje obrazy przedmiotów w danej odległości położonych. Jeżeli na płycie 13 X 18 cm, zrobimy zdjęcie raz ogniskową 12 cm., drugi raz 30 cm. otrzymamy na pierwszem zdjęciu kąt obrazu dwa razy szerszy (fig. 34), niż na drugiem, w pierwszym bowiem wypadku obejmował ten kąt około 60°, w drugim około 30°. Ogniskowa 9 cm. objęłaby na płycie tej nawet kąt około 100°. Kąt obrazu (Bildfeldwinkel) ma ogromny wpływ na wygląd, czyli perspektywę obrazu. Im kąt obrazu jest mniejszy (a więc im ogniskowa jest dłuższa), tem milsza dla oka będzie perspektywa zdjęcia. Na odwrót często konieczność zmusza do używania objektywów o krótkich ogniskowych, a więc o wielkich kątach obrazu, jeżeli np. odstęp od przedmiotu musi być mały. Do zdjęć portretowych kąt obrazu powinien wynosić 20-40°, do krajobrazów i studjów rodzajowych 30-60°, do zdjęć pannoramowych, reprodukcyj i zdjęć wnętrz 60-100° i więcej. Stąd też i objektywy, odpowiednio do zastosowania, dzielimy według ich kąta obrazu: na normalne, ostrokątne (Longfocus) i rozwartokątne (Wide angle, Weitwinkel). Prostem jest, że np. ogniskowa 15 cm. obejmuje na płycie 9 X 12 cm. zupełnie taki sam kąt obrazu, jak ogniskowa 30 cm. na płycie 18 X 24 cm.; natomiast objektyw uniwersalny o ogniskowej 15 cm., przeznaczony na format 9 X 12, może być z małemi przysłonami użyty na format 18 X 24 jako objektyw rozwartokątny, dając w tym wypadku kąt 90°, podczas gdy na płycie 9X 12 kąt obrazu tego objektywu obejmuje tylko 55°.
Kąt obrazu zawisł jedynie od ogniskowej i od formatu zdjęcia, natomiast zupełnie niezależna jest od tego rozciągłość pola objektywu (Bildfeld), zwana także polem obrazu. Gdy mały objektyw umieścimy w obszernym aparacie i zmniejszywszy przysłonę, oglądamy obraz ostry na matówce, widzimy na niej, że okrągły obraz jasny otoczony jest czarną winietą. Rozciągłość „widzenia’’ objektywu obejmuje zatem jasne pole obrazu; tego, co jest poza tem polem, objektyw nie „widzi’’, więc oddaje czarno. Średnica tego jasnego kręgu (Lichtkreis) obrazu zależna jest od ogniskowej objektywu i od jego budowy; im większą średnicę ma objektyw i im jest krótszy, tern rozleglejszy będzie ten krąg jasny przy danej ogniskowej. Rozciągłość tego pola jasnego nie ma nic wspólnego z ostrością, gdyż brzegi obrazu, jakkolwiek jeszcze dość jasne, mogą być już zupełnie bezużyteczne z powodu nieostrości.
Osiowanie (Zentrierung) objektywów jest prawie zawsze w stopniu zadowalniającym uskuteczniane; jedynie u objektywów tanich, z nieznanych fabryk pochodzących, mogą być pod tym względem pewne wątpliwości. Dla upewnienia się wystarczy aparat z objektywem skierować na kilka punktów świecących, np. na kilka świec w oddaleniu, a następnie okręcać objektyw w oprawie, przyczem obrazy ostre tych jasnych punktów na matówce nie powinny ani drgnąć; jeżeli zaś one kręcą się wraz z objektywem, jest to dowód złego osiowania soczewek i taki objektyw należy odrzucić.
W soczewkach, zwłaszcza zrobionych z nowych sort szkieł, znajdują się często w szkle drobniutkie pęcherzyki powietrza, lub małe ziarnka piasku, kamyczki etc. Nie jest to wada soczewki, gdyż pominąwszy znikomą (0x15%) stratę światła, nic one nie szkodzą ostrości; owszem można je uważać za dowód, że objektyw zrobiony jest z nowych sort szkieł, a zatem lepszy, niż z dawnych. Podobnież mają niektóre sorty szkieł nowych zabarwienie nieco żółtawe lub zielonawe, co również trudno za wadę poczytać, tem bardziej, że te bardzo dla korekcji pożądane szkła nie zawsze mogą być zupełnie bezbarwne.
Oprawa objektywu, w której umocowane są jego soczewki, sporządzana bywa zwykle z mosiądzu, nieraz też z magnalu (tj. z aljażu metali lekkich: glin i magn). Rozróżniamy oprawy zwykłe (Normal fassung), wgłębione (versenkte Fassung) i ślimakowe do kamer ręcznych (Schneckengangfassung, Archimedesgewinde) (fig. 35). Te ostatnie urządzone są po nastawiania objektywu na różne odległości, podczas gdy wgłębione tem się tylko różnią od zwykłych, że objektyw mało wystercza poza deseczkę kamery, jest bowiem prawie cały w nią zagłębiony.
Do zmieniania szerokości otworów objektywu służy dziś niemal powszechnie przysłona tęczówkowa (Irisblende), złożona z sierpów kauczukowych lub stalowych, rozsuwających się za obrotem pierścienia na oprawie objektywu; czasami używane są przysłony obrotowe (Revolverblenden) a jeszcze rzadziej wstawiane (Einsteckblenden) lub przesuwane (Schiebeblenden). Przysłonę tęczówkową, oraz jej pierścień zewnętrzny, wskazanem jest natrzeć od czasu do czasu czystym olejem kościanym, podobnież gwinty do przykręcania objektywu i soczewek.
Do obcierania soczewek z kurzu lub pary skroplonej należy używać czystego, kilkakrotnie pranego płatka lnianego lub papieru Bertolda (Berthold-Putzpapier); polecana często skórka irchowa zawiera nieraz drobne grudki wapienne, które mogłyby powierzchnię soczewek porysować.
Gdyby w obiektywie jedna ze soczewek pękła, należy rysę zakryć czarnym lakierem matowym; gdyby nawet części soczewki brakło, można robić zdjęcia bez zarzutu, jeżeli się tylko pustą przestrzeń zakryje czarnym papierem lub czarnym plastrem angielskim. Wszystkie normalne gwinty zakręca się w prawo, odkręca zaś w lewo. Gwintów nie należy zbyt silnie przykręcać, gdyż przez to mogą powstać w soczewkach szkodliwe napięcia (Spannungen) lub nawet pęknięcia. Jeżeli jakiego gwintu rozkręcić nie można, należy między gwinty zapuścić nieco oleju kościanego, lub lekko ogrzać część zewnętrzną. Bez potrzeby nie należy nigdy rozkręcać soczewek, gdyż niektóre objektywy tracą znacznie na ostrości, jeżeli soczewki ich nie stoją dokładnie we właściwem oddaleniu wzajemnem.
Zaznajomiwszy się z własnościami ogólnemi soczewek i sporządzanych z nich objektywów fotograficznych, możemy przejść do omówienia typów tych objektywów, które zdobyły sobie szersze rozpowszechnienie. Do najtańszych objektywów należą (fig. 23) soczewki pojedyncze w stosownej oprawie z kilku przysłonami. Dwie takie soczewki, umieszczone symetrycznie do przysłony, dają aplanat peryskopowy, nieachromatyczny. Z przysłonami małemi dają te objektywy zdjęcia zupełnie ostre; niektóre z nich (Bistigmat) mają nadto oprawę przesuwaną celem wyrównania różnicy ogniska chemicznego. Kąt obrazu jest dość duży (z małemi przysłonami nawet 90°). Do peryskopowych należy też Hypergon, obejmujący ogromny kąt obrazu (do 130°).
Aplanaty achromatyczne omówiliśmy już powyżej; pomimo niskiej ceny wystarczają (fig. 30) do bardzo wielu celów. Istnieją w różnych sortach: np. portretowe o jasności F : 4x5 - F : 6, uniwersalne o jasności F : 7 - F : 11 i rozwartokątne F : 9 - F : 22. Aplanaty odznaczają się zwykle doskonałą ostrością środkową (Mittenscharfe), w czem ich nawet anastygmaty nie przewyższają.
Pojedynczy objektyw achromatyczny (fig. 27) wychodzi powoli z użycia, może z powodu niewielkiej jasności (F : 12 - F : 16), gdyż dawał zdjęcia bardzo dobre, odznaczające się zwłaszcza głębią rysunku, posiadając bowiem tylko dwie sklejone ze sobą soczewki, wolny był zupełnie od odbić światła, sprowadzających często mglistość zdjęć objektywami, w których z powodu większej ilości soczewek część światła ulega wielokrotnym odbiciom między ich powierzchniami. Natomiast objektyw pojedynczy, złożony z 3 - lub 4 skitowanych z sobą soczewek, często bywa używany jako soczewka anastygmatowa (fig. 36), gdyż pełnym otworem daje obraz ostry o znacznej rozciągłości.
Soczewki anastygmatowe, stanowiące same dla siebie objektyw, mogą być zestawione po dwie w jeden system (fig. 37), dając objektyw symetryczny o znacznej jasności i ogromnej sprawności. Mając trzy lub więcej takich soczewek o różnych ogniskowych, możemy je zestawiać ze sobą dowolnie, otrzymując w ten sposób objektyw zestawiany (Objektivsatz), w którym niemal dla wszystkich celów możemy sobie dobrać ogniskową odpowiednią. Np. mamy trzy soczewki anastygmatowe o ogniskowych: I = 20 cm., II = 30 cm., III = 40 cm. Zestawiając I i II, otrzymamy wypadkową ogniskową F = 12x5 cm. według wzoru, w którym d oznacza odległość soczewek od siebie:
F = f1 x f2 = 20 x 30 = 600 = 12x5
f1 + f2 - d = 20 + 30 - 2
Soczewki II i III dadzą nam po skombinowaniu ogniskową 17x5 cm. Na płycie np. 13 X 18 cm. obejmą nam te kombinacje różne kąty obrazu, możemy więc do każdego celu zestawić sobie objektyw odpowiedni. Soczewki anastygmatowe mają zwykle dwa razy mniejszy otwór wolny, niż objektyw, w który są złożone; np. połówki objektywu o jasności F: 63 mają jasność F: 12*5.
Objektyw, złożony z dwu soczewek anastygmatowych, tworzy anastygmat symetryczny, wyrabiany przez wiele fabryk o jasności F : 4x0 do F : ll, odpowiednio do swego przeznaczenia. Oprócz tego istnieją anastygmaty niesymetryczne (fig. 38), których części nie mogą być dla siebie użyte jako objektywy samoistne. Pomimo to korekcja ich może być nietylko równa, ale czasem nawet lepsza, niż anastygmatów symetrycznych; dotyczy to między innemi dystorsji, od której nie wszystkie objektywy symetryczne eo ipso są wolne*).
W czasach nowszych używane są często w objektywach t. zw, soczewki powietrzne, to znaczy warstewki powietrza, zamknięte między dwiema soczewkami. Np. objektyw Gaussa (fig. 33), stanowiący pierwotyp wielu anastygmatów, składa się z trzech soczewek, z których dwie (a i c) są szklane, środkową zaś (b) tworzy warstewka powietrza między niemi zamknięta. Konstrukcje, w których skład wchodzą soczewki powietrzne, nazywamy djalitycznemi (fig. 39); są zwykle tańsze, niż skitowane, pomimo równie wysokiego stopnia korekcji; natomiast wadą ich być mogą refleksy światła między wieloma wolno stojącemi powierzchniami soczewek. Przytem jaśniejsze z nich (F : 4 - F : 5x5) mają tę właściwość, że rozciągłość ostrości nie da się wydatnie zwiększyć przez zmiejszenie przysłon.
Konstrukcje anastygmatyczne uchodziły do niedawna za szczyt udoskonalenia i rzeczywiście dają w rękę fotografującym objektywy, wolne od wszelkich wad ostrości rysunku, gdy idzie o zdjęcia przedmiotów w jednej płaszczyźnie. Poza reprodukcjami jednak ma fotografja przeważnie do rozwiązania zadania inne, a to zdjęcia przedmiotów trójwymiarowych, leżących w różnych płaszczyznach, a zatem w różnych oddaleniach od objektywu. Za jedyny sposób uzyskania ostrości takich zdjęć uchodziło, poparte zresztą rozumowaniem teoretycznem, zmniejszanie przysłony objektywu, aby ostrość w głąb (głębokość ostrości) zwiększyć w stopniu wymaganym praktycznie.
Dopiero w r. 1923 powiodło się drowi P. Rudolphowi, który przed laty obliczył pierwsze anastygmaty zeissowskie, obmyśleć konstrukcję objektywów, posiadających zwiększoną ostrość w głąb mimo wielkiej jasności. Konstrukcje te nazwał plazmatami, jako posiadające zwiększoną plastyczność rysunku.
Plazmat tedy jest objektywem, korygowanym nietylko sferycznie, chromatycznie i astygmatycznie, lecz także „plastycznie", a możebne jest to przez zastosowanie konstrukcji mieszanej, zawierającej obok soczewek skitowanych także przedzielone warstewkami powietrza (fig. 40). Wartość tej plastyczności rysunku przedmiotów w różnych oddaleniach ujawnia się oczywiście tylko w zdjęciach wielkiemi przysłonami, zwłaszcza w tych, które mają być następnie powiększone dość znacznie.
Konstrukcja Petzvala jest objektywem portretowym o wielkiej jasności i pomimo, że datuje się jeszcze od roku 1840, mało ma do dziś równych sobie poza anastygmatami. Pierwsze okazy (fig. 41) posiadały wolny otwór 1 : 4 - 1 : 5; dziś, dzięki nowym sortom szkieł, są nawet serje o jasności 1 : 2x3, jest to zatem objektyw specjalnie nadający się do fotografji portretowej, gdyż ostrość już przy pełnym otworze jest bardzo ścisła, chociaż rozciągłość jej niezbyt wielka (15-25°). Z powodu dużych rozmiarów nie nadaje się ta konstrukcja do żadnych kamer ręcznych i do większości podróżnych. Używana bywa także do celów rzutniczych, a wówczas achromatyzm jej jest innego rodzaju, nie chemiczny, lecz optyczny.
Teleobjektywy znajdują się jeszcze w dobie rozwoju i zdobywają sobie uznanie z każdym dniem szersze. Konstrukcje takie służyły początkowo do zdjęć ze znacznych odległości, a pierwotną ich formą była zwykła luneta. Z powodu znacznej długości takich lunet zastąpiono je później lunetami systemu Galileusza (lornetki teatralne), a z nich rozwinął się nowoczesny typ teleobjektywów, które zatem składają się z soczewki powiększającej u frontu i z soczewki pomniejszającej w tyle umieszczonej (fig. 42). Jako części frontowej można użyć jakiegokolwiek dobrze korygowanego objektywu; tylna część jest soczewką pomniejszającą, również odpowiednio korygowaną i o ogniskowej krótszej, niż ma część frontowa. Oprawa teleobjektywu składa się z rury metalowej mieszczącej u frontu objektyw zwyczajny, a w tyle soczewkę pomniejszającą, czyli telenegatyw, który można od objektywu frontowego oddalać, lub doń przybliżać. Stąd teleobjektywy nie mają stałej ogniskowej, lecz w każdem oddaleniu matówki dadzą obraz przedmiotów, gdy tylko obie części teleobjektywu ustawimy w odpowiedniej od siebie odległości. Obraz ten będzie tem większy, im bardziej zbliżamy soczewkę pomniejszającą do objektywu u frontu, zarazem jednak musimy coraz bardziej rozsuwać miech kamery. Jeden teleobjektyw daje nam zatem cały szereg różnych ogniskowych w dowolnym wyborze, przyczem (posiadając punkt główny w powietrzu przed objektywem) wymaga miecha znacznie krótszego niż ogniskowa. Jeżeli F oznacza ogniskową objektywu frontowego, f ogniskową soczewki pomniejszającej, a δ oddalenie obu tych części ponad różnicę ich ogniskowych*), to wypadkowa ogniskowa δ = Fxf/δ zaś rozciag miecha będzie : w = δ f/F - δ .
N.p. F = 12 cm., δ = 1 cm., f = 6 cm.; wtedy δ będzie = 12x6/1 = 72 cm., rozciąg wyniesie tylko 72x/12 - 6 = 30 cm. Używając zatem teleobjektywu, wystarczy nam przy ogniskowej 72 cm. mieć aparat, posiadający tylko 30 cm. rozciągu. Jeszcze korzystniej przedstawi się rzecz, jeżeli mamy zdejmować przedmioty bliższe; wtedy oddalenie przedmiotu D = ሦ (p/o + F/f) + F, a rozciąg kamery w = φ (o/p + f/F) - f, gdzie p = wielkość przedmiotu, zaś o = wielkość jego obrazu.
N. p. dla 1/2 wielkości naturalnej (o/p = /2) mielibyśmy odstęp od przedmiotu D = 72(2/1 + 12/6) + 12 = 300 cm., a rozciąg W = 72(1/2 + 6/12) - 6 = 66 cm., podczas gdy przy zwykłym objektywie o 72 cm. ogniskowej musielibyśmy użyć rozciągu = 108 cm., a odstępu od przedmiotu = 226 cm.
Powiedzieliśmy wyżej, że częścią składową teleobjektywu może być każdy zwykły objektyw, a ponieważ teleobjektywy obejmują stosunkowo mały kąt obrazu (12 - 15°), zależy na tem tylko, aby objektyw miał dobrą ostrość środkową, bo ostrość na brzegach wcale w grę nie wchodzi. Stąd aplanat zwykły lub objektyw Petzvala będzie tu równie dobry, jak najlepszy anastygmat. Natomiast pożądany jest wielki wolny otwór objektywu, aby otrzymać znaczną jasność teleobjektywu. N. p. użyliśmy aplanatu o ogniskowej 12 cm. i otworze F : 6; jeżeli przez dołączenie w tyle soczewki pomniejszającej przemienimy go na teleobjektyw o ogniskowej 30 cm., to jasność zmniejszy się również odpowiednio i wynosić będzie F/6 x 12/30 = F : 15.
Gdyby aplanat miał otwór F : 5, to jasność teleobjektywu byłaby F : 12x5)* i t. d.
Ponieweż przez rozsuwanie obu części składowych teleobjektywu możemy w granicach niemal dowolnych zmieniać jego ogniskową, zdołamy ze stałego oddalenia przedmiotu uzyskiwać obraz jego w różnych wymiarach, lub też z różnych oddaleń wymiary te same. Do zdjęć bardzo dalekich (architektury lub gór) używa się długich ogniskowych teleobjektywu; do zdjęć bliższych (obrazki rodzajowe, grupy, portrety, krajobrazy), odpowiednie będą ogniskowe krótsze, a za to o większej jasności.
Nadto są w hadlu teleobjektywy bardzo zgrabnej konstrukcji, gdyż mają wielkość i formę zwykłego aplanatu (fig. 43. a jasność bardzo znaczną (F4x5 - F : 10). Na format 13X18 cm. ogniskowa jest 30 - 45 cm., a rozciąg kamery tylko 20 cm. Mają ogniskową stałą; używa się ich z korzyścią do portretów i krajobrazów, zwłaszcza o zakroju artystycznym; opatrzone są przysłoną tęczówkową i w zastosowaniu nie różnią się niczem od innych objektywów. Ceny są przystępne, a ostrosć bez zarzutu.
Takie odmiany teleobjektywów są w handlu pod nazwą Bistelar, Telestigmat, (fig. 44), Adon, adjustable landscape lens, objektyw Bergheima, etc.; z tych dwa ostatnie należą do nieachromatycznych, przeznaczone są więc do zdjęć artystycznych we większych formatach.
Wskazaną jest rzeczą, przed zakupnem nowego objektywu zmierzyć ogniskową i jasność *), nadto zbadać rozciągłość obrazu ostrego przy pełnym otworze i przy mniejszych przysłonach, wreszcie przekonać się próbnem zdjęciem mapy lub pisma, czy objektyw nie ma różnicy ogniska chemicznego.
Niektóre objektywy, zwłaszcza gaussowskie, mają nieraz wadę wytwarzania na negatywach plam świetlnych, występujących zwłaszcza przy mniejszych przysłonach ; są to jasne okrągłe plamy (na negatywie ciemne), zwykle dość ostro odgraniczone (Blendenflecke). Zjawisko to występuje najsilniej przy zdjęciach o wielkich kontrastach świateł i cieni, zwłaszcza przy zdjęciach krajobrazowych, w których i samo słońce jest na zdjęciu, choćby częściowo chmurami przysłonięte. Stąd też objektywy djalityczne są do zdjęć takich mniej odpowiednie. Plamy przysłonowe występują zresztą także czasem i przy niektórych objektywach skitowanych, jakkolwiek w stopniu mniejszym.
Poznawszy tak w ogólnych zarysach najważniejsze własności objektywów fotograficznych, łatwiej będzie przystąpić do kwestji wyboru objektywu do danego celu. W wypadkach, w których jeden i ten sam objektyw ma sprostać zadaniom różnorodnym, wybór padnie na anastygmat średniej jasności (F : 4-7) i o normalnie długiej ogniskowej (na format zdjęć 13 X 18 około 20 - 25 cm.). Jeżeli kamera posiada podwójnie długi rozciąg mieszka, wskazane jest wybrać anastygmat skitowany, szescio- lub ośmiosoczewkowy, którego połówki mają nierówne ogniskowe, aby w ten sposób mieć niejako trzy objektywy w jednym. Do kamer o krótszym rozciągu mieszka dobre usługi odda anastygmat niesymetryczny. Gdy cena gra rolę, wybierzemy anastygmat djalityczny, jako tańszy od skitowanych ; w ostateczności i aplanat lepszej konstrukcji o nieco dłuższej ogniskowej (24 - 28 cm.) odda usługi wystarczające.
Do celów sportowych i niektórych naukowych, gdzie w pierwszej linji idzie o zdjęcia najszybsze, nawet przy złem oświetleniu, pierwszeństwo damy anastygmatom bardzo jasnym (F : 2 - F : 3x5), skitowanym lub djalitycznym, o ogniskowej normalnej. Zdjęcia portretowe natomiast wymagają wielkiej jasności objektywów, zwłaszcza wtedy, gdy oświetlenie jest skąpe, lub przedmiot (dzieci) ruchliwy. Jasność F : 3 - 5 wystarczy, natomiast ogniskowe wybierać należy raczej za długie, niż zbyt krótkie (n. p. 30 - 40 cm. na format 13 X 18). Ponieważ mniej tu zależy na ostrości aż do brzegów, wystarczy konstrukcja aplanatyczna lub jasny teleobjektyw.
Zdjęcia architektoniczne wymagają różnych ogniskowych*), czasem nawet bardzo krótkich, a zato jasność objektywu jest rzeczą podrzędną. Wskazane tu zatem będą anastygmaty skitowane, złożone z nierównych połówek, czyli półsymetryczne, o ogniskowej wypadkowej nieco za krótkiej na format (n. p. 15 cm. na zdjęcia 13 X 18); często okaże się nieodzownym nadto drugi objektyw o bardzo krótkiej ogniskowej do zdjęć rozwartokątnych.
Reprodukcje wreszcie i zdjęcia techniczne nie wymagają objektywów jasnych, ale zato o wysokim stopniu korekcji wszystkich błędów ostrości, zwłaszcza dobrego wypłaszczenia obrazu.
Wiele związków chemicznych posiada własność zmieniania pod wpływem światła swego składu; w pierwszym rzędzie obok związków chromu zasługują na uwagę związki srebra, gdyż grają we fotografji rolę panującą.
Srebro metaliczne (Ag), zanurzone w silnym kwasie azotowym (HNO3), daje roztwór azotanu srebra (Ag NO2), którym napojony papier czernieje pod wpływem światła, pozostawiając na papierze czyste srebro w postaci ciemnego proszku. Podobnie zachowuje się chlorek, jodek i bromek srebra. Działanie to światła wymaga jednak dość długiego czasu; do zdjęć zatem fotograficznych takie postępowanie nie jest odpowiednie i używa się do tego celu wyłącznie związków srebra rozmieszczonych w koloidach *) we formie zawiesiny.
Jeżeli ciało płynne wyparuje, otrzymamy suchą zawiesinę (n. p. w żelatynie).
Po dagerotypji przyszła kolej na zawiesinę jodku, a później bromku srebra w kolodjonie **), a klisze takie musiały być zużywane w stanie mokrym, później już i w suchym; dopiero Maddox (1871) umożebnił dzisiejszy rozwój fotografji, sporządzając klisze szklane, preparowane suchą zawiesiną bromku srebra w żelatynie, czyli żelem bromosrebrowym ***).
Jeżeli azotan srebra (AgNO3) rozpuścimy w ciepłym roztworze żelatyny we wodzie i dodamy do tej mieszaniny roztworu bromu potasowego (KBr), następuje wzajemne działanie chemiczne: srebro łączy się z bromem, dając bromek srebra (AgBr), zaś potas z bezwodnikiem azotowym łączy się w azotan potasowy (KNO3) czyli saletrę. Po stężeniu żelatyny pozostaje w niej bromek srebra, zawieszony w postaci bardzo drobnego proszku. Jeżeli płukaniem w zimnej wodzie wydalimy z tego żelu niepotrzebną saletrę i po ponownem stopieniu powleczemy nim szyby szklane, możemy na nich robić zdjęcia fotograficzne.
Na tem polega fabrykacja klisz, której przebieg jest w zasadzie następujący: Czyste szyby szklane oblewa się rzadkim roztworem żelatyny z dodatkiem piwa; powłoka ta służy na to, aby się żel dobrze na szkle trzymał i nie oddzielał się od szkła pod wpływem chemikaljów. W tyglach glinianych rozpuszcza się najczystszą żelatynę we wodzie przez ogrzanie, poczem dodaje się odpowiedniej ilości azotonu srebra. Osobno przygotowany roztwór bromku potasowego wlewa się zwolna do roztworu żelatyny z azotanem, mieszając ustawicznie, aby działanie chemiczne nastąpiło dokładnie.
Od tej chwili dalsze prace odbywać się już muszą przy świetle odpowiednio zabarwionem, gdyż w żelatynie utworzył się już czuły na światło bromek srebra. Szklanemi łyżkami wybiera się żel płynny z garnków i rzuca się na płaskie miski gliniane, chłodzone od spodu lodem. Na nich żel ścina się w galaretę, którą kraje się w wąskie paski i płucze przepływającą ciągle zimną wodą, aby niepotrzebny azotan potasu wydalić. Po dokładnem wypłukaniu topi się żel powtórnie w garnkach glinianych i utrzymuje przez czas dłuższy w ściśle określonej ciepłocie, wskutek czego żel „dojrzewa’’ t. j. zyskuje na czułości.
To dojrzewanie polega na tem, że drobniutkie cząsteczki bromku srebrowego skupiają się we większe nieco ziarenka; stąd też klisze wysoce czułe mają większe „ziarno’’, niż mniej czułe. Oprócz tego można czułość płyt podwyższyć przez dodatek amoniaku, azotanu srebrowego itp. W tern stadjum dodaje się do żelu odpowiednich barwików (eozyna, erytrozyna, pinachrom), jeżeli mają być fabrykowane klisze barwoczułe. Gotowym już teraz żelem oblewa się szyby szklane, opatrzone wspomnianą powłoką, a po skrzepnięciu żelu wstawia się je do odpowiednio urządzonych suszarń, w których schną, zyskując i teraz jeszcze na czułości. Po kilku próbach, czy zawiesina się ,,udała”, kraje się duże szyby djamentami na odpowiednie formaty *), opakowuje i rozsyła.
Formaty klisz mogą być odpowiednio do zastosowania bardzo różne: jako normalne uchodzą wymiary w centymetrach: 4 1/2 X 6, 6 X 9 9 X 12, 13 X 18, 18 X 24, 24 X 30, 30 X 40, 50 X 60, 60 X 80, 80 X 100: ponadto są w użyciu formaty angielskie, przeważnie na błony przeznaczone: 4 X 5, 6 1/2 X 11, 8 X 10 1/2 10 X 12 1/2, 12 X 16, a dalej formaty stereoskopowe 45 X 107, 6 X 13, 9 X 18 i nowszy 10 X 15 cm. (pocztówki).
Na kliszy 9 X 12 cm. znajduje się około 1/40 grama srebra, z czego na utworzenie negatywu przypada 1/2 tej ilości, a 2/3 rozpuszcza się w utrwalaczu jako niepotrzebne; stąd dla otrzymania 1 grama srebra potrzeba około 60 klisz 9 X 12 cm, nie opłaca się więc w praktyce amatorskiej zbieranie używanego utrwalacza dla wydobycia zeń srebra; natomiast fotografowie zawodowi, zużywający kilkaset klisz tygodniowo, mogą z korzyścią zająć się, nietrudnem zresztą, uzyskiwaniem srebra z utrwalacza.
Czułość klisz może być bardzo różna zależnie od zastosowania. Obecnie używane są powszechnie klisze w trzech czułościach: normalnie czułe, wysoce czułe, 2 - 3 razy krótszego wyświetlenia wymagające, i nadzwyczajnie czułe, znowu 2 - 3 razy krótsze pod względem wyświetlenia. Do mierzenia czułości, czyli wrażliwości na światło, służą osobne przyrządy, z których najwięcej rozpowszechniony jest senzytometr Scheinera obok innych dawniejszych.
Dla zorjentowania się i porównania różnych senzytometrów służy tabelka, umieszczona na str. 39, podająca zarazem względne czasy wyświetlenia.
Do celów szczególnych istnieją sorty klisz w dostosowanych czułościach, jak np. klisze reprodukcyjne i fotomechaniczne (o czułości F : 20 - F : 50).
Niemniej ważną oprócz czułości cechą klisz jest ich stopniowanie (gradacja), zależne od ilości srebra w żelu, od grubości żelu, a po części i od jego czułości. W ogólności klisze im są czulsze, tern miękciej pracują, czyli tern mniejsze dają kontrasty między światłami a cieniami; są jednak od tej reguły wyjątki dość liczne. Im większą zawartość srebra ma żel, tem silniej kryte są światła w porównaniu z cieniami, a na odwrót zawiesina o znacznej ilości żelatyny, a małej srebra, musi pracować mdło. Również grubość ziarna żelu (a zatem i czułość) ma wpływ na gradację; klisze drobnoziarniste dają światła przeźroczystsze, niż gruboziarniste. Ponadto zasób srebra ma wpływ na granice wyświetlenia; im mniej srebra klisza zawiera, tem ciaśniejsze są te granice, a ponieważ zwykle klisze mniej czułe zasobniejsze są w srebro, niż wysoce czułe, zatem na kliszach bardzo czułych trudniej otrzymać dobre wyniki, gdyż stosunkowo małe błędy w wyświetleniu wystarczą, aby zdjęcie okazało się niedoświetlone*).
W ogólności pod czułością (i po części gradacją) klisz rozumieć należy ich wrażliwość na światło białe, (a więc złożone z promieni różnobarwnych), a ponieważ związki chemiczne srebra czułe są najwięcej na światło niebieskie i fiołkowe, przeto światło białe zawdzięcza swe działanie na klisze przeważnie temu, że w składzie swym zawiera i promienie niebieskie **).
Ważna w fotochemji zasada opiewa, że na związki może działać tylko światło przez nie pochłonięte, a nigdy odbite; tymczasem barwa zawiesiny bromosrebrowej jest żółtawa lub zielonawa, odbija zatem te kolory, a chłonie barwy dopełniające (complementar) tj. niebieską i fiołkową, jest więc tylko na te barwy czuła. Aby zatem na żel działało i światło zielone, żółte, lub czerwone, należy go odpowiednio zabarwić, aby te barwy chłonął. Na powyższej zasadzie polega fabrykacja klisz barwoczułych, tj. takich, które oprócz niebieskich czułe są i na barwę zieloną, żółtą lub pomarańczową. Pod tą czułością na barwy należy naturalnie rozumieć tylko odpowiedni stopień oddania ich jasności, ale nie oddanie samo tych barw, gdyż negatywy są po wywołaniu czarne, ale nie kolorowe. W tym celu dodaje się do płynnego jeszcze żelu odpowiednich barwików*) lub też kąpie się**) (w ciemności) gotową już kliszę w ich roztworach. Stąd warstwa klisz barwoczułych ma kolor różowy lub pomarańczowy. Pomimo jednak tego uczulenia i na inne barwy przeważa przecież pierwotna czułość żelu na promienie niebieskie u większości klisz barwoczułych. Gdy zdjęcie przedmiotu kolorowego na zwykłej kliszy daje nam na odbitce przedmioty innych barw prawie czarno, a niebieskie natomiast zbyt jasno, to zdjęcie na kliszy barwoczułej daje nam wprawdzie kolor żółty i zielony szaro, ale niebieski jeszcze zawsze za jasno. Klisze barwoczułe tedy oddają stosunek jasności barw, tak, jak on się oku ludzkiemu przedstawia; zwykle jednak wymagają przytłumienia przeważającego działania promieni niebieskich zapomocą odpowiednich urządzeń, t. zw. sączków.
Do tego służą najczęściej szybki szklane stosownie zabarwione. Pierwotnie używano tu szkła drzewnego (Holzglas) o barwie brudnożółtej***); później warstewek żelatynowych na szkle, zabarwionych na kolor żółty (kwas pikrynowy, tartracyna, auramina, auryna) lub kolodjonowych, a nawet listków żelatyny kolorowej; dopiero w najnowszych czasach udało się sporządzić szkło specjalnie do tego celu. Zwykłe szybki z brunatnego szkła drzewnego spełniały swe zadanie bardzo nieudolnie, gdyż, nie przytłumiając dostatecznie promieni fiołkowych, odcinały i znaczną część promieni potrzebnych.
Sączki sporządzone z zabarwionych odpowiednio warstewek żelatynowych lub kolodjonowych, umieszczonych dla ochrony między dwiema płaskorównoległemi szybkami *) z bezbarwnego szkła, mogą być pod względem czasu wyświetlenia zupełnie bez zarzutu, gdyż barwiki można spektroskopem tak dobrać, aby (bez naruszenia np. światła zielonego i żółtego) przytłumiały w żądanym stopniu światło niebieskie. Wyświetlenie więc przy użyciu ich zwiększa się tylko nieznacznie (2 - 6 razy) i daje zupełnie zadowalniające wyniki. Mniejszą trwałość mają sączki z błonek żelatynowych, gdyż jako giętkie muszą leżeć tuż przed kliszą, aby nie niweczyły ostrości, wskutek czego szybko się rysują i ścierają; natomiast sprawność ich pod względem doboru barwnych promieni i czasu wyświetlenia jest bez zarzutu, a ceny bardzo przystępne.
Polecenia godne są szybki ze szkła, specjalnie do tego celu wyrabianego (Zeiss, Steinheil, Busch), gdyż przedłużają tylko 2 - 4 razy czas wyświetlenia, a dobór barwy mają zadowalniający; ponadto dadzą się zastosować przed lub za objektywem, wobec czego nie mają zbyt wielkich rozmiarów.
Pamiętać należy, że jeżeli szybka umieszczona jest za objektywem (w aparacie), ustawiać należy obraz na matówce dopiero po włączeniu szybki, gdyż ta zmienia w pewnych granicach ogniskową, a raczej zbiegową. Do zdjęć przedmiotów (np. kostjumów, kwiatów, obrazów), w których obok innych wiele jest barw pomarańczowych i czerwonych, służą osobne sorty klisz, uczulonych na barwy żółte i czerwone; do tych celów używa się jużto sączków zabarwionych na kolor pomarańczowy, jako szybek, błonek żelatynowych lub kolodjonowych, jużto dokładnie płaskorównoległych skrzynek szklanych (cuvettes) wypełnionych zabarwionym stosownie płynem (K2CraO7). Klisze barwoczułe zwykłe uczulone są na barwy (oprócz niebieskiej) zielone i żółte, odpowiednie są zatem do zdjęć krajobrazowych, rodzajowych, portretowych, architektonicznych i przeważnej części reprodukcyjnych; do innych służą uczulone i na barwy czerwono-żółte. Jeżeli wszyskie barwy mają być oddane w odpowiednim stopniu jasności, muszą być użyte klisze czułe na wszystkie barwy, czyli wszechbarwoczułe (panchromatic).
Do nadawania kliszom wrażliwości na inne barwy prócz niebieskiej i fioletowej służą roztwory chinolinowe, dodawane wprost do płynnego jeszcze żelu, lub stosowane jako kąpiel doczulająca przed zdjęciem. Na barwy żółte i zielone doczula erytrozyna lub pinaflavol, na zielone, żółte i pomarańczowe doczula czerwień etylowa lub ortochrom, na wszystkie barwy, a więc na uczynienie klisz wszechbarwoczułemi (panchromatycznemi), doczula pinacjanol (sam lub z pinaflawolem).
Klisze ortochromatyczne można otrzymać, kąpiąc klisze zwykłe (nieortochromatyczne) w roztworze: 160 cm3 wody przekroplonej, 80 cm3 alkoholu (denaturatu), 5 cm3 roztworu ortochromu 1: 1000.
Po 3 - 4 minutach kąpania przy świetle ciemnoczerwonem wyjmuje się klisze i bez opłukania odstawia się je do wysuszenia (w ciemności). W tej ilości roztworu można doczulić tuzin klisz 9 X 12 cm. (lub 6 sztuk 13 X 18); po dodaniu doń dalszych 2-3 cm. roztworu ortochromu można doczulić drugi tuzin klisz 9 X 12 cm.
Do klisz wszechbarwoczułych służy kąpiel, złożona z takiej, jak wyżej, ilości wody i alkoholu, zamiast ortochromu jednak dodaje się 5 cm3 roztworu pinachromu 1:1000. Po 3 - 4 minutach kąpania klisz (w ciemności) suszy się je bez opłukania w ciemności zupełnej. Roztwory pinachromu i ortochromu dadzą się długo przechowywać, jeżeli się je chroni starannie od światła, nawet ciemnicowego.
Aby na kliszach, sposobami powyższymi doczulonych, otrzymać zdjęcia przedmiotów barwnych z odpowiedniem optycznem oddaniem stopnia jasności barw, należy stosować u objektywu sączki żótłe w odcieniu odpowiednim. Można jednak przez dodanie barwików do kąpieli doczulającej otrzymać takie klisze barwoczułe, które i bez sączka żółtego oddają np. żółtość jaśniej niż błękit. Takie bezsączkowe klisze barwoczułe sporządza się, kąpiąc klisze zwykłe w mieszaninie 1 gr. erytrozyny ze żółcią sączkową (Filtergelb), rozpuszczonej w 120 cm3 wody przekroplonej, do której po rozpuszczeniu dodano 60 cm3 alkoholu (denaturatu). Roztwór ten da się przechowywać bardzo długo w ciemności. Ilość powyższa wystarcza na dwa tuziny klisz 9 X 12 cm. Po odpyleniu klisz wkłada się je na 3 minuty do kąpieli (w ciemności) i następnie suszy się bez opłukania. Klisze tak doczulone są trwalsze nawet niż niedoczulane; pamiętać jednak należy, że ogólna ich wrażliwość na światło obniża się do połowy, wymagają zatem wyświetlenia (bez sączka) dwa razy dłuższego.
Dalszą ważną właściwością klisz szklanych są t. zw. odblaski (aureola, Lichthófe), zdarzające się przy zdjęciach o silnych kontrastach.
Jeżeli fotografujemy przedmioty o znacznych różnicach światła, np. osobę w białej sukni na ciemnem tle, to na konturach stykającego się ze suknią tła otrzymamy rąbek jaśniejszy, jak gdyby suknia rozsiewała światło wokoło. Ten rąbek jasny jest na środku kliszy węższy niż na brzegach.
Na kliszach o żelu gęstym, nieprzejrzystym, występuje to zjawisko w stopniu mniejszym, niż na przeźroczystszych. Jednym z powodów odblasku jest to, że padające światło odbija się od cząsteczek zawiesiny, oświetlając cząsteczki sąsiednie, naturalnie już w słabszym stopniu. Drugim powodem jest szkło, na którem się zawiesina znajduje. Światło, padające na kliszę, przenika całą warstewkę żelu i przechodzi aż na tylną powiechnię szkła, od której odbite, wraca na żel i oświetla go od spodu, powodując zjawiska odblaskowe.
Nieco podobne zjawisko może być skutkiem użycia objektywów źle zbudowanych (lub zaprószonych), w których wnętrzu powstają odbicia światła, jakoteż w wypadkach, gdy wewnątrz kamery lub objektywu są miejsca błyszczące, odbijające światło częściowo. Zapobiec odblaskom w samym żelu niepodobna, natomiast powstające przez odbicie od tylnej części szkła dadzą się łatwo usunąć, jeżeli tym odbiciom światła przeszkodzimy. Niektóre fabryki klisz powlekają w tym celu szkło zabarwioną czerwono warstewką żelatyny, a na niej dopiero umieszczają żel; czerwona żelatyna nie przepuszcza promieni światła (z wyjątkiem nieszkodliwych czerwonych) na szkło, więc odblaski nie mogą powstać. Inne fabryki powlekają szyby szklane naprzód żelem o bardzo małej czułości, w którym bromek srebra znajduje się w czerwonej odmianie, a na tę warstwę dopiero leją żel właściwy; sposób ten jest równie dobry, jakkolwiek ze względu na dwie zawiesiny muszą takie klisze być droższe. Ponieważ warstewka, między szkłem a żelem leżąca, odosabnia czyli izoluje promienie szkodliwe, płyty zabezpieczone przez to od odblasków nazywają się izolacyjne (Isolar, lichthoffrei, antihalo).
W inny sposób można dojść do tego samego celu, nie przeszkadzając przejściu promieni przez żel na szkło, ale zapobiegając ich powrotowi na żel, czyli ich odbiciu. W tym celu należy tylną powierzchnię szkła opatrzyć powłoką nieprzejrzystą o tym samym co szkło współczynniku załamania. Są w handlu osobne do tego lakiery (Solarin, Riparin, Antisol, Rotlack-Beyer), którymi (w ciemnicy) oblewa się lub powleka zapomocą pendzla tylną powierzchnię szkła dowolnego gatunku klisz; po wyschnięciu są już zabezpieczone przed odblaskami *). Istnieje także lepki czerwony papier, pocięty we formaty klisz, który do nich po nałożeniu z łatwością przylega i spełnia swe zadanie zupełnie dobrze.
Często mieszane i łączone jest pojęcie odblasków z pojęciem solaryzacji, zjawiska wyłącznie chemicznej natury i objawiającego się zupełnie inaczej. Jeżeli jakąkolwiek kliszę bromosrebrową, wymagającą w danych warunkach np. 1 sekundę wyświetlenia, wyświetlimy kilkaset razy dłużej (kilka minut), przy wołaniu nie otrzymamy na niej nic, żadnego śladu obrazu; jeżeli zaś wyświetlenie jeszcze znaczniej przedłużymy, otrzymamy po wywołaniu zamiast negatywu obraz pozytywny. Przy dalszem przedłużaniu wyświetlenia otrzymalibyśmy znowu nic, a następnie znowu negatyw, potem nic, potem pozytyw i td. Tu leży powód, dla którego prawie zawsze na zdjęciach krajobrazowych słońce (jeżeli wogóle jest na zdjęciu) ukazuje się na negatywie jako krążek przeźroczysty, podczas gdy powinno być najczarniejsze; oto słońce, tysiące razy jaśniejsze niż przedmioty na ziemi, prześwietliło tak znacznie obraz na kliszy, że nastąpiła solaryzacja.
Czasem przy zdjęciach o nadzwyczajnych kontrastach między przedmiotami jasnymi a ciemnymi przedmioty jasne są częściowo lub zupełnie solaryzowane; np. niebo wychodzi na negatywie prawie przeźroczysto w przeciwieństwie do silnie krytych przedmiotów na ziemi. Z tego samego powodu zdjęcia znacznie prześwietlone dają negatywy mdłe i szare pomimo użycia silnego wołacza z hojnym dodatkiem bromku potasowego.
Zapobiec solaryzacji jest znacznie trudniej niż światłokręgom ; częściową ochroną są klisze o 2 warstwach żelu różnej czułości, gdyż skoro na warstwie wierzchniej wystąpi solaryzacja, na niższej, znacznie mniej czułej, miejsca te będą dopiero odpowiednio kryte.
Jakkolwiek ogólnie powiedzieć można, że w obecnych czasach niema klisz złych, gdyż dzięki nadzwyczajnej konkurencji fabryk wszystkie wyroby fotograficzne są dobre, to jednak są między różnemi markami fabrykaty o różnym stopniu doskonałości. Sprawdza się zwłaszcza we fotografji twierdzenie na pozór paradoksalne, że najtańszą jest rzecz najdroższa; tylko drogie klisze mogą być zawsze równomierne pod względem czułości, gradacji, doboru szkła i tp. Używając wyrobów tańszych, można także uzyskać wyborne wyniki, jednak nieraz zdarzy się, że najpiękniejsze zdjęcie popsują drobne dziurki w warstwie, szkło zbyt grube lub zasiane pęcherzykami po wietrzą nie mówiąc już o kliszach czasem za wielkich lub za małych do obtułek na odpowiedni format, o odstawianiu i kurczeniu się a nawet spływaniu warstewki żelatynowej, lub o nierównomiernej czułości różnych klisz z tego samego pudełka, a nawet różnych miejsc jednej kliszy. Wystrzegać się należy także klisz zleżałych, gdyż wzmagają czułość, pracują nieczysto i dają często zamglenie brzegów, wskutek czego negatyw wygląda jak otoczony czarnemi obwódkami, niknącemi ku środkowi.
Błony (filmy) są to klisze bromosrebrowe, w których miejsce szkła jako podkładki zastępuje cienki i giętki celuloid *), lub podobny materjał. Ta właśnie cienkość i giętkość jest podstawą rozpowszechnienia błon, nie dorównujących zresztą kliszom szklanym pod względem dokładności i pewności w zastosowaniu. Trzy formy błon są w użyciu: zwijane jako długie wstęgi (Rollfilms), kartkowe w pakietach na 12 zdjęć (Packfilms) i w formatach do użycia pojedynczo w miejsce klisz szklanych (Planfilms). Błony zwijane służą do specjalnych kamer opatrzonych urządzeniem do przewijania wstęgi z wałka na wałek. Błona nawinięta jest razem z gęstym czarnym papierem na wałek, a papier ten chroni ją od zaświetlenia przed użyciem; podobnież krawędzie cewki (wałka) powstrzymują światło z boków.
Błony w pakietach (Packfilms) używane być mogą w każdej kamerze dla klisz szklanych przeznaczonej. Cały pakiet błon wkłada się do specjalnej obtułki (Filmpackkassette), której używa się tak jak zwykłej obtułki na klisze; każde zdjęcie może być obserwowane na matówce, a po założeniu obtułki z pakietem błon i odsunięciu zasuwy następuje wyświetlenie. W celu zmiany wyświetlonej błonki na nową wyciągnąć tylko należy z obtułki (zamkniętej) pasek czarnego papieru z odpowiednim numerem i odrzucić go po oddarciu. Całe pakiety błon można (podobnie jak zwoje) przy dziennem świetle wkładać do obtułki i wyświetlone z niej oddalać.
Kartki błon do użycia w zwykłych obtułkach w miejsce klisz szklanych mają je tam zastąpić, gdzie zależy na małym ciężarze i małej objętości materjału negatywowego, a więc w pierwszej linji w podróżach. Ponieważ są cienkie, należy dla wyrównania grubości podłożyć pod nie w obtułkach cienkie deseczki lub nieużyteczne szyby szklane, a to celem zapobieżenia nieostrości z powodu różnicy obtułkowej. Takie błony (Flachfolien, Planfilms) mają zwykle celuloid znacznie grubszy (V4 mm) niż błony zwijane lub pakietowe, leżą zatem płasko w kąpielach i nie skręcają się po wyschnięciu. Natomiast błony w zwojach i pakietach są cienkie, zwijałyby się więc w rurki w kąpielach i po wysuszeniu; dlatego posiadają i z drugiej strony powłoki żelatynowe, które, rozszerzając się lub kurcząc równomiernie z warstewką żelu, utrzymują błony w stanie dostatecznie płaskim.
Błony istnieją podobnie jak klisze szklane w różnych czułościach i gradacjach, także w sortach izolacyjnych i barwoczułych, przeciętnie jednak nie dorównują pod względem tych własności kliszom szklanym.
Oprócz celuloidu, próbowano użyć jako podkładni innych materjałów, np. łyszczyku (miki) lub żelatyny z garbowanej formaliną, rezultaty jednak nie odpowiadały oczekiwaniom. Natomiast dość rozpowszechnione są błony papierowe, a to albo do ściągania warstewki żelu po wyświetleniu, albo też z umieszczoną stale na papierze zawiesiną. Do pierwszych zaliczyć należy, oprócz fabrykatów wyłącznie do zdjęć przeznaczonych, zwykle o wysokiej czułości, także papiery bromosrebrowe ze zawiesiną ściąganą (abziehbare Bromsilberpapiere); do drugich zaś, prócz specjalnych papierów negatywowych, należą także papiery bromosrebrowe, o ile służą do zdjęć wprost z natury, co, ze względu na niską ich czułość, możliwe jest tylko przy przedmiotach bardzo mało albo wcale nie ruchomych.
Papiery negatywowe posiadają wspólne z błonami zalety giętkości, lekkości i małej objętości, ponadto odznaczają się cenami bardzo niskiemi. Papier, do nich używany, jest dość cienki, jednak bardzo wytrzymały i jednostajny; z powodu struktury papieru, której resztek niepodobna doszczętnie usunąć, nadają się negatywy papierowe jedynie do zdjęć we większych formatach (od 13 X 18 cm. w górę). Bardzo wygodna jest nadzwyczajna łatwość retuszowania po obu stronach, gdyż np. na stronie papierowej można zapomocą pendzla lub ołówka i wiszera (estompe) uskuteczniać najdalej idące poprawki. W handlu są papiery negatywowe w dwóch czułościach: średniej (Normal) i wysokiej (Rapid); barwoczułych sort niema, ale w razie potrzeby łatwo jest uczulić je przez kąpanie w roztworach odpowiednich barwików (erytrozyny).
Błony narażone są w stopniu znacznie mniejszym, niż płyty szklane, na zjawiska odblasków; papierowe są prawie zupełnie wolne od tej wady.
Jeżeli dla pewnych celów (np. do szybkich zdjęć migowych) czułość klisz jest niewystarczająca, można je doczulić przez zanurzenie na 5 minut w mieszaninę: 100 części spirytusu 85%, 1-2 części azotanu srebra 1:15, 10 części amoniaku.
Po wysuszeniu w ciemności, w miejscu wolnem od pyłu, klisze takie zyskują czułość 3-4 razy większą, ale muszą być w 1 - 2 dniach zużyte.
Drugi sposób podwyższa czułość klisz 2-3 razy, a nie wymaga suszenia, gdyż płyty można wkładać do obtułek wprost po wyjęciu z roztworu.
Na zapas miesza się: kwasu cytrynowego 10 gr., azotanu srebrowego 10 gr., wody destylowanej 100 cm3.
Z tego roztworu zapasowego miesza się 1 cm3 z 200 cm3 alkoholu i kąpie w nim klisze przez 3-5 minut. Tak doczulone klisze zachowują do pięciu dni swą trwałość.
W razie potrzeby dłuższego przechowywania klisz wyświetlonych (przed wywołaniem), np. w podróży, najlepiej włożyć je napowrót do opakowania, w którem je kupiono, t. j. zawinąć je w ten sam czarny (lub czerwony) papier i włożyć do tego samego pudełka; w każdym razie wystrzegać się należy zawijania klisz w papier zadrukowany lub zapisany, gdyż litery potem na negatywie się ukażą.
Przechowywać należy klisze i błony w miejscu suchem i niezbyt ciepłem, chronionem o ile możności od światła; szkodliwe są wyziewy pieców, kanałów, gazu świetlnego, kąpieli siarczanych, a także bliskość przedmiotów z glinu (Aluminium) lub jego stopów, gdyż te z powodu zawartości śladów radu działają na żel jak światło. Podobnież nie należy zostawiać bez potrzeby zbyt długo klisz w obtułkach, gdyż drzewko, zwłaszcza świeże, odbije na negatywie swe słoje. Wreszcie nie jest wskazanem odbywać w bliskości klisz doświadczeń z promieniami Róntgena lub Becquerela.
Klisze, odpowiednio przechowywane, dadzą się utrzymać bez rozkładu przez kilka lat, barwoczułe trochę króciej, wszech barwoczułe ledwo kilka miesięcy. Błony celuloidowe ustępują kliszom szklanym pod względem trwałości, papierowe natomiast są im równe.
Równie niezbędna, jak aparat i objektyw, jest ciemnica, wyjąwszy wypadki, zachodzące jedynie u amatorów bardzo „wygodnych”, którzy swą „pracę" fotograficzną ograniczają na robienie zdjęć, a resztę zajęć, to jest nabijanie obtułek kliszami lub kamery filmami, wywoływanie, kopjowanie i wykańczanie odbitek etc., poruczają zakładom zawodowym lub pracowniom przy handlach fotograficznych. Jestto bezsprzecznie sposób bardzo mało wymagający trudu, jednak nie wykracza poza ramy dyletantyzmu, gdyż naciścięcie balonika gumowego lub sprężyny u migawki nie jest jeszcze „sztuką" fotografowania.
W ciemnicy przepędza fotograf około 1/3 czasu, fotografji wogóle poświęcanego, zatem urządzenie jej wymaga wielkiej troskliwości i staranności. Warunki, jakim ciemnica ma sprostać, nie są liczne, ale zato prawie wszystkie niezbędne, a mianowicie : ciemnica musi być naprawdę ciemna, bez żadnej szczeliny światła szkodliwego, musi być sucha, przewiewna i wolna od pyłu, wreszcie musi posiadać wodę i oświetlenie odpowiednie. Stała i zawsze jednaka, a niewysoka, temperatura ciemnicy jest także pożądana.
Prace, które amator wykonywa w ciemnicy, rozdzielone są u fotografa zawodowego na kilka ubikacyj odrębnych. Duży zakład fotograficzny ma przedewszystkiem jedną ciemnicę mniejszą, przeznaczoną jedynie do nabijania kliszami obtułek i do przechowywania klisz i aparatów, a dalej drugą ciemnicę większą, w której się zdjęcia wywołuje, utrwala, płucze, w której nadto przechowuje się roztwory fotograficzne. Osobna ciemnica służy do wykonywania powiększeń, jeszcze inna do przechowywania papierów i zakładania ich do kopjoramek, wreszcie istnieje osobna „kopjatornia" i osobna suszarnia. U amatora wszystko to mieści się w ciemnicy, którą zależnie od zasobów jest albo odrębna, na ten cel wyłącznie przeznaczona izdebka, albo łazienka czy komórka, służąca równocześnie i innym celom, albo wreszcie tylko ciemny kącik w pokoju mieszkalnym, mniej lub więcej pomysłowo oddzielony i zaciemniony.
Średniej wielkości i średniego uposażenia ciemnica amatorska nie wymaga ubikacji obszernej. Jeżeli w niej mieści się przyrząd do powiększeń, mierzyć powinna conajmniej 2 X 3 metry powierzchni, bez tego przyrządu wystarczy rozmiar 1 1/2 X 2 metry. Warunkiem prawie niezbędnym jest, aby znajdował się w niej wodociąg, a przynajmniej rura wodociągowa, u której niewielkim stosunkowo kosztem można przystosować kurek. Jeżeli urządzenie wodociągowe ma być dopiero wprowadzone, należy zamiast zwykłej muszli odpływowej dostosować konsolę z umywalnią porcelanową lub fajansową, lub też rodzaj skrzyni płytkiej, umieszczonej na stojaku. U dna tej skrzyni, sporządzonej z blachy cynkowej, mieści się rura odpływowa dla wody zużytej. Wierzch skrzyni pokryty jest kratą drewnianą, na której można umieszczać wanienki z wołaczem, utrwalaczem, lub wodą płuczkową. Nad skrzynią niezbyt wysoko (20-30 cm.) umieścimy kurek wodociągu. Skoro za ciemnicę ma służyć łazienka, ustawimy na wannie deskę na umieszczenie wanienek i roztworów podręcznych przy wywoływaniu.
W braku wodociągu w ciemnic należy się postarać o rezerwoar blaszany, obejmujący 30-litrów wody, opatrzony kurkiem, a zawieszony na ścianie w wysokości około 1 1/4 metra. Ustawimy pod nim wiadro lub inny zbiornik wody zużytej, a obok stolik lub szeroką półkę na umieszczenie wanienek.
Nad stolikiem mieści się lampa fotograficzna, aw pobliżu na ścianie półka na roztwory podręczne, jak wołacz, bromek potasu, utrwalacz etc. Osobna, obok zawieszona, półka lub konsola służy wyłącznie na to, aby na niej kłaść obtułki i pudełka klisz, ewentualnie kopjoramkę i papiery do wywoływania.
Roztwory zapasowe i chemikalja, równie jak zapasy klisz i papierów, przechowywać można w ciemnicy tylko pod warunkiem, że niema w niej wilgoci, oraz że chemikalja są szczelnie zakorkowane, a przedewszystkiem, że temperatura w ciemnicy nie ulega znacznym wahaniom. Aparatów, obtułek, objektywów i tp. nie należy nigdy przechowywać w ciemnicy, lecz obrać dla nich schowek w pokojach mieszkalnych.
Najważniejsze jest oświetlenie ciemnicy, gdyż powinna być zupełnie szczelna dla najsłabszego nawet promyczka światła szkodliwego, a mimo to dozwalać swobodne poruszanie się i manipulowanie przy takiem świetle, któreby mimo stosunkowej jasności było nieszkodliwe dla klisz i papierów. Bardzo wygodne jest światło elektryczne; w braku takiego zadowolić musi światło gazowe lub naftowe. Używane najczęściej lampy ze szkłem rubinowem*) (fig. 45.) mają tę wadę, że kolor oświetlenia nie jest zupełnie niewinny, a ilość światła przez te szkła przepuszczanego jest tak skąpa, iż ledwie wystarczy na rozeznanie najbliższych przedmiotów. Istnieją jednak środki - dotychczas mało oceniane i niezbyt rozpowszechnione - dozwalające użycie w ciemnicy światła tak jasnego, iż przy niem druk drobny bez trudności czytać można, a mimo to nieszkodliwego dla klisz nawet ortochromatycznych. Do tego celu służą szybki ze szkła zwykłego, bezbarwnego, powleczonego warstewką barwika **) w żelatynie lub kolodjonie, jużto arkusze zabarwionej żelatyny, jużto wreszcie (w rzadkich wypadkach) płaskie skrzynki szklane, napełnione roztworami barwików (n. p. dwuchromianu potasu). Najpraktyczniejsze są folje żelatynowe, dają bowiem światło stosunkowo jasne, a bardzo pewne (Geka Flexoidfilter); są w handlu po miernej cenie w ubarwieniach następujących: ciemnoczerwone do klisz ortochromatycznych, czerwone i zielone do zwykłych, jasnoczerwone do klisz mało czułych i papierów bromosrebrowych, żółte do utrwalania i do papierów chlorobromowych. Zastosować je można w prosty sposób do lamp zarówno elektrycznych jak naftowych, a to umieszczonych w szczelnej skrzynce (fig. 46.) z dostatecznym przepływem powietrza, a opatrzonej u frontu okienkiem. W okienko to wstawia się dwie równej wielkości szyby ze zwykłego szkła okiennego, a to równolegle jedną obok drugiej, zostawiając między niemi odstęp około 1 cm., przez co powstaje rodzaj płaskiego pudełeczka oszklonego. W szparę między temi dwiema szybami wsuwa się odpowiedni arkusz żelatynowy, jużto czewony (do wywoływania), jużto żółty (do utrwalania).
Światło lampy, czyto elektrycznej, czy naftowej, nie powinno być zbyt silne, gdyż żaden sączek, choćby ciemno czerwony, nie może być tak ciemny, aby światło przezeń przechodzące nie działało po dłuższym czasie na klisze. Jasność 16-25 świec (N. K) normalnych wystarczy zupełnie. Pamiętać należy, że oświetlenie ciemnicy jest na to, aby przy niem można było rozeznać przedmioty i obserwować wywoływanie, ale nie na to, aby bez potrzeby dłuższy czas na klisze świeciło. Dla przekonania się, o ile oświetlenie ciemnicy im nie szkodzi, warto poświęcić jedną kliszę i wykonać z nią próbę, ustawiwszy ją w odległości małej (25 cm.) od lampy i zakrywszy ją do połowy czarnym papierem. Po 10 minutach usuwa się czarny papier do 1/4 i wystawia kliszę jeszcze 10 minut na światło lampy. Po wywołaniu spostrzeżemy łatwo, czy wszystkie części kliszy są jednakowo przejrzyste, 1/4 jej bowiem nie była wcale naświetlona, naświetlona przez 10 minut, a pozostała połowa przez 20 minut. Prawie zawsze spostrzeże się na tej połówce zamglenie dość znaczne.
Światło dzienne, choćby przez szybę ciemnoczerwoną przepuszczone, nie nadaje się do prac przy wołaniu z tego powodu, że jest zbyt silne*) i zbyt obfite w promienie fiołkowe, a nadto często zmienia natężenie pod wpływem chmur, lub wskutek zmiany stanowiska słońca na niebie.
Jeżeli ściany i sufit ciemnicy mają zabarwienie brunatnoczerwone, można oświetlić ją stosunkowo jasno a nieszkodliwie w ten sposób, że lampę ze światłem żółtem skieruje się nie do wnętrza ciemnicy, lecz na ścianę, światło odbite bowiem, nie wprost padające, jest bez porównania mniej szkodliwe.
Ogromnie ważna jest szczelność ciemnicy, do której nie śmie się wdzierać ani najsłabszy promyczek światła niepożądanego. Przekonać się o tem można, przebywając w ciemnicy (bez lampy) czas dłuższy. Po 15 - 20 minutach, gdy oczy już do ciemności nawykną, dostrzedz można wyraźnie każdą, choćby najmniejszą dziurkę lub szparkę w ścianach i fugach ciemnicy. Do uszczelniania szpar u drzwi lub okna użyć można krajki sukiennej lub pluszowej, przybitej gwoździkami do ramy drewnianej; małe dziureczki zakleja się czarnym papierem.
Podobnie ważne jest przewietrzanie ciemnicy, gdyż rozmiary jej są zwykle niewielkie, więc zawarte w niej powietrze rychło staje się dusznem dla pracującego, a nadto gromadzą się w niej wyziewy chemikaljów i para wodna z roztworów. Jeszcze ważniejsza jest przewiewność, gdy ciemnica służy zarazem za suszarnię. Dlatego wskazane jest zostawiać ciemnicę stale otwartą, jak długo się jej nie używa, a nadto urządzić conajmniej w dwóch miejscach ścian ciemnicy otwory na przewietrzanie. Jeden otwór powinien być u dołu, przy podłodze, drugi w pobliżu powały. Aby uniknąć przystępu światła przez te utwory, należy umieścić na nich skrzynki drewniane o ścianach podwójnych ze szparami nie naprzeciw siebie wyciętemi, jak to naszkicowano w przekroju na fig. 42. Dobre usługi oddaje także wentylator elektryczny, oczywiście po starannem uszczelnieniu od światła. Jeżeli w ciemnicy znajduje się piec, należy przewód od komina stale zostawiać otworem.
Podłogę ciemnicy dobrze jest pokryć całą linoleum lub matą rogożową, a powlec jej ściany farbą olejną, którą łatwo zmywać można i na której kurz nie osiada.
Trucizny i odtrutki
Po natychmiastowem zadaniu odtrutki należy wezwać lekarza.
Mając już gotową, uszczelnioną i oświetloną ciemnicę można przystąpić do jej urządzenia wewnętrznego. O wodociągu i o niektórych sprzętach wspomnieliśmy już poprzednio. Jeżeli pod kurkiem wodociągu umieścimy stół ze skrzynią z blachy cynkowej, nakrytą okratowaniem drewnianem, ustawiać będziemy na kracie wanienki z wołaczem, utrwalaczem etc.; wówczas oczywiście lampa umieszczona być musi tuż obok korka wodociągowego. Skoro natomiast mamy u wodociągu miednicę fajansową na konsoli wiszącą, ustawimy obok niej stół obity blachą cynkową lub pokrywany często świeżym papierem, i na tym stole rozkładać będziemy przybory do wywoływania. Korzystne jest zawiesić nad nim półkę na roztwory do użytku podręcznego, jak utrwalacz, wołacz, bromek itp. Osobna półka, lub szafka w dalszem miejscu ciemnicy, przeznaczona będzie na chemikalja zapasowe, naczynia, przybory i t. p. Szczególną wagę kłaść należy na to, aby wszystkie flaszki i słoje z chemikaljami były zawsze opatrzone starannymi napisami*), gdyż nic łatwiejszego, jak zamienić je przy słabem świetle ciemnicy. Wskazane jest także sporządzić sobie wyraźny odpis tabelki trucizn i odtrutek, zawartej na str. 53., i zawiesić na miejscu widocznem, n. p. na drzwiach ciemnicy, a nadto flaszki z chemikaljami trującemi oznaczyć np. krzyżem. Również pamiętać należy, aby po każdem nalewaniu jakiegokolwiek roztworu flaszkę z nim po zakorkowaniu opłukać dokładnie pod wodociągiem, gdyż bez tej ostrożności pozostałe na flaszcze krople spływają na półkę lub też zasychają i w ten sposób mogą się w postaci pyłu dostać niepotrzebnie do innych roztworów, lub do organizmu ludzkiego. Do zatykania flaszek i słoików lepiej się nadają zatyczki gumowe niż korkowe; do kwasów i związków gryzących natomiast należy używać zatyczek szklanych**). Na roztwory, których używa się tylko kroplami (bromek, żelazicjanek, kwas solny), należy w miejsce flaszeczek zwyczajnych mieć t. zw. kroplomierze (Tropfglas), które dzięki osobliwej formie szyjki i zatyczki pozwalają płynom wyciekać tylko powoli kroplami ***).
Prócz flaszek i słoików należą do uposażenia ciemnicy jeszcze miarki szklane do odmierzania płynów w cm3, najlepiej dwie, jedna mała, na 10 -25 cm3 i druga większa na 250 do 500 cm3, nadto ze trzy kubki szklane lub porcelanowe i lejki szklane, mały i większy.
Nieodzowna jest również waga (fig. 47.), jeżeli roztwory mamy sami sporządzać i mieszaniny zestawiać. Ważka na 100-250 gramów wystarczy; powinna mieć miseczki rogowe lub celuloidowe, metalowe bowiem niszczeją pod wpływem związków gryzących. Ciężarki do wagi wystarczą w ilości 6 do 8 a to w takich wielkościach: 1, 2, 2, 5, 10, 20, 20, 50, ewentualnie jeszcze 100 gramów,*).
Czarki, miski czyli wanienki (Schalen, Tassen) są w handlu w różnych wykonaniach i z różnych materjałów. Do podróży wygodne są celuloidowe, papierowe (fig. 48 ), lub żelazne emaliowane; do stałego użytku jednak w ciemnicy zaopatrzyć się należy w wyroby trwałe i dające się zawsze czysto utrzymać, a takimi są tylko szklane, lub, w słabszym nieco stopniu, porcelanowe. Blaszane emaljowane są wprawdzie lekkie, jednak emalja odpryska po pewnym czasie, odsłaniając żelazo, które rychło rdzewieje i zanieczyszcza nalane w wanienkę roztwory. Do wołania wystarczą dwie wanienki w rozmiarze klisz, ewentualnie dwa razy większe (n. p. 13 X 18 na płyty 9 X 12 cm.). Do utrwalania natomiast i płukania klisz lub papierów wskazane są wanienki obszerniejsze, o ile nie używa się do tych celów naczyń specjalnych. Aby się klisze nie przesuwały w nich jedne poprzez drugie, można użyć przegródek celuloidowych (fig. 49.).
Na utrwalacz są w handlu praktyczne skrzynki z rowkami, w których klisze stoją pionowo obok siebie (po 6-12), co ma tę zaletę, że utrwalanie idzie szybciej i dokładniej, gdyż ciężkie sole srebrowe opadają na dno naczynia. (fig. 50.), Do płukania klisz są w handlu skrzynki z blachy cynkowej iz ramką z rowkami, opatrzone lewarem (syfonem). Do utrwalania jednak skrzynek tych nie należy używać, gdyż utrwalacz kwaśny nagryza blachę cynkową. Istnieją nadto osobne, dość skomplikowane przyrządy do płukania klisz, które tylko połączyć należy rurką gumową z kurkiem wodociągu.
Do płukania filmów i papierów są również w handlu różne, mniej lub więcej pomysłowe przyrządy, z których najracjonalniejszy jest stojak, zawierający kilka wanienek, ustawionych jedna pod drugą i nieco nachylonych, tak, że napływająca do górnej z wodociągu woda, przelewa się z niej do następnej, z tej znów do niższej i tak aż do ostatniej. Jeżeli jednak ułoży się papiery lub filmy w zwykłej, jednak obszernej, wanience i zmienia wodę przez godzinę co 10 minut, przekładając za każdą zmianą wody papierki i poruszając je, będą zupełnie wypłukane ze związków zbytecznych.
Należy sobie wziąć za zasadę, od której się pod żadnym warunkiem nie odstępuje, aby do każdej czynności fotograficznej mieć osobną wanienkę i nigdy jej do innego roztworu nie używać. N. p. wanienka na wołacz nie śmie nigdy służyć na utrwalacz, a wanienka na utrwalacz nie może nigdy zawierać kąpieli tonującej; nawet wzmacniacz i osłabiacz powinny mieć osobne wanienki, jakkolwiek wanienki szklane dadzą się zawsze tak starannie wypłukać, że mogłyby bez szkody zawierać kolejno różne roztwory. Przedewszystkiem zaś należy być bardzo ostrożnym z utrwalaczem, gdyż podsiarczyn sodu, jakkolwiek dla zdrowia nieszkodliwy, jest prawdziwą trucizną dla klisz i papierów ; krople jego tworzą na nich plamy żółtawe, których niepodobna już usunąć, a roztwór jego nawet w małej ilości psuje zarówno wołacz, jak wzmacniacz i inne kąpiele.
Wogóle należy być bardzo schludnym w robocie, nie rozlewać żadnych płynów po stole lub podłodze, również nie zanurzać w nie rąk bez koniecznej potrzeby. Dla ochrony zarówno rąk, jak klisz przy wołaniu, są w handlu imadła celuloidowe, metalowe lub kauczukowe (fig. 51.), w które ujmuje się klisze wyjęte z obtułki i pozostawia je w imadle aż do utrwalania. Chcąc oglądnąć postęp wywoływania, zbliża się negatyw razem z wanienką do lampy, i dopiero wtedy wyjmuje się go z płynu imadłem, trzymając wanienkę tuż pod kliszą, aby wołacz nie ściekał na stół lub podłogę. Są także wanienki celuloidowe (fig. 52.) z górną ścianką, które można trzymać pionowo do światła wraz z kliszą bez wylania płynu.
Do ujmowania błon i papierów są (fig. 53.) również w handlu pęzety (Pinzetten), celuloidowe, któremi łatwo ująć rożek papieru leżącego w wanience.
Znane są ogólnie koziołki drewniane lub metalowe z rowkami (Plattenbock) do suszenia klisz; wskazane jest jednak nie stawiać ich na stole, lecz zawieszać na ścianie, najlepiej tuż nad wodociągiem, aby spływająca woda z klisz ściekała wprost do muszli.
Do suszenia papierów i filmów służą znane kleszczyki drewniane, które w wielkiej liczbie (20-50) nawlec należy (przez sprężynki) na silny drut żelazny lub mosiężny, rozpięty od ściany do ściany ciemnicy jak najbliżej powały. Lepiej jest do zawieszania na kleszczykach papierów wchodzić na stołek, niż rozpiąć drut za nisko i nietylko potrącać mimowoli głową o mokre papiery, ale nadto czekać znacznie dłużej na ich wyschnięcie. Pod powałą schną papiery niemal trzy razy szybciej, niż w wysokości 1 metra nad podłogą. Małe papiery (do 13 X 18) wystarczy zawiesić za jeden rożek, ująwszy go w kleszczyk, większe zawieszać należy na dwóch kleszczykach za górne rożki, i potem nieco zbliżyć do siebie kleszczyki, aby papier był lekko wygięty, gdyż schnąc, kurczy się i końce jego mogłyby się oderwać.
Do suszenia filmów można użyć kleszczyków z poprzecznemi szczękami drewnianemi (fig. 54.), które ujmują film mocno niemal na całej jego szerokości, zapobiegając zwijaniu się go w rurki przy schnięciu. Długie filmy wstęgowe należy nadto opatrzyć na dolnym ich końcu drugim takimże kleszczykiem, a w razie skłonności do skręcania się zawiesić oba kleszczyki na poziomo rozpiętym drucie lub sznurze.
W braku osobnej ubikacji na ciemnicę można przeznaczyć na nią ciemny kąt pokoju mieszkalnego, oddzieliwszy go oszalowaniem drewnianem, lub w ostateczności szafami, jak wskazuje szkic fig. 55. Zamiast urządzać z tektury dach poziomy, łączący górne krawędzie szaf, korzystniej jest przedłużyć niejako tylne ściany szaf pionowo, aż do sufitu, a to zapompcą arkuszy tektury, przybitych do listewek drewnianych, przez co zyska się znacznie więcej powietrza w ciemnicy. U wejścia zawiesić należy podwójną portjerę, która dobrze drzwi zastąpi. Wejście oczywiście nie powinno być zwrócone w kierunku okien.
Jeżeli idzie tylko o nabijanie obtułek kliszami lub o ich zmianę, można zupełnie obejść się bez ciemnicy. Po zachodzie słońca spuszcza się rolety u okien lub zasłania okna ciemnemi tkaninami, poczem ustawia się w rogu pokoju zapaloną świecę, najlepiej na ziemi, poza jakimkolwiek większym przedmiotem (szafa, kanapa), aby tylko powała była oświetlona, a potem w przeciwległym rogu pokoju wyjmuje się klisze z pudełka i nabija niemi obtułki, względnie wymienia się klisze niewyświetlone na świeże*), zasłaniając je własnem ciałem przed światłem bezpośredniem. Gdy zmiany klisz nie podobna odłożyć do nocy, można je wymienić na nowe i przy świetle dziennem, a to po omacku, włożywszy pudełko klisz i otwarte obtułki pod kołdrę w łóżku, a wsunąwszy pod nią ręce, poobtulać dokładnie, ewentualnie przy pomocy drugiej osoby, kołdrą ze wszech stron. Żelową stronę klisz poznaje się wtedy dotykiem, jest bowiem szorstka, podczas gdy strona szkła jest gładka. W razie wątpliwości zwilża się lekko kliszę; żelatyna będzie wówczas nieco lepka, a strona szklana jeszcze gładsza. Przy świetle ciemnicy łatwo rozpoznać żelową stronę klisz, jest bowiem matowa, podczas gdy strona szklana, trzymana z ukosa ku lampie, błyszczy jak zwierciadło.
Jeżeli klisz nie wywołuje się zaraz po wyjęciu ich z obtułek, najlepiej zapakować je napowrót do pudełka, w którem je kupiono, składając je po dwie warstwami żelowemi do siebie i owijając starannie w czarny papier. Papieru zadrukowanego lub zapisanego, nie należy nigdy używać do owijania klisz ani papierów, gdyż litery wystąpiłyby po wywołaniu bardzo wyraźnie i zniweczyłyby obrazek.
Przed przystąpieniem do zdjęcia należy być dokładnie obznajomionym nietylko z aparatem, migawką, objektywem i trójnogiem, lecz także z własnościami klisz, oświetleniem i ze samym przedmiotem zdjęcia. Nabywszy nową kamerę, należy się naprzód dobrze wyćwiczyć w obchodzeniu się z nią, znać cel i ruch każdej śrubki i dźwigni; podobnież ma się rzecz z migawką, objektywem, matówką, obtułkami i trójnogiem. Znając klisze, których się w danym wypadku używa, i wystudjowawszy przedmiot zdjęcia, można swą uwagę poświęcić czynnikom, od których zawisło wyświetlenie.
Zdjęcia dzieli się zwykle na dwie grupy: migowe (Momentaufnahmen, instantanees) i „czasowe” (Zeitaufnahmen).
Do migowych zaliczymy wszystkie zdjęcia, robione kamerą trzymaną w ręku, (bez trójnoga), bez względu na to, czy zdjęcie trwa 1/2 czy 1/1000 część sekundy. Matówki używa się w tych wypadkach tylko wyjątkowo, natomiast ważną rolę grają celowniki (wizery, Sucher), jako przyrządy mające zastępować matówkę.
Przed zdjęciami należy dokładnie sprawdzić, czy celownik pokazuje to samo, co matówka, a więc czy jest równoległy do niej i czy kąt jego widzenia jest taki sam, jak kąt odrazu na kliszy. Jeżeli celownik obejmuje kąt nieco za mały, nie szkodzi to prawie nic, gdyż w samej chwili zdjęcia lekkie wychylenie kamery z zamierzonego kierunku nie pozbawi nas jeszcze obranego obcięcia obrazu ; jeżeli natomiast celownik obejmuje więcej, niż matówka, należy jego brzegi (t. j brzegi jego matówki lub brzegi jego soczewki pomniejszającej) zakryć w około odpowiednio szerokim rąbkiem czarnego lakieru lub kartonu, tak, aby obraz w celowniku objął tylko te przedmioty zdjęcia, które są widoczne na matówce.
Podczas zdjęć migawką cała uwaga fotografującego skupiona być musi na celownik, to też poprzód należy nastawić objektyw na odpowiednią odległość przedmiotu, naciągnąć sprężynę migawki (ustawionej również na odnośną szybkość), obtułkę założyć w miejsce matówki i odsunąć jej zasuwę, a trzymając palec na dźwigni do zluzowania migawki lub balonik pneumatyczny w ręku, można. upatrywać na celowniku odpowiednego momentu do uskutecznienia zdjęcia.
Ocenianie odległości przedmiotów wymaga znacznej wprawy, a jakkolwiek głębokość ostrości objektywów czyni nieszkodliwemi małe niedokładności w tem ocenianiu, to jednak grubsze pomyłki powodują nieostrość negatywu. Dlatego nie zawadzi ćwiczenie w tym kierunku, n. p. w ten sposób, że wybiera się dowolny przedmiot i ocenia jego oddalenie „na oko", a potem mierzy się (metrem) rzeczywistą odległość tego przedmiotu dla sprawdzenia, o ile niedokładne było poprzednie oznaczenie „na oko". Pomódz sobie także można w ten sposób, że się ustawia kolejno w kilku znanych odległościach (n. p. 20, 10, i 5 metrów) kogoś znajomego, i po każdem ustawieniu zaznacza się wielkość obrazu tej osoby na celowniku (n. p. kreseczkami na oprawie celownika). Patrząc na celownik przed zdjęciem, skontrolujemy łatwo oddalenie zdejmowanej osoby, porównując z porobionymi znaczkami wielkość jej obrazu na celowniku. Jeżeli inne warunki (oświetlenie, szybkość migawki, czułość klisz, względy perspektywiczne) na to pozwalają, należy używać najmniejszej dopuszczalnej przysłony objektywu, aby, przez zwiększoną w ten sposób ostrość, wyrównać błędy w ocenianiu oddalenia przedmiotu.
Przy zdjęciach, w których aparat musi być w położeniu ściśle pionowem (n. p. architektura), dobrze jest mieć obok celownika przytwierdzoną libelkę (ważkę wodną), jużto okrągłą, jużto podwójną w kształcie T (fig. 57.), aby na niej módz spostrzedz jednym rzutem oka, czy kamera nie jest pochylona.
Szybkość migawki zastosowana być musi do szybkości poruszającego się przedmiotu i do jego odalenia od aparatu. Im dalej znajduje się zdejmowany przedmiot i im powolniej się porusza, tem mniejsza może być szybkość zdjęcia. Poniższe zestawienie podaje kilka takich wymaganych szybkości: Sceny uliczne z niezbyt małej odległości 1/10 - 1/50 sek. Pasące się bydło, sceny robót w polu etc. 1/20- 1/80 sek. Okręty na morzu i rzekach, niezbyt blisko 1/30 - 1/150 sek. Biegnące konie, cykliści, pociągi kolej. 1/100 - 1/100 o 1.000 sek. Również nietrudno sobie obliczyć wymaganą szybkość migawki, jeżeli znana jest szybkość ruchu przedmiotu i jego oddalenie od kamery ; a to według wzoru : W = D/10.000 f.c. w którym W = wyświetlenie, D = oddalenie przedmiotu (w metrach), c = szybkość jego ruchu w metrach na sekundę, zaś f = ogniskowa objektywu (również w metrach). Na podstawie tego wzoru obliczona jest poniższa tabelka dla szybkości przedmiotu 1 metr na sekundę.
Jeżeli szybkość ruchu przedmiotu wynosi więcej lub mniej, niż metr na sekundę, należy przez tę cyfrę podzielić otrzymane w tabelce*) wyświetlenie; n. p. koń w galopie, biegnący z szybkością 6 metrów na sekundę, ma być zdjęty z oddalenia 20 metrów objektywem o 15 cm. ogniskowej. W tabelce znajdujemy jako przynależną cytrę wyświetlenia 1/75 część sekundy, którą należy podzielić przez szybkość konia (6). Otrzymamy zatem 1/75 : 6 = 1/75 X 1/6 = 1/450 część sekundy. Cyfry wyświetlenia, w tej tabelce zawarte, można zwiększyć 2-3 razy, jeżeli przedmiot nie porusza się równolegle do matówki, lecz posuwa się ku lub od aparatu, prostopadle lub pod kątem ostrym.
Szybkości różnych poruszających się przedmiotów w metrach na sekundę są takie : Człowiek idący średnim krokiem . . 10 - 1x4 m., Człowiek w biegu . . . . 2 - 4,, Człowiek płynący . . . . . 1x2,, Cyklista w zwykłej jeździe . . . 4 - 6,, Cyklista w wyścigu . . . . 18 - 24,, Okręt parowy . . . . . 4 - 10,, Łódź torpedowa . . . . . 1x7,, Koń w kłusie . . . . . 4 - 5,, Koń w galopie . . . . . 6 - 9m. Koń w wyścigu . . . . . 12 - 16,, Pociąg osobowy . . . . . 17,, Pociąg błyskawiczny . . . . 25,, Fale morskie . . . . . 7 - 20,, Lot ptaków, zależnie od wysokości . 20 - 80,, Kule karabinowe i działowe . . . 400 - 700,,
Aby otrzymać debrze wyświetlone zdjęcia migowe, należy je uskuteczniać objektywami najjaśniejszymi i na kliszach wysoce czułych. Pogodę należy o ile możności wybierać słoneczną, lub przynajmniej z białemi chmurami na niebie. Szybkie zdjęcia migowe w niepogodę są niepewne, podobnież zdjęcia w cieniu (w cieniu drzew prawie niemożliwe). Pora dnia nie powinna być zbyt wczesna, ani późna (w zimie od 9-15, wiecie od 8-17 godziny), wyjąwszy zdjęcia wielkich wód i chmur, które zawsze mogą być wyświetlane migowo.
Do migowych zaliczyć także należy zdjęcia przedmiotów nieruchomych, robionych z pociągu w ruchu, z płynącego statku, w czasie jazdy na rowerze i t. p. Zdjęcia takie należy o ile możności robić pod ostrym kątem do kierunku jazdy, a nie w poprzek.
Uważać także należy, aby czasem nie przesadzić w zbyt wielkiej szybkości zdjęcia, gdyż oko ludzkie nie rozróżnia ruchów zbyt szybkich; n. p. przy szybkim ruchu wozu, roweru, i t. p. nie widać pojedyńczych sprychów kół, lecz tylko półprzejrzystą tarczę; podobnież woda płynąca lub spadająca powinna być fotografowana z szybkością sekundy; zdjęcie za szybkie daje pozór wody zamarzłej; zbyt długie zalewa rysunek.
Przy wszystkich, choćby najszybszych, zdjęciach migowych kamera powinna być nieruchoma; nie można zatem chwiać aparatem, a przy niezbyt szybkich zdjęciach (1/5 - 1/50) należy trzymać go silnie w obu rękach, przyparłszy łokcie nieruchomo do tułowia i wstrzymać oddech w chwili zdjęcia; przytem powinno się stać pewnie i spokojnie, nie robić zdjęć idąc, a nawet w miarę możności oprzeć się o pobliski przedmiot nieruchomy. Zdjęcia małą szybkością migawki (1/5 - 1/25) nie należą wogóle do pewnych; wymagają ogromnego spokoju i wprawy w nieruchomem trzymaniu aparatu.
Zdjęcia migowe kamerą na trójnogu umocowaną różnią się od robionych z ręki tylko wyświetleniem, gdyż mogą być zwykle przedtem na matówce wystudjowane, dlatego też pomieścimy je między zdjęciami „czasowemi".
Przy zdjęciach czasowych kamera musi być zawsze nieruchoma, a więc spoczywać na odpowiedniej podstawie (trójnogu); ponadto prawie zawsze jest przed zdjęciem wolna chwila czasu, która służy do nastawienia na matówce obrazu, ustawienia objektywu na ostrość odnośnie do odległości przedmiotu, oraz zastosowania odpowiedniej przysłony. Ze zdjęciami czasowemi nie należy się śpieszyć; wystudjówać dobrze przedmiot, przypatrzeć mu się z kilku stanowisk i z kilku różnych oddaleń, ocenić oświetlenie i inne warunki, od których czas wyświetlenia będzie zawisły, wreszcie założyć obtułkę, wyjąć jej zasuwę, i stanąwszy tuż za aparatem, aby przedmiot do ostatniej chwili módz obserwować, przekonać się raz jeszcze, czy objektyw przysłonięty, obtułka otwarta, migawka napięta, i dopiero wykonać zdjęcie. Wogóle zdjęcia, choćby najbardziej drogocenne i niezwykłe, wykonywać należy ze zupełnym spokojem i krwią zimną. Wyświetlając zapomocą odsłonięcia kapturka objektywu, zdejmować go należy ostrożnie, aby kamery nie poruszyć, okręcając go lekko na objektywie; a dopiero gdy tylko krawędzią na nim się trzyma, odjąć go i podnieść w górę ponad objektyw, poczem równie spokojnie go nasadzić. Zdjęcia czasowe można również uskuteczniać migawkami, posiadającemi stosowne do tego urządzenie. Nożycowe i wycinkowe, oraz roletowe (przy objektywie), są do tego celu bardzo dobre; natomiast szczelinowe (przed kliszą) zwykle dość głośno i silnie się otwierają, mogą więc wprawić kamerę w drganie, ostrości zdjęcia szkodliwe. Do liczenia sekund wyświetlenia służyć może dobrze każdy zegarek,posiadający „sekundnik"; w braku tegoż pomódz sobie można półgłośnem wymawianiem liczb sekund; ponieważ jednak zwykle wymawia się za szybko, należy n. p. zamiast: 1, 2, 3, 4, liczyć 901, 902, 903 i t. d., wymawiając te cyfry wolno i spokojnie, bez pośpiechu, ale i bez rozwlekłości.
Wyświetlenie zawisło od różnych czynników, jak przysłona objektywu, czułość klisz, barwa i oddalenie przedmiotu, a także jego oświetlenie, zależne od stanu pogody, pory dnia i roku. Do zorjentowania się posłużą wyświetlenia względne, podane dla różnych przedmiotów: Niebo i morze, efekty chmur . . . . 1 Krajobraz daleki, pejsaże zimowe .... 3 Pejzaż bliski z roślinnością . .... 20 Pod drzewami aż do . . . . . .100 Jasne wnętrza od ...... 60 Ciemne wnętrza do .... . 1200 Portrety pod gołem niebem . . ... 40 Portrety w jasnej altanie . . . . . 200 Zmiany wyświetlenia stosownie do pór dnia i roku zestawione są w poniższej tabelce, pomieszczonej na str. 65:
Tak zmieniają się wyświetlenia pod niebem pogodnem dla przedmiotów oświetlonych słońcem. Jeżeli niebo pokryte jest chmurami, słońcem oświeconemi, wyświetlenie nietylko się nie przedłuża, ale owszem skrócone być może o połowę; natomiast przy zdjęciach (pod niebem pogodnem) przedmiotów, leżących w cieniu innych przedmiotów (ale nie w cieniu drzew), lub w cieniu gęstej chmury, należy wyświetlenie przedłużyć 2-3 razy, przy niepogodzie nawet 6-10 razy.
Znaczny wpływ na wyświetlenie mają i barwy przedmiotów; niebieskie, fiołkowe, różowe i karminowe wymagają wyświetlenia o połowę krótszego niż żółte. Zielone, czerwone lub brunatne (nawet zupełnie jasne), kremowo żółte i gumiguta, oraz zielone z odcieniem żółtym, działają prawie jak czarne. Przy użyciu klisz barwoczułych przesuwa się znacznie ten stosunek, podobnież godziny poranne i wieczorne mogą być lepiej wyzyskane.
Oceniać należy wyświetlenie nie według przedmiotów najjaśniejszych, lecz jedynie według cieni, które jeszcze powinny mieć rysunek i szczegóły; podobnież wyświetlać należy tak długo, jak tego wymagają barwy przedmiotów ciemne, mało działające na kliszę, nie zaś dla barw jasnych i silnie działających. Jako regułę postawić sobie można, aby wyświetlać we wątpliwych wypadkach nigdy za krótko, lepiej za długo, gdyż zdjęcie znacznie niedoświetlone nie da się uratować, podczas gdy prześwietlone da po stosownem wywołaniu prawie zawsze rezultat dobry.
Przy zdjęciach w pokoju pamiętać należy, że wyświetlenie rośnie z oddaleniem od okna; jeżeli n. p. portret osoby, umieszczonej w odległości 1 metra od okna, wymaga 2 sekund wyświetlenia, to osobę oddaloną 2 metry od okna, wyświetlać należy co najmniej 6 sekund.
Podobnież przy zdjęciach pod gołem niebem skraca się wyświetlenie z rosnącem oddaleniem przedmiotu - jednak nie w tym samym stosunku; tyczy się to naturalnie zdjęć z większych odległości, gdyż przy reprodukcjach z małych oddaleń obowiązuje reguła kwadratowego postępu wyświetleń. Jeżeli n. p. portret w naturalnej wielkości (pod gołem niebem) wymaga 4 sekund wyświetlenia, to w odległości 10 metrów będzie wymagał tylko 1 sekundę wyświetlenia, natomiast z odległości 100 metrów nie 102 = 100 razy mniej, lecz tylko √10 = 3 razy mniej.
Do ułatwienia oznaczania wyświetleń istnieją przyrządy (eksponometry), oparte na różnych zasadach; jużto chemiczne, jużto optyczne, jużto mechaniczne.
Eksponometry chemiczne (fig. 57.) polegają na działaniu światła na papier bromosrebrowy, ciemniejący pod wpływem naświetlenia i dochodzący do oznaczonego zabarwienia po pewnym czasie, mierzonym równocześnie z zegarkiem w ręku. Potrzebna do zciemnienia papieru bromosrebrowego ilość sekund (minut, godzin) służy potem do oznaczenia wyświetlenia według umieszczonych na przyrządzie tabelek. Do najlepszych w tej grupie należy „Bee Meter” i „Infallible”; do każdego dołączone są dokładne opisy. Eksponometry chemiczne spełniają swój cel w praktyce zupełnie zadawalająco, jakkolwiek oznaczanie nimi wyświetlenia zabiera zwykle dość wiele czasu.
Optyczne polegają na przesuwaniu skali coraz ciemniejszej, lub opatrzonej coraz mniejszymi otworkami. Trzymając przyrząd przed okiem, i patrząc przezeń na przedmiot zdjęcia, przesuwamy skalę zwolna dopóty, aż przedmiot stanie się prawie zupełnie niewidoczny: wtedy odczytujemy odnośną cyfrę, wskazaną przez przesunięcie skali, i z niej oznaczamy wyświetlenie. Inne konstrukcje przeznaczone są do trzymania przyrządu przed matówką już po przysłonięciu objektywu i obserwowania zciemniającego się przez przesuwanie skali obrazu. Tu należy „Justophot” i „Actinometer” (Heyde’go), w którym skalę zastępuje klin ze szkła kobaltowego, przesuwany od końca najcieńszego (a więc najjaśniejszego) ku grubszemu przed otworkiem, przez który fotografujący obserwuje przedmiot zdjęcia. Światłomierze optyczne są bardzo wygodne i szybkie w użyciu, nie dostarczają jednak danych w stopniu wymaganym pewnych, gdyż oko ludzkie posiada zmienną wrażliwość na światło słabe, a nadto działanie optyczne światła jest odmienne od chemicznego.
Światłomierze mechaniczne polegają na danych doświadczalnych, ułożonych w tabele, podające względne wyświetlenia w różnych warunkach. Tabele te uwzględniają zazwyczaj wszystkie warunki zdjęcia: stan pogody, czułość klisz i przysłonę objektywu, a urządzone są przeważnie do przesuwania, przez co bardzo szybko i z dostateczną pewnością wyświetlenie da się oznaczyć. Polski przyrząd, pomysłu autora niniejszej pracy, znany jest ogólnie pod nazwą „Suwak do oznaczenia wyświetlenia” i na nim wzorowali się Niemcy. Suwak ten miał dotychczas już siedm wydań, co najlepiej przemawia za jego użytecznością.
Zaraz po zdjęciu należy zamknąć zasuwę obtułki, względnie zmienić film (wstęgowy lub pakietowy) na świeży u kamer filmowych. Przy zdjęciach z ręki, które dość szybko po sobie następują, wskazane jest także po każdem zdjęciu naciągnąć sprężynę migawki, aby mieć aparat każdej chwili gotowym do zdjęcia następnego.
Należy również wziąć sobie za zasadę prowadzenie dokładnych zapisków każdego zdjęcia. Prócz dnia, miesiąca i roku, a nadto godziny rano lub popołudniu, zapiski takie obejmą i wyszczególnienie przedmiotu zdjęcia, jego oddalenie, oświetlenie i barwy, dalej stan zachmurzenia nieba, nazwę objektywu, jego przysłonę, sortę klisz lub filmów, ich czułość, wreszcie wyświetlenie, z uwagą, czy i jakiego sączka żółtego użyto. Prócz tego dobrze jest zostawić przy każdem zdjęciu miejsce na krótkie określenie wyniku wywoływania, a więc czy zdjęcie było dobrze wyświetlone, czy za krótkie, lub prześwietlone. Takie starannie prowadzone zapiski tworzą nadzwycżaj cenny materjał doświadczalny, a nadto zapobiegają wielu pomyłkom i zamianom, zwłaszcza, jeżeli mamy wielką liczbę zdjęć na różnych sortach klisz, które dopiero po dłuższym czasie będą wywoływane. W takich wypadkach należy klisze przed nabiciem obtułek ponumerować liczbami porządkowemi, pisanemi ołówkiem na rożkach płyt lub na małych karteczkach, naklejanych po stronie szklanej.
Jeżeli kliszy wyświetlonej przypatrujemy się przy czerwonem świetle ciemnicy, nie spostrzeżemy na niej żadnej zmiany, ani śladu zdjęcia. Obraz zdjęcia jest na niej utajony (latent), i aby go można zobaczyć, a potem użyć do kopjowania odbitek, musi być dopiero „wywołany” zapomocą środków odpowiednich.
Przez wyświetlenie jednak zachodzą zmiany na kliszy w miejscach, na które światło działało. Bromek srebra (AgBr), który jest właściwym światłoczułym składnikiem żelu na kliszach fotograficznych, rozpada się pod wpływem światła na podbromek srebra i brom (Ag2 Br2 = Ag2 Br + Br); dozwalając wołaczowi rozdzielić go na brom i srebro metaliczne, które, jako czarny osad, tworzy na kliszy właściwy obraz negatywny *).
W każdym razie potrzebna jest pewna ilość światła**), aby wołacz mógł wydobyć metaliczne srebro w tych miejscach kliszy, na które światło działało. Ta ilość światła może być tem mniejsza, im wyższa była czułość kliszy na światło i im silniejszy był wołacz, ale tylko do pewnych granic, gdyż nie ma dotychczas wołacza, któryby po wywołaniu jedynie miejsc naświetlonych przestał działać nadal; wszystkie znane wołacze (chemiczne) poczynają po dłuższem działaniu strącać srebro i w miejscach kliszy wcale nienaświetlonych, tworząc w ten sposób „zamglenie chemiczne".
Aby na kliszach z żelem bromosrebrowym strącić w miejscach naświetlonych srebro metaliczne, używane są ciała łatwo się utleniające z grupy związków aromatycznych, i dadzą się bez wyjątku wyprowadzić z benzolu (C6 H6), w którym pojedyncze atomy wodoru zastąpił wodorotlenek (OH) lub amid (NH2).
Wołaczami są zatem n. p. amidofenole, fenylenaminy, oksybenzole, (w pozycji para i orto pierścienia benzolowego), oraz ich związki. Ponieważ Wołacze takie szybko się utleniają, co sprowadziłoby brunatny osad na kliszach, dodaje się konserwujących siarczynów (lub dwusiarczynów), a nadto, celem pełnego rozwinięcia działania (z wyjątków amidolu), jeszcze zasad (węglanów, fosforanów, wodorotlenków, amonjaku).
Zwykle tedy składa się wołacz z rozpuszczonych we wodzie trzech składników: 1) z właściwej substancji wywołującej, czyli strącającej srebro metaliczne, 2) ze siarczynu sodowego*) (lub metadwusiarczynu potasowego), dla zapobieżenia utlenianiu się wołacza, a więc dla podniesienia jego trwałości, i 3) z węglanu (lub wodorotlenku) sodowego względnie potasowego**) dla przyśpieszenia działania wołacza i rozwinięcia jego zdolności wywołującej.
W chemji fotograficznej zachowują się związki metali lekkich i amonu prawie jednakowo, można zatem związki sodu zastąpić związkami amonu, potasu, lub litu, bez wielkiej różnicy w działaniu. Związki sodu działają w ogólności powolniej i łagodniej niż potasowe lub litowe; natomiast wodorotlenki pracują energiczniej od węglanów, fosforanów, a nawet amidooctanów.
Oprócz wymieniowych trzech składników istotnych dodawane są do wołaczów pewne ciała, wpływające w sposób osobliwy na ich działanie, jużto utrudniając je, jużto przyśpieszając. We wołaczach z węglanami działa przyśpieszająco mała dawka wodorotlenku potasu lub sodu; podobnież można w tym celu w miejsce węglanu użyć fosforanu trójsodowego*), amidooctanu sodowego**) lub wreszcie acetonu***), które nietylko szybciej i czyściej pracują, ale nadto nie rozmiękczają żelatyny.
Do powstrzymania energji wołacza służyć mogą kwasy dodawane kroplami, lub roztwór dwusiarczynu; najczęściej jednakżeużywanym powstrzymywaczem jest bromek potasu****). Działanie jego polega na tem, że utrudnia rozkładanie się bromku srebra we wołaczach ze siarczynami. Bromek potasu stosowany bywa w roztworze 1 : 10 (10%); dodaje się go do wołacza kroplami. Znacznie hamuje energję wołacza także obniżenie jego temperatury (dodaniem lodu).
Oprócz tego da się szybkości i siła*****) wywoływania zmieniać przez odpowiedni dobór stosunku substancji wywołującej do zasady, jeżeli używamy wołacza w 2 roztworach, lub też przez znaczniejsze lub słabsze rozcieńczenie wołacza.
Każdy wołacz daje w ręku obeznanego dobre wyniki, ale prawie każdy ma odrębne właściwości, które wyróżniają go od innych, a mianowicie:
Pirogalus, Adicum pyrogallicum, Pyrogallussaure C6H3 (OH)3, jest bardzo trujący, garbuje silnie nietylko żelatynę klisz, ale i naskórek palców, tworząc plamy brunatne, podobnież plami bieliznę; nie jest trwały w roztworze, nieraz barwi żółto lub brunatno negatywy. Wywołuje tak pięknie i z takiem stopniowaniem, jak żaden inny wołacz; barwa negatywów jest oliwkowo czarna, doskonale kopjująca. Daje się łatwo dostrajać do charakteru zdjęcia, na wpływ temperatury i bromku potasu jest bardzo czuły.
Hydrochinon, Paradioxybenzol C6H4 (OH)2, wywołuje powoli, lecz do wielkiej siły, pracując twardo ; na temperaturę i bromek potasu jest bardzo czuły, w roztworach dość trwały, sprowadza czasem zażółcenie negatywów; wołacz używany pracuje bardzo twardo i ma woń nieprzyjemną. Palców ani żelatyny nie barwi.
Pirokatechina, Orthodioxybenzol, Brenzkatechin, C6H4 (OH)2, pracuje niezbyt szybko, lecz czysto i z piękną modulacją; ślady utrwalacza są nieszkodliwe, na temperaturę mało czuła, natomiast dość na bromek potasu; w roztworach bardzo trwała, czysta i bez woni, łatwo się dostraja do charakteru zdjęcia. Barwa negatywów oliwkowo czarna, wybornie kopjująca; z powodu łatwej rozpuszczalności we wodzie można sporządzać roztwory bardzo stężone.
Metol, Agenol, Metagol, siarkan monometylparamidofenolu C2H4 (OH) NN2CH3H2SO4, nadzwyczaj energiczny, pracuje szybko i silnie, w roztworach bardzo trwały; niezbyt łatwo we wodzie rozpuszczalny, na temperaturę i bromek prawie nieczuły, często mgli lekko negatywy, a czasem zażółca. Do zdjęć niedoświetlonych niezrównany. Wołacz używany brunatnieje i ma woń nieprzyjemną. Barwi brunatno naskórek, czasem tworzy wrzody na rękach, rozciągające się nawet aż na ramiona i szyję.
Amidol, salzsaures Diamidophenol C6H3OH (NH2)2, (HCI), podobny do metolu w szybkości i energji wywoływania; nieoceniony do zdjęć krótkich, we wodzie łatwo rozpuszczalny, w roztworach nietrwały; na temperaturę i bromek mało czuły; pracuje czyściej niż metol; barwa negatywów niebieskawo czarna. Barwi czasem palce brunatno. Nie wymaga żadnej zasady, wywołując już po dodaniu siarczynu.
Adurol (chlorowy lub bromowy, n. p.: C6H3Br(OH)2, produkt substytucyjny hydrochinonu) wywołuje dość szybko, czysto i z wielką siłą ; rozpuszcza się we wodzie łatwo (1 : 4), w roztworach jest trwały; na zmiany temperatury mało czuły, na bromek nieco więcej. Nie barwi rąk ani bielizny, nie wydziela prawie żadnej woni.
Paramidofenol, Paraamidophenol C6H4OHNH3, (względnie jego sole azotowe lub chlorowe), jest głównym składnikiem Rodinalu; wywołuje szybko, miękko i czysto. W roztworach zgęszczonych bardzo trwały, po rozcieńczeniu mniej. Barwa negatywów czysto czarna.
Glicyna, Paraoxyphenylglyzin C6H9O3, pracuje nadzwyczaj powoli, lecz czysto i z dostateczną siłą; czuła na bromek i na zmiany temperatury. W roztworach bardzo trwała; dozwala wyrównywać błędy wyświetlenia, barwa negatywów zielonawo szara. Nie plami negatywów, rąk, ani bielizny.
Ortol, Methylortoamidophenol + Hydrochinon, ma nieco podobne do hydrochinonu własności, trwałość ma dostateczną, wywołuje powoli, dość czysto i silnie. Użyty wonieje nieprzyjemnie; barwi palce żółto; nieraz zażółca negatywy.
Neol (J. HauftiSpka, Feuerbach) pracuje bardzo czysto, nadaje się tedy do zdjęć prześwietlonych io wielkich kontrastach. Roztwór nadpoczęty brunatnieje, ale siły nie traci. Wołanie trwa 3-5 minut, ciepłota potrzebna 16-20° C.
Edinol, Amidooxybenzyalkohol CH3 (CH2OH) OHNH3 CH, posiada wszystkie zalety metolu, a przewyższa go swą rozpuszczalnością i czystością negatywów, natomiast nie dorównywa mu trwałością w roztworach; daje się łatwo dostosować do niewłaściwego wyświetlenia; nie barwi rąk, ani bielizny.
Metochinon, C20H4O4N2, jest związkiem chemicznym (nie mieszaniną) metolu z hydrochinonem; wywołuje czysto i silnie, z dostateczną szybkością, łatwo się rozpuszcza i jest trwały w roztworach. Palców ani negatywów nie barwi; na wpływ bromku i temperatury jest niezbyt czuły.
Chloranol jest (uzyskanym w sposób podobny jak metochinon) związkiem metolu z adurolem (chlorowym). Rozpuszcza się we wodzie łatwiej od metochinonu, wywołuje szybko i z wielką siłą, a do wyrównania błędów w wyświetleniu daje się łatwo dostosować.
Inne substancje wywołujące (Hydramin, Eikonogen, Imogen, Sulfinol, Diamidoresorzin, Diogen, Diphenal etc.) nie posiadają własności wybitnych i nie zyskały rozpowszechnienia.
Wywoływanie wymaga staranności, cierpliwości, spokoju i swobody, jeżeli ma dać dobre wyniki. Obtułki z kliszami wyśwtetlonemi ułożyć należy w ciemnicy na miejscu suchem, umyć ręce i wytrzeć czystym ręcznikiem, ustawić pod ręką wołacz i dodatki, upewnić się, że do ciemnicy nie dochodzi ani promyk światła szkodliwego, przysposobić czystą czarkę i dopiero rozpocząć wołanie, wyjmując klisze po jednej z obtułek i odpylając je czystym zwitkiem waty lub kantem suchej ręki. Polecany do opruszania klisz penzel płaski o miękkim włosie (fig. 58.) powoduje nieraz tarciem o żel zjawiska elektryczne, które zamiast usuwać pyłki, powodują przyleganie ich do żelu. Kliszę kładziemy do czarki warstwą *) do góry i nalewamy szybko i bez przerw wołacz w ilości dostatecznej, aby całą kliszę pokrył bezzwłocznie. Można także nachylić lekko czarkę z nalanym już wołaczem, aby się zebrał przy jednym jej brzegu, i po włożeniu kliszy przechylić nagłym ruchem czarkę w stronę przeciwną, przez co wołacz popłynie ku drugiemu brzegowi i całą kliszę zaleje. Jeżeli wołacz jest w ilości skąpej i kliszę nie całą pokryje, powstają potem na negatywie ostro odgraniczone plamy ciemniejsze i jaśniejsze, odpowiednio do krótszego lub dłuższego działania wołacza na odnośne miejsca negatywu. Polecane często zwilżanie klisz (lub papierów) we wodzie przed włożeniem do wołacza ma te strony ujemne, że przez rozcieńczenie osłabia wołacz i że woda, zwłaszcza świeża, zawiera powietrze, które we formie baniek osiada na warstewce i daje na negatywie punkty przeźroczyste i kółeczka.
Podczas wywoływania należy kliszę lekko kołysać, aby wołacz ciągle się przez nią przelewał i równomiernie działał na wszystkie miejsca. Do niektórych celów można natomiast zostawić kliszę we wołaczu bez ruchu; jest to wskazane np. dla zmniejszenia kontrastów zdjęcia, gdyż wołacz, działając na miejsca silniej naświetlone, wyczerpuje na nich swą energję i nie kryje ich zbyt silnie, zaś na miejsca słabo naświetlone działać może z niezmiejszoną prawie energią (Planliegeentwicklung).
Inny sposób ma nazwę wywoływania przewlekłego (Standentwicklung), które polega na tem, że klisze stoją pionowo w naczyniu odpowiedniem, napełnionem wołaczem bardzo rozcieńczonym (10 - 30 razy słabszym niż normalnie), który działa nadzwyczaj powolnie (1/2 - 6 godzin). Jest to sposób wygodny, gdyż cała czynność fotografa ogranicza się na ułożenie klisz w naczyniu (Standentwicklungstrog), opatrzonem odpowiednimi rowkami (Nuten), i kontrolowanie co kilkanaście minut, które klisze są już wywołane; po wyjęciu ich i zanurzeniu do utrwalacza pozostaje tylko włożyć nowe na ich miejsce. Negatywy prześwietlone „gotowe” są już po kilkunastu minutach, normalnie wyświetlone po kilkudziesięciu minutach, niedoświetlone nieraz dopiero po 3-6 godzinach. Wołanie przewlekłe nie daje jednak prawie nigdy negatywów o dostatecznej sile; zwykle za miękkie, nawet mdłe; ponadto często powstaje zażółcenie żelu, niezawsze łatwe do usunięcia.
Wywoływanie rozdzielne polega na stosowaniu kolejno po sobie dwóch roztworów; naprzód zanurza się klisze na 1/2 minuty do roztworu substancji wywołującej z siarczynem (bez zasady), a po upływie 30 sekund przenosi się klisze bez opłukania do roztworu zasady (potaszu lub sody), gdzie obraz się ukazuje i w krótkim czasie (1/ - 1 minuty) dochodzi do znacznej siły. Sposób ten wymaga bardzo mało czasu i nadzoru i poleca się przedewszystkiem do zdjęć krótkich, (gdyż prawie wyklucza „przewołanie“), jakkolwiek przez zmianę stosunków zgęszczenia obu roztworów można siłę i kontrasty regulować. Wymaga mało rutyny, odpowiedni tędy jest zwłaszcza dla początkujących.
Ponieważ wyświetlenie nie zawsze jest dobrze dobrane, często za krótkie lub zbyt przedłużone, należy wywoływaniem tak kierować, aby błędy wyświetlenia wyrównać, i otrzymać w każdych warunkach możliwie dobry negatyw. Jeżeli wiadomo już z góry, że wyświetlenie było dobre lub nieodpowiednie, i o ile, wtedy modyfikujemy odpowiednio wołacz, nadzorując ustawicznie postęp wywoływania.
Gdy wyświetlenie było dobre na pewno, bierzemy wołacz normalny; gdy wiemy, że było za krótkie, zastosujemy wołacz bardzo energiczny, (z wielką ilością zasady) ewentualnie nieco rozcieńczony *); do zdjęć prześwietlonych użyjemy wołacza zgęszczonego, z małą ilością zasady, i dodamy środka opóźniającego, (bromku potasu, dwusiarczynu sodowego, kwasu borowego), który nie dopuści do zbyt silnego wystąpienia szczegółów w cieniach, a zaciemni dostatecznie światła (nieraz częściowo solaryzowane); albo też zastosowany wołacz już dawniej kilkakrotnie używany, nadto zostawimy kliszę długi czas w roztworze, aby ją „przewołać" dla uzyskania kontrastów, a zamglenie cieni usuniemy po utrwaleniu.
We wypadkach wątpliwych należy zawsze wyświetlać zdjęcia raczej za długo niż zbyt krótko, gdyż ze zdjęcia znacznie niedoświetlonego nie da się uzyskać dobry negatyw nawet przy użyciu wszystkich sztuczek znanych (zwiększznie ilości zasady, ogrzanie wołacza, dodania środków przyśpieszających). Czasem pomódz może „doświetlenie" za krótkiego zdjęcia, wyświetlając tę samą kliszę powtórnie, jednak n. p. w kierunku nieba, przed białym papierem i t. p., naturalnie przez czas bardzo krótki. Zdjęcia prześwietlone dadzą się natomiast uratować prawie zawsze; nieznacznie prześwietlone (2-5 rary) dodaniem bromku potasu do wołacza, lub zmniejszeniem w nim ilości zasady ; silniej prześwietlone (10-100 razy) zupełnem opuszczeniem zasady, dodatkiem kwasów lub ługu siarczynowego, oziębieniem wołacza, zniszczeniem częściowem naświetlenia przez kąpiel w podsiarczynie sodu (1 : 100) lub w bromku potasu (przed wołaniem).
Znaczna większość wołaczów (z wyjątkiem adurolu, glicyny i hydrochinonu) posiada właściwość obniżania czułości zanurzonej w nich kliszy, wobec czego światło w ciemnicy może być (po włożeniu kliszy do wołacza) stosunkowo jasne bez obawy zamglenia szkodliwego *).
W wielu wypadkach korzystne, a u klisz wszechbarwoczułych (panchromatycznych) niemal niezbędne, jest wywoływanie przy świetle jaśniejszem (żółtem lub jasno czerwonem) po „uśpieniu” czułości klisz odpowiedniemi kąpielami (fenosafranino, pinakryptol, etc.). Najlepiej użyć tu roztworu zieleni pinakryptolowej, posiadającej przed innemi tego rodzaju ciałami zaletę łatwej rozpuszczalności i szybkiej „narkozy”.
Zieleń pinakryptolowa jest barwikiem ciemno zielonym, którego błyszczące kryształy rozpuszcza się we wodzie gorącej 1 : 500 i przechowuje w ciemności. Z tego roztworu zapasowego bierze się 10 cm3 na 100 cm3 wody zimnej i kąpie się klisze barwoczułe przez minutę przy świetle ciemnoczerwonem, poczem opłukuje się je wodą czystą i wywołuje następnie przy żółtem świetle ciemnicy bez obawy zamglenia.
Klisze wszechbarwoczułe, oraz uczulone na barwy pomarańczowe i czerwone, należy kąpać w roztworze silniejszym zieleni pinakryptolowej. W tym celu bierze się 25-30 cm3 roztworu zapasowego na 100 cm3 wody i zanurza w tę kąpiel klisze w ciemności (panchromatyczne) lub w oświetleniu ciemnoczerwonem mocno przyćmionem (uczulone na czerwień), a po minucie płucze się je i przenosi do wołacza. Czułość ich jest wtedy tak znacznie uśpiona, że znoszą bez zamglenia światło jasno czerwone, a nawet pomarańczowe, można zatem postęp wywołania śledzić bez trudności.
Wołać potem można metolem samym lub z hydrochinonem, podobnież adurolem, edmolem, glicyną, pirokatechiną, metochinonem lub paramidofenolem (rodinalem) w sposób zwykły. Stosując pirogalus lub hydrochinon, należy wołać przy oświetleniu ciemnożółtem lub pomarańczowem. U edinolu i rodinalu następuje po kąpieli pinakryptolowej znaczne pohamowanie szybkości działania, dodawanie bromku potasowego jest zatem zbyteczne. Neolem wołać nie można, gdy zieleń pinakryptolowa powoduje nadzwyczaj silne zahamowanie wywoływania.
Długość wywoływania ma wpływ ogromny na wygląd negatywu; wołanie za krótkie daje negatyw miękki, przedłużone zaś zbyt twardy, przyczem wynik ten nietylko zawisły jest od gatunku wołacza, jego składu, stopnia rozcieńczenia i temperatury, lecz także od sorty klisz, od przedmiotu zdjęcia i od wyświetlenia. Dlatego wszelkie wzkazówki i rady co do długości wywoływania, jak n. p. wołanie podług czasu (daną ilość minut), lub uważanie wołania za ukończone wtedy, gdy na odwrotnej stronie kliszy widoczne już są zarysy obrazu, mają wartość jedynie wtedy, gdy wołacz, klisze i wyświetlenie są w każdym wypadku prawie te same, co zdarzać się może często u fotografów zawodowych, lecz wyjątkowo u amatorów, robiących zdjęcia w bardzo różnych warunkach *).
Jedynie racjonalne jest badanie postępu wywoływania w „przeźroczy” (in der Durchsicht) to znaczy: należy od czasu do czasu wyjmować negatyw z wołacza**) i trzymając go w kierunku lampy w ciemnicy, patrzyć przezeń na lampę i oceniać w ten sposób, czy „światła" (t. j. miejsca ciemne) na negatywie mają już siłę dostateczną (są wystarczająco czarne). O „cienie", t. j. o miejsca na negatywie jasne, nie należy się przytem troszczyć; lekkie ich zamglenie zniknie następnie w utrwalaczu. Pamiętać także należy, że negatyw powinien wyglądać pozornie silniejszy (czarniejszy) niż zamierzono, gdyż poza czernym osadem srebra jest jeszcze mleczny bromek srebrowy, który dość światła pochłania, a po zniknięciu w utrwalaczu sprawia wrażenie, jak gdyby negatyw stracił na sile, co niektórzy nazywają „cofaniem się" (zuriickgehen) negatywu. To pozorne cofanie się siły negatywu występuje zwłaszcza u klisz ortochromatycznych i izolacyjnych (przeciwodblaskowych).
Odpowiednio długie wołanie jest zatem do uzyskania dobrych negatywów konieczne; wołacze szybkie wymagają normalnie 2-4 minut czasu; pirokatechina, pirogalus, ortol 5-8 minut, glicyna nawet do 15 minut. Krótkie wołanie potrzebne być może tylko wyjątkowo; dla zmniejszenia kontrastów lepiej jest użyć wołacza rozcieńczonego, a pozwolić mu działać odpowiednio długo. Z drugiej strony i wołanie przesadnie długie, czyli „przewołanie", nie jest bez złych następstw, gdyż na negatywie przewołanym zarówno światła jak i półtony są jednakowo silnie kryte (czarne), wobec czego po skopjowaniu otrzymamy odbitkę z białemi światłami i półtonami bez rysunku, a ze zbyt wyrobionymi cieniami. Przewołanie jest, jak zaznaczono wyżej, wskazane tylko przy zdjęciach prześwietlonych, a to w tym celu, aby zbyt silny, czyli „gęsty" negatyw przez następne osłabienie uwolnić od zamglenia i obniżyć jego siłę nadmierną. Przewołanie pociąga jednak nieraz za sobą zażółcenie negatywów; należy więc wybierać wołacze wolne od tej wady.
Podczas wywoływania można niektóre części negatywu wydobyć silniej lub słabiej w miarę potrzeby, a to przez penzlowanie (po wydobycie negatywu z wołacza) tych miejsc wołaczem silniejszym, względnie roztworem bromku potasu. Takie wywoływanie miejscowe (partielle Entwicklung) może oddać usługi np. przy zbyt silnie krytem niebie z obłokami i tp., wymaga jednak dużej wprawy i świadomości celu.
Streszczając wszystko, cośmy o wywoływaniu powiedzieli, możemy postawić poniższy szereg reguł:
Zdjęcia normalne wywołuje się w rotworach normalnie dobranych; niedoświetlone w energicznych nieco rozcieńczonych, prześwietlone w stężonych, z odpowiednią dawką bromku potasu; zdjęcia kontrastowe w płynach rozcieńczonych, mdłe w stężonych. Wywoływanie trwać musi odpowiednio długo; postęp jego nadzoruje się w przeźroczu; oceniać należy tylko według krytości świateł, a nie troszczyć się wcale o cienie; strzedz się przewołania zdjęć za krótkich, a niedowołania prześwietlonych; pamiętać, że negatyw w utrwalaczu straci na sile.
Stopień krytości negatywu dostosowany być powinien do gatunku papieru, na którym będą kopjowane odbitki, gdyż np. papiery bromosrebrowe, celoidynowe, białkowe i pigmentowe wymagają negatywów twardszych, a miększych natomiast chlorobromowe, żelatynowe (aristo), gumowe i t. p.
Wołacz rozgrzewa się wskutek działania na klisze; jeżeli ponadto zawiera wiele zasady i siarczynu, może (zwłaszcza w porze gorącej) spowodować zbytnie rozmiękczenie żelu i odrywanie się warstewki na brzegach, lub nabieganie pęcherzy. Niektóre sorty klisz są skłonniejsze do tego niż inne; w takich wypadkach należy wołać z mniejszą ilością zasady, lub używać amidolu albo wołacza garbującego żelatynę (pirokatechiny); można także zaraz po wywołaniu zgarbować negatyw w kąpieli z ałunem, formaliną lub chlorkiem glinu.
Ponieważ prawie wszystkie wołacze dadzą się złożyć na podobną modłę, podajemy tutaj recepturę do ich sporządzania, zestawioną w tabelę:
Wołacze 16 i 17 złożone są z dwu substancyj wywołujących dla wykorzystania dobrych własności obu składników; przeważna część istniejących w handlu wołaczów w roztworach zgęszczonych składa się z metolu z hydrochinonem pod rozmaitemi nazwami.
Niektóre wołacze starsze ustąpiły miejsca nowszym, przewyższającym je mniejszemi wadami, a większemi zaletami i tak np. adurol odnosi zwycięstwo nad hydrochinonem; pirokatechina jest groźną współzawodniczką pirogalusu; eikonogen ustąpił miejsca paramidofenolowi, a nawet nad niedoścignionym zresztą metolem góruje edinol czystością i przejrzystością wywoływania. Podobnież korzystniej jest, pragnąc sporządzić wołacz mieszany, użyć do tego metolu z adurolem, zamiast metolu z hydrochinonem, np. według przepisów: Wody . . . . 600 cm3 lub 850 cm3. Metolu . . . . 5 gr. ,, 12 gr. Siarczynu sodu (kryst.) . 150 ,, ,, 300 ,, Adurolu . . . . 25 ,, ,, 40 ,, Węglanu potasu . . 200 ,, ,, 150 ,, Bromku potasu . . 1 ,, ,, 2 ,, Żelazocyjanku potasu żółtego 10 ,, ,, - ,,.
Składniki rozpuścić należy w podanym porządku. Do szybkiego i kontrastowego wołania bierze się 1 część powyższego roztworu zapasowego na 5 części wody; do wywoływania miększego i powolniejszego 1 część na 10-15 części wody.
Dla lubiących wołacze bardzo zgęszczone, które do użytku znaczną ilością wody mają być rozcieńczone, odpowiedni jest sporządzony z paramidofenolu*) (Rodinal i Perinal), znany ogólnie, lecz pracujący prawie zawsze za miękko, lub też glicyna we formie gęstego płynu, który do użytku rozcieńcza się wodą (1:15), a sporządza się w sposób następujący: w 40 cm3 wody rozpuszcza się 25 gr. siarczynu sodowego i 10 gr. glicyny, poczem się zwolna dodaje w drobnych dawkach (z powodu musowania) 50 gr. potaszu; po ostygnięciu powstaje rodzaj śmietany, trwałej prawie nieograniczenie. Do zdjęć migowych i portretowych dodaje się po rozcieńczeniu (1 : 30) jeszcze 3-5 cm3 roztworu (1 : 10) wodorotlenku sodowego *), (na każdych 100 cm3 wołacza) i ewentualnie kilka kropel bromku potasowego (1 : 10).
Do zdjęć o wymaganiach bardzo rozbieżnych pod względem charakteru negatywów używa się wołaczów w dwóch roztworach oddzielnych, które miesza się ze sobą w odpowiednim stosunku bezpośrednio przed użyciem. Jeden z roztworów zawiera substancję wywołującą (i siarczyn dla trwałości), drugi zasadę; im więcej substancji wywołującej a mniej zasady wołacz zawiera, tem twardziej pracuje, nadaje się więc do zdjęć prześwietlonych, reprodukcyj i t. p. i umożliwia wyrównanie nawet bardzo znacznych prześwietleń (20-100 razy). Natomiast znaczna ilość zasady w stosunku do substancji wywołującej powoduje szybkie działanie wołacza, znaczną energję we wydobyciu drobnych wrażeń światła, ma jednak małą siłę (brak kontrastów); wskazane jest zatem takie zestawienie wołacza tylko przy zdjęciach krótkich lub bardzo kontrastowych (wnętrza, jasne kostjumy na tle ciemnem, etc.). Dobre wyniki daje n. p. pirogalus w takim składzie : A) 100 cm3 wody destylowanej 3 gr. metadwusiarczynu potasowego 15 gr. pirogalusu, B) 200 cm3 wody destylowanej 40 gr. siarczynu sodowego 30 gr. fosforanu trójsodowego.
Do użytku należy brać normalnie 1 część A) na dwie części B) i dodać 5 części wody (n. p. 10 cm3 A, 20 cm3 Bi 50 cm3 wody). Pirogalus jest w roztworze A) bardzo trwały i nie plami rąk ani bielizny.
Dobry wołacz, nadający się zwłaszcza do zdjęć hojnie wyświetlonych, daje pirokatechina bez siarczynu w takich roztworach zapasowych: A) 100 cm3 wody i gr. pirokatechiny (trwały kilka tygodni). B) 100 cm3 wody i 20 gr. węglanu potasowego.
Do użytku bierze się n. p. 10 cm3 A) i 10 cm3 B) i dodaje się 20-80 cm3 wody. Wołacza tego należy tylko raz użyć, a potem wylać, tem bardziej, że jest tani. Garbuje silnie żelatynę w miejscach naświetlonych i daje negatywy o barwie oliwkowo brunatnej, znakomicie kopjującej, a cienie są bardzo przejrzyste. Dobry jest do papierów bromosrebrowych i do przeźroczy, barwi jednak palce brunatno.
Ogólnie biorąc, wołacze szybko działające (Rapidentwikkler) trudniej się dadzą dostosować do błędów w wyświetleniu, niż wołacze powolne. Do szybkich należy amidol, metol, edinol, paramidofenol, adurol, ortol, hydrochinon, metochinon, chloranol, wskazane do zdjęć krótkich i wogóle o znanem wyświetleniu; do zdjęć natomiast prześwietlonych i o wyświetleniu niepewnem lepsze usługi oddadzą wołacze powolne. Przytem nie jest obojętne, jakiej substancji wywołującej używamy, gdyż np. adurol, edinol lub metol wymaga do równie dobrych wyników wyświetlenia o połowę krótszego niż glicyna, hydrochinon lub pirogalus.
Wywoływanie filmów (błon) pakietowych odbywa się równie łatwo, jak klisz szklanych. Błony wstęgowe wywołuje się w osobnych przyrządach (Tank), względnie we wanienkach zwyczajnych, przesuwając kolejno przez wołacz wstęgę, trzymaną za końce palcami lub kleszczykami (fig. 54); można także przeciąć je na mniejsze części według kresek na papierze czarnym i potem wywoływać jak filmy pakietowe. Są także w handlu napinacze błon (Film Strecker) z drutu (fig. 60).
Zdjęcia, o których wiemy z góry, że były niedoświetlone i to znacznie, dadzą się nieraz uratować wołaczem o podwyższonej ciepłocie. Np. metol lub edinol o temperaturze 25-30°C. wydobędzie szczegóły w cieniach, którychby w zwykłej ciepłocie nie wywołał. Liczyć się jednak należy w takich wypadkach z ogólnem zamgleniem całego negatywu, które zresztą zwykle da się łatwo usunąć po utrwaleniu.
Dla zupełnego powstrzymania dalszego działania wołacza służy roztwór 5% metadwusiarczynu potasowego lub: wody . . 1 litr, ałunu potasowego 50 gr.*), kwasu octowego 5-10 cm3.
Po opłukaniu z powyższego roztworu przechodzi negatyw do utrwalacza, wyjąwszy nieliczne wypadki, w których z jakiegokolwiek powodu (np. uzyskania pozytywu), włączone być mają inne zabiegi.
Po wywołaniu pozostaje jeszcze na kliszy w miejscach, na które światło nie działało, jakoteż pod czarnym strątem srebrowym, nierozłożony bromek srebra, który, ciemniejąc później na świetle, mógłby negatyw uczynić niezdatnym prawie do użytku. Aby tedy klisza nie podlegała już żadnym dalszym zmianom, należy ją „utrwalić" przez usunięcie bromku srebra, pozostałego w żelu. Do utrwalania używano początkowo cjanku potasowego (Cjankali, KCN), jednak z powodu jego niebezpiecznych, trujących własności zastąpiono go nieszkodliwym dla zdrowia podsiarczynem sodu *). Wystarczy rozpuścić n. p. 50 gramów podsiarczynu sodowego w szklance wody, aby otrzymać gotowy do użytku utrwalacz. Podczas roztwarzania się podsiarczyn oziębia znacznie wodę, nie należy więc używać utrwalacza zbyt świeżo sporządzonego, gdyż utrwalanie idzie w nim powoli, z trudnością i niedokładnie.
Utrwalanie polega na wzajemnem działaniu na siebie bromku srebra i podsiarczynu według wzoru: 3 Na2S2O3 + 2 AgBr = Ag2S2O3, 2 Na2S2O3 + 2 NaBr.
Bromek sodu (Na Br) jest nieszkodliwy i łatwo we wodzie rozpuszczalny, natomiast podsiarczyn srebra (Ag2S2O3) może z podsiarczynem sodu utworzyć dwa związki. Jeżeli utrwalacz jest w obfitości, powstaje sól podwójna (2Na2S2O3+ Ag2SO3) niezmienna i łatwo we wodzie rozpuszczalna; skoro zaś utrwalacz jest w małej ilości lub zbyt rozcieńczony, tworzy się inna sól podwójna (Na2S2O3 + Ag2S2O3 + 5 H2O) trudno rozpuszczalna we wodzie, a nadto rozkładająca się w krótkim czasie na podsiarczyn sodu, kwas siarkowy (H2SO4) i siarczek srebra (Ag2 S), który w negatywach rozkłada osad srebrowy, tworząc brunatne plamy i zażółcenie całej warstwy, niszczące negatyw bezpowrotnie.
Z tego względu utrwalacz nie powinien być zbyt rozcieńczony *), ani zbyt zużyty (wyczerpany), jeżeli klisze w nim utrwalane mają być rzeczywiście trwałe; najodpowiedniejszy jest 16-25% roztwór podsiarczynu, czyli 1 jego część na 4 do 6 części wody.
W utrwalaczu powłoka biaława bromku srebrowego znika z kliszy w kilku minutach, przyczem negatyw staje się przeźroczysty. Pomimo, że już ani śladu białawego osadu niema na negatywie, należy go zostawić jeszcze kilka minut w utrwalaczu, aby pozostałe związki chemiczne miały czas rozpuścić się doszczętnie. Z liczbą utrwalanych negatywów mętnieje i brunatnieje utrwalacz z powodu zanieczyszczenia **) śladami wołacza i tworzącemi się solami, a nadto traci na sile, działając coraz powolniej i niedokładniej. Niedogodności te usunąć można przez zakwaszenie utrwalacza dodaniem związków, wydzielających np. kwas siarkawy.
Tak sporządzony utrwalacz kwaśny (saures Fixierbad) nie mętnieje i nie ciemnieje nawet po dłuższem użyciu, a utrwala klisze bardzo czysto *** ), wobec czego jest dziś powszechnie używany. Do zakwaszania mogą służyć różne związki; niektóre przepisy przytaczamy : A) 15 gr. siarczynu sodu, 60 cm3 wody i 4 cm3 kwasu solnego. B) 15 gr. siarczynu sodu, 60 cm3 wody i 2 cm3 kwasu siarkowego. C) 25 gr. siarczynu sodu 100 cm3 wody i 8 gr. kwasu cytrynowego ).**** D) 70 cm3 roztworu siarczynu sodu (1:4) i 30 cm3 roztworu kwasu winowego (1 : 2). E) 60 cm3 kwaśnego ługu siarczynowego (NaHSO3), F) 20 gr. dwusiarczynu acetonu G) 25 gr. dwusiarczynu sodowego*) H) 30 gr. metadwusiarczynu potasowego.
Po rozpuszczeniu 250 gr. podsiarczynu sodowego w 1 litrze wody dodaje się jednego z wymienionych pod A-H roztworów względnie ciał stałych, aby otrzymać utrwalacz kwaśny, gotowy do użytku. Wygodne są dodatki zakwaszające w stanie stałym (G, H). Utrwalacz kwaśny działa, jak wspomniano, czyściej i nieco szybciej; jednak i w nim należy po zniknięciu powłoki białawej pozostawić klisze jeszcze przez kilka minut (3-5), aby mieć rękojmię urtwalenia pewnego i zupełnego.
W handlu są utrwalacze we formie proszku, który należy tylko w odpowiedniej ilości wody (1:6 lub 1:8) rozpuścić do użytku; jednak wygodne są jedynie w podróżach, gdyż sporządzenie utrwalacza z przepisanych składników jest łatwe i tanie.
Polecane nieraz do utrwalaczów dodatki garbujące (formalina, chlorek glinu, ałun) mają tę złą stronę, że utrwalacze tak złożone szybko się psują, a wymycie ich resztek ze zgarbowanej żelatyny sprawia trudności.
Własność rozkładania bromku srebra posiadają oprócz podsiarczynu sodu i wspomnianego już cjanku potasowego, także niektóre inne ciała chemiczne, np. w słabym stopniu siarczyn sodowy, a w znacznym siarkocjanek amomowy (Rhodanammonium CNSNH4 i podsiarczyn potasowy; szczególnie cennym jednak okazał się podsiarczyn amonowy [ammonium subsulphurosum, Unterschwefligsaures Ammonium, (NH4)2S2O3], dając t. zw. utrwalacz szybki (Rapidfixiersalz), zwykle we formie proszku gotowego do użytku, który tylko w stosownej ilości wody rozpuścić należy**). Ma zaletę znacznie szybszego działania (o połowę krótszy czas utrwalania), które nie opóźnia się pomimo postępującego zużycia utrwalacza, wobec czego polecenia godny jest w wypadkach, w których zależy na szybkości, np. w podróży.
Gdy negatyw leży już w utrwalaczu, można oświetlenie ciemnicy nieco rozjaśnić, (założyć szybę jasno czerwoną), lub zamienić je na żółte. Negatyw niezupełnie utrwalony żółknie po wystawieniu go na światło białe, lub nabiera zamglenia dwubarwnego (dichroitycznego), a dalsze utrwalanie postępuje opornie i z trudnością. Dopiero po dokładnem utrwaleniu i opłukaniu we wodzie można negatyw oglądnąć w pełnem świetle dziennem lub sztucznem. Niekiedy pomimo ostrożnego i celowego wywoływania okaże się potrzeba wzmocnienia lub osłabienia negatywu; nieraz znowu należy usunąć zamglenie szare lub barwne.
Usuwanie zamgleń nie zawsze należy do zabiegów łatwych i pewnych. Zamglenie (mgiełka, zadymienie, dymek, woal, Schleier) jest to jednostajne lub częściowe pokrycie negatywu mgłą szarą lub barwną. Najczęstsze jest zamglenie szare (zadymienie), a powody mogą być bardzo różne. Nieszczelność obtułek, kamery, objektywu lub ciemnicy, pokryte pyłem soczewki objektywu, refleksy światła w objektywie, zdjęcia naprzeciw słońca, świeże drzewo lub lakier w obtułkach, może być zarówno powodem zamglenia szarego jak i zbyt długie wyświetlenie, za silny lub za ciepły wołacz, jak wreszcie częściowy rozkład klisz, objawiający się zwykle silniejszem zamgleniem brzegów (żałobnemi obwódkami) negatywu, gdy klisze są zbyt stare. Zjawisko to występuje szybciej u klisz barwoczułych. Podobne następstwa ma nieodpowiednie przechowywanie klisz lub złe opakowanie. Do usuwania wszelkiego rodzaju zamgleń szarych służy osłabiacz Farmera, o którym poniżej.
Zażółcenie negatywów pochodzi z przyczyn, które wymieniliśmy już poprzednio; najczęściej powodem jest zbyt długie wołanie, siarczyn zwietrzały, wołacz zużyty, ślady utrwalacza we wołaczu, wreszcie utrwalacz stary, niezakwaszony lub za zimny. Czasem znika zażółcenie po włożeniu negatywu do kąpieli złotująco utrwalającej (używanej do złotowania odbitek); dobre usługi oddaje także kąpiel z siarkomocznika *) w takim składzie : 100 cm3, 2 gr. siarkomocznika, 2 gr. ałunu (potasowego), 1 cm3 kwasu octowego, lub : 100 cm3 wody, 2 gr. siarkomocznika, 1 gr. kwasu cytrynowego.
W jednej z powyższych kąpiel pozostają negatywy (lub odbitki papierowe) aż do zniknięcia zażółcenia, poczem należy je dobrze w czystej wodzie wypłukać. Roztworów powyższych można używać kilkakrotnie.
Czasami powstaje, (n. p. przy wołaniu pirogalusem, przy zanieczyszczeniu wołacza utrwalaczem, lub gdy światło szkodliwe działa na klisze nieutrwalone), t. zw. zamglenie dwubarwne (dichroityczne); negatywy są w świetle przechodzącem czerwonawe, w odbitem zielone. Usunąć je można, kąpiąc negatyw w roztworze nadmanganianu potasowego 1:1000 przez kilka minut, poczem wkłada się negatyw do roztworu dwusiarczynu sodowego 2%, w którym znika brunatno żółtawe zabarwienie żelatyny.
Prócz nadmanganianu, używana jest także kąpiel jodowa złożona z: 1 gr. jodu, 4 gr. jodku potasowego*), 100 cm3 wody.
W płynie tym pozostają negatywy dopóty, aż zielone zamglenie przejdzie w barwę żółtą, poczem się je wkłada napowrót do podsiarczynu sodu i wreszcie płucze jak zwykle.
Przez usunięcie zamglenia lub zażółcenia nie zawsze jeszcze staje się negatyw dobrze zdatnym do kopjowania zeń odbitek. Po uważnem obejrzeniu większej liczby negatywów znajdzie się zawsze kilka takich, które wymagają poprawek swej krytości. Nieraz negatyw jest zbyt mdły, wprawdzie ze wszystkimi szczegółami w światłach i cieniach, jednak cienki, bez siły; taki negatyw wymaga „wzmocnienia". Często znowu posiada nadmierną siłę czy to w światłach, czy w cieniach, wymagając w takich wypadkach odpowiedniego „osłabienia", tj. zastosowania środków chemicznych, któreby usunęły część zbyteczną osadu srebrowego. Przytem nie jest obojętne, jakiego środka osłabiającego użyjemy, gdyż jedne z nich działają silniej na światła, inne zaś silniej na cienie negatywu.
Do negatywów zamglonych, prześwietlonych, zbyt gęstych, ciemnych, użyć należy osłabiacza, któryby działał jak hebel, zbierał z powierzchni negatywu szary strąt srebra, nie działając w głąb, nie naruszając świateł najwyższych. Do tego celu służy oddawna znany, nietrujący, osłabiacz Farmera, którego głównym składnikiem jest żelazicjanek potasowy**), łączący się ze srebrem na żelazocjanek srebrowy, rozpuszczalny w utrwalaczu. Na zapas przygotowuje się 10% (1:10) roztwór żelazicjanku we wodzie, dający się w ciemności długo przechowywać bez rozkładu. Do użytku bierze się 5-10 cm3 tego roztworu na 100 cm3 wody, w której rozpuszczono 25 gr. podsiarczynu sodowego. Płyn stąd powstały powinien mieć barwę jasno żółtą; należy go użyć zaraz po sporządzeniu, gdyż wkrótce traci barwę i przestaje działać. Podobnież odbarwia się podczas osłabiania negatywów, należy go zatem zasilić dalszą dawką żelazicjanku, jeżeli osłabienie nie jest jeszcze wystarczające. W osłabiaczu tym naprzód wyjaśniają się cienie, stając się coraz przeźroczystsze, niknie więc zamglenie lub zbytnia gęstość negatywu; dopiero po działaniu dłuższem zaczynają i światła (mniejsca silnie kryte) tracić na sile. Należy zatem zwracać baczną uwagę, aby nie przesadzić w osłabianiu i nie utracić szczegółów w cieniach; w stosownej chwili (a nawet nieco wcześniej) należy negatyw wyjąć z osłabiacza i opłukać we wodzie, a potem wymoczyć dokładnie. Gdyby warstewka negatywu nabrała zabarwienia żółtawego, można je łatwo usunąć przez kąpiel w 2% roztworze siarczynu sodowego lub w nasyconym roztworze ałunu, do którego dodano kwasu solnego, poczem znów należy sumiennie wypłukać.
Jeżeli negatyw jest zbyt kontrastowy, ma cienie stosunkowo dość przejrzyste, lecz światła za silnie kryte, wtedy osłabiacz Farmera nicby nie pomógł, lecz zaszkodził, gdyż zniszczyłby delikatne cienie, a zostawił światła prawie bez zmiany. Do obniżenia kontrastów, czyli „zmiękczenia” negatywu, służy roztwór, sporządzony z nadsiarkanu amonowego [Ammoniumpersulfat (NH4)2S2O8], który ma własność rozpuszczania srebra przedewszystkiem w miejscach, na których go najwięcej znajduje. Używa się go w 3-5% roztworze, który powinien być świeżo sporządzony, gdyż dłużej przechowywany nie działa. Gdy negatyw*) jest już dostatecznie „zmiękczony", należy go bezzwłocznie przenieść do 10% roztworu siarczynu (lub podsiarczynu) sodowego, aby dalsze osłabianie powstrzymać, poczem należy dobrze w czystej wodzie wypłukać. Wskazane jest także zanurzyć go potem na kilka minut do utrwalacza, aby się rozłożone srebro rozpuściło, i wreszcie ponownie dobrze wypłukać.
Szybko działa i równomiernie osłabia zarówno cienie jak i światła nadmanganian potasu**) z kwasem siarkowym według recepty : 1 litr wody, 1/2 gr. nadmanganianu potasowego, 5 cm3 kwasu siarkowego.
Roztwór ten powinien być różowy i należy go zużyć wkrótce po sporządzeniu, gdyż później się rozkłada. Dla usunięcia zabarwienia różowego negatywów należy je po osłabieniu włożyć do 5% roztworu siarczynu sodowego, a potem dobrze wypłukać.
Istnieją jeszcze inne osłabiacze (szczawiano-żelazowy, chromowy etc.), które jednak nie wyróżniają się godnemi uwagi zaletami, a są trudniejsze do zestawienia. Ponadto są w handlu osłabiacze we formie proszku, który tylko we wodzie rozpuścić należy; są też we formie płynów do rozcieńczania.
Po osłabieniu negatywy są czasem za mdłe, o zbyt małych kontrastach; wtedy należy podnieść ich siłę, czyli je wzmocnić. Tak samo wymagają wzmocnienia negatywy za krótko wywoływane, względnie za krótko wyświetlone, a miękko wywołane. Jednak negatywy, których światła są dobrze kryte i wyrobione, ale cienie bez szczegółów, szkliste, nie zyskają nic przez wzmocnienie, gdyż żaden wpływ ciał chemicznych nie zdoła dostarczyć zdjęciu szczegółów brakujących mu w cieniach; wzmocnienie może uwydatnić silniej tylko to, co jest już na zdjęciu, ale nie stworzy szczegółów, których na kliszy nie było. Stąd zdjęcia zbyt niedoświetlone nie poprawią się po wzmocnieniu, a tylko popsuć się mogą po niem przez zbytnią siłę w światłach.
Wzmacniacze istnieją we wielu różnych zestawieniach, poniżej jednak wymienimy tylko trzy, najwięcej rozpowszechnione i najłatwiejsze w zastosowaniu.
Wzmacniacz sublimatowy*) nadaje negatywom znaczną siłę, ma jednak wiele wad, które nieraz pozbawiają wartości negatywy nim wzmocnione. Dla uniknięcia zażółcenia należy negatyw przed wzmocnieniem najdokładniej wypłukać z utrwalacza. Wzmacniacz ten wymaga dwóch kąpiel; naprzód wkłada się negatyw do roztworu 5 gr. sublimatu w 100 cm3 wody i pozostawia w nim, (gdy wzmocnienie ma być bardzo znaczne) aż cały obraz, nawet na odwrotnej stronie negatywu, zbieleje zupełnie ; do wzmocnienia mniej wydatnego wystarczy, jeżeli obraz negatywny zaszarzeje, lub zbieleje tylko na powierzchni. Sublimat zamienia czarny obraz srebrowy na chlorek srebrowy i rtęciowy (Kalomel) według równania : Hg Cl2 + Ag = Hg Cl + Ag Cl. Aby negatyw zbielały otrzymał silniej kryjącą barwę czarną, należy chlorek srebrowy przeprowadzić w związek chemiczny o ciemnej barwie. Do tego celu użyć można amoniaku (NH3), albo siarczynu sodowego (Na2 SO3), albo siarczku amonowego (NH4S), albo wreszcie wołacza używanego. Amoniak i siarczek amonu czernią najsilniej, jednak nietrwale, często sprawiają zażółcenie negatywów, lub zblednięcie na kolor brudno biały; natomiast siarczyn, jakkolwiek mniej wydatnie, to jednak trwalej czerni i czyściej. Po opłukaniu zbielałego negatywu wkłada się go do roztworu 15 gr. siarczynu sodowego w 100 cm3 wody i pozostawia w nim aż do zupełnego zczernienia obrazu, poczem należy go natychmiast wyjąć i dobrze wypłukać, gdyż przy dłuższem pozostawaniu w roztworze siarczynu wzmocnienie napowrót się cofa i słabnie. Zarówno roztwór sublimatu jak i siarczynu może być kilkakrotnie używany. (Można także użyć dwusiarczynu acetonu).
Negatywy, wzmocnione sublimatem, mają często całą warstwę jakby zasianą drobnemi dziureczkami; podobnież ukazują się nieraz na warstwie, poprzednio niewidzialne, ślady palców, smugi i tp., wreszcie nieraz, nawet dopiero po latach, bieleje cały negatyw lub żółknie. Przyczyny tego i środki zapobieżenia są dotychczas nieznane. Ślady palców usunąć można zwykle przez ścieranie ich palcami na negatywie wilgotnym.
Negatywy, wzmocnione sublimatem, mają często całą warstwę jakby zasianą drobnemi dziureczkami; podobnież ukazują się nieraz na warstwie, poprzednio niewidzialne, ślady palców, smugi i tp., wreszcie nieraz, nawet dopiero po latach, bieleje cały negatyw lub żółknie. Przyczyny tego i środki zapobieżenia są dotychczas nieznane. Ślady palców usunąć można zwykle przez ścieranie ich palcami na negatywie wilgotnym.
Wzmacniacz uranawy poleca się do podniesienia cieni w zdjęciach niedoświetlonych lub zbyt mdłych, w których nie wystarczyłby wzmacniacz sublimatowy. Można także usunąć wzmocnienie sublimatowe w 2% podsiarczynie sodowym, a potem wzmocnić negatyw na nowo w uranawym. Składa się go z azotanu uranawego *) według recepty: 500 cm3, 12 gr. kwasu cytrynowego, 5 gr. azotanu uranawego, 1 1/2 gr. żelazicjanku potasowego czerwonego.
Negatyw powinien być poprzednio zmoczony i najdokładniej wymyty ze śladów utrwalacza, gdyż inaczej wzmacnianie postępuje niejednostajnie i tworzy się wpłynie osad brunatny.
Wzmacniacz ten powinien dać płyn przejrzysty barwy żółtawej; negatyw zmienia w nim kolor, zaczynając od ciepło czarnego przez sepjowy i brunatny do czerwonego. Im ton jest czerwieńszy, tem silniejsze było wzmocnienie i tem silniej kopjują takie negatywy. Po wzmocnieniu należy negatyw włożyć do kilkakrotnie zmienianego roztworu: 500 cm3 wody 2 1/2 cm3 kasu solnego i 1/2 cm3 roztworu nadmanganianu potasowego 1:100 a to dla usunięcia żółtego zabarwienia żelatyny na negatywie, poczem należy płukać go w czystej wodzie niezbyt długo (10 minut). Przez długie moczenie we wodzie można wzmocnienie napowrót osłabić; podobnie działa słaby roztwór (1 :100) amoniaku lub sody.
Negatywy bardzo niedoświetlone, ale przejrzyste, można wybielić w sublimacie, wysuszyć bez poczernienia, poczem włożyć do kopjoramki pod czarny papier i zamknąwszy kopjoramkę, zrobić nowe zdjęcie negatywu, którego szczegóły występują bardzo wyraźnie na czarnem tle papieru.
Prawie nie trujący jest wzmacniacz miedziawy*) złożony z 200 cm3 wody, 5 gr. siarkanu miedziawego i 5 gr. bromku potasowego.
Roztwór ten może być kilkakrotnie używany. W świetle przyćmionem (np. przy świecy) pozostaje dobrze wymoczony negatyw w tym płynie tak długo, aż zupełnie zbieleje, poczem go się lekko opłukuje i wkłada do 10% roztworu azotanu srebrowego**), gdzie szybko przybiera silną barwę czarną. Potem należy negatyw bardzo sumiennie wymoczyć.
Powyższy roztwór miedziowy pracuje bardzo czysto i pewnie. Do czernienia zbielałego w nim negatywu można w miejsce azotanu srebrowego użyć także dowolnego wołacza, jako osłabiacza. Zastosowując wołacz słaby i dozwalając mu tylko krótko działać, otrzymamy jasną barwę negatywu, będzie on więc słabszy niż poprzednio; natomiast długie działanie wołacza silnego da ton ciepło czarny, wzmacniający siłę negatywu.
Przed odstawieniem negatywu do suszenia należy go dokładnie wymoczyć w czystej wodzie i to zarówno po utrwaleniu, jak po wzmocnieniu (z wyjątkiem uranu) lub po osłabieniu, gdyż pozostałe we warstewce żelatynowej ślady chemikaljów mogłyby łatwo rozłożyć się z biegiem czasu i utworzyć w negatywie plamy, niemożliwe już do usunięcia. Z tego względu płukaniu negatywów należy poświęcić niemniejszą staranność jak wywoływaniu.
Płukanie negatywów uskuteczniane być może w różny sposób. Mając do rozporządzenia wodę płynącą, np. wodociąg, wystarczy założyć na ujście jego kurka odpowiednio szeroką rurkę gumową, której drugi koniec zamknięty jest sitkiem blaszanem, znanem pod nazwą „spryskiwacza” (Brause), przez który woda wypływa jak deszcz we wiązce cieniutkich promieni. Negatywy, podstawione pod ten deszcz w odpowiednim stojaku, są w przeciągu 40-60 minut dostatecznie wypłukane. Jest taże w hadlu „płuczkarka” (Waschtrog), składająca się z prostokątnej skrzynki blaszanej oraz ramki metalowej z rowkami, w które wstawia się negatywy. U jednego boku skrzynki umieszczona jest rura ołowiana, w kształcie litery U zgięta, działająca jako lewar w ten sposób, że dopiero po zupełnem napełnieniu skrzynki wodą może jej nadmiar przez tę rurę wyciekać. Ustawiwszy tę płuczkarkę z negatywami pod kurkiem wodociągu, można po uregulowaniu dopływu wody zostawić płukanie bez nadzoru; po kilkudziesięciu minutach jest ukończone. Jeżeli się negatywy płucze we wodzie stojącej we wanienkach, należy wodę zmieniać 10-12 razy i to co kilka (3-5) minut, nim wypłukanie będzie wystarczające.
Jeżeli idzie o szybkie, a pomimo to dokładne wypłukanie negatywów, można do tego celu użyć ciała, które niszczy resztki utrwalacza. Są w handlu gotowe do tego preparaty (np. Antihypo); jednak i one muszą być dokładnie wypłukane, podobnież jak polecana nieraz sól kuchenna. Najlepszym okazał się nadmanganian potasu w 2% roztworze. Po wymoczeniu płyt we wodzie przez kilkanaście minut, dodaje się na każdych 100 cm3 tej wody jedną kroplę roztworu (2%) nadmanganianu i płyn ten różowy tak długo zastępuje się nowym (2-4 razy) aż on się przestanie odbarwiać.
Przez długotrwałe pozostawanie negatywów we wodzie, a także przez działanie zasad we wołaczach, warstewka żelatynowa jest bardzo miękka i łatwo uszkadzalna*). Niektóre wołacze (pirogalus, pirokatechina) garbują żelatynę klisz w znacznym stopniu; inne jednak nagryzają ją i rozmiękczają, powodując nawet odrywanie się jej od szkła, tworzenie pęcherzy, odstawanie na brzegach lub spływanie. Dlatego wskazane jest często nadać żelatynie więcej wytrzymałości zgarbowaniem jej zapomocą odpowiednich związków chemicznych. Najczęściej używa się do tego ałunu (Al2 K2SO4) w roztworze 10%. Lepszy znacznie jest ałun chromowy *), posiadający większą siłę garbującą, wobec czego można go użyć w roztworze słabszym (2-5%), który nadto z powodu jego barwy fjołkowej łatwo odróżnić od roztworów bezbarwnych. Roztwór nasycony (1:5) służy na zapas; do użytku dodaje się 10-20 cm3 na każdych 100 cm3 wody płuczkowej. Po pięciu minutach działania jest już żelatyna dostatecznie zgarbowana i po kilkakrotnem opłukaniu w czystej wodzie można negatywy odstawić do suszenia. Własność silnie garbującą posiada także chlorek glinowy (Al2 Cl6); najsilniejszą jednak formalina **), której 3 cm3 na każdych 100 cm3 wody wystarcza do wyniku nadzwyczaj wydatnego. Żelatyna zgarbowana (w którykolwiek sposób) staje się znacznie twardszą i odporniejszą na wpływy mechaniczne; po formalinie nie rozpuszcza się nawet we wodzie gorącej. Klisze zgarbowane schną znacznie szybciej, (w czasie dwa razy krótszym) niż niegarbowane.
Do spiesznego suszenia negatywów używa się często kąpieli ze spirytusu denaturowanego (do palenia). Wymyte najdokładniej klisze zanurza się weń na 5-10 minut, poczem odstawia się je do suszenia, które wtedy trwa zaledwie 10-30 minut. Ponieważ alkohol, zbierając wodę z negatywów, sam się przez to rozwadnia, należy go od czasu do czasu pozbawiać nadmiaru wody, jużto przez dosypanie potaszu, który jako masa kleista na dnie osiada, jużto zapomocą kilku listków żelatyny, które, umieszczone we flaszce z alkoholem, wkrótce nasiąkają wodą. Po wyjęciu żelatyny i wysuszeniu, można jej użyć powtórnie do odwadniania spirytusu.
Filmów jedmak, czy to błon wstęgowych czy pakietowych, nie można zanurzać w alkoholu, rozpuszcza on bowiem celuloid częściowo.
Negatywy, których żelatynę zgarbowano formaliną, wysuszyć można w ciągu kilku minut, trzymając je (szkłem w dół) nad płomieniem lampki spirytusowej i oczywiście poruszając negatyw ustawicznie, aby szkło nie pękło.
Negatywy szybko suszone (np. alkoholem) są ciemniejsze i gęściejsze niż negatywy wolno schnące; dlatego nie można przyspieszać w sztuczny sposób wyschnięcia klisz już nawpół suchych (na brzegach).
Do suszenia klisz są w handlu koziołki drewniane lub metalowe, z rowkami do utrzymywania klisz w położeniu pionowem i w stałem oddaleniu jednej od drugiej. Oddalenie to powinno być dość wielkie, aby nie utrudniało wysuszenia. Przed ustawieniem na koziołek należy każdy negatyw małym palcem i kantem ręki uwolnić od nadmiaru wody, podobnież należy stronę szklaną wytrzeć do suchości bibułą lub ręcznikiem.
Miejsce do suszenia klisz powinno być przewiewne i suche, wolne od pyłu, a w lecie wolne od owadów, gdyż niektóre z nich zjadają żelatynę klisz, lub pełzając po niej, zostawiają smugi i plamy. Susząc klisze w mieszkaniu, należy je umieszczać jak najwyżej, gdyż przez to schną znacznie prędzej. Ciepła nadmiernego (piec lub słońce) należy unikać, gdyż warstewka żelatynowa klisz (niegarbowanych) mogłaby się stopić i spłynąć.
Pamiętać także należy, że gdy krople wody padną na negatyw, zostawiają na nim jasne plamki z brzegiem ciemniejszym.
Po wywołaniu i utrwaleniu, ewentualnie po wzmocnieniu lub osłabieniu, negatyw jest wprawdzie zdatny do kopjowania zeń odbitek; gdy jednak obejrzymy go uważnie, lub sporządzimy odbitkę próbną, okaże się zwykle jeszcze potrzeba dalszych poprawek.
Najczęściej znajdą się na negatywie drobne skazy mechaniczne, które należy usunąć. Są to zwykle malutkie, jasne punkciki w miejscach ciemnych negatywu, pochodzące od pyłków niedokładnie startych, które osiadły na kliszy przed zdjęciem, zasłaniając pokryte niemi miejsca od działania światła. Czasem okażą się (na filmach pakietowych) kreski równoległe, jakby druty telegraficzne, powstałe skutkiem otarcia żelu przez plusz lub zasuwę obtułki. Nieraz znów znajdą się na kłiszy jasne plamki ciemno obwiedzione, jako ślady kropel wody, które padły na suchy negatyw. Wreszcie zdarzyć się mogą dziurki w żelu, sięgające aż do szkła, lub dołki, które owady wyjadły w mokrej żelatynie. Plamki jasne zakrywa się farbą kryjącą (czerwoną lub tuszem), nałożoną ostrożnie na plamkę małym penzelkiem (fig. 61.) Dziurki w żelu zakrywa się farbą kryjącą z dodatkiem gumy, aby się na szkle trzymała. Linijki jaśniejsze czyni się niewidzialnemi zapomocą ołówka.
Prócz tych usterek pochodzenia czysto mechanicznego, które usuwa się wyplamianiem w sposób właśnie naszkicowany, są jeszcze usterki innego rodzaju, spowodowane jużto złem oświetleniem przedmiotu zdejmowanego, jużto wadami w nim samym. Są to miejsca negatywu albo za silnie kryte w stosunku do otoczenia, albo za jasne, a więc kopjujące zbyt ciemno. Tu już mechaniczne wyplamianie ustąpić musi miejsca prawdziwej sztuce, retuszowi, wymagającej prócz uzdolnienia znacznej biegłości.
Retusz polega na zmienianiu wartości tonów poszczególnych miejsc negatywu, a posługuje się ołówkiem, penzlem, gumą do radyrowania i ostrymi lancetami. Retusz chemiczny, t. j. osłabianie lub wzmacnianie części negatywu, poruszyliśmy już w rozdziale poprzednim. Miejsce pośrednie zajmuje nakładanie barwików lazurowych na miejsca kliszy zbyt przejrzyste. W zdjęciach krajobrazowych często niebo jest zbyt silnie kryte, wskutek czego krajobraz sam wypadłby za ciemno na odbitce, gdyby ją kopjowano aż do uzyskania szczegółów w chmurach. Dla wyrównania można albo osłabić tę część negatywu, którą zajmuje niebo, albo zakryć cały krajobraz prócz nieba barwikiem lazurowym (czerwonym lub żółtym), skutkiem czego krajobraz będzie mniej przejrzysty dla światła i da odbitkę harmonijną. Stosowane tu barwiki muszą być oczywiście światłotrwałe, aby po kilku kopjowaniach nie zbladły.
Z żółtych nadaje się tu kwas pikrynowy lub żółć sączkowa (Filtergelb), z czerwonych krąp prawdziwy lub nowokokcyna (Neu-Coccin). Zasadą jest tu, podobnie jak w retuszu ołówkowym, aby zaczynać od pokładu najjaśniejszego i tylko stopniowo wzmagać jego siłę. Rozcieńczamy zatem barwik tak znacznie wodą, aby dawał tylko blady ślad barwy na kliszy, i tym słabym roztworem pociągamy równomiernie daną partję negatywu zapomocą penzla, zachowując kontury jaknajściślej *). Gdy nakład barwy okaże się po wyschnięciu za słaby, pociągamy tę partję ponownie tym samym roztworem, powtarzając tę czynność w razie potrzeby trzy razy i więcej.
Podobną zasadą kierujemy się i przy retuszu ołówkowym, zaczynając od ołówka najtwardszego, miękki bowiem dałby przedewszystkiem zbyt silny osad grafitu, a powtóre „ziarnou tego osadu, czyli pozostałe na kliszy cząsteczki ołówka, byłyby zbyt grube, zbyt wielkie w porównaniu z mikroskopowem ziarnem kliszy, i retusz występowałby rażąco, podczas gdy powinien pozostać niewidocznym. Retuszuje się zatem z zasady ołówkami twardymi, zacinając je bardzo kończysto. Potrzeba tu kilku ołówkówo różnych stopniach twardości, i zawsze idzie się od najtwardszych do miększych; jedynie retusz szerokich płaszczyzn na dużych negatywach, (zwłaszcza papierowych), można przedsiębrać odrazu ołówkami miększymi. Podobnież stosuje się ołówki miękkie do retuszu grubszego na szklanej stronie negatywu po oblaniu jej t. zw. lakierem matowym **), przy wrysowaniu chmur na niebie bez obłoków (poprzednio rozjaśnione przez częściowe osłabienie), lub przy poprawianiu tła na zdjęciach portretowych; to wszystko zresztą da się o wiele łatwiej i lepiej wyretuszować barwikami.
Do retuszowania służą znane pulty (fig. 62.), które zwykle jeszcze okrywa się tkaniną ciemną, aby światło padało jedynie na lustro, oświetlające negatyw. Z przyborów wymienić wypada prócz ołówków, penzli, farb, nożyka do radyrowania i gumy, także wspomniany już lakier matowy, nadto wiszery różnej grubości, skórzane lub papierowe (estompes), pumeks proszkowany, który po wtarciu we warstewkę negatywu użycza jej powierzchni matowej, ułatwiającej osadzanie się ołówka, a przedewszystkiem matolinę, tj. esencję żywiczną, której celem jest również ułatwić „czepianie” się ołówka, tj. osadzanie się grafitu na warstewce żelowej negatywu. Matolinę wyrabiają liczne fabryki w dobrej jakości; nietrudno także sporządzić ją sobie według jednej z następujących recept: 4 części terpentyny weneckiej lub 2 ,, kalafonji 20 części żywicy damarowej, 100 ,, olejku terpentynowego 100 ,, olejku terpentynow.
Matolina (matoidyna) służy nietylko do ułatwienia retuszu, lecz nadto do zbierania go, gdy się nie powiódł. Kropla matoliny, umieszczona zapomocą korka lub palca na miejscu odnośnem negatywu i zaraz palcem równomiernie roztarta, zasycha za kilka minut o tyle, że można już na tem miejscu retuszować; druga kropla, na to miejsce nalana i palcem zaraz rozmazana, usuwa retusz poprzedni.
Sztuka retuszowania polega na tem, żeby błędy zmniejszyć i uniewidocznić, a nie na tem, żeby je uczynić większymi. Powody tych błędów nie zawsze dadzą się usunąć przy zdjęciu, więc jakkolwiek retusz sam w sobie jest złem, bo wkraczaniem mechanicznem w pracę chemiczną światła, jest jednak często złem koniecznem. Wystrzegać się zatem należy retuszowania przesadnego, gdyż lepiej zawsze, gdy go jest za mało, niż, gdy za wiele. Retuszowanie barwikami naszkicowaliśmy już wyżej, a sposób retuszowania ołówkiem jest również prosty. Oto szrafiruje się, czyli kreśli się linijki równoległe tuż obok siebie na danem miejscu negatywu, albo też kreśli się linje zygzakowate, niejako pajączki po tem samem miejscu, aż do uzyskania pożądanego stopnia krytości, albo wreszcie punktuje się dane miejsce raz koło razu prostopadle trzymanym ołówkiem, co jednak może naruszyć całość warstewki żelu. Na zdjęciach technicznych lub krajobrazowych retusz ogranicza się we większości wypadków do wyplamiania; natomiast zdjęcia portretowe częstokroć bardzo wiele wymagają od retuszera, gdyż nic łatwiejszego, jak popsuć je retuszem niesmacznym. Zadaniem retuszera ma być jedynie zharmonizowanie i złagodzenie przeciwieństw między światłami a cieniami, dyskretne zmniejszenie drobnych niedoskonałości oryginału, nadanie rysom zaokrąglenia i plastyki. Żadnej z linij anatomicznych ciała naruszać retuszem nie wolno, gdyż podobieństwo portretu do osoby byłoby odrazu zatracone. Punkt ciężkości leży z reguły w retuszu twarzy, i tu mogą być jedynie następujące zadania :
Czoło jest u dziecka okrągłe i miękkie, zatem retuszu nie wymaga; u mężczyzn natomiast i starszych kobiet jest wyraźniejsze w linjach i podzielone na wybitne płaszczyzny, które należy ze sobą dyskretnie powiązać i zaokrąglić, a nadto nasadzić światła, jednak niezbyt ostre. Poziome fałdy należy złagodzić, lub, gdy są nieznaczne, znieść zupełnie; pionowe nad nosem tylko osłabić. Odstające włoski na brwiach zniszczyć. Włosy na głowie, często bez rysunku w cieniach, rozjaśnić i wrysować, nieraz i fryzurę poprawić, obciąć lub dodać. Często wypadnie zmniejszyć łysinę, lub przyciemnić włosy siwe.
Nos w jego linji grzbietowej oczyścić i nasadzeniem światła oddzielić od ścian bocznych. Złagodzić cienie obok nozdrzy i rozjaśnić znacznie cienie w dziurkach nosowych. Koniec nosa można w linjach złagodzić, ale linij tych nie zmieniać, zwłaszcza w profilu.
Usta wyglądają zwykle zbyt zapadłe wskutek silnego cienia pod nosem i we fałdach ku kątom ust; należy zatem cień pod nosem rozjaśnić, fałdy od nosa ku ustom złagodzić i zmniejszyć, kąciki ust podnieść przez znaczne złagodzenie ich cieni. Otwór ust oddzielić od warg, a wargi oczyścić z fałdów i pęknięć, zęby oczyścić i światła nasadzić.
Oczy wymagają szczególnej staranności, nadają bowiem wyraz całemu portretowi. Białka należy wokoło tęczówki ostro obrysować i nasadzić na nich światła, nieraz także wzmocnić światło na źrenicy. Rozjaśnić cień nad górną powieką, wygładzić łuk brwi, uwydatnić fałd powieki górnej, rozjaśnić cienie pod powiekami dolnemi ku nosowi; zmarszczki w zewnętrznych kącikach oczu rozjaśnić dyskretnie.
Policzki u osób chudych należy powiększyć przez złagodzenie cieni pod kośćmi jarzmowemi, a w 3/4 profilu można je nieraz jużto naddać, jużto obciąć dyskretnie przez wyrównanie konturów. Często rumieńce na policzkach wyglądają jak cienie (na kliszach nieortochromatycznych), o czem przy retuszowaniu również pamiętać należy i te „fałszywe” cienie rozjaśnić.
Podbródek w profilu można nieco wyrównać dla zharmonizowania jego konturu; cień pod dolną wargą złagodzić, a w portretach „en face" nasadzić na brodzie światełko. Zarost u mężczyzn również ograniczyć, a charakterystyczne linje włosów podkreślić.
Szyja i pierś, także ramiona u kobiet, wymagają jedynie wygładzenia i uwypuklenia przez wzmocnienie niektórych świateł. Cienie w okolicy kości obojczykowej należy rozjaśnić.
Zmarszczki, brodawki, pieprzyki, piegi i inne drobne usterki należy dyskretnie znieść, zwłaszcza na portretach kobiecych; zmarszczki u mężczyzn wymagają tylko lekkiego złagodzenia. Ręce nieraz wypadają za jasno, należy je tedy przyciemnić (radyrowaniem), ewentualnie brzydkie ich linje poprawić.
Wystrzegać się należy m. i. wielkiej liczby świateł kończystych, któreby nadały twarzy połysk tłusty. Najwyższe światło powinno być tylko jedno. Również należy pamiętać, że twarz, choćby o cerze najjaśniejszej, nigdy nie będzie tak biała, jak kołnierzyk lub koronka, zatem błędem jest nadawać twarzy retuszem równy stopień krytości, co przedmiotom białym na odzieży.
Retuszowanie błon celuloidowych (filmów) odbywa się w ten sam sposób co klisz szklanych, a więc zarówno roztworami barwików, jak ołówkiem po wtarciu matoliny. Negatywy papierowe retuszuje się szczególnie łatwo, gdyż można poprawki robić zarówno po stronie żelowej jak i po stronie papierowej negatywu. Aby retusz, przedstawiający zawsze pewien nakład pracy, uchronić od zmazania przy kopjowaniu lub przechowywaniu negatywów, oraz, aby ich warstewkę żelową uodpornić na wpływy mechaniczne i wilgoć, wskazane jest powlec ją lakierem żywicznym, jużto na zimno, jużto po ogrzaniu jej do miernej ciepłoty.
Lakier do powlekania płyt ogrzanych sporządzić można według różnych przepisów; polecenia godny jest następujący: 75 gr. alkoholu absolutnego, 3 gr. olejku lawendowego, 4 gr. terpentyny weneckiej, 2 gr. kamfory (porozgniatanej), 10 gr. zandaraku.
Dla przyśpieszenia zupełnego rozpuszczenia się składników, co trwa 2-3 dni, należy flaszkę od czasu do czasu zakłócić, a w końcu przecedzić przez bibułę. Klisze ogrzewa się nad lampką spirytusową (szkłem w dół) o tyle, aby położone na wierzchu ręki dały uczucie ciepła, lecz nie parzyły. Na trzymaną poziomo kliszę nalewa się na środek lakieru (zdała od płomienia!) i zaraz nachyla się kliszę kolejno ku czterem jej brzegom, aby lakier równomiernie rozpłynął się po całej warstewce żelu, poczem nachyla się jednym rożkiem ku lejkowi, wstawionemu we flaszkę, i nachylając kliszę coraz znaczniej, zlewa się z niej nadmiar lakieru we flaszkę, a kliszę odstawia się do wyschnięcia, zwracając je w dół tym samym rożkiem, z którego lakier ściekał do flaszki*).
Do lakierowania na zimno, bez ogrzewania klisz, służy roztwór 18% gumy zandarakowej w alkoholu absolutnym; na każdych 100 cm3 dodaje się nadto 2% cm3 oleju rącznikowego (ricinus), lub 1 cm3 olejku lawendowego. Zamiast czystego alkoholu można do rozpuszczenia użyć także mieszaniny 40cm3 benzolu, 40 cm3 acetonu i 20 cm3 alkoholu.
Bardzo dobrze chroni klisze od wilgoci lakier caponowy, jużto kupny w handlu, jużto sporządzony z 3 gr. waty kolodjonowej, rozpuszczonej w 100 cm3 octanu amylowego, jużto wreszcie zestawiony według przepisu: 70 cm3 octanu amylowego, 70 cm3 benzolu, 35 cm3 acetonu i 2 gr. waty kolodjonowej lub celuloidu.**).
Lakieru tego używa się również bez ogrzewania klisz***). Po rozcieńczeniu równą ilością benzolu****), nadaje się ten lakier bardzo dobrze do powlekania odbitek papierowych.
Do lakierowania filmów (błon), nie można używać lakierów zawierających alkohol, aceton lub octan amylowy *****), gdyż w nim celuloid rozpuściłby się częściowo. Do powlekania błon celuloidowych (a równie dobrze i do klisz szklanych), służy lakier wodny, sporządzony z szelaku w sposób następujący: W 75 cm3 wody gorącej rozpuszcza się 4 gr. boraksu i 1 gr. sody (węglanu sodowego), poczem dodaje się 15 gr. szelaku blichowanego w łuskach, drobno potłuczonego, i gotuje się aż do zupełnego rozpuszczenia się szelaku. Po ostudzeniu dodaje się 75 cm3 wody zimnej i 1 cm3 gliceryny i zlewa się do flaszki. Po kilku dniach odcedza się czysty żółtawy płyn od osadu na dnie pozostałego i wówczas lakier jest już gotowy do użytku. Jest także w handlu pod nazwą Crystaline varnish.
Napisy na negatywach uskuteczniać można tuszem lub ołówkiem na miejscach przejrzystych, a piórem, umaczanem w silnym osłabiaczu Farmera, na miejscach krytych. Aby ułatwić sobie pisanie w odwrotnym kierunku dłuższych słów lub zdań, pisze się je na skrawku papieru ołówkiem anilinowym (chemicznym) lub atramentem do kopjowania, i skrawek ten przyciska się do wilgotnego negatywu, wskutek czego pismo przesiąka z papieru na kliszę i może być potem ołówkiem silniej uwydatnione.
W niektórych wypadkach, n. p. gdy potrzebne są (do odbitek pigmentowych) negatywy odwrócone, lub gdy idzie o uniknięcie wielkiej objętości przy przechowywaniu klisz, należy odjąć warstewkę żelatynową od szkła, aby została tylko cienka błonka. Takie błonowanie (pelliculage) negatywów szklanych odbywa się w łatwy sposób przez zanurzenie ich na 10 minut do mieszaniny 10 cm3 formaliny na 100 cm3 wody, poczem się je suszy. Na suchych już kliszach przecina się ich warstewkę żelatynową ostrym nożem wokoło brzegów aż do szkła, poczem się je wkłada na 15 minut do mieszaniny 5 cm3 gliceryny i 5 cm3 alkoholu na 100 cm3 wody i w tej mieszaninie podnosi się końcem nożyka jeden z nadciętych rożków warstewki, a ująwszy ją palcami, ściąga się całą ze szkła ostrożnie. Zostawiwszy błonkę w płynie, podkłada się pod nią czystą szybkę szklaną lub blachę emaljowaną i wyjąwszy je razem, odstawia się je do suszenia. Suchą błonkę łatwo odjąć z podkładki, poczem można je przechować jako cienki *) negatyw filmowy **). Aby błonka łatwiej odskoczyła od szybki, wskazane jest przed nałożeniem błonki natrzeć szybkę zapomocą zwitka waty roztworem 2°% wosku w benzynie, lub żółcią wołową.
Klisz, już powleczonych lakierem, nie można błonować, lecz należy przed niem lakier odjąć w kilkakrotnie zmienianej kąpieli ze spirytusu denaturowanego (gdy to był lakier alkoholowy), względnie benzolu lub octanu amylowego (przy lakierach zimnych). W pierwszej kąpieli leżą płyty kilkanaście minut, poczem ściera się z nich starannie palcem lub zwitkiem waty rozmiękłą powłokę lakieru. Zmieniwszy dwa razy tę kąpiel na świeżą, wkłada się wreszcie klisze do wody na tak długo, aż znikną z nich smugi tłustawe.
Przechowywanie klisz wymaga wielkiej staranności; zatem obrać na to należy miejsce suche, niezbyt ciepłe, dobrze ochronione od pyłu i od gazów, zwłaszcza siarkowodoru, który zmieniłby czarny osad srebrowy na jasno brunatny. Klisze należy starannie sortować i numerować, lub opatrzyć napisami. Jeżeli się je przechowuje w pudełkach tekturowych, w których je kupiono, należy pudełka opatrzyć karteczką z numerami porządkowymi zawartych w nich klisz, względnie wymienić rodzaj i przedmiot zdjęć. Dla zmniejszenia niepotrzebnej objętości, wskazanem jest nieraz zmniejszyć format klisz, obcinając brzegi nieużyteczne; n. p. z wielu klisz formatu 13 X 18 potrzebna jest nieraz tylko część o rozmiarze 9 X 12 itd. Do obcinania służy djament, używany przez szklarzy (fig. 63 ); aby nie popsuć odrazu cennych negatywów, nietyle przy nacinaniu djamentem, jak przy przełamywaniu szkła nadciętego, należy poprzód wprawić się na nieużytecznych szybkach szklanych. Przechowywane klisze korzystnie jest umieszczać po jednej w kopertach z przejrzystego papieru, przez który bez wyjmowania zeń kliszy można rozpoznać przedmiot zdjęcia. Są także w handlu skrzynki drewniane z rowkami, w których klisze stoją rzędami, nie dotykając się wzajemnie; skrzynki takie jednak zabierają wiele miejsca.
Negatywy na błonach przechowywać można również w kopertach przejrzystych, włożonych potem po kilkadziesiąt do pudełka. Są także w handlu albumy na negatywy filmowe z cyframi porządkowemi.
Negatywy papierowe można uczynić przejrzystszemi przez kilkakrotne penzlowanie ich po stronie papierowej mieszaniną: 10 części oleju rącznikowego (ricinus) w 100 częściach terpentyny, dopóki w papier wsiąka, poczem należy watą zetrzeć nadmiar płynu. Do zprzeźroczyszczania można użyć także roztworu 10 części balsamu kanadyjskiego na 50 części terpentyny (francuskiej). Zauważyć jednak należy, że po dłuższem leżeniu papier traci w niektórych miejscach przejrzystość i musi być przed kopjowaniem na nowo penzlowany.
Negatywy papierowe kopjują zresztą dobrze i łatwo także bez tych środków, więc zprzeźroczyszczanie ich nie jest rzeczą konieczną. Wskazane jest natomiast nieraz uczynić ziarno papieru mniej wybitnem, gdyby ono rażąco występowało na odbitce. W tym celu wciera się w papierową stronę negatywu zapomocą zwitka waty roztwór 10 gr. parafiny białej w 100 cm3 benzyny; parafina wnika w pory papieru iw ten sposób ziarno zaciera.