Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Przyjrzyjmy się teraz fizjognomji Warszawy i jej życiu towarzyskiemu w przełomowej epoce wielkiego sejmu. Pomimo zapowiedzi groźnej burzy, która od Wschodu nadciągała i miała niebawem zniweczyć wiekopomne dzieło odrodzenia politycznego i społecznego Rzplitej; właściwa charakterowi Narodu niefrasobliwość i wiara w lepszą przyszłość nadawały stolicy błyskotliwy pozór radości i szczęścia. Ujawniał się on w uroczystych pochodach cechów z chorągwiami przez ulice miasta i w tłumnych zebraniach przed Zamkiem, witających króla i posłów, w gromadnym zjeździe najzamożniejszych rodzin z korony i Litwy, co to przedtem obyczajem antenatów zwykły były przebywać zdała od stolicy w swoich zamkach i dworach, wśród przyjaciół, koligatów i licznego sąsiedztwa.
Zbyt mało niestety posiadamy z owej epoki źródeł pamiętnikowych i wspomnień osobistych świadków naocznych pamiętnej epoki, aby na ich podstawie odtworzyć sobie dokładny w szczegółach obraz obyczajowy ówczesnego życia towarzyskiego stolicy. Górująca myśl reformy wewnętrznej uwydatniła się głównie w literaturze politycznej, którą pozostawili po sobie w licznych publikacjach i broszurach główni twórcy konstytucji majowej. W dziennikarstwie ówczesnem nie znano jeszcze tak umiejętnie stosowanej w czasach naszych metody kronikarskiego notowania wszystkich objawów życia obyczajowego ludności, na których podstawie przyszli historycy z łatwością odtwarzać będą życie nasze obecne, w różnolitych, charakterystycznych jego barwach.
Gazety z epoki wielkiego sejmu przepełnione są jedynie sprawozdaniami z rozpraw sejmowych, z nowin o dyplomatycznych rokowaniach rządu Rzplitej z ościennemi mocarstwami. Nie znajdujemy w nich szczegółów, interesujących umysły twórcze artystów i poetów. Zbyt mało utrwaliła się owa epoka w utworach wierszowanych, któreby były odbiciem wrażeń i natchnień pokolenia ówczesnego, rozbudzonych pod wpływem dokonanego przełomu.
Z nielicznych notat, rozsianych tu i owdzie i z paru zaledwie pamiętników dowiadujemy się o życiu towarzyskiem niektórych domów arystokratycznych warszawskich i o epizodach charakterystyczniejszych, wydarzonych podczas rozpraw sejmowych na Zamku.
Najgłośniejszym podówczas był jeden, świadczący, iż wśród poważnego grona statystów ówczesnych nie zbywało na żartownisiach, którym powaga chwili nie tamowała chęci do ośmieszania mniej wymownych oratorów, ku ogólnej wesołości sejmu. Jeden z takich oratorów, przygotowawszy sobie mowę, za której ułożenie zapłacił ojcu pijarowi kilka dukatów, wsunął ją do kieszeni. Spostrzegł to siedzący obok niego poseł i zręcznie mu tę mowę zeskamotował. Gdy mówca rozpoczął swą przemowę od zwykłej aryngi: “Najjaśniejszy królu i prześwietne Rzplitej skonfederowane stany” i sięgnąwszy do kieszeni po dalszy ciąg mowy, nie znalazł jej, a domyślił się, że mu ją usunięto, zawołał odruchowo: “A bodaj was wszyscy djabli etc.!” i na tem mowę swą zakończył. Cała Warszawa powtarzała sobie z homerycznym śmiechem ów niefortunny występ niepowołanego mówcy.
W liczbie celniejszych rodzin, które przodowały stolicy gromadzeniem wokół siebie wybrańszych osobistości, był dom księżnej z hr. Duninów Sanguszkowej, marszałkowej litewskiej na Krakowskiem Przedmieściu, w miejscu, gdzie następnie stanęła okazała kamienica Bajera z wieżyczką. Utrzymywała pani marszałkowa kapelę własną, która przygrywała ochoczej młodzieży do tańca na improwizowanych balach. Wieczorne zebrania kół wielkoświatowych zwano podówczas reunionam i lub assamblami. Najświetniejsze odbywały się u marszałka sejmowego Małachowskiego, w jego pałacu, następnie Krasińskich, na Krakowskiem Przedmieściu. Głośne również były zebrania u księcia Kazimierza Sapiehy w pałacu na Solcu, jak również u hetmanowej Ogińskiej w pałacu na Krakowskiem Przedmieściu, gdzie później był dom Gerlacha, a ostatnio — dzisiejszy hotel Europejski.
Gościnnie podejmowały u siebie gości w czasie wielkiego sejmu, w nieistniejącym już pałacyku wprost pałacu Koło, później Andrzeja hr. Zamoyskiego: pani Lanckorońska, kasztelanowa połaniecka, i siostra jej Granowska, wojewodzina rawska. Liczne ich koligacje z rodzinami Swidzińskich, Zapolskich i innych z województwa mazowieckiego, tworzyły z owego grona środowisko umysłów wybrańszych stolicy. Na rogu ulicy Mazowieckiej, w dworku dawniej drewnianym, dachówką pokrytym, obecnie wspaniałą kamienicę renesansową stanowiącym, zbierano się licznie u oboźnego Krasińskiego, niegdyś marszałka sejmu grodzieńskiego. Gospodarz, szlachcic starej daty, był nieprzyjacielem rozwielmożnionej w stolicy francuszczyzny i, nie tylko że się nosił po staropolsku, lecz zagadującym go w języku francuskim — odpowiadał połajanką staropolskim językiem.
Szalonym zbytkiem celowały podówczas domy uszlachconych bankierów: Teppera na Miodowej i Blanka na ulicy Senatorskiej, oraz Kabryta na rogu dzisiejszej ulicy Smolnej, gdzie pałac hr. Branickich. Zbytek w rodzinie Teppera dochodził do tego stopnia, że każdy z jego kilku synów trzymał oddzielny ekwipaż, córki zaś nie pijały herbaty, jeśli nie była ugotowana na węglu, umyślnie z Anglji sprowadzanym. Stary Tepper na drobne dzienne wydatki zgarniał do kieszeni garściami złoto, zostawiając buchalterowi wolność zapisywania do ksiąg sumy, jaka mu się podobała. Wszyscy bankierzy warszawscy: Tepper, Kabryt, Szultz, Prot Potocki naraz zbankrutowali, sprowadziwszy ruinę majątkową licznych rodzin, które im w zaufaniu majątki swe powierzyły.
Na krótko przed zakończeniem sejmu czteroletniego zgorzał wspaniały pałac pani de Nassau, 1-go ślubu Sanguszkowej. Tam, na często odbywanych assamblach celowały pięknością panie: Sewerynowa z ks. Sapiehów Potocka, pani Tyszkiewiczowa, siostra ks. Józefa i Julja z ks. Lubomirskich Potocka, żona Jana Potockiego. Słynny ów uczony bawił podówczas w państwie marokańskiem. Dowiedziawszy się o przygotowaniach do reformy rządu, wrócił śpiesznie do Warszawy i tu stał się celem ogólnej uwagi, z powodu stroju tureckiego, w jakim się ukazywał na ulicach, i ekscentryczności swego postępowania. Bawił podówczas w Warszawie sławny aeronauta Blanchard. Z nim Potocki puścił się balonem z ogrodu pałacu Mniszchów i opuścił się pomyślnie pod Wolą.
Świat wykwintny warszawski prześcigał się okazałością ekwipaży. Celowała nad innemi stajnia pisarza Rzewuskiego.
Z ogrodów publicznych wyróżniało toż towarzystwo ogród Saski. Tam — jak świadczy współczesny pamiętnikarz — o wieczornej godzinie mogłeś znaleźć cały wytworny świat stolicy, niemniej statystów i polityków, rozprawiających z zapałem, często namiętnym, o czynnościach sejmu, o szczególnych z zagranicy wiadomościach, o usposobieniu mniej lub więcej życzliwem ku nam mocarstw. Niejeden wychodząc z tego, rzeczywiście pod niejednym względem olbrzymiego klubu, zupełnie inne niż przed godziną polityczne wynosił opinje.
Ks. Józef Poniatowski był podówczas wyrocznią wytwornego świata W arszawy, jego, rzec można, arbitrem elegantiarum. Nie było w stolicy dzielniejszego i tak cudnej urody jeźdźca. Najczęściej widywano go z generałem Michałem Wielhorskim, towarzyszem broni w służbie niegdyś austrjackiej. Ci dwaj przyjaciele przybierali najczęściej do towarzystwa Tadeusza Kościuszkę, świeżo podówczas przybyłego z Ameryki, ozdobionego orderem szczególnej zasługi Cyncynnata...
Wszystkich oczy zwracały się na owych trzech walecznych, gdy razem, w wysokim kabrjolecie, według ówczesnej mody, przejeżdżali przez ulice Warszawy. Książę Józef był nie tylko dzielnym kawalerzystą, lecz i z zadziwiającą zręcznością kierował czterema i sześcią rumakami. W arszawa z zachwytem przyglądała się owej przecudnej grupie, mogącej być dziś ponętnym dla artystów malarzy tematem, jako jednoczącym w sobie dwie tak ukochane przez naród postacie: księcia Józefa i Kościuszki.
W ciągu pamiętnego sejmu często i wiele sztuk przedstawiano na Teatrze Narodowym. Żadna z nich jednak silniejszego nie sprawiła na publiczności wrażenia nad Powrót posła, Niemcewicza. Była ona wiernem odbiciem ówczesnego społeczeństwa. Role starosty Szarmanckiego i starościny, zdaniem ówczesnych widzów, wybornie były oddane przez Świeżawskiego, Bogusławskiego i Truskolaską. Ważną rolę podkomorzego, wzór, duszą i sercem do ziemi ojczystej przywiązanego Polaka, grał Szczurowski. Gdy wygłaszając wiersz:
„Wojska wzrastają pełne szlachetnej ochoty,
Patrz na okryte zbroją cnej młodzieży roty!”
wskazał ręką na miejsca, zajęte właśnie przez tę rycerską młodzież, oczy całej publiczności z zapałem na nią się zwróciły, a teatr zatrząsł się od grzmotu oklasków.
Druga taka pamiętna manifestacja odbyła się w rocznicę uchwalenia Konstytucji 3-go maja, gdy na scenie Teatru Narodowego grano nową sztukę Niemcewicza: Kazimierz Wielki. Już podówczas głuche pomruki nadchodzącej ze strony Moskwy burzy zapowiadały bliską katastrofę. Gdy jeden z aktorów w roli swej patetycznym głosem wypowiedział frazes o obowiązku króla, który powinien stanąć na czele obrońców Ojczyzny, zgromadzona publiczność powstała z miejsc i wtedy Stanisław August, obecny na przedstawieniu, wychylił się ze swej loży i zawołał głośno: “Tak jest, stanę na czele i wystawię się!” Słowa te publiczność frenetycznemi powitała okrzykami i oklaskami.
Niestety! Skończyło się wszystko na pięknych słowach.
Zbyt smutne to dzieje, by tutaj zaćmić wspomnieniami o upadku konstytucji majowej przelotne chwile różowych nadziei, jakiemi się społeczeństwo słusznie krzepiło i krzepić miało prawo. Słowa przebrzmiały, lecz ziarno rzucone w glebę ojczystą przez wielkich siewców czteroletniego sejmu — żyło ukryte w sercach mnogich pokoleń i ożyło za dni naszych, jako zapowiedź wskrzeszenia wiekopomnych zasad, zaszczepionych w umysłach Narodu przez konstytucję majową.