Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

Mennica Krakowska w rękach Szwedów w roku 1655-1657


O gospodarce Szwedów w mennicy krakowskiej szczupłe i niedokładne posiadaliśmy dotychczas wiadomości, a już zupełnie  nie było wiadomem, które monety uważać należy za pozostałość po szwedzkiej okupacyi Krakowa. Tej ostatniej zwłaszcza kwestyi nie rozwiązują nieliczne zresztą opracowania, zajmujące się bądź studyami nad monetami z czasów. Jana Kazimierza, bądź też dziejami  Krakowa w latach 1055- 1657. chociaż znaleść w nich można wzmianki, odnoszące się do działalności mennicy krakowskiej w owych latach. Rewizya źródeł, z których poprzedni autorowie czerpali, oraz uzupełnienie ich nie wyzyskanym dotąd materyałem pozwoli dość dokładnie poznać ów interesujący epizod w historyi mennic za Jana Kazimierza, a przy tem rozwiać legendę, jakoby król szwedzki na znak swojego  protektoratu nad Polską jakieś nadzwyczajne monety wybijał. Rok 1055 miał być dla systemu monetarnego polskiego czasem przejściowym; ostatni sejm w r. 1054, który unicestwił znaną reformę  z r. 1050, wydał równocześnie nowe postanowienia o charakterze tymczasowym, które miały się utrzymać, jeżeli okażą się praktycznemi. Zmiany te w stosunku do reformy z r. 1050 były zmianami na gorsze, a wojna szwedzka miała wkrótce skierować system monetarny na drogę do kompletnej ruiny. 

W chwili, kiedy armia Karola Gustawa wkraczała w granice Polski, administratorem mennicy w Krakowie był Stanisław z Brzezia Chrząstowski, podsędek krakowski, osobistość nie ciesząca się sympatyą ludności, ponieważ przed niewielu laty jako bardzo energiczny  poborca czopowego tak dał się wszystkim we znaki, że cała okolica uznała go za „dyabelskiego discipuła“ i w nader złośliwej satyrze przeznaczała mu w piekło ten sam urząd, co w ziemi krakowskiej  Wraz z nim wstąpił do mennicy w tymże roku 1655 Jan Thamm jako probierz: inicyały obu urzędników SCH i IT pojawiają się w tym roku po raz pierwszy na monetach. 

O Chrząstowskim jako poborcy pisze kronikarz, że „tak bardzo był zuchwały, iż nawet mnichów i księży nie bał się niepokoić”; jako dyssydent tem mniej mógł mieć skrupułów pod tym względem. Satyra, o której mowa, powstała w czasie sejmiku proszowskiego w r. 1652 i zaczyna się od słów: ,,Przed zdziercą czopownikiem, jakom opowiedział Niejeden się w Krakowie chudak nie wysiedział”. a w dalszym ciągu zawiera takie życzenia: „Weźmi dyable podsędka, jako sługę swego, Wrzuć do piekła na wieki wieków bezdennego, Niech tam sobie wybiera czopowe od smoły ...“ Stanisława Temberskiego Roczniki 16-17 1656, wyd Dr. W . Czermak, nakł. Akademii Umiejętności. Kraków 1897.

W połowie sierpnia niebezpieczeństwo oblężenia Krakówa przez wojsko szwedzkie stało się aktualnem ; wraz z przygotowaniami do obrony zaczął się i w mennicy gorączkowy ruch. Królowa. Od niewielu dni bawiąca w mieście, wraz z podskarbim Leszczyńskim starała się usilnie o zebranie jak największej ilości bardzo potrzebnej gotówki: trudności były znaczne, ponieważ bogatsi mieszczanie zdążyli już wyjechać, a z pozostałych niewielu miało ochotę dawać grosz na niepewne. Nie zawiodło natomiast duchowieństwo, zwłaszcza świeckie;  za wpływem biskupa Piotra Gębickiego oddała kapituła część sreber  katedralnych, które wraz z naczyniami z innych kościołów przedstawiały wartość 70-80.000 zł.; kosztowności kościelne powierzono rajcy miejskiemu Zacherli, który oddał je Chrząstowskiemu na stopienie: wszystko przebito na monetę; o części tej sumy, kilku tysiącach złotych w srebrze i w złocie, wiemy z pokwitowania podskarbiego, że wydał je Jan Thamm na wojsko. Klasztory natomiast zamknęły skarbce; w kilka miesięcy później żali się Des Noyers. że Jezuitów krakowskich nawet interwencya nuncyusza nie zdołała skłonić do wydania naczyń  kościelnych na potrzeby wojenne i dodaje, że inne zakony w podobny sposób postąpiły. W pierwszych dniach września opuściła miasto królowa wraz z podskarbim, który uwiózł ze sobą resztę gotówki, a 25 tego miesiąca podążył za nimi Jan Kazimierz. Następnego dnia stanęło wojsko szwedzkie pod murami Krakowa. Oblężenie trwało do 19 października, w którym to dniu załoga pod dowództwem Czarnieckiego, uzyskawszy honorową kapitulacyę, wyszła z miasta. W Krakowie rozpoczęły się teraz rządy szwedzkie, naprzód samego króla, potem od 26 października 1655 r. do 5 lutego 1656 r. generała Arwida Wittemberga, którego następcą do 17 maja 1657 r. był generał Paweł Wurz.

Po nim wreszcie władzę gubernatorską sprawował Jan Bethlen z ramienia księcia siedmiogrodzkiego. Jerzego Rakoczego, przez krótki czas, bo tylko do 7 czerwca; odtąd, aż do zdobycia Krakowa przez Jana Kazimierza, t. j. do 30 sierpnia 1657 r., rządzi znowu Wiirz. 

Zobaczmy teraz, co działo się w mennicy krakowskiej w okresie, w którym mieszczą się wymienione daty. Po wyjeździe królowej mennica pracowała dalej, chociaż wkrótce miało jej zabraknąć naczelnego kierownika. Są dane, pozwalające twierdzić, że Chrząstowski nie doczekał się Szwedów na stanowisku administratora; daty jego ustąpienia, względnie ucieczki, ściśle określić nie można; być może, że porzucił mennicę w czasie ogólnego popłochu po wyjeździe królowej, albo też około 20 września, t. j. w chwili, gdy sprawa Jana Kazimierza wydawała się beznadziejną i kiedy znaczna część wojska, obozującego pod  Krakowem wypowiedziała królowi posłuszeństwo, co stało się dla niego ostatecznym powodem do szukania schronienia na terytoryum austryackiem.

Ort z r. 1655 z rozetą
Ort z r. 1655 z rozetą

Chrząstowski także z racyi swego wyznania kalwińskiego mógł żywić pewną skłonność ku Szwedom, przy których zresztą niedługo później otwarcie się opowiedział. Jakkolwiek było, dość, że z końcem tego miesiąca w mennicy go nie spotykamy. Dowiadujemy się natomiast z pokwitowania podskarbiego Krasińskiego, że 22 września otrzymał Thamm ze skarbu koronnego przedmioty złote wagi 7804 dukatów na wybicie pieniędzy dla zaspokojenia wojska; o Chrząstowskim niema tu ani słowa, a mennica jest pod nadzorem Zacherli, którego zatem uważać należy za zwierzchnika Thamma. Z części tego materyału wybito 5990 dukatów, które zostały oddane Czarnieckiemu, jako komendantowi miasta. Tę samą kwotę wykazuje drugie, wspomniane poprzednio pokwitowanie Leszczyńskiego, uzupełnione dodatkiem o 2294 zł. 26 gr. wybitych w srebrze; ten dokument także o Chrząstowskim nic nie mówi. Stwierdzenie jego nieobecności tłumaczy równocześnie, dlaczego na niektórych ortach, których wygląd każe je uważać za pochodzące niewątpliwie z Krakowa, zamiast liter Chrząstowskiego pojawia się rozeta (fig. 1). Kwestya czy to jest znak Thamma czy Zacherli pozostaje na razie nie rozstrzygniętą, ponieważ mimo dokładnych poszukiwań nie udało się w archiwach krakowskich odnaleść pieczątki żadnego z tych dwóch mincarzy. Nic nie przemawia przeciwko temu, że mennica także i w czasie oblężenia była czynną, ponieważ całe jej urządzenie pozostało nienaruszone, jeżeli z niego zaraz potem mogli korzystać Szwedzi, gwardajn nie wydalał się z miasta, a resztę personalu, chociażby nawet ktoś był uciekł, łatwo można było skompletować. Po poddaniu się Krakowa krążyły między pospólstwem pogłoski, że Czarniecki zagarnął dla siebie część pieniędzy, pochodzących ze sreber kościelnych, które w mennicy Zacherli zostały przebite na monetę. Wiedząc, że w oblężonem mieście mennica zwykle jest bardzo czynną, nie przypuszczamy, ażeby Kraków miał wówczas stanowić wyjątek, chociaż oczywiście nic pewnego o tem powiedzieć nie można. Rządy szwedzkie w Krakowie zaczęły się od ściągnięcia z mieszkańców znacznej kontrybucyi. W dniu 21 października zażądał Wittemberg z polecenia króla od katedry 100.000 talarów, od miasta drugie tyle. Mieszczanie zapłacili 160.000 zł., a kapituła wysłała okup nie w gotówce lecz w sprzętach kościelnych, na kilku wozach do kwatery generała na Kazimierz. Od tego czasu zaczęło się systematyczne, z wielką znajomością rzeczy prowadzone ograbianie miasta. W kilka dni później, 30 października, wybierano po klasztorach kontrybucyę w naczyniach złotych i srebrnych, które przeznaczono na stopienie - W tych warunkach mennica nie mogła się skarżyć na brak materyału, to też nowi gospodarze nie pozwolili jej próżnować. Pierwotnym zamiarem króla szwedzkiego, który czuł się już teraz panem całej Polski, było kazać bić w Krakowie nową monetę, która dla szerokiego ogółu miała być widocznym znakiem zmiany stosunków politycznych. Po jednej stronie tych monet miało być popiersie Jana Kazimierza z napisem: „Dei gratia rex Poloniae", po drugiej wizerunek króla szwedzkiego i napis: „rex Sueciae, protector Polóniae“. Projekt ten ze stanowiska interesów szwedzkich uznać trzeba za bardzo rącyonalny, ponieważ moneta, przechodząca szybko z ręki do ręki, może być z dobrym skutkiem użyta jako czynnik agitacyjny, służący do urobienia opinii w pewnym kierunku, a takie wypadki zdarzały się niejednokrotnie w historyi pieniądza. Nie znamy motywów które skłoniły Karola Gustawa do porzucenia owego zamiaru, bo tłumaczenie Des Noyers ’a, jakoby to stać się miało dla uniknięcia wydatku na sporządzenie stempli, nie może nas przekonać. Raczej przypuścić należy, że chodziło tu przedewszystkiem o pośpiech, a może nie było chwilowo pod ręką odpowiedniego grawera i dlatego dział monet rozmaitych pretendentów, jednodniowych królów i t. p., do którego w trzydzieści kilka lat przed zajęciem Polski dostarczył swych monet palatyn Fryderyk, czeski „Król zimowy nie powiększył się o nową kategoryę. Bo faktem jest że w tym wypadku nie posunięto się po za projekt. Des Noyers dwukrotnie pisze, że w Krakowie biją Szwedzi monetę, ale stemplem Jana Kazimierza, a numizmatyka nie zna okazów, któreby powyższemu opisowi odpowiadały. Z kroniki Temberskiego przedostała się do literatury błędna wiadomość, jakoby król szwedzki przed wojną bił taką monetę, a jeden z autorów, opierając się na tej notatce • sądzi, że Karol Gustaw „zasypywał" nią Polskę. Zbiory numizmatyczne i listy dobrze poinformowanego sekretarza królowej są dostatecznym dowodem, że takie monety nie istniały. Szwedzi w r. 1655 używali stempli znalezionych w mennicy, a więc Stempli z rozetą i z literami Chrząstowskiego, który może po zajęciu Krakowa objął znowu funkcye administratora; to ostatnie przypuszczenie powziąć możemy na podstawie wiadomości, że Chrząstowski w dniu 21 października, jako delegat województwa krakowskiego, składał hołd królowi szwedzkiemu i pierwszy podpisał odpowiednią deklaracyę. Poznane dotychczas szczegóły wykazały, że nie mamy dostatecznych argumentów aby jakiekolwiek monety z r. 1655 uważać było można za wyrób wyłącznie szwedzki, chociaż z jednakiem mniej więcej prawdopodobieństwem dałoby się postawić cały szereg hipotez; poprzestańmy więc na stwierdzeniu, że Szwedzi już w tym roku zagospodarowali się na dobre w budynku menniczym przy kollegium Nowodworskiem i stamtąd puszczali w obieg bite polskim stemplem monety, na które niedobrowolnie dostarczał materyału okoliczny mieszkaniec.


Dukat podwójny z 1656 r. i Dukat z 1656 r.
Dukat podwójny z 1656 r. i Dukat z 1656 r.

Generał Wittemberg, najbezwzględniejszy może w wojsku szwedzkiem specyalista w wyciskaniu pieniędzy z ludności, urządził w Krakowie osobną komisyę dla wymiaru i ściągania opłat; system jego utrzymał, a może do większej jeszcze doskonałości doprowadził Wiirz. Przy boku jednego i drugiego widzimy komisarzy, egzekutorów, podskarbich. oraz cały szereg nieoficyalnych pomocników, „przewodników za skarbami", jak ich nazywa rękopis Muczkowskiego. Są to po większej części mieszczanie krakowscy. Jak zupełnie nie liczono się przytem z uczuciami ludności, najjaskrawszym tego dowodem jest konfiskata trumny św. Stanisława z rozkazu Wurza. Stało się to w czasie piątej z rzędu rewizyi katedry, pod kierunkiem komisarzy szwedzkich Kanuta i Gaua. Oprócz nich było obecnych kilku kupców i złotników miejscowych, a nadto gwardajn szwedzki Milon, który zapewne wykonał próbę srebra. Ponieważ trumna została zniszczoną, możemy przypuścić  z wielkiem prawdopodobieństwem, że kruszec z niej dostał się pod młot mincarski. Mennica była dobrze zorganizowana; świadczy o tem zarówno staranna technika monet, które niewątpliwie Szwedom przypisać należy, jak również znaczna ich ilość. W r. 1656 otrzymała mennica nowego administratora w osobie Jakóba Czamera, który jeszcze w czasie oblężenia dał się poznać jako stronnik Szwedów; był to Szkot, rodem z Aberdeen, przynajmniej od r. 1651 stale jako kupiec w Krakowie osiadły. Wszystkie monety, które wyszły z mennicy w czasie jego niespełna rok trwających rządów, noszą jego inicyały. Wszelką wątpliwość co do ich przynależności usuwają akta radzieckie, w których pod datą 16 października 1656 r. czytamy, że Jakób Czamer ustępuje ze stanowiska kierownika mennicy, w której bił orty i dukaty, oraz że kazał zniszczyć stemple ze swoim znakiem, to jest literami IC.

Ort z 1656 r. z ozdobną tarczą odmiana rzadka i  Ort z 1656 r. odmiana pospolita
Ort z 1656 r. z ozdobną tarczą odmiana rzadka i  Ort z 1656 r. odmiana pospolita

Zaznacza przytem, że starał się bić monetę jak najlepszej próby. Jak z tego widać, nie chciał brać udziału w zamierzonem właśnie wtedy psuciu pieniądza, a uczciwość jego w prowadzeniu mennicy została później sądownie stwierdzoną. Wśród monet bitych przez Czamera wyróżnia się dukat podwójny (fig. 2) przez to, że w tytule ma REX. P&C(aetera) zamiast zwykłego P&s(ueciae); być może, że w tym jedynym wypadku rozmyślnie opuszczono drażliwą dla Szwedów literę, wszystkie inne natomiast bite przez Szwedów - monety oba tytuły królewskie Jana Kazimierza posiadają. Jest to w każdym razie w tych  latach wyjątkowe skrócenie tytułu na monetach Jana Kazimierza, który, mówiąc nawiasem, równocześnie we Lwowie ostentacyjnie każe pisać na ortach, że jest „nec non Suecoruin, Gothorum, Vandalorumque hereditarius rex“. Oprócz złota bił Czamer tylko orty (fig. 4 i 5), które dzisiaj, z wyjątkiem jednej odmiany (fig. 4) należą do dosyć pospolitych. Nazwisk jego następców nie przechowały nam urzędowe dokumenty, domyślamy się tylko, że było ich równocześnie dwóch, bo na monetach, bitych po ustąpieniu Czamera, pojawiają się obok siebie dwa znaki, rozeta i trójliść (fig. 6 i nast.), które utrzymują się aż do końca pobytu Szwedów w Krakowie. Nie wiemy, kto się pod tymi znakami ukrywa, chociaż znane są niektóre osoby, pozostające wówczas w pewnych stosunkach z mennicą. Z tych wszystkich najbardziej podejrzanym jest złotnik Słomnicki, o którym mówi rękopis Muczkowskiego, że „kruszec odważał i pieniądze fałszywe robił“ ; także podczas jednej rewizyi skarbca katedralnego występuje on jako rzeczoznawca. Tenże Wojciech Słomnicki był w roku 1654 przysadnim cechu złotników. Wszystko to, co o nim wiemy, nie wystarcza do określenia jego stanowiska w mennicy, ale połączenie jego osoby z fałszowaniem pieniędzy wskazuje, że był czynnym przy biciu nowego gatunku monety, mianowicie szóstaków, wprowadzenie których skłoniło zapewne Czamera do rezygnacyi. Wznowienie szóstaków, nie bitych po r. 1650, powitała ludność bardzo nieprzychylnie. Już 9 listopada 1656 r., to jest  w parę tygodni po ich ukazaniu się w obiegu, nakazuje gubernator pod karą przyjmować je; nakaz widocznie nie bardzo skutkował, skoro 5 lutego roku następnego wychodzi drugi, z którego dowiadujemy się, że owe szóstaki „wedle konstytucyi polskiej próbę zupełną i wagę swoją mają zatem słusznie z inszą monetą zarówno chodzić mogą", a kto nie będzie chciał ich przyjmować, „pod pewną i ostrą karę podpadnie": wreszcie poleca się, aby stare, czarne szóstaki odnoszono „do pana komisarza Gana"; jest tu oczywiście mowa o szóstakach z r. 1650.

Szostak z 1656 r.
Szostak z 1656 r.

Szczegóły, odnoszące się do szóstaków, stanowią punkt zwrotny w dziejach mennicy krakowskiej: od tej chwili zaczyna się gospodarka rabunkowa. Działalność anonimowych administratorów kończy się w początkach czerwca 1657 r.; w tym czasie generał Wurz, który na wiadomość o zbliżaniu się wojsk polsko - austryackich wraz z królem pod mury Krakowa, objął naczelną komendę nad załogą szwedzką i siedmiogrodzką, rozkazał zburzyć mennicę, a materyał z niej przeznaczył na naprawę fortyfikacyi. Wyszła z niej w tym roku znaczna ilość szóstaków, nieco ortów i bardzo mało złota, o czem sądzimy na podstawie tego co się do naszych czasów dochowało. Przegląd wszystkich monet, bitych w mennicy krakowskiej pod zarządem i na rachunek Szwedów, ułatwi następujące zestawienie.

W r. 1656 wyszły następujące monety:
1. Dukat podwójny (fig. 2), IC, Czp. 2068, R4;
2. Dukat (fig. 8), IC, Czp. 2069, R6;
3. Ort, IC (fig. 4), Czp. 7630. R6: fig, 5, Czp. 2072: nadto odmiany Czp. 2070. 2071, 2073 i 7631.
4. Szostak z różą i trójliściem (fig. 6), Czp. 2088. R1. W r. 1657 tylko z różą i trójliściem;
5. Dukat (fig. 7), Czp. 2093. R7;
6. Półdukat (fig. 8), Czp. 2094, R8;
7. Ort (fig. 9), Czp. 2097, R1;
9. Szostak (fig. 10), Czp. 2102: nadto odmiany Czp. 2101, 5230.  5892 i 7638.

Ogólnie można powiedzieć, że wszystkie monety z literami IC, oraz  z rozetą i trójliściem są pochodzenia szwedzkiego. Orty z samą rozetą z r. 1655 są o tyle niepewne, że chociaż wiemy, iż w tym roku Szwedzi i takimi stemplami bili monetę, jednak nie możemy udowodnić, aby oni pierwsi owe stemple wprowadzili, bo równie dobrze mógł je sporządzić Thamm wspólnie z Zacherlą po usunięciu się Chrząstowskiego. Co do rozety najbardziej prawdopodobnem wydaje się, że jest to znak Jana Thamma.

Z kolei domagają się wyjaśnienia dwie kwestye pierwszorzędnej wagi, mianowicie ile w przybliżeniu monety mogli wybić Szwedzi i jaką wartość przedstawiały poszczególne gatunki. Co do pierwszego pytania stwierdzamy, że z Krakowa można było wydobyć dosyć kruszcu, jeżeli ktoś odważył się szukać go tam. gdzie go było najwięcej, to jest po kościołach i klasztorach, a wiemy, że Szwedom pod tym względem odwagi nie brakowało. Zestawmy fakty: trzydniowy rabunek Kazimierza i Stradomia oraz złupienie kościoła Bożego Ciała w czasie oblężenia: po zajęciu miasta dokładne przetrząśnięcie wszystkich kościołów i klasztorów; sama katedra ośm razy rewidowana dała ogromne sumy złota i srebra: wreszcie wszelkiego rodzaju kontrybucye i łupiestwa w okolicy. Przy badaniu dziejów tych dwóch lat odnosi się wrażenie, że kwatera gubernatora była wielkim składem łupów, których niepoślednią część stanowiły zapasy kruszcu w postaci najrozmaitszych naczyń i sprzętów przeważnie kościelnych. Zawiedli się więc srodze wszyscy ci strażnicy mienia kościelnego, którzy liczyli na względność zwycięzcy i zbyt późno przyszło im zgodzić się ze zdaniem  poety, który z większą dozą patryotyzmu niż talentu mówił, że lepiej byłoby święte dary przodków przekuć na pieniądze i zapłacić nimi żołnierza niż bogacić heretyckie szkatuły. Nie wiele też pomogło ukrywanie skarbów w zamurowanych sklepach; właśnie z takiej kryjówki  w kościele św. Marcina wydobyli Szwedzi znaczną ilość naczyń złotych i srebrnych.

Drugi argument, utwierdzający nas w przekonaniu o obfitej produkcyi mennicy, to jej przeszłopółtoraroczna czynność, ściśle biorąc od końca października 1655 do czerwca 1657 r . ; było więc dosyć czasu  na przebicie nawet wielkich zapasów. Jeszcze lepszy pogląd na obchodzącą nas w tej chwili kwestyę da porównanie z produkcyą mennicy lwowskiej. Tam Hieronim Pinocci w dłuższym co prawda czasie, ale zato w daleko gorszych warunkach zdołał wybić w ortach i szóstakach  96.562 zł. ; monety jego są obecnie naogół rzadsze od tych, które pozostawili nam Szwedzi. Powyższą cyfrę uważać możemy za minimum  produkcyi mennicy krakowskiej, która niewątpliwie mogła wybić daleko więcej; zatem bez obawy o przesadę szacujemy ilość monety, wypuszczonej przez Szwedów, na paręset tysięcy złotych.

Dukat z r.1657 i Półdukat z r. 1657
Dukat z r.1657 i Półdukat z r. 1657
Przejdźmy teraz do drugiej kwestyi, to jest do jakości monet, a właściwie do stwierdzenia, czy Szwedzi trzymali się obowiązującej w państwie ordynacyi menniczej, o czem z taką stanowczością zapewnia rozporządzenie gubernatora, odnoszące się do szóstaków. Jesteśmy w tym wypadku w położeniu o tyle trudnem, że ordynacyi, opartej na konstytucyi z r. 1654 i bezpośrednio po niej następującej, nie znamy, a w odtworzenie jej wolimy się nie wdawać ze względu na wielką możliwość pomyłki. Jesteśmy jednak w posiadaniu innych wiadomości, które wystarczą do udowodnienia, że zarząd mennicy przy końcu jej istnienia zaczął zanadto hojnie szafować miedzią. Zarzut ten nie dotyczy Czamera, ten bowiem dostatecznie oczyścił się w r. 1657 z tego i wielu innych bardzo ciężkich zarzutów. Posądzano go mianowicie, że sprowadzał broń dla Szwedów i brał udział w napadzie na obóz polski, że znieważył relikwie św. Stanisława i że bił fałszywą monetę. Świadkowie co do ostatniego zarzutu oświadczyli, iż wiedzą o tem, że Czamer administrował mennicą i bił monetę, ale widocznie dobrą, skoro ją w Krakowie biorą. Także i z innych zarzutów wyszedł obronną ręką, ponieważ w r. 1659 wyrokiem królewskim został uwolniony od wszelkiej winy i zwrócono mu skonfiskowany majątek. Jego rezygnacya spowodowana niewątpliwie wprowadzeniem szóstaków, świadczy również na jego korzyść. Ten ostatni gatunek monety, którego wiele okazów dzisiaj jeszcze posiadamy, budzi najwięcej podejrzeń. Widzieliśmy, że ludność nie chciała brać szóstaków i trzeba było zaprowadzić dla nich kurs przymusowy. Można dość łatwo wykazać, czy brak zaufania do tej monety był usprawiedliwionym, a to na podstawie porównania ich z szóstakami, bitymi równocześnie w mennicy lwowskiej, których ordynacyę znamy. Opiewa ona: 53 sztuk z grzywny 6 łutowej, przeciętna waga jednej sztuki wynosić więc powinna 3‘8 gr. Siedm sztuk krakowskich dokładnie zważonych dało przeciętną 3'6 gr., co jednak nie może stanowić przekonywującego dowodu, aby szóstaki z mennicy krakowskiej były lżejsze od lwowskich, ponieważ trzeba uwzględnić ich zużycie, a nadto ilość sztuk badanych jest za małą, aby z niej można było wyciągać ogólniejsze w nioski; gorzej natomiast rzecz się ma z ich wartością wewnętrzną, ponieważ wykazują próbę tylko 5 1/2 łutową.
Ort. z r.1657 i Szóstak z r. 1657
Ort. z r.1657 i Szóstak z r. 1657

Były więc wobec tego o mniej więcej 8-10% gorsze od szóstaków z mennicy lwowskiej i jeżeli je przyjmowano, to nie dlatego, aby wierzono zapewnieniom gubernatorskiego manifestu,  ale z obawy przed „pewną i ostrą karą”. Generał Wurz znanym był z tego, że pogróżek nie rzucał nadaremnie. 

Do ujemnych stron jego polityki monetarnej trzeba doliczyć jeszcze ściąganie starych szóstaków bitych na podstawie ordynacyi z r. 1650, które były od nowych dwa razy lżejsze, ale zato miały czternastą próbę. Do fałszerstwa przyłączyło się więc i wyławianie dobrego pieniądza. Ze tak niezaszczytnie zakończyła się szwedzka gospodarka w mennicy krakowskiej, dziwić się temu zbytnio nie trzeba: dopóki sytuacya Szwedów w Polsce była pomyślna, mogło im zależeć na tem aby moneta, wychodząca z pod ich stempla, swą wartością wewnętrzną budziła zaufanie do nowego rządu; później gdy coraz bardziej grunt w Polsce zaczął im się z pod nóg usuwać, gdy z każdym dniem stawało się coraz mniej prawdopodobnem trwałe utrzymanie kraju pod swoją władzą, trzeba było wyrzec się polityki na dalszą metę. a pomyśleć przedewszystkiem o wyciągnięciu jak najwięcej doraźnych korzyści. Ta zmiana kursu w polityce wewnętrznej uwidoczniła się bardzo wyraźnie w dziejach mennicy krakowskiej. 

Po ustąpieniu Szwedów z Krakowa została mennica na nowo w ruch wprawiona. Wrócił do niej Chrząstowski, któremu przebaczono  jego krótkotrwałe zresztą stosunki ze Szwedami i wspólnie z Thammem bił w tym i z początkiem następnego roku same tylko 12 łutowe orty. Ruch w mennicy w tym czasie był dosyć słaby; ożywił się dopiero, kiedy w maju 1658 r. przybyli dwaj nowi dzierżawcy, Tytus Liwiusz Boratyni i Paweł del Buono, którzy w swym kontrakcie mieli obowiązek doprowadzenia do porządku zrujnowanej przez Szwedów  mennicy. Jedynym człowiekiem, który najdłużej dzielił złe i dobre losy mennicy, był Jan Thamm; inicyały jego pod popiersiem królewskiem spotykamy na wszystkich monetach krakowskich od r. 1655 do 1658, aż do objęcia mennicy przez Bóraty niego; stanowisko jego było wyższe, niż zwykłego probierza, chociaż taki tylko tytuł nosił; faktycznie był on mincarzem, ponieważ sam bił monetę i był za jej wyrób odpowiedzialnym: w tym charakterze spotkaliśmy go dwukrotnie: przed oblężeniem i po wyjściu Szwedów z Krakowa; dzięki temu wyjątkowemu swemu stanowisku mógł kłaść swoje litery na monetach, do czego jako jedynie probierz nie miałby prawa. Ostatni raz spotykamy się z nim w r. 1663, w którym to roku Andrzej Tymf usunął go z mennicy krakowskiej rzekomo z powodu jego niesforności i nieumiejętności, skutkiem której wyrabiał wielkie błędy w próbach; dziwnem się wydaje, że mocno podejrzanemu o nadużycia mincarzowi stał się nagle niewygodnym probierz, z którym zupełnie dobrze mógł  wytrzymać Chrząstowski, Szwedzi i prawdopodobnie Boratyni. Działalność Szwedów w mennicy krakowskiej, aczkolwiek dla systemu monetarnego polskiego niewątpliwie szkodliwa, w stosunku do innych klęsk ma znaczenie podrzędne. Inne skutki wojny, wyniszczenie kraju i długi, od wielu lat zaległe, a teraz nowym i powiększone, spowodowały bankructwo państwa.


keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new